Rozdział 1
W końcu udało mi się znaleźć kuchnie. Cicho westchnąłem, widząc cały znajdujący się w niej sprzęt. Wow. Ja mogłem o takim tylko pomarzyć.
Na blacie znalazłem karteczke na której znajdowało się kilkanaście punktów. Przeczytałem ją kilka razy, starając się zapamiętać te najważniejsze. Yoongi idzie jutro na ósmą do szkoły i mam go tam zawieźć oraz odebrać. W dodatku w piątek od godziny dziesiątej do czternastej sprzątaczki miały się zająć domem.
Miałem sobie wybrać jeden z pokoi po prawej stronie korytarza na pierwszym piętrze. Do tego koło karteczki leżały kluczyki i dokumenty do auta. Stwierdziłem, że zostawię je w tamtym miejscu, żeby się nie zawieruszyły.
Postanowiłem zrobić kolacje, bo w końcu karmienie tego bachora należało do moich obowiązków. Otworzyłem lodówkę i od razu pojawił się problem.... Tyle jedzenia, a w głowie pustka. Po kilku minutach zdecydowałem, że nie będę się wysilał przy jakiejś głupiej kolacji. Nastawiłem ryż i zacząłem szykować mikser, mleko, truskawki i cukier.
Po przejrzeniu wszystkich szafek, półek i szuflad, udało mi się znaleźć jakiś fartuch. Próbowałem go zawiązać z tyłu pleców, ale nie szło mi to za dobrze. Miałem się już poddać, ale wtedy poczułem czyjeś delikatne i szczupłe palce na swoich.
-Ja to zrobię. - zdziwiłem się słysząc głos Yoongiego tuż za sobą. W porównaniu do tonu jakim raczył mnie jeszcze kilkanaście minut temu, ten był... No nie wiem. Opanowany? Zabrałem dłonie i zaledwie kilka sekund później fartuch był już zawiązany. Chłopak przeszedł na drugą stronę blatu i usiadł na krześle. Ręce skrzyżował na blacie i oparł o nie brodę.
-Co robisz? - patrzył ciekawy na to jak wkrajam truskawki do mleka.
-Kolacje - na moją odpowiedź wywrócił oczami.
-Chodziło mi właśnie o to, co robisz na kolacje.
-Niespodzianka - skupiłem się na miksowaniu truskawek z mlekiem.
Kiedy dźwięk miksera ucichł, Yoongi ponownie się odezwał. -Więc ile masz lat? - przekrzywił lekko głowę w bok i przyglądał mi się badawczo. Nie potrafiłem zrozumieć tego co się z nim stało. Jeszcze niedawno wyglądał, jakby chciał mnie zabić, a teraz starał się podtrzymać rozmowę.
-Dwadzieścia pięć. - czekając aż ryż się ugotuje, oparłem się o blat. - A ty?
-Siedemnaście, hyung - mógłbym dać sobie głowę urwać za to, że po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu. - Dlaczego szukałeś pracy jako opiekun?
-A dlaczego potrzebujesz opiekuna? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Też chciałem się dowiedzieć kilku rzeczy.
-Bo mój ojciec ma mnie za kilku letnie dziecko, które nie umie się sobą zająć. Chociaż może ma rację... - chłopak się zamyślił, a ja uniosłem brew.
-Teraz twoja kolej odpowiedzieć.
-Skończyłem studia i potrzebuje zrobić, żeby móc robić cokolwiek dalej. Lubię dzieci, więc pomyślałem, że praca jako opiekun byłaby okey. Nie spodziewałem się jednak, że będę się musiał zajmować siedemnastolatkiem.
-Jestem pewien, że za długo nie wytrzymasz. Daje ci góra cztery, pięć dni. To i tak więcej niż wszyscy inni.
-Wszyscy inni? - słowa Yoongiego mnie intrygowały.
-Taa, trochę tego przed tobą było. Niestety, nie ważne w jakim wieku, każdy prędzej czy później obchodził. Kompletnie nie rozumiem dlaczego... - mówiąc to, zrobił niewinną minę, ale ja wiedziałem, że coś się pod nią kryje. Ten błysk w oku nie był normalny.
-Nie bój się, ja dam radę - podszedłem do kuchneki i sprawdziłem ryż. Był już miękki, więc zacząłem go odcedzać.
-Fajnie by było. Lubię cię, hyung. - takich słów z jego ust się nie spodziewałem. Cudem nie upuściłem gorącego garnka na nogi. - Wydajesz się być okey - nawet nie usłyszałem kroków chłopaka, który nagle znalazł się obok mnie. - A ty mnie lubisz? - pod tą maską dziecęcej niewinności coś się kryło. Coś, co kazało mi przytaknąć twierdząco. - To dobrze. Byłoby mi smutno gdyby było inaczej.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy się ode mnie odsunął. Podszedłem z garnkiem do blatu, wyjąłem dwa talerze i już po chwili Yoongi ponownie siedział po drugiej stronie, tym razem jedząc. Przyglądałem mu się, swojej porcji nawet nie zaszczycając spojrzeniem.
-O której mam cię jutro obudzić do szkoły? - w odpowiedzi chłopak wzruszył ramionami i odezwał się dopiero po chwili.
- Może być koło siódmej. Zawozisz mnie, tak?
-Z instrukcji twojego ojca wychodzi na to, że tak. To twój przedostatni dzień w szkole w tym roku, prawda? - w końcu zabrałem się za jedzenie.
-Ta. Dlatego nie widzę sensu żebym w ogóle tam szedł. Zaraz wakacje i i tak nikt nic nie robi.
-No cóż, tak to już jest ze szkołą. Każdy musiał przez to przejść. - resztę posiłku zjedliśmy w milczeniu.
Zdawało się, że chłopak ponownie spochmurniał, a ja nie zamierzałem się o tym przekonywać. Kiedy skończył, bez słowa wstał i wyszedł z kuchni. Dobrze, że drzwi nie było, bo by nimi prawdopodobnie trzasnął.
***
Kilka minut zajęło mi wtachanie walizki na górę i wybranie pokoju. W sumie większość była podobna, ale ja szukałem jakiegoś z ładnym widokiem, bo czemu nie? W końcu padło na ten za oknem którego znajdował się ogród.
Nie miałem chęci na męczenie się z rozpakowywaniem swoich rzeczy i po prostu wyjąłem potrzebniejszych, takich jak piżama czy szczoteczka do zębów. Zwiedziłem większość domu, przekonując się gdzie co jest i próbując to zapamiętać. Co dziwne, z pokoju Yoongiego nie wychodziły żadne odgłosy. Jakby go tam w ogóle nie było. Trochę mnie to nie pokoiło, ale wolałem nie stracić głowy i po prostu zostawiłem go w spokoju. Jakby się coś stało to bym usłyszał.
Ten dzień był dla mnie dość męczący, więc już po dwudziestej pierwszej leżałem w łóżku. Przez jakiś czas czytałem książke, ale ostatecznie się poddałem i zgasiłem lampkę, zakopując się głębiej pod kołdrą. Zasnąłem w zaledwie kilka sekund.
Obudziło mnie ciche skrzypnięcie drzwi i paneli. Pierwsze co, to sprawdziłem godzinę. Była prawie druga. Dopiero po tym spojrzałem na postać, którą oświetlało światło księżyca.
-Yoongi, co ty tu robisz? - zmarszczyłem brwi, siadając prosto. Chłopak pociągnął nosem i spojrzał na mnie spod grzywki. Czy on płakał?
-Hyung, czy ja mogę z Tobą spać? - jego szept rozszedł się po pokoju.
-Płakałeś? Coś się stało? - zaspany przetarłem oczy. Nic nie rozumiałem.
-Mogę? - ponowił pytanie, moje pozostawiając bez odpowiedzi.
Zrobił krok w stronę krawędzi łóżka. Za duża koszulka z jakimś nadrukiem sprawiała, że był jeszcze drobniejszy niż rzeczywiście. Zawahałem się. Dlaczego miałbym wpuścić jakiegoś dzieciaka, którego nawet dobrze nie znałem, do swojego łóżka? Z drugiej strony, kiedy na niego patrzyłem, coś ściskało mnie w sercu. Co jeśli rzeczywiście coś się stało? Pewnie i tak ze mną o tym nie porozmawia, ale jeśli to miałoby mu pomóc...
- Możesz. - wiedziałem, że jeszcze będę żałować swojej decyzji, ale w tamtym momencie to nie było ważne. Uniosłem kołdrę żeby mógł pod nią wejść.
-Dziękuje - usłyszałem ciche słowa i zaraz po nich poczułem drobne ciało, przylegające do mojego boku. Chłopak się trząsł, tylko nie wiedziałem dlaczego. Może z zimna? Objąłem go ramieniem, tym samym pozwalając aby położył głowę na mojej klatce piersiowej.
-Śpij - mruknąłem i zamknąłem oczy, samemu starając się ponownie zasnąć.
~
Tak więc mamy pierwszy rozdział :D
Miał być później, ale no tak jakoś wyszło... :')
Przepraszam, że taki słaby, obiecuję, że później wszystko się jakoś rozkręci i będzie ciekawiej. Bynajmniej tak sądzę.
Kończę już drugi rozdział więc myślę, że powinien się pojawić koło czwartku-piątku.
Miłego dnia ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro