Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Krótka notka objaśniająca na początek. Jest to pierwszy i prawdopodobnie ostatni rozdział z perspektywy Yoongiego. Wszystko co zapisane kursywą to jego wspomnienia, które opowiada Jinowi. Miłego czytania ~

- Wszystko zaczęło się siedem lat temu...

Szedłem z zadowolonym uśmiech, trzymając matkę za rękę. Słońce mocno świeciło, wszędzie dookoła było pełno ludzi, auta jeździły stwarzając ogromny hałas.
- Tylko nie mów ojcu, że poszliśmy po tę zabawkę - kobieta uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
- Dobrze mamo, ale dlaczego? - spojrzałem na nią ciekawskim wzrokiem.

Podskakiwałem z nogi na nogę, ciesząc się faktem, że w końcu dostanę upragnione autko.
- Wiesz, że ojciec łatwo się denerwuje, a nie zgodził się, żebym kupowała ci kolejne zabawki, bo masz ich już dużo. Ale on nie musi wiedzieć, prawda? - poczochrała moje włosy, a ja ochoczo pokiwałem głową. Nie chciałem, aby tata znowu krzyczał na mnie czy na mamę.

Kochał nas i zawsze mówił, że to dla naszego dobra, a mimo to, było mi smutno. Zazwyczaj później gdzieś nas zabierał. Nad rzekę, do parku, na lody. Oczywiście pod warunkiem, że nagle nie wzywano go do firmy w ważnej sprawie.

Weszliśmy do jednego z wielu sklepów z zabawkami i od razu puściłem dłoń mamy, biegnąc do odpowiedniego regału. Moje ukochane auto ustawione było na wyższych półkach i nie mogłem go dosięgnąć, nawet stojąc na palcach.
- Mamo, dlaczego jestem taki niski!? - jęknąłem z poirytowaniem i tupnąłem nogą.
- Kiedyś urośniesz Yoongi - ze śmiechem podała mi pudełko z zabawką. - Przerośniesz pewnie nawet mnie.

Razem poszliśmy do kasy. Kobieta zapłaciła z uśmiechem i podała mi papierową torbę, bo ja sam chciałem ją nieść. Dumny z nowego nabytku, wyszedłem ze sklepu, a mama przy moim boku. Przeszliśmy ledwie kilka metrów, kiedy usłyszeliśmy głośny pisk opon. Z niezrozumieniem spojrzałem na dwa auta, które się ze sobą zderzyły, a w następnym momencie poczułem, jak ktoś mnie do siebie przyciąga. Matka zamknęła mnie w mocnym uścisku i chwilę później ogłuszyło mnie silne uderzenie.

Zamknąłem oczy, przywołując do siebie wspomnienia. Mówiłem cicho, bałem się, że Seokjin każe mi przestać, a przecież to był dopiero początek.
- Mama zasłoniła mnie własnym ciałem przed trzecim autem, które wpadło w poślizg, gwałtownie hamując. Nie miała szans przeżyć - w tamtym momencie, głos mi się załamał. Poczułem, że łzy wzbierają się w moich oczach, ale usilnie starałem się je powstrzymać. Musiałem wytrwać do końca. - Umarła na miejscu, a mnie przywieźli do szpitala. Miałem złamaną nogę, skręcony nadgarstek i jedno pęknięte żebro. Do teraz jedyny ślad, jaki mi został, to niewielka blizna pod okiem.
- Yoongi... - nie pozwoliłem Jinowi skończyć i położyłem mu wskazujący palec na ustach.
- Pozwól mi mówić dalej, proszę....

Minęło kilka miesięcy. Sześć, może siedem. W całym domu panowała cisza, byłem tylko ja i mój ojciec, ale on zamykał się w swoim gabinecie. Wróciłem ze szkoły, zjadłem pączka, bo to jedyne co było i usiadłem w salonie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Mama zawsze znajdywała mi jakieś zajęcie, ale jej już nie było. Nie umiałem się z tym pogodzić, zawsze budziłem się z myślą, że zejdę na dół, a ona będzie robić w kuchni śniadanie. Za każdym razem, jedynym co tam zostawałem, była pustka.

Chciałem ponownie znaleźć się blisko niej, poczuć jej obecność. Wpadłem na pewien pomysł. Po cichu wszedłem na górę i skierowałem się do starej sypialni rodziców. Ojciec już tam nie spał, mówił, że nie jest w stanie. Nie zamykałem za sobą drzwi, tak samo tych następnych, prowadzących do innego pomieszczenia. Białe pianino, zeszyt do nut, obrazy, kwiaty... Wszystko stało na swoim miejscu. Mama kochała muzykę i grę na fortepianie czy właśnie pianinie. Była w tym świetna, w dodatku miała piękny głos. Razem z ojcem lubiliśmy słuchać, jak gra i patrzeć, jak na jej twarzy gości spokój i rozmarzenie.

Dużo czasu przeznaczała na to, aby i mnie nauczyć grać. Pokazywała co i jak, uczyła czytać nuty. Była bardzo cierpliwa, ale też wymagająca. Mówiła, że mam duszę artysty i w przyszłości będę wspaniałym muzykiem. Wierzyłem jej i z czasem stało się to moim cichym marzeniem. Uszczęśliwiłbym nie tylko ją, ale i siebie, gdyby udało mi się je spełnić. Miesiąc przed jej śmiercią, udało mi się nauczyć całej piosenki. Widziałem, jak dumny uśmiech gościł na twarzy mojej mamy, kiedy kończyłem grać, jej ulubiony utwór.
- Kiedyś zagramy go razem - powiedziała, gładząc mnie po policzku.

Dlatego pomyślałem, że jeśli ponownie zasiąde przed paninem to poczuje się, jakby była przy mnie. Długo już tego nie robiłem, ale pamiętałem wszystko. To było, jak jazda na rowerze, nie można było zapomnieć. Rozgrzałem palce i usiadłem przed instrumentem. Z początku klikałem przypadkowe klawisze, chcąc się na nowo z nimi oswoić, a później zacząłem grać ten sam utwór, co kilka lat temu.

Tak się w niego wczułem, że nawet nie usłyszałem kroków za sobą. Dopiero, kiedy poczułem gwałtowne szarpnięcie za koszulkę, dowiedziałem się o obecności ojca.
- Co ty sobie wyobrażasz, gówniarzu!? - krzyknął, a ja skuliłem się w sobie. Dawno nie widziałem go aż tak wkurzonego. Bałem się cokolwiek powiedzieć. - Myślisz, że masz prawo tak po prostu sobie tutaj grać!? Pozwoliłem ci!?
- Przepraszam tato, ja po prostu... - no właśnie, co ja? Nie wiedziałem co dalej powiedzieć, a to zesłościło go jeszcze bardziej.

- Co, nawet mówić już nie potrafisz!? Jesteś niczym, głupim dzieckiem, które nie potrafi się zachowywać! - nie rozumiałem, dlaczego tak mówił. Przecież był moim ojcem.... Łzy zbierały mi się w oczach i po chwili zaczęły spływać po policzkach.
- Tato, przecież ja nic nie zrobiłem - powiedziałem cicho i spuściłem wzrok.
- Nic nie zrobiłeś? - prychnął, zupełnie zmieniając ton głosu. Mówił z pogardą i to bolało mnie bardziej niż gdy krzyczał. - Przeżyłeś i tyle wystarczy, Yoongi. To ty powinieneś zginąć, a nie twoja matka. To wszystko twoja wina.
Zostawił mnie samego w pokoju, mówiąc, że nie chce więcej słyszeć, jak gram.

- Długo wtedy płakałem... Dzieci w moim wieku bawiły się, spotykały z rówieśnikami, nie miały zmartwień i problemów, a ja? Musiałem dorosnąć szybciej niż powinienem - zacisnąłem pięści na to wspomnienie. Czułem, jak paznokcie wbijały mi się boleśnie w skórę, ale nie zwracałem na to szczególnej uwagi.
- Nie potrafię sobie wyobrazić, jak się wtedy czułeś - szepnął Seokjin. Prychnąłem pod nosem i otworzyłem oczy.
- Później było jeszcze gorzej...

Minęły może dwa lata, a błędne koło się zapętlało. Było coraz gorzej, nie widziałem ratunku. Codziennie słyszałem te same słowa od swojego ojca. Jesteś niczym, powinieneś umrzeć ty, a nie twoja mama. Zaczynałem w to wierzyć, zaczynałem myśleć, że miał rację. Gdybym tak bardzo nie uparł się na zabawkę, mama by żyła. W takim razie, czy powinienem odebrać sobie życie?

Zadawałem sobie to pytanie dzień w dzień i za każdym razem odpowiedź była ta sama. Nie. Nie mogłem umrzeć po tym, jak ona oddała za mnie życie. Dla niej postanowiłem wytrwać. Jedyne momenty w których zapominałem, jak bardzo jest źle, były wtedy, kiedy grałem na pianinie. Ojciec nie chciał tego słuchać, więc po prostu zamykałem się w pokoju. Z czasem przeniosłem się do ich sypialni, stworzyłem swój azyl, traktowałem jak schoronienie przed wszelkim złem. Zacząłem pisać własne piosenki, komponowałem utwory, ćwiczyłem rap i śpiew. Wszytko po to, aby spełnić swoje marzenie.

Był pewien dzień, w którym zebrałem się w końcu na odwagę, żeby komuś powiedzieć o tym co się dzieje. Miałem ledwie trzynaście lat i zwróciłem się o pomoc do swojej wychowawczyni. Powiedziałem o tym, co ojciec mówi, jak mnie traktuje, poniża i czasem też bije. Co usłyszałem w odpowiedzi? Że powinienem pójść na terapię. Śmierć matki była dla mnie ogromnym szokiem i czymś z czym nie potrafiłem się pogodzić, co wpływało na moją psychikę i wyobraźnię. Przecież tak porządny człowiek, jak mój ojciec nie mógł robić takich rzeczy swojemu dziecku. Idealny prawnik z przypiętą łatką, równie idealnego obywatela.

Zrozumiałem wtedy, że nikt mi nie pomoże, nikt nie uwierzy. Musiałem radzić sobie sam.
Przetrwałem tak kilkanaście lat. W wakacje najczęściej siedziałem całymi dniami w domu. Nie miałem przyjaciół, bo nie potrafiłem się przed nikim otworzyć. Myślałem, że każdy chce mnie zranić, zniszczyć, jak ten potwór, którego nazywać musiałem ojcem. Traktował mnie, jak przedmiot, a nie osobę. Czasem tylko, gdy działa mi się krzywda nie z jego winy to był wstanie coś zrobić. Egoista.

- Sytuacja poprawił się ledwie rok temu - otarłem łzę, która spływała mi po policzku. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, kiedy Jin mnie objął i przyciągnął do siebie. Gładził mój bok, uważnie słuchając. - Zaczął mieć więcej pracy. Większość czasu spędzał w firmie, a ja miałem spokój. Mimo wszystko utknąłem w próżni. Żyłem i żyje w ciągłym strachu. Co mi powie przy kolejnym spotkaniu? Ponownie uderzy? Nie potrafię zmienić swojego nastawienia do świata i ludzi. Trzymam ich na dystans, bojąc się, że zniszczą mnie jeszcze bardziej lub, że to ja zranie ich. Że stanę się taki sam, jak mój ojciec.

Zapadła między nami cisza. Nie patrzyłem na Jina i nie wiedziałem, jaki ma wyraz twarzy. Obawiałem się tego co mogę usłyszeć. Może on też mi nie uwierzył?

- Żałuję w tym momencie jednego, wiesz? - odezwał się po kilkunastu minutach. - Żałuję, że nie poznałem cię wcześniej. Chciałbym ci móc pomóc w jakiś inny sposób, niż tylko wysłuchać, ale nie mogę.
- Nikt już nie może mi pomóc. Ten czas minął dawno temu - szepnąłem i przełknąłem głośno ślinę.
- Nie zasługiwałeś na żadną z tych rzeczy, która cię spotkała. Nikt na takie coś nie zasługuje. Byłeś dzieckiem, które nie miało prawa usłyszeć nic z tego co mówił twój ojciec - w głosie Jina, słyszalna była złości. Chciałem mu odpowiedzieć, ale nie potrafiłem. Głos mi się załamał, więcej łez pojawiło na policzkach. Czułem, że chłopak zaczął uspokajająco gładzić mnie po plecach.

Minęło dużo czasu zanim się uspokoiłem. Wydmuchałem nos w chusteczkę, którą dostałem od starszego i ponownie się w niego wtuliłem. Czułem się bezpieczniej, mając go przy sobie.
- Myślałeś kiedyś, żeby uciec? - jego pytanie trochę mnie zdziwiło, ale odpowiedziałem prawie natychmiast.
- Tak, ale tego nie zrobiłem. Wiedziałem, że by mnie znalazł, a wtedy byłoby tylko gorzej. Muszę wytrzymać do osiemnastych urodzin, później nie będzie mógł mnie zatrzymywać.
- Będziesz próbował czegoś z muzyką? - kolejne pytanie, ale to musiałem chwilę przemyśleć.
- Chyba tak, mam nadzieję, że mi się uda.
- Dopóki nie spróbujesz, to się nie przekonasz. Chciałbym usłyszeć, jak grasz.
- Dlaczego?
- Wbrew pozorom, masz w sobie wiele delikatność i czułości. Chciałbym je usłyszeć w muzyce, jaką tworzysz - zaczerwieniłem się lekko na jego słowa. Wiele czasu minęło odkąd ktoś mówił mi tak wiele miłych rzeczy. Czułem się z tym dziwnie, ale przyjemne ciepło ogarniało całe moje ciało.

- Może ci zagram, ale nie dzisiaj - odpowiedziałem cicho. - Nie mam na to siły.
- Domyślam się - posłał mi delikatnie uśmiech i pocałował w czoło. - Śpij Yoongi.
- Ale zostań, proszę - nie chciałem, żeby zostawiał mnie samego. Obawiałem się, że znowu mógłbym zacząć myśleć o tym wszystkim i przywoływać kolejne wspomnienia.
- Nie mam zamiaru odchodzić - przykrył mnie szczelniej kołdrą i mocniej objął.

- Dziękuję... Dziękuję za wszytko - to był pierwszy raz od wielu lat, kiedy powiedziałem to słowo. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś będę miał okazję. Tamten mi nie odpowiedział, ale nie miałem mu tego za złe. Musiał był zmęczony równie mocno, jak ja. Nie miałem nawet siły myśleć. Po prostu pozwoliłem sobie odpłynąć, w poraz pierwszy od kilku miesięcy, spokojny sen.

                                ~
Myślę, że teraz rozdziały będą pojawiać się głównie w weekend. Wtedy mam najwięcej czasu i chęci na pisanie. Oczywiście jeśli uda mi się coś napisać wcześniej, to będę dodawać :D
Powoli zbliżamy się do końca, już bliżej niż dalej. Sama w to nie wierzę, bo z początku nie sądziłam, że w ogóle uda mi się zajść tak daleko.
Mam pomysł na kolejne ff i zapytuję, czy wolelibyście Baekyeola czy Vkooka? ^^
czekam na odpowiedzi w komentarzach i od razu życzę powodzenia w przyszłym tygodniu w szkole :')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro