Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

f o u r

🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻

-Ahh... gdzie on jest? -szepnął opierający się o szafki Eddie spoglądając na swój zegarek na lewym nadgarstku pokazujący godzinę 16:18. -Spóźnia się już prawie 20 minut -westchnął nastolatek po czym podszedł do schodów i zrezygnowany na nich przycupnął wyciągając ze swojej torby swój szkicownik. Znudzony 17-latek zaczął z początku szkicować osobę swoich westchnień a po paru razach pogrubiać linie tak, że wyszedł z tego całkiem niezły rysunek.

(autorka: made by me lol, nie chciałam brać prac innych więc wstawiam swoją ^^)

-Aż tak za mną tęsknisz, że mnie postanowiłeś narysować Eds? -usłyszał nagle za sobą Kaspbrak. Spanikowany Eddie zamknął szybko swój szkicownik lekko zażenowany tym, że Richie odkrył kogo rysował

-Siedzę już tutaj ponad 40 minut, czego oczekujesz -powiedział Eddie pakując swój szkicownik do torby.

-Wiem, przepraszam. Musiałem iść do dyrektora aby załatwić pare spraw heh -westchnął Richie schodząc pare schodków niżej do Eddiego. -Szczerze mówiąc to myślałem, że już dawno poszedłeś do domu -powiedział z lekkim uśmiechem Tozier.

-Zdołałem sobie jakoś umilić czas -powiedział cicho Eddie wpatrując się w podłogę. Richie uroczo się uśmiechnął po czym skierował w stronę wyjścia ze szkoły.

-To co, idziemy spaghetti? -zapytał.

-Jeszcze raz a pójdę do domu -powiedział przez zęby Eddie po chwili podbiegając do okularnika.

-Gadaj sobie, nocujesz dziś u mnie -powiedział rozbawiony Richie.

-Zabawne -prychnął Eddie.

-Mówię poważnie -powiedział Tozier spoglądając na przyjaciela.

-Ja również. -powiedział stanowczo Eddie -nawet jakbym chciał wątpię w to aby moja mama mi pozwoliła -westchnął chłopak.

-Ja z nią porozmawiam -powiedział po chwili Richie.

-Ooo nie, ty nawet się lepiej do niej nie odzywaj -powiedział Eddie.

-Dlaczego? -zapytał zdziwionym tonem Tozier.

-Widzisz... moja mama... nie przepada zbytnio za tobą -powiedział chicho Eddie.

-To nie jest nic nowego Eddie, jestem tego świadom -powiedział po chwili czarnowłosy. Kaspbrak spuścił wzrok i wyraźnie posmutniał.

-Hej, nie przejmuj się -powiedział po chwili Rich obejmując niższego swoim ramieniem. -To w końcu twoje życie, nie twojej mamy, masz już 17 lat i masz prawo sam decydować z kim się przyjaźnisz, u kogo nocujesz... ewentualnie z kim się spotykasz lub z kim idziesz do łóżka.

-Do czego ty dążysz Richie -powiedział po chwili z lekkim uśmiechem Eddie spoglądając na czarnowłosego.

-Oh, do niczego Eds, po prostu Ci mówię, że masz prawo decydować sam za siebie -powiedział Tozier odwzajemniając uśmiech. Eddie prychnął cicho pod nosem chwytając za dłoń Richiego którą miał na swoim ramieniu po czym lekko ją przyciągnął do siebie tak aby ten go szczelnie objął.

🌻 🌻 🌻

-Nie Eddie, nie ma mowy -warknęła do słuchawki telefonu Pani K.

-Mamusiu, proszę -mruknął Eddie.

-Chcę Cię widzieć za 20 minut w domu Eddie-Bear -powiedziała kobieta po czym odłożyła słuchawkę telefonu. Zrezygnowany Eddie powoli również odłożył słuchawkę telefonu stacjonarnego po czym spojrzał na stojącego obok niego wysokiego okularnika.

-Wybacz Rich -powiedział chłopak po czym zarzucając na ramię swoją torbę skierował się w stronę wyjścia.

-Nie możesz zostać jeszcze chociaż 10 minut? -zapytał Richie zagradzając drogę Eddiemu.

-Nie Richie, do mojego domu stąd idzie się jakieś 15 -westchnął Eddie.

-No proszę, pobiegniemy -powiedział z nadzieją Tozier. Eddie spojrzał na niego po czym lekko się uśmiechnął.

-Mam uszkodzoną kostkę Rich -powiedział z lekkim uśmiechem Eddie po czym zabrał się za ubieranie butów.

-Poniosę Cię -usłyszał nagle brązowowłosy przez co jego serduszko zabiło nieco szybciej.

-To chyba nie jest dobry pomysł -powiedział Kaspbrak podnosząc się do pionu i wlepiając swój wzrok w Richiego.

-Dlaczego? Dla mnie to nie problem -mrugnął w stronę brązowowłosego okularnik zaraz podciągając rękaw aby napiąć mięśnie lewej ręki. Eddie westchnął cicho po czym ponownie się schylił i naciągnął na stopy swoje czyściutkie vansy.  Chociaż miały już za sobą pare przechadzek wciąż wyglądały naprawdę dobrze, nie tak jak te Richiego które leżały tuż obok. Całe zabrudzone i przechodzone.

-Odprowadzisz mnie? -zapytał stojący przy drzwiach Eddie. Richie spojrzał na niego naburmuszony.

-No dobra, w takim razie do zobaczenia jutro Rich -powiedział Eddie po czym wyszedł za drzwi. Zdążył przejść pare kroków gdy poczuł jak czyjeś długie ręce szybkim ruchem podnoszą go w górę i przeżuwają przez ramię czarnowłosego.

-Richie! -wrzasnął spanikowany Eddie momentalnie zaciskając dłonie na koszuli Toziera w obawach, że Richie w każdej chwili może go puścić.

-No to idziemy -powiedział po chwili wyższy ruszając przed siebie.

-Richie puść mnie! -krzykanł Eds zaczynając się szarpać.

-Czy aby na pewno tego chcesz Eddie-bear? -zapytał Richie.

-P-Po prostu mnie postaw na ziemi -powiedział zdesperowanym tonem Eddie. Tozier wzruszył ramionami po czym zatrzymując się postawił nastolatka na ziemi. Eddie spojrzał od razu na niego naburmuszony na co Rich głupkowato się uśmiechnął. 

-Idiota -warknął przez zęby Eddie spoglądając w górę i po chwili uderzając pięścią w klatkę piersiową Richiego.

-Ale twój idiota -uśmiechnął się Richie.

🌻   🌻   🌻   🌻   🌻   🌻   🌻   🌻   🌻   🌻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro