Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdz. 9


Rozdział słaby jak kompot ze ścierki. Gomene, ale wena jak przyszła, tak spiepszyła ;-;

Wybaczcie, jeżeli się wam nie podoba!

***Time Skip*Ako POV***

Byłam zbulwersowana. Przez cały pobyt w tej chędożonej stajni nic się nie działo, a co gorsza: każda moja próba odebrała książki Kakashi'emu spełzała na niczym, podobnie jak spiski zobaczenia facjaty Jaśniepana Kaszalota. Ostatecznie prawie cały czas przełaziłam z końmi, albo siedziałam bezczynnie, obserwując mój skład podczas treningu, no i czasami im pomagałam, ale to nie było to, czego naprawdę oczekiwałam.

Dziś była ostatnia szansa na zrobienie czegokolwiek, zanim wrócimy do Konohy. Z tej okazji wybraliśmy się do gorących źródeł. Czekałam na ten wypad jak bachor na gwiazdkę. Ale kiedy dowiedziałam się, że łaźnie są oddzielne trafił mnie szlag.

- Chamstwo w państwie!- fuknęłam, wychodząc z szatni owinięta jedynie ręcznikiem, by klapnąć na brzegu basenu, w którym już siedziały Sakura i Daika.

- Wszystko w porządku, sensei?- spytała złotowłosa, przekrzywiając głowę.

- Nic nie jest kurde w porządku!- prychnęłam, patrząc wymownie na grubą, pomalowaną na czarno-turkusowo  ścianę oddzielającą łaźnię damską od męskiej.

Dziewczyny powędrowały wzrokiem za moimi oczami, a po chwili rozległ się śmiech Sakury. Daika patrzyła na nią nierozumiejącym wzrokiem.

- Czy ktoś mi wyjaśni o co...ahaaaaaa!- połapała się Hagiri i wybuchła cynicznym chichotem.

Zmroziłam je wzrokiem, ale właśnie wtedy doznałam olśnienia. Momentalnie się wyszczerzyłam i wyszłam z basenu, stając do dziewcząt tyłem i owijając sobie ręcznik tylko wokół bioder. Oszczędzę im tym widoków.

- Ako-sensei?

Zamiast odpowiedzieć wykonałam odpowiednią pieczęć i zawołałam:

- Henge!

**** Thajm Skyp* 3'rd person pov****

W męskiej łaźni tymczasem Kakashi schował się po szyję w wodzie, z twarzą zasłoniętą białym ręczniczkiem, nie przyznając się do jakiegokolwiek powiązania z tą dziką bandą chłopców.

Naruto i Koheru chlapali się wodą, przy okazji zalewając wszystkich i wszystko w promieniu dwóch metrów, a Yataro i Sasuke stali naprzeciw siebie i mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami, przy czym na ustach złotookiego widniał tryumfalny uśmieszek. Bogu dzięki nikogo obcego w basenie nie było, bo już dawno ktoś zgłosiłby ten rozgardiasz właścicielom źródeł.

- Chłopcy...?- zawołał niepewnie Hatake, ale w odpowiedzi został zalany ogromną falą ciepłej wody. To Naruto postanowił skoczyć 'na bombę' tuż obok swojego mistrza- Uspokójcie się na litość boską!

- Co to litość?- spytał z niewinnym uśmieszkiem Koheru, zanim założył niczego nie przeczuwającemu Sasuke trójkąt na szyję i zaczął go podtapiać.

- Takie zgoła zbędne odczucie, które jednak w tej sytuacji byłoby bardzo przydatne.- odpowiedział mu metaliczny i mrukliwy głos.

Wszyscy jak na komendę się odwrócili, poza Kakashim, który wciąż wolał udawać, że nie zna tego zwierzyńca.

Do łaźni wszedł właśnie dość wysoki mężczyzna, o bystrych, zielonych oczach i czekoladowych włosach, spiętych w luźny i krótki kucyk. Na twardo zarysowanej linii szczęki widniały po dwa pasy, wspinające się na każdy policzek. Obcy oparł rękę o ręcznik przewiązany na biodrach i uśmiechnął się kpiąco.

- Kto jest za was odpowiedzialny?

Cała czwórka(w tym kaszlący wodą Sasuke) jak jeden mąż wskazała na skulonego pod wodą Kakashi'ego. Ten powoli się wynurzył, przytrzymując prowizoryczną maskę i odwrócił w kierunku obcego, mrużąc oko w uśmiechu i śmiejąc się niepewnie.

- Etto...nie mogłem nad nimi...- mamrotał zawstydzony, ale kiedy spojrzał na zielonookiego zbulwersował się, zupełnie jak obcy, na którego twarzy widniało bezgraniczne wkurzenie- Nohara?!

- Ty nawet w takiej sytuacji musisz zakrywać tę krzywą mordę, Kaszalocie chędożony?!- wydarł się w odpowiedzi szatyn i zacisnął pięści

- A ty musisz być aż tak upartym babsztylem?!

- Kto tu jest babsztyl, hę?!

- Aktualnie ty, podła istoto!

- Ja ci k*rwa dam podłą istotę! Zabiję!

- Czekam, zboczona babo!

- Osz ty!

Podczas gdy Kakashi kłócił się z Ako, która wciąż pod męską postacią wywrzaskiwała coraz to ciekawsze klątwy, chłopcy z przerażonymi wyrazami twarzy uciekli z basenu, czerwoni na twarzach. Kto by chciał oglądać rozlew krwi?

Jednak gdy tylko wyszli, Kakashi złapał się za mostek nosa, wolną ręką uciszając Noharę. Ta, niezmiernie zbulwersowana, obróciła się tyłem do Hatake i podciągnąwszy wyżej ręcznik, wróciła do swojej prawdziwej postaci. Znów zaczęła się odwracać, z zamiarem ochrzanienia Kakashi'ego, ale ten nagle pojawił się tuż przed nią, z ręką na ręczniczku owiniętym wokół twarzy.

- Aż tak chcesz zobaczyć moją twarz?- spytał, nieco rozbawiony szokiem na twarzy Ako. No, ale bądź co bądź, był nieco za blisko, przynajmniej jak na jej gust.

- W cholerę.- burknęła, robiąc krok w tył i hardo zadzierając głowę do góry.

Kakashi roześmiał się lekko i zrobił coś, czego Ako się na pewno nie spodziewała. Jednym, leniwym szarpnięciem zdjął 'maskę' z twarzy, a zielonooka wybałuszyła oczy.

Po lewej stronie podbródka miał maleńki pieprzyk, a wąskie usta były rozciągnięte w delikatnym uśmieszku, a przez prawy kącik ust przebiegała wąska, ale dość długa blizna. Mocno zarysowana linia żuchwy była pokryta ledwo dostrzegalnym, dwudniowym zarostem, a w czarno-czerwonych oczach lśniła iskra wesołości. Nie była to twarz jakaś nieziemsko przystojna, ale emanowała tą charakterystyczną aurą męskiej urody, a dwie pionowe blizny, tylko to piękno podkreślały.

Ako gapiła się jeszcze przez chwilę na srebrnowłosego, który cierpliwie pozwalał jej zapamiętać każdy szczegół jego twarzy, aż w końcu otrząsnęła się. Prychnęła i stanęła do Hatake plecami, krzyżując ręce na piersi.

- Brzydki jesteś.- podsumowała i odeszła dumnym krokiem, zatrzaskując za sobą drzwi.

Kakashi stał chwilę osłupiały, aż w końcu wybuchnął śmiechem, znów zawiązując na twarzy ręczniczek. Z szerokim uśmiechem wszedł znów do basenu i odchyliwszy głowę do tyłu, rozkoszował się spokojem.

- Co za kobieta...- wymamrotał do siebie, chichocząc pod nosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro