Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Książe z bajki.

Zagryzałam swoją dolną wargę patrząc przez okno w klasie. Nie mogłam zapomnieć jego dotyku na moich piersiach, jego gorących pocałunków na mojej szyi. Również tego, jak dotykał mnie po udzie i ciągnął rękę wyżej, aż do koronkowych majtek.

-Est-ce que vous écoutez? - powiedziała zdenerwowana nauczycielka od francuskiego.

Wzdrygłam się i spojrzałam na moją nauczycielkę zaczesując swoje długie brązowe włosy do tyłu .

- Désolé. - odpowiedziałam lekceważąco znów wracając wzrokiem na okno.

- Julia! - kobieta uderzyła ręką o stolik tak, że przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. - Ostatnio przez cały czas chodzisz z głową w chmurach. Nie ma z Tobą praktycznie żadnego kontaktu! - krzyczała, lecz moim zdaniem w jej głosie było również słychać odrobinę troski. - Uciekasz z lekcji, odpyskujesz, albo nawet czasami w ogóle się nie odzywasz. Ja wiem, że jesteś w okresie buntu, ale musisz wziąć się w garść, bo to nie jest już gimnazjum.

Przewróciłam oczami i po dziesięciu minutach wybawił mnie dzwonek, który oznaczał koniec lekcji.

-Au revoir. -zakrzyknęłam nie oczekując odpowiedzi. Miałam dosyć lekcji francuskiego, na które namówiła mnie moja matka.

Szczerze, to najchętniej w tamtym momencie myślałam tylko o tym, jak wyrwać się niezauważona na dzisiejszą imprezę u Collinsa. Niestety z tych myśli wyrwał mnie jakiś frajer, który pchnął mnie niespodziewanie na parkiet.

- Mógłbyś uważać jak chodzisz przerośniety mutancie?! - krzyknęłam, po czym zorientowałam się że to przecież jest kapitan drużyny footballowej.

Myślałam, że padne na zawał, gdy zauważyłam jego twarz. Miał piękne brązowe oczy, które delikatnie przeradzały się w czerń, krótkie brazowe postawione na jeża włosy i cudne kości policzkowe w które mogłabym się chętnie wgryźć.

-Przepraszam, ale to nie moja wina, że chodzisz zapatrzona w ziemię. - uśmiechnął się ukazując swoje białe, nieskazitelne zęby.

-Wiesz... -powiedziałam - mogłeś nie wchodzić mi w drogę skoro widziałeś, że idę zapatrzona w ziemię!? - krzyczałam robiąc się cała czerwona ze złości.

Chłopak jedynie podszedł do mnie i poklepał mnie po głowie z grymaśnym uśmiechem na twarzy. Zrobiło mi się strasznie nie konfortowo, poczułam dziwne wibracje w brzuchu.

-Niestety lubię wchodzić w piękne dziewczyny. -uśmiechnął się i odszedł. - Miłego dnia, purchlaku.

Czy on właśnie nazwał mnie purchlakiem? Złapałam się za twarz i krzyknęłam.

-Nienawidzę Cię Ty przerośniety mutancie!!!!

Łapałam płytkie oddechy i próbowałam wstać, lecz nogi odmawiały mi współpracy. Po metodzie prób i błędów udało mi się stanąć na nie i w jak najszybszym tempie pobiedź do domu. Ciekawiło mnie, czy jeszcze spotkam swojego wymarzonego księcia z bajki.

-W mediach zdjęcie Julii -

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro