Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Trzy następne dni minęły spokojnie. Po zakończeniu roku szkolnego, Yoongi poszedł gdzieś ze znajomymi i wrócił wieczorem. Z początku zachowywał się dziwnie, był jakby nieobecny i rozkojarzony. Dopiero kimchi przywróciło mu jasność umysłu.

Po kolacji, każdy zajął się sobą. On zamknął się w pokoju z którego ponownie nie słychać było żadnego odległosu, a ja posprzątałem po kolacji i do pózna oglądałem telewizję.
Weekend można było zaliczyć do udanych. Przez większość czasu towarzyszył mu dobry humor, jedynie od czasu do czasu miał jakieś dziwne wahania nastroju i nagle milczał albo rzucał złośliwymi komentarzami. Znosiłem to i starałem się nie denerwować. Kłótnia nie była nam potrzebna.

Była niedziela, dochodziła dziewiętnasta, a my oglądaliśmy kolejny film. Ku mojemu zdziwieniu, Yoongi gdzieś w połowie oparł się głową o moje ramię i tak trwaliśmy, aż seansu nie przerwał dzwonek mojego telefonu. Sięgnąłem po niego, marszcząc brwi ze zdziwienia.

- Cześć Namjoon - przywitałem się ze swoimi przyjacielem i ściszyłem telewizor.
- Hej. Jak tam u ciebie? Praca odpowiada, nie ma żadnych problemów? - zaśmiałem się cicho na jego pytanie i zerknąłem na Yoongiego. Chłopak bawił się swoimi palcami, od czasu do czasu oblizując usta.
- Hmmm... Powiedzmy, że wszystko w porządku. A jak u ciebie? - usiadłem wygodniej i zapatrzyłem się w swoje stopy.

- Wiesz, bo ja właśnie w tej sprawie... Tylko się nie denerwuj, dobrze? - ton jego głosu sprawił, że momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Mów co się stało - ponagliłem go. Yoongi widocznie zainteresował się moją reakcją, bo z zaciekawieniem na mnie patrzył.

- Jestem w szpitalu - te trzy slowa wystarczyły, żebym zerwał się z miejsca.
- Matko Boska, co sobie zrobiłeś!? - w głowie pojawiły mi się najczerniejsze scenariusze. Od razu zacząłem się bać, że to coś bardzo poważnego, a on jest w ciężkim stanie.
- Jin, spokojnie... To tylko skręcona kostka. Potknąłem się w mieszkaniu o dywan - chłopak się zaśmiał, a mnie zamurowało. Że co proszę? Głośno odetchnąłem i z powrotem usiadłem, oczywiście pod bacznym spojrzeniem Yoongiego.

- Ty głupi idioto. Prawie zawału dostałem!
- Przecież mówiłem, że masz się nie martwić - ponownie się zaśmiał. - Ale dzwonię dlatego, że mam sprawę. Nie mam ze sobą portfela, a szpital jest spory kawałek od mojego domu. Chciałem się spytać czy masz może teraz chwilę, żeby mnie stąd odebrać i zawieźć do mnie?
- Oczywiście, że tak. Napisz mi tylko adres i zaraz będę - odpowiedziałem i już po raz drugi wstałem.
- Dziękuję, jestem ci naprawdę wdzięczny - powiedział i po chwili się rozłączył. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że przecież na głowie miałem opiekę nad Yoongim.

- Hyung, co się stało? - chłopak patrzył na mnie ciekawy. Westchnąłem cicho i zacząłem się zastanawiać co powinienem zrobić. Zabrać go ze sobą?
- Mój przyjaciel skręcił kostkę i nie ma jak dotrzeć do domu ze szpitala. Poprosił żebym po niego przyjechał...
- No to na co czekasz? Jedź, żeby nie czekał długo.
- To tobą miałem się zajmować, a nie nim. Nie mogę cię tak po prostu zostawić - przeczesałem włosy palcami. - Zabiorę cię ze sobą.

- Bez obrazy, ale nie mam ochoty. Wolę posiedzieć tutaj... Przecież nic się nie stanie jeśli zostanę sam - wywrócił oczami.
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł.
- Zaufaj mi. Dam sobie radę - patrzył na mnie z powagą. Nie byłem do końca przekonany, ale w sumie co się może stać, jak nie będzie mnie góra godzinę?
- Zachowuj się grzecznie i niczego nie zepsuj - pogroziłem mu palcem, a on jedynie się zaśmiał.

***
Naprawdę planowałem załatwić wszystko w niecałą godzinę. Niestety nie udało mi się. Zabrałem Namjoona ze szpitala i odwiozłem do domu. Chciałem od razu wracać, ale ten zaproponował mi herbatę.

- W sumie... Ale tak szybko, bo trochę się spieszę - mruknąłem. Ostatecznie skończyło się na tym, że to ja ją robiłem, bo tamtemu było ciężko. Martwiłem się o to, jak będzie sobie radził, ale powiedział, że jutro rano przyjedzie jego matka i będzie mu pomagać. Siedzieliśmy razem przy stole i rozmawialiśmy.

Opowiadałem mu jak jest w pracy i o Yoongim. Jego również zaintrygował i jakiś czas zastanawialiśmy się, jakie są przyczyny zachowania chłopaka. Później Namjoon opowiedział co działo się u niego przez te kilka dni i nim się obejrzałem, była już prawie północ. Kiedy ten czas tak szybko minął!?

- Cholera - zerwałem się z miejsca i odstawiłem kubek do zlewu. - Przepraszam, ale muszę już iść. Zasiedziałem się.
Pożegnałem się z przyjacielem i kilka minut później jechałem z powrotem do Yoongiego. Co jeśli się coś stało? Nie, chłopak raczej by zadzwonił. Może już śpi? W sumie dlaczego miałby ma mnie czekać?

Z takimi myślami dotarłem pod dom. Czym prędzej ruszyłem do środka i omal nie zemdlałem na widok tego, co tam zastałem. To był chyba jakiś żart...

                               ~
No właśnie, jak myślicie co Jin tam zastał?

Rozdział krótki, bo to takie wprowadzenie do następnego w którym będzie dobry *tak sądzę :')* pierdolnik hehe
w końcu jakaś porządniejsza akcja :D

Z racji tego, że 5 rozdział będzie dłuższy to może się pojawić trochę później *np pod koniec tygodnia* bo w dodatku te kilka dni będę miała strasznie zawalone :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro