Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


Pokój dziewczyny był większy od mojego w którym obecnie mieszkałam. Zobaczyłam tam ogromną szafę. Chyba największą w całym domu. Przy oknie stało biurko na którym walała się cała masa książkę i zeszytów. Niedaleko biurka stało ogromne łóżko. Pościel, na szczęście, była ładnie ułożona. Ściany były w biało - czarne, grube pasy. Na oknach wisiały pomarańczowe zasłony.

— I jak? — Zapytała Gracie.

— Ładnie i zgaduję, że jest na pewno w twoim stylu. Sama urządziłaś? — Zapytałam.

— Oczywiście — powiedziała dziewczyna i rzuciła się na łóżko. — Chodź tutaj — poklepała miejsce obok siebie. — Musimy pogadać.

Usiadłam obok niej. Dziewczyną podniosła się do siadu i spojrzała na mnie.

— Zakochałaś się w moim bracie? — Zapytała poważnie.

— Co? Nie. On mi tylko pomógł. A do tego jest dużo starszy ode mnie. Jak dobrze liczę to dwanaście lat — powiedziałam.

— Okej. Tak tylko pytam. W co się ubierasz na kolację? — Zapytała.

Wzruszyłam ramionami.

— Wybiorę coś z ubrań, które mi dałaś — oznajmiłam.

— Nie. Ma. Mowy. Jak pojedziemy na zakupy to coś ci kupimy — powiedziała Gracie.

— Nie, Gracie. Nie chcę na nic was naciągać. I tak już dużo mi daliście. A po za tym i tak będziecie musieli zgłosić, że mieszkam u was. Potem przyjadą z pogotowia opiekuńczego i mnie zabiorą. Ucieknę i znowu będę żyła na ulicy. Czyli normalka — powiedziałam.

— To cię adoptujemy — odpowiedziała Gracie.

Pokręciłam głową.

— Za dużo już dla mnie zrobiliście — rzekłam.

Nagle do pokoju wparował Grant i oznajmił:

— Zbierajcie się. Jedziemy do miasta.

I wyszedł. Westchnęłyśmy po czym wstałyśmy i ruszyłyśmy do wyjścia.

Ubrałam swoje trampki i to byłby koniec. Stara kurtkę wyrzucili, więc nie miałam nic, aby na siebie narzucić.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro