Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Czwartek, godzina czternasta. Co powinienem robić? Kończyć obiad, oglądać telewizję, czytać książkę, czy choćby spać. Powinienem robić wszystko inne, tylko nie jechać po Yoongiego do szkoły.

Znaczy nie byłoby w tym nic złego, ale szkoda, że to dyrektor do mnie zadzwonił abym go odebrał. Co on zrobił, że trafił na dywanik?

Wczoraj nie widziałem go do końca dnia, w nocy też nie przyszedł. Rozumiałem, że był zły i nie miałem mu tego za złe. Rano zszedł na śniadanie, ale panowała między nami napięta atmosfera, tak samo w drodze do szkoły.
Niestety będzie musiał mi się później tłumaczyć, a to oznacza, że będzie potrzebna rozmowa i nie wymiga się od tego.

Zaparkowałem na parkingu szkoły, wyszedłem z auta i skierowałem się do środka. Nie znałem drogi do gabinetu dyrektora, więc zaprowadziła mnie tam miła woźna. Po wejściu do środka najpierw automatycznie odszukałem wzrokiem Yoongiego. Siedział na jednym z foteli w rogu pokoju i wyglądał, jak ktoś, kto ma ochotę najpierw zabić innych, a później siebie. Miał rozciętą wargę i niedomyte ślady krwi na brodzie. Patrzył wściekłym wzrokiem przed siebie, nawet nie zwracając uwagi na to, że wszedłem. Do tego cała jego koszulka była wymiętoszona. Westchnąłem i wzrok przeniosłem na dyrektora.
-Dzień dobry. - przywitałem się grzecznie i usiadłem na miejscu, które mi wskazał.

-Witam - mężczyzna wyglądał na zmęczonego i śpiącego. Nie dziwiłem mu się. Zakończenie roku, masa papierów, różne sprawy do załatwiania no i oczywiście Yoongi. -Ojciec Yoongiego powiadomił mnie, że przez najbliższe dni sprawuje pan nad nim opiekę. Bardzo mi przykro, że musiałem pana wzywać, ale nie miałem wyboru. Jest ostatni dzień roku szkolnego, więc nie będzie żadnych konsekwencji, ale pan musiał się o tym dowiedzieć. Yoongi pobił się z kolegą, dodatkowo w czasie lekcji na której obu nie było od początku.

Jeknąłem cicho. Spodziewałem się czegoś o wiele gorszego, ale i tak byłem zły. Naprawdę nie miał co robić w ostatni dzień szkoły tylko uciekać z lekcji i bić się z kolegami?
-A co z tamtym chłopakiem? - zapytałem ciekaw. Chyba też tu powinien siedzieć, prawda?

-Minhyuk został już odebrany przez swoją matkę. Obydwoje nie odnieśli żadnych poważnych obrażeń i nie zostaną ukarania, jak już wcześniej mówiłem, ale liczę na to, że porozmawia z nim pan. Do mnie nie chce się odezwać słowem.
Usłyszałem ciche prychnięcie za sobą. Posłałem młodszemu mordercze spojrzenie, a ten tylko wywrócił oczami. Zabije go, jak tylko będziemy sami.

-Przepraszam za Yoongiego. Jak się do niego dobiorę to wytłumaczy mi wszystko śpiewająco. - dopiero po chwili zorientowałem się, że mogło to zabrzmieć trochę dwuznacznie, dlatego czym prędzej wstałem. - Przepraszam za kłopot i dowidzenia.

Posłałem Yoongiemu ponaglające spojrzenie i nie czekając na odpowiedz dyrektora wyszedłem. Chłopak zamknął za nami drzwi i włożył dłonie w kieszeni spodni. Szedł kawałek za mną, ale nie przeszkadzało mi to. Póki co, tłumiłem w sobie złość.
Dopiero, kiedy wsiedliśmy do auta, spojrzałem na niego wyczekująco.

-Masz zamiar mi to wyjaśnić? - spytałem chłodno i odpaliłem samochód.
-A co tu wyjaśniać? Dyrektor wszystko ci powiedział. - prychnął, a ja zacząłem się złości coraz bardziej. Wyjechałem z parkingu i starałem się zachować względny spokój podczas jazdy. Nie chciałem spowodować wypadku.

-Nie. Nie powiedział mi, jaki był powód bójki.... Chyba nie chcesz mi wmówić, że bijecie się w szkole bez powodu i dla zabawy? - uniosłem brew.
-Po prostu Minhyuk jest totalnym idiotą i należało mu się. - po tych słowach chłopak uśmiechnął się zadowolony, a ja zerknąłem na niego z oburzeniem.

-Yoongi! Przemoc rodzi przemoc i to nie jest rozwiązanie!
-Oh przestań mówić, jak stara babcia - wywrócił oczami, za co dostał kolejne karcące spojrzenie - Jeśli ci powiem, że teroryzował małe kotki i pieski, a ja chciałem je bronić to mi uwierzysz?
-Nie - odpowiedziałem krótko. On był niemożliwy... Jeszcze chwilę temu był zły na cały świat, a teraz żartował. -Mów o co poszło.

-To był samoobrona, okey? Po prostu mi zaufaj. Albo mam lepszy pomysł. Ja zapomnę, że grzebałeś mi w pokoju...
-Nie grzebałem - wtrąciłem zirytowany, ale to olał.
-... a ty zapomnij, że z kimkolwiek się biłem.
Przez chwilę nad tym myślałem i ostatecznie skinąłem głową. Może tak i będzie lepiej? Nie miałem ochoty, żeby wróciła ta napięta atmosfera z rana.

-Wytrzyj brodę. - powiedziałem, podając mu chusteczki ze schowka. Spełnił moje polecenie, a resztę drogi żaden z nas się nie odzywał. Gdzieś w trakcie włączyłem radio i choć trochę się zrelaksowałem.

***
Byłem w trakcie sprzątania po obiedzie, kiedy do kuchni ponownie wrócił Yoongi.
-Hyuuung, co będziesz teraz robił? - wskoczył na blat i zaczął machać nogami, jak małe dziecko. - Nudzę się.

-W planach miałem pieczenie babeczek, chcesz mi pomóc? - zaproponowałem. To była dobra okazja, żeby porozmawiać i lepiej go poznać. Zwłaszcza, że chłopak najwidoczniej miał dobry humor i wydawał się dość rozmowny. Od razu skinął ochoczo głową i uśmiechnął się szeroko. Pierwszy raz widziałem u niego taki uśmiech i stwierdziłem, że wyglądał dzięki niemu piękniej. Czy powinienem tak myśleć? Przecież był młodszy ode mnie o siedem lat.

-A jakie będą?
-Czekoladowe z kremem śmietankowym - uśmiechnąłem się do niego delikatnie. - Czy może wolisz inne?
-Nie, takie będą dobre. - zeskoczył z blatu i z jednej z szafek, wyjął dwa fartuchy. Akurat skończyłem zmywać, więc odebrałem od niego jeden i założyłem.

Ponownie miałem problemy z zawiązaniem i chłopak mi pomógł. Kiedy musnął moją dłoń swoją, zadrżałem delikatnie. Miał naprawdę gładką i miękką skórę.
-Co najpierw? - spytał, odsuwając się. Od razu się otrząsnąłem i zacząłem wyjmować potrzebne rzeczy i składniki.

-Zrobisz ciasto, a ja zajmę się kremem - odpowiedziałem. Gdy wszystko było już gotowe, pokazałem chłopakowi co i jak. Zabrał się za swoją robotę, a ja zająłem się robieniem kremu.

-Lubisz piec i gotować? - zapytał nagle. Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.
-Tak. Znaczy o wiele lepiej czuję się w deserach czy właśnie takich wypiekach, ale zwykłe dania też lubię przyrządzać.
-Dlaczego nie zatrudniłeś się w jakiejś cukierni czy kawiarni? - zmarszczył brwi. Wyglądał na szczerze zainteresowanego.

-Chciałem, ale nigdzie mnie nie przyjeli - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. -Jak zarobię wystarczająco dużo, mam zamiar otworzyć własną cukiernie. Niewielką oczywiście. Sam piekłbym ciasta i inne słodkości, a z czasem może kogoś zatrudnił. Oczywiście jeśli wszystko by się dobrze układało, a interes kręcił.
-Na pewno ci się uda - powiedział poważny i po chwili zadał kolejne pytanie. - A dlaczego twoi rodzice nie mogą ci pomóc finansowo?

-Mieszkają w niewielkim miasteczku i sam mój wyjazd na studia i ich opłacanie wiele ich kosztował. Po prostu nie chce ich bardziej obciążać i mam zamiar poradzić sobie sam.
-To... Miłe. Ja bym tak pewnie nie potrafił - mruknął cicho.
-Dlaczego? - tym razem to ja spojrzałem na niego z zaciekawieniem.

-Wiesz, bogate dzieciaki zazwyczaj mają wszystko czego chcą. Mój ojciec może być chujem, ale jak już go o coś poproszę to zazwyczaj to dostaje. Poza kucharką, oczywiście - skrzywił się, kiedy płynne ciasto prysnęło mu na twarz.
-Tak, coś w tym jest... A co z twoją matką? Ona też daje i pozwala ci na wszystko?

Yoongi momentalnie zesztywniał i spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
-Nie. Moja matka nie żyje - powiedział cicho. Od razu poczułem się winny. Powinienem zapytać o to jakoś grzeczniej, a nie wyjeżdżać z takim tekstem.

-Yoongi... Przepraszam - westchnąłem i na chwilę zaprzestałem robić krem. Tamten jakby się otrząsnął i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Przecież nic się nie stało. Nie wiedziałeś o tym. - chłopak powrócił do wcześniej przerwango zajęcia - Po prostu zapomnijmy o tym i róbmy dalej.

Nadal czułem się źle, ale zrobiłem to o co poprosił. Po chwili przelaliśmy ciasto do papierowych foremek, wcześniej ułożonych na blaszce. Piekarnik był już rozgrzany, więc umieściliśmy je w środku.
-Masz ochotę na herbatę? - zapytałem, a on skinął głową twierdząco i ponownie wskoczył na blat. Odstawiłem miskę z kremem na bok i zająłem się robieniem herbat dla naszej dwójki.

Cały czas rozmawialiśmy i mogłem stwierdzić jedno. Kiedy chłopak nie stroił humorów, był naprawdę uroczym i fajnym dzieciakiem. Poruszał różne tematy, żartował i śmiał się, a ja uważnie tego słuchałem, bo miałem wrażenie, że to rzadkość u niego. A szkoda, bo jego śmiech był równie piękny co uśmiech. Wtedy chyba zacząłem czuć do niego większą sympatię. Czy taki był naprawdę? Niewinny i skromny? Czy cała ta otoczka złego na cały świat i opryskliwego bachora, była tylko przykrywką? Czy był po prostu zagubionym nastolatkiem, który w ten sposób szukał uwagi innych? W głowie miałem wiele pytań, ale żadnych odpowiedzi. Same niewiadome.

Po piętnastu minutach wyjeliśmy babeczki i jeszcze jakiś czas czekaliśmy aż wystgną. Dopiero wtedy zaczęliśmy nakładać krem. Yoongi miał z tego dużą frajdę, co było widać gołym okiem, dlatego pozostawiłem tę czynność dla niego. Oparty o blat obserwowałem, jak pochylony dekoruje babeczki.

-Gotowe - mruknął, prostując się z uśmiechem. Stanąłem obok i gwizdnąłem z uznaniem.
-To co? Chcesz pracować w mojej cukierni? - uśmiechnąłem się szeroko i delikatnie szturchnąłem go biodrem na co wywrócił oczami.
-Bez przesady... Lepiej spróbujmy czy dobre. - skinąłem głową i oboje sięgneliśmy po babeczkę.

Ugryzłem spory kawałek i mruknąłem zadowolony. Wyszły wyjątkowo smaczne. Chłopakowi chyba też smakowały, bo przymknął oczy i również zamruczał.
-Niebo w gębie - wybełkotał i wziął kolejnego gryza. Pokiwałem głową, zgadzając się z nim i zjadłem swoją do końca. Przez chwilę chciałem sięgnąć po kolejną, ale stwierdziłem, że zostawię sobie na później.

-Planujesz coś teraz robić? - zadałem pytanie Yoongiemu, który w przeciwieństwie do mnie, sięgnął po następną babeczkę.
-Raczej nie... Pewnie posłucham muzyki, albo poczytam książkę - wzruszył ramionami, a ja uśmiechnąłem się zadowolony.
-To co powiesz na film?
-A mamy chrupki? - zmrużył oczy, a ja skinąłem twierdząco głową, nadal się uśmiechając. Młodszy zerwał się z miejsca i pobiegł do salony, po drodze krzycząc -Ja wybieram film!

Zaśmiałem się cicho. W tamtym momencie pomyślałem, że może te następne dni wcale nie będą takie złe. Jak bardzo się myliłem...

                                ~
No to mamy kolejny rozdział :D
Planowałam wstawiać wcześniej, ale byłam zajęta i nie miałam możliwość dokończenia go.
Cieszcie się fluffem póki możecie hehe
Starałam się poprawić wszystkie błędy, ale na pewno się jakieś pojawią za co przepraszam.
Gwiazdkujcie, komentujcie i motywujcie do dalszego pisania jeśli chcecie szybciej rozdział :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro