Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Same problemy z wami, pierwszoroczni...


Harry


- Teraz mamy naukę latania na miotłach - powiedział Grayson.

Byłem niepocieszony, że nie mogłem z nim usiąść na eliksirach. Zmuszony zostałem siedzieć ze Ślizgonem, ale nie było tak źle. Louis wydawał się w porządku. Dziwiła mnie tylko jego nieśmiałość i niepewność. Bardziej pasowałby w domu borsuka, niż do tych wywyższających się dzieciaków ze Slytherinu. 

Grayson miał łóżko obok mnie i był w porządku. Bardzo się za kumplowaliśmy. Teraz miałem nadzieję, że kolejną lekcję będę miał z Niallem lub Liamem, ale znów padło na Slytherin.

Wszyscy zebraliśmy się na zewnątrz. W rządku ustawione były miotły. Wyglądały na stare i wysłużone. Nie mieli lepszych modeli? Po chwili przyszła do nas pani profesor. Była bardzo młoda. Dziwiłem się, że nauczycielami w tej szkole nie były stare dziadki, jak sobie często wyobrażałem.

- Nazywam się Irvette Bein i uczę latania na miotle - przedstawiła się. - Tego przedmiotu uczy się jedynie na pierwszym roku, potem go nie będzie - zaznaczyła.

Patrzyliśmy na nią i słuchaliśmy uważnie. Uśmiechnęła się do nas i spojrzała na każdego po kolei.

- Dawajcie, dzieciaki - powiedziała. - Ustawcie się przy swojej miotle.

Szybko wypełniliśmy jej polecenie. Zaczęła przechadzać się między miotłami i wyglądała, jakby nad czymś myślała.

- A teraz przywołajcie swoje miotły - powiedziała z uśmiechem. - Kto wie jak, może dziś wzbić się w powietrze.

Kilku uczniów sięgnęło po trzonek miotły i zwyczajnie je podniosło z ziemi. Nauczycielka zaśmiała się, lecz szybko próbowała to ukryć.

- Jak masz na imię? - zwróciła się do chłopaka stojącej po mojej prawej stronie.

- Angelo - odparł nieśmiało.

- Mugolak, czyż nie? - zapytała. - Tak myślałam... Słuchajcie!

Klasnęła w dłonie, czym zwróciła uwagę wszystkich uczniów. Na pierwszy rzut oka wydawała się miła, ale pozory mylą. Według mnie była odrobinę wredna.

- Aby przywołać miotłę, wyciągnijcie do przodu rękę i powiedzcie stanowczo ,,Do mnie!'' - powiedziała bardzo powoli. - Rozumiecie?

- Tak, proszę pani  - odpowiedzieliśmy chórkiem.

Ja robiłem to nieraz. Często podkradałem Gemmie miotłę i latałem po domu, z czego moja mama nie była zadowolona, bo zdążyłem zbić kilka wazonów czy porcelanowych mis na owoce. Pewny siebie wyciągnąłem prawą rękę i powiedziałem wyraźnie ,,Do mnie''. Miotła poruszyła się i po chwili znalazła się w mojej ręce. Uśmiechnąłem się zadowolony.

Rozejrzałem się po innych osobach. Ich miotły odskakiwały w bok lub lekko unosiły się w górę, aby po chwili znów znaleźć się na ziemi. Dwóch chłopaków oberwało trzonkiem miotły w głowę. Zaśmiałem się i pokręciłem rozbawiony głową.

- Jak ty to zrobiłeś? - zapytał ktoś z mojej lewej strony.

Spojrzałem w bok i zauważyłem Louisa. Stał w miejscu z tęgą miną. Większość osób miało już swoje miotły w dłoniach, ale nie on. Wyglądał na zdenerwowanego.

- Musisz powiedzieć to głośno i wyraźnie, nie możesz się wahać, Lou - uśmiechnąłem się lekko.

Szatyn spuścił swoje spojrzenie. Jego policzki pokryły się rumieńcami. W życiu nie widziałem bardziej nieśmiałej osoby. Wyciągnął prawą ręką i za moją radą, po chwili udało mu się przywołać miotłę. Od razu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Dzięki - powiedział i spojrzeniem odszukał profesor Bein.

Po kilku minutach wszyscy opanowali umiejętność przywoływania. Irvette wydała polecenie, aby wsiąść na miotłę. Dla niektórych było dziwne stać w rozkroku, mając kawałek kija między nogami.

- Gdy dam znak, odbijecie się nogami od podłoża, uniesiecie się lekko nad ziemią, a po chwili pochylicie nad trzonkiem i wylądujecie - wytłumaczyła. - Czy to jasne?

- Tak, pani profesor - odpowiedzieliśmy.

Po jej gwizdku odbiłem się od ziemi i zawisnąłem w powietrzu. Nic nowego. Gdyby kazała zrobić kółko wokół zamku, zrobiłbym to z przyjemnością. Wykonałem to ćwiczenie z łatwością. Noora była ode mnie szybsza i skończyła ćwiczenie jako pierwsza.

Spojrzałem na Greysona, który właśnie się pochylił i wylądował. Wyglądał na zadowolonego. Uśmiechnął się i przybiliśmy sobie piątkę. Noora tylko fuknęła i powiedziała, że jesteśmy zbyt powolni. Naszą kłótnię przerwał odgłos czegoś ciężkiego spadającego na ziemię. Spojrzeliśmy w lewo i zauważyliśmy Ślizgona.

Louis leżał na trawie, a jego miotła kilka centymetrów dalej. Podniósł się i wytrzepał swoje spodnie. Profesor Bein szybko znalazła się obok niego.

- Nic sobie nie zrobiłeś? - zapytała.  - Same problemy z wami, pierwszoroczni... - westchnęła.

- Nic, pani profesor - odparł zawstydzony. - Przepraszam...

- Weź swoją miotłę i spróbuj jeszcze raz - powiedziała i pognała na drugi koniec rzędu, aby pomóc jednemu Krukonowi wylądować, gdyż wzniósł się za wysoko.

- Nie przejmuj się, Tommo - odezwał się mulat.

To był jego przyjaciel. Obaj wtedy spóźnili się na eliksiry i Grayson mi o nim opowiadał. Podobno był wredny i zachowywał się, jak to on określił? ,,Typowy ślizgon", tak, chyba tak go nazwał. Teraz Zayn zaczął tłumaczyć szatynowi co powinien zrobić. Po kilku minutach lekcja dobiegła końca.

- Do zobaczenia za tydzień, tylko błagam... nie pozabijajcie się na następnej lekcji - westchnęła Irvette i gestem ręki nakazała nam, abyśmy wracali do zamku. Po nas lekcje latania miał mieć Hufflepuff oraz Gryffindor, czyli Liam i Niall.


>>>>>>>>>***<<<<<<<<<<

Witajcie czarodzieje!

Udało mi się dziś napisać aż pięć rozdziałów do ,,House of Cards" ^.^

Gdy dostanę okładeczkę, wstawię krótki wstęp, abyście mogli HOC  dodać do biblioteki, by nie przegapić rozdziałów.

Myślę, że będę dodawała rozdziały na zmianę, ale zobaczę jeszcze jak to wyjdzie :D

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

>>>>>>>>>***<<<<<<<<<<

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro