Rozdział 4
Trzy następne dni minęły spokojnie. Po zakończeniu roku szkolnego, Yoongi poszedł gdzieś ze znajomymi i wrócił wieczorem. Z początku zachowywał się dziwnie, był jakby nieobecny i rozkojarzony. Dopiero kimchi przywróciło mu jasność umysłu.
Po kolacji, każdy zajął się sobą. On zamknął się w pokoju z którego ponownie nie słychać było żadnego odległosu, a ja posprzątałem po kolacji i do pózna oglądałem telewizję.
Weekend można było zaliczyć do udanych. Przez większość czasu towarzyszył mu dobry humor, jedynie od czasu do czasu miał jakieś dziwne wahania nastroju i nagle milczał albo rzucał złośliwymi komentarzami. Znosiłem to i starałem się nie denerwować. Kłótnia nie była nam potrzebna.
Była niedziela, dochodziła dziewiętnasta, a my oglądaliśmy kolejny film. Ku mojemu zdziwieniu, Yoongi gdzieś w połowie oparł się głową o moje ramię i tak trwaliśmy, aż seansu nie przerwał dzwonek mojego telefonu. Sięgnąłem po niego, marszcząc brwi ze zdziwienia.
- Cześć Namjoon - przywitałem się ze swoimi przyjacielem i ściszyłem telewizor.
- Hej. Jak tam u ciebie? Praca odpowiada, nie ma żadnych problemów? - zaśmiałem się cicho na jego pytanie i zerknąłem na Yoongiego. Chłopak bawił się swoimi palcami, od czasu do czasu oblizując usta.
- Hmmm... Powiedzmy, że wszystko w porządku. A jak u ciebie? - usiadłem wygodniej i zapatrzyłem się w swoje stopy.
- Wiesz, bo ja właśnie w tej sprawie... Tylko się nie denerwuj, dobrze? - ton jego głosu sprawił, że momentalnie uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Mów co się stało - ponagliłem go. Yoongi widocznie zainteresował się moją reakcją, bo z zaciekawieniem na mnie patrzył.
- Jestem w szpitalu - te trzy slowa wystarczyły, żebym zerwał się z miejsca.
- Matko Boska, co sobie zrobiłeś!? - w głowie pojawiły mi się najczerniejsze scenariusze. Od razu zacząłem się bać, że to coś bardzo poważnego, a on jest w ciężkim stanie.
- Jin, spokojnie... To tylko skręcona kostka. Potknąłem się w mieszkaniu o dywan - chłopak się zaśmiał, a mnie zamurowało. Że co proszę? Głośno odetchnąłem i z powrotem usiadłem, oczywiście pod bacznym spojrzeniem Yoongiego.
- Ty głupi idioto. Prawie zawału dostałem!
- Przecież mówiłem, że masz się nie martwić - ponownie się zaśmiał. - Ale dzwonię dlatego, że mam sprawę. Nie mam ze sobą portfela, a szpital jest spory kawałek od mojego domu. Chciałem się spytać czy masz może teraz chwilę, żeby mnie stąd odebrać i zawieźć do mnie?
- Oczywiście, że tak. Napisz mi tylko adres i zaraz będę - odpowiedziałem i już po raz drugi wstałem.
- Dziękuję, jestem ci naprawdę wdzięczny - powiedział i po chwili się rozłączył. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że przecież na głowie miałem opiekę nad Yoongim.
- Hyung, co się stało? - chłopak patrzył na mnie ciekawy. Westchnąłem cicho i zacząłem się zastanawiać co powinienem zrobić. Zabrać go ze sobą?
- Mój przyjaciel skręcił kostkę i nie ma jak dotrzeć do domu ze szpitala. Poprosił żebym po niego przyjechał...
- No to na co czekasz? Jedź, żeby nie czekał długo.
- To tobą miałem się zajmować, a nie nim. Nie mogę cię tak po prostu zostawić - przeczesałem włosy palcami. - Zabiorę cię ze sobą.
- Bez obrazy, ale nie mam ochoty. Wolę posiedzieć tutaj... Przecież nic się nie stanie jeśli zostanę sam - wywrócił oczami.
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł.
- Zaufaj mi. Dam sobie radę - patrzył na mnie z powagą. Nie byłem do końca przekonany, ale w sumie co się może stać, jak nie będzie mnie góra godzinę?
- Zachowuj się grzecznie i niczego nie zepsuj - pogroziłem mu palcem, a on jedynie się zaśmiał.
***
Naprawdę planowałem załatwić wszystko w niecałą godzinę. Niestety nie udało mi się. Zabrałem Namjoona ze szpitala i odwiozłem do domu. Chciałem od razu wracać, ale ten zaproponował mi herbatę.
- W sumie... Ale tak szybko, bo trochę się spieszę - mruknąłem. Ostatecznie skończyło się na tym, że to ja ją robiłem, bo tamtemu było ciężko. Martwiłem się o to, jak będzie sobie radził, ale powiedział, że jutro rano przyjedzie jego matka i będzie mu pomagać. Siedzieliśmy razem przy stole i rozmawialiśmy.
Opowiadałem mu jak jest w pracy i o Yoongim. Jego również zaintrygował i jakiś czas zastanawialiśmy się, jakie są przyczyny zachowania chłopaka. Później Namjoon opowiedział co działo się u niego przez te kilka dni i nim się obejrzałem, była już prawie północ. Kiedy ten czas tak szybko minął!?
- Cholera - zerwałem się z miejsca i odstawiłem kubek do zlewu. - Przepraszam, ale muszę już iść. Zasiedziałem się.
Pożegnałem się z przyjacielem i kilka minut później jechałem z powrotem do Yoongiego. Co jeśli się coś stało? Nie, chłopak raczej by zadzwonił. Może już śpi? W sumie dlaczego miałby ma mnie czekać?
Z takimi myślami dotarłem pod dom. Czym prędzej ruszyłem do środka i omal nie zemdlałem na widok tego, co tam zastałem. To był chyba jakiś żart...
~
No właśnie, jak myślicie co Jin tam zastał?
Rozdział krótki, bo to takie wprowadzenie do następnego w którym będzie dobry *tak sądzę :')* pierdolnik hehe
w końcu jakaś porządniejsza akcja :D
Z racji tego, że 5 rozdział będzie dłuższy to może się pojawić trochę później *np pod koniec tygodnia* bo w dodatku te kilka dni będę miała strasznie zawalone :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro