Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

W końcu udało mi się znaleźć kuchnie. Cicho westchnąłem, widząc cały znajdujący się w niej sprzęt. Wow. Ja mogłem o takim tylko pomarzyć.

Na blacie znalazłem karteczke na której znajdowało się kilkanaście punktów. Przeczytałem ją kilka razy, starając się zapamiętać te najważniejsze. Yoongi idzie jutro na ósmą do szkoły i mam go tam zawieźć oraz odebrać. W dodatku w piątek od godziny dziesiątej do czternastej sprzątaczki miały się zająć domem.

Miałem sobie wybrać jeden z pokoi po prawej stronie korytarza na pierwszym piętrze. Do tego koło karteczki leżały kluczyki i dokumenty do auta. Stwierdziłem, że zostawię je w tamtym miejscu, żeby się nie zawieruszyły.

Postanowiłem zrobić kolacje, bo w końcu karmienie tego bachora należało do moich obowiązków. Otworzyłem lodówkę i od razu pojawił się problem.... Tyle jedzenia, a w głowie pustka. Po kilku minutach zdecydowałem, że nie będę się wysilał przy jakiejś głupiej kolacji. Nastawiłem ryż i zacząłem szykować mikser, mleko, truskawki i cukier.

Po przejrzeniu wszystkich szafek, półek i szuflad, udało mi się znaleźć jakiś fartuch. Próbowałem go zawiązać z tyłu pleców, ale nie szło mi to za dobrze. Miałem się już poddać, ale wtedy poczułem czyjeś delikatne i szczupłe palce na swoich.

-Ja to zrobię. - zdziwiłem się słysząc głos Yoongiego tuż za sobą. W porównaniu do tonu jakim raczył mnie jeszcze kilkanaście minut temu, ten był... No nie wiem. Opanowany? Zabrałem dłonie i zaledwie kilka sekund później fartuch był już zawiązany. Chłopak przeszedł na drugą stronę blatu i usiadł na krześle. Ręce skrzyżował na blacie i oparł o nie brodę.

-Co robisz? - patrzył ciekawy na to jak wkrajam truskawki do mleka.
-Kolacje - na moją odpowiedź wywrócił oczami.

-Chodziło mi właśnie o to, co robisz na kolacje.
-Niespodzianka - skupiłem się na miksowaniu truskawek z mlekiem.

Kiedy dźwięk miksera ucichł, Yoongi ponownie się odezwał. -Więc ile masz lat? - przekrzywił lekko głowę w bok i przyglądał mi się badawczo. Nie potrafiłem zrozumieć tego co się z nim stało. Jeszcze niedawno wyglądał, jakby chciał mnie zabić, a teraz starał się podtrzymać rozmowę.

-Dwadzieścia pięć. - czekając aż ryż się ugotuje, oparłem się o blat. - A ty?
-Siedemnaście, hyung - mógłbym dać sobie głowę urwać za to, że po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu. - Dlaczego szukałeś pracy jako opiekun?

-A dlaczego potrzebujesz opiekuna? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Też chciałem się dowiedzieć kilku rzeczy.

-Bo mój ojciec ma mnie za kilku letnie dziecko, które nie umie się sobą zająć. Chociaż może ma rację... - chłopak się zamyślił, a ja uniosłem brew.
-Teraz twoja kolej odpowiedzieć.

-Skończyłem studia i potrzebuje zrobić, żeby móc robić cokolwiek dalej. Lubię dzieci, więc pomyślałem, że praca jako opiekun byłaby okey. Nie spodziewałem się jednak, że będę się musiał zajmować siedemnastolatkiem.

-Jestem pewien, że za długo nie wytrzymasz. Daje ci góra cztery, pięć dni. To i tak więcej niż wszyscy inni.
-Wszyscy inni? - słowa Yoongiego mnie intrygowały.
-Taa, trochę tego przed tobą było. Niestety, nie ważne w jakim wieku, każdy prędzej czy później obchodził. Kompletnie nie rozumiem dlaczego... - mówiąc to, zrobił niewinną minę, ale ja wiedziałem, że coś się pod nią kryje. Ten błysk w oku nie był normalny.

-Nie bój się, ja dam radę - podszedłem do kuchneki i sprawdziłem ryż. Był już miękki, więc zacząłem go odcedzać.

-Fajnie by było. Lubię cię, hyung. - takich słów z jego ust się nie spodziewałem. Cudem nie upuściłem gorącego garnka na nogi. - Wydajesz się być okey - nawet nie usłyszałem kroków chłopaka, który nagle znalazł się obok mnie. - A ty mnie lubisz? - pod tą maską dziecęcej niewinności coś się kryło. Coś, co kazało mi przytaknąć twierdząco. - To dobrze. Byłoby mi smutno gdyby było inaczej.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy się ode mnie odsunął. Podszedłem z garnkiem do blatu, wyjąłem dwa talerze i już po chwili Yoongi ponownie siedział po drugiej stronie, tym razem jedząc. Przyglądałem mu się, swojej porcji nawet nie zaszczycając spojrzeniem.

-O której mam cię jutro obudzić do szkoły? - w odpowiedzi chłopak wzruszył ramionami i odezwał się dopiero po chwili.
- Może być koło siódmej. Zawozisz mnie, tak?

-Z instrukcji twojego ojca wychodzi na to, że tak. To twój przedostatni dzień w szkole w tym roku, prawda? - w końcu zabrałem się za jedzenie.

-Ta. Dlatego nie widzę sensu żebym w ogóle tam szedł. Zaraz wakacje i i tak nikt nic nie robi.
-No cóż, tak to już jest ze szkołą. Każdy musiał przez to przejść. - resztę posiłku zjedliśmy w milczeniu.

Zdawało się, że chłopak ponownie spochmurniał, a ja nie zamierzałem się o tym przekonywać. Kiedy skończył, bez słowa wstał i wyszedł z kuchni. Dobrze, że drzwi nie było, bo by nimi prawdopodobnie trzasnął.
***
Kilka minut zajęło mi wtachanie walizki na górę i wybranie pokoju. W sumie większość była podobna, ale ja szukałem jakiegoś z ładnym widokiem, bo czemu nie? W końcu padło na ten za oknem którego znajdował się ogród.

Nie miałem chęci na męczenie się z rozpakowywaniem swoich rzeczy i po prostu wyjąłem potrzebniejszych, takich jak piżama czy szczoteczka do zębów. Zwiedziłem większość domu, przekonując się gdzie co jest i próbując to zapamiętać. Co dziwne, z pokoju Yoongiego nie wychodziły żadne odgłosy. Jakby go tam w ogóle nie było. Trochę mnie to nie pokoiło, ale wolałem nie stracić głowy i po prostu zostawiłem go w spokoju. Jakby się coś stało to bym usłyszał.

Ten dzień był dla mnie dość męczący, więc już po dwudziestej pierwszej leżałem w łóżku. Przez jakiś czas czytałem książke, ale ostatecznie się poddałem i zgasiłem lampkę, zakopując się głębiej pod kołdrą. Zasnąłem w zaledwie kilka sekund.

Obudziło mnie ciche skrzypnięcie drzwi i paneli. Pierwsze co, to sprawdziłem godzinę. Była prawie druga. Dopiero po tym spojrzałem na postać, którą oświetlało światło księżyca.

-Yoongi, co ty tu robisz? - zmarszczyłem brwi, siadając prosto. Chłopak pociągnął nosem i spojrzał na mnie spod grzywki. Czy on płakał?

-Hyung, czy ja mogę z Tobą spać? - jego szept rozszedł się po pokoju.
-Płakałeś? Coś się stało? - zaspany przetarłem oczy. Nic nie rozumiałem.
-Mogę? - ponowił pytanie, moje pozostawiając bez odpowiedzi.

Zrobił krok w stronę krawędzi łóżka. Za duża koszulka z jakimś nadrukiem sprawiała, że był jeszcze drobniejszy niż rzeczywiście. Zawahałem się. Dlaczego miałbym wpuścić jakiegoś dzieciaka, którego nawet dobrze nie znałem, do swojego łóżka? Z drugiej strony, kiedy na niego patrzyłem, coś ściskało mnie w sercu. Co jeśli rzeczywiście coś się stało? Pewnie i tak ze mną o tym nie porozmawia, ale jeśli to miałoby mu pomóc...

- Możesz. - wiedziałem, że jeszcze będę żałować swojej decyzji, ale w tamtym momencie to nie było ważne. Uniosłem kołdrę żeby mógł pod nią wejść.
-Dziękuje - usłyszałem ciche słowa i zaraz po nich poczułem drobne ciało, przylegające do mojego boku. Chłopak się trząsł, tylko nie wiedziałem dlaczego. Może z zimna? Objąłem go ramieniem, tym samym pozwalając aby położył głowę na mojej klatce piersiowej.

-Śpij - mruknąłem i zamknąłem oczy, samemu starając się ponownie zasnąć.         
                         ~
Tak więc mamy pierwszy rozdział :D
Miał być później, ale no tak jakoś wyszło... :')
Przepraszam, że taki słaby, obiecuję, że później wszystko się jakoś rozkręci i będzie ciekawiej. Bynajmniej tak sądzę.
Kończę już drugi rozdział więc myślę, że powinien się pojawić koło czwartku-piątku.
Miłego dnia ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro