16. Postaram się dla ciebie być
To drugi rozdział na dziś!
Postarajcie się zostawić po sobie kilka komentarzy w zamian? ^.^
><><><><><><><><
Louis
Dzięki Harry'emu udało mi się zaliczyć eliksiry. Styles pomagał mi aż do końca roku szkolnego. Przeważnie uczyliśmy się w bibliotece, ponieważ tam było najmniej Ślizgonów. Oczywiście James dowiedział się o tym, że zdaję się z Krukonem. Na początku był zły i próbował mnie zniechęcić, ale to nic nie dało. Mi naprawdę zależało na nauce, a sam loczek był bardzo miły i pomocny. Przez to niestety Malik i Kenz jeszcze bardziej starali mu się dopiec. Ciągle przepraszałem Harry'ego za ich zachowanie.
Teraz zmierzaliśmy do pociągu. Każdy był podekscytowany powrotem do domu, ale nie ja. Wiedziałem, że przez te miesiące będę praktycznie sam jak palec. Zastanawiałem się czy ojciec odbierze mnie ze stacji. Czy będę musiał na niego czekać trzy godziny, jak ostatnio? Te pytania zaprzątały mi głowę.
- Do zobaczenia po wakacjach, Lou - usłyszałem przy swoim uchu.
Po moim ciele przeszedł dreszcz. Spojrzałem na osobę próbującą wtopić się w tłum. Był to zielonooki. Zanim całkowicie straciłem go z oczu, odwrócił się i posłał mi uśmiech. Tak, zdecydowanie lubię Harry'ego Stylesa. Sam nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Wsiadłem do odpowiedniego wagonu. Tam znalazłem przedział, gdzie siedział Zayn, Orion oraz James.
- Wybieram się z rodzicami do Irlandii - powiedział Kenz. - Jedziemy w odwiedziny do brata. Tam odbędzie się kolejny mecz Pogromców!
- Ale masz super... - westchnął Malik. - Ja spędzę czas z rodzinką w domu... Ale pod koniec wakacji ojciec obiecał mi pokazać smoki!
- Mój wuj się nimi zajmuje - podchwycił temat srebrnowłosy. - W Rumunii.
- A ty Lou? - zapytał James.
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - To zależy od ojca.
- Zazdroszczę ci go - westchnął Orion. - Mój tata nie jest aż tak ważnym czarodziejem...
Pokiwałem głową i spojrzałem na korytarz, gdzie kilka osób przechodziło w poszukiwaniu wolnych miejsc. Ja ich nie okłamywałem, jedynie nie odzywałem się, gdy snuli swoje przypuszczenia. To oni założyli, że Mark Tomlinson to mój prawdziwy ojciec, nie wyprowadzałem ich z błędu, ale chyba zaczynam żałować. Gdy dowiedzą się prawdy... znienawidzą mnie. Zostanę sam. Będą się ze mnie wyśmiewać i mi dokuczać.
- Uwielbiam wakacje! - zaśmiał się Zayn. - W końcu bez tych głupich eliksirów, zielarstwa i innego badziewia.
- W pełni się zgadzam - pokiwał głową Orion.
Podróżowanie pociągiem zajęło sporo czasu. Zdążyliśmy zjeść czekoladowe żaby i wykupić dyniowe galaretki. Od tych słodyczy aż rozbolał mnie brzuch. Możliwe, że to też przez zdenerwowanie powrotem.
Gdy dotarliśmy na miejsce, uczniowie witali się ze swoimi rodzinami. Ja powoli ciągnąłem swoją walizkę. Zatrzymałem się przy ścianie, aby nikomu nie przeszkadzać. Powoli pomieszczenie pustoszało.
- Louis! - usłyszałem znajomy głos.
Spojrzałem w tamtą stronę i zdziwiłem się, widząc Gemmę. Stała z szerokim uśmiechem. Zaczęła do mnie podchodzić. Odwzajemniłem uśmiech. Naprawdę lubiłem tę dziewczynę. Szkoda, że nie chodziła już do Hogwartu.
- Dobrze cię widzieć - powiedziała. - Potrzebujesz podwózki?
- Czekam na tatę - odparłem. - Powinien niedługo się zjawić.
- Pewnie - skinęła głową. - Poczekam z tobą, Harry gdzieś zgubił swoją walizkę i ją szuka. Ten chłopak jest naprawdę niemożliwy. Jakie masz plany na wakacje?
- W sumie żadnych - wzruszyłem ramionami. - To zależy od taty.
- Całą rodziną wybieramy się na wystawę smoków. Może wybierzesz się z tatą? - zaproponowała. - To podobno niezwykłe widowisko.
- Ja...
- Louis! - usłyszałem męski głos.
Tak, to z pewnością mój ojczym. Poprawiał swoją koszulę, krocząc w naszą stronę. Stanął obok mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Idziemy, spieszę się na spotkanie - powiedział jedynie.
- Dzień dobry - przywitała się Gemma.
Zaczęła mówić Markowi o tych smokach. Ja nie miałem zielonego pojęcia na ich temat. To musiało być bardzo ważne wydarzenie, gdyż dziewczyna niezwykle się tym ekscytowała. Ojczym słuchał jej jednak z obojętnym wyrazem twarzy. Gdy skończyła, powiedział, że nie ma na to czasu i popchnął mnie naprzód.
- Może Louis pojechać z nami - zapewniła. - Wystawa jest w pierwszym tygodniu wakacji.
- Nie będzie zawracał wam głowy - mruknął. - Spędzimy wakacje we dwóch.
- To naprawdę żaden problem.
- Nie mam czasu po niego nigdzie jeździć - odparł. - Do widzenia.
- Odwieziemy go - zapewniła jakaś kobieta, idąc w naszą stronę razem z Harrym. - To żaden problem, Louis jest kolegą Harry'ego. Nazywam się Anne Styles.
- Mark Tomlinson - przedstawił się. - Wyjeżdżam w interesach na miesiąc, dom będzie pusty...
- Więc tym bardziej powinien pan pozwolić synowi spędzić miło wakacje.
- Tato... - popatrzyłem na niego prosząco.
Wizja spędzania miło wakacji była silniejsza. Naprawdę chciałem w te wakacje zrobić coś innego, niż siedzenie w swoim pokoju. Czasem też wychodziłem na dwór, nic więcej, nie miałem żadnych przyjaciół, nikogo takiego.
- Niech będzie - westchnął. - Poradzisz sobie w domu przez pozostałe trzy tygodnie sam?
Wiedziałem, że pytał tak tylko dlatego, że byli obecni Stylesowie. Zwykle wyjeżdżał, informując mnie dzień wcześniej. Zostawiał jednak pieniądze, abym nie umarł z głodu. Przyzwyczaiłem się do tego.
- Może zostać z nami, chłopcy na pewno będą dobrze się razem bawić - zapewniła Anna. - Gdy pan wróci, odwieziemy Louisa.
- Dobrze - skinął głową. - Bardzo pani dziękuję.
Uśmiechnął się do nich i odwrócił się tyłem. Chyba poczuł ulgę, że ma mnie z głowy chociaż na miesiąc. Zaczął powoli odchodzić. Puściłem walizkę i pobiegłem za nim, mocno przytulając go w pasie. Zatrzymał się zaskoczony i na mnie spojrzał. Schowałem twarz w jego koszuli, zamykając oczy. Tam bardzo za nim tęskniłem. Był moją jedyną rodziną.
- Kocham cię, tato - szepnąłem.
Odsunął mnie od siebie. Wciąż miałem zamknięte oczy. Myślałem, że odejdzie, ale bardzo mnie zaskoczył tym, że ukucnął przede mną.
- Też cię kocham, Lou - szepnął. - Bądź grzeczny, dobrze? Gdy wrócisz do domu, spędzimy razem czas. Postaram się dla ciebie być, ale teraz muszę już jechać - kontynuował. - Tak bardzo mi ją przypominasz...
Przytulił mnie do siebie. Tak bardzo tego pragnąłem. Przez lata starałem się zasłużyć na jego miłość. Miałem tylko nadzieję, że to wszystko nie było na pokaz. Dopiero po chwili się odsunął. Zmierzwił moją grzywkę, uśmiechając się lekko.
- Baw się dobrze, Lou.
Powoli zaczął odchodzić. Starłem samotną łzę, która spływała po policzku. Spojrzałem na rodzinę Harry'ego. Podszedłem do nich niepewnie. Naprawdę nie chciałem robić im kłopotu. Nawet ich tak dobrze nie znałem.
- Te wakacje będą świetne! - zawołał zielonooki.
Złapał mnie za rękę i zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Zapomniałem nawet o swojej walizce, co jak się później okazało, zabrała ją Gemma.
>>>>>.<<<<<
Witajcie ponownie czarodzieje!
Powodzenia dla gimnazjalistów piszących egzaminy!
Będę trzymać kciuki!
Rozdział wstawiłam tylko ze względu na robaczka, zajmującego szczególne miejsce u porucznika.
Miłej nocy wszystkim ♥
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
>>>>>.<<<<<
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro