Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdz. 6

Obudził mnie Kakashi, mówiąc, że przyszedł Iruka. Łeb mnie już nie bolał, więc szybko zarzuciłam kamizelkę i stanęłam twarzą w twarz z przyjacielem.

- Yo. Coś się stało?

- Tak jak myślałem, Ako. Zapomniałaś.- westchnął na powitanie, ukrywając oczy za dłonią- Twój skład. Test. Dzisiaj. Plac ćwiczebny.

W ułamku sekundy biegłam na umówione miejsce. Wątpiłam w to, że tam są, ale wypadałoby jednak się nie spóźniać, podkreślając, że wyszłabym na hipokrytkę.

Kiedy dotarłam do celu, moje przypuszczenia się sprawdziły. Tylko samotny kot przysiadł pod drzewem, a ja z braku lepszego pomysłu, klapnęłam obok zwierzaka. Kotek tylko spojrzał na mnie złotymi oczami, a kiedy usiadłam, wdrapał mi się na kolana, mrucząc głośno. Z braku lepszego zajęcia, zaczęłam go głaskać, a zwierzak spragniony pieszczot przymknął zadowolony lśniące ślepia. Odchyliłam głowę do tyłu i pozwoliłam zalać się wspomnieniom z dzieciństwa.

Najpewniej odpłynęłam, bo kiedy wróciła mi świadomość było już prawie ciemno. Ostatnie, nikłe promyki słońca wyglądały leniwie znad horyzontu, zwiastując noc. A dzieciaki wcięło. Czułam mimowolną obawę, że test był zbyt trudny. Przecież to dopiero gennini, w dodatku niedoświadczeni, a tamci z Piasku byli już biegli w swoim fachu. A jeżeli któremuś coś się stało? Przecież po drodze mógł ich ktoś zaczepić...

- SENSEIIII!!!- jeden wrzask. Bardzo donośny ryk, poprzedził jakąś wielką postać, mknącą ku mnie, poprzez tumany kurzu.

Przyjrzałam się i rozpoznałam w tej jednej sylwetce trójkę wspartych o siebie genninów: Yataro, niesionego przez Daikę oraz Koheru. Żyją, tylko jedno poturbowane. Odetchnęłam z ulgą, ale zamaskowałam ją szybko znudzeniem.

- W ostatniej chwili. Temu co się stało? Macie zwój?- spytałam, nadal głaszcząc kotka po łebku.

- Kiedy wychodziliśmy z genjutsu, Yataro zużył większość chakry na rozproszenie, musiałam mu pomóc. A później wpadł w pułapkę i w ostatniej chwili odskoczył przez shurikenami, ale skręcił kostkę.- wyjaśniła Daika, najwyraźniej zniesmaczona postawą swojego kolegi, który przepraszająco wyszczerzył białe zęby i przymrużył złote oczy.

- A zwoju nie mamy.- odparł Koheru, pomagając koledze usiąść przede mną na ziemi- Musiałem zablokować nim kunai, który prawie trafił Daikę, pomagającą temu tu.

- Czyli zwój jest zniszczony, tak?- mruknęłam, biorąc kotka na ręce i wstając.

- Nie mogłem przecież pozwolić, żeby tej dwójce się coś stało!- zbulwersował się niebieskowłosy- Jesteśmy drużyną, a poza tym, dwójki rannych bym nie dotachał.

Westchnęłam, a wszyscy wlepili we mnie wzrok. Widziałam, że są bardzo spięci, w końcu nie wykonali podstawowego zadania. Pokręciwszy głową, cmoknęłam kotka w łebek i postawiłam na ziemi, po czym podparłam się pod boki.

- Zdaliście. Brawo.- nieudolnie powstrzymałam kąciki ust, usilnie pragnące wygiąć się w uśmiechu- Słusznie postąpiłeś, drużyna jest ważniejsza od misji. Jestem z was dumna, bachory.

Opadły im szczęki. Chyba nie spodziewali się po mnie ludzkich odruchów. Zacmokałam z dezaprobatą.

- Jutro złożę raport Trzeciemu, że przeszliście. Prawdopodobnie za dwa dni dostaniecie swoją pierwszą misję. Nie spodziewajcie się jednak jakiś cudów.

- Dziękujemy, sensei.- cała trójka szczerzyła zęby, nawet półprzytomny Yataro.

- Jasne, jasne. Do jutra.- uśmiechnąwszy się pod nosem odeszłam, a ku mojemu zdziwieniu, czarny kocurek podreptał do moich uczniów.

To było aż nazbyt przyjemne, patrzeć na ich wesołe paszczęki, kiedy żartowali ze swoich potknięć podczas testu. Chyba spytam Irukę o szczegóły.

Wracałam niespiesznym krokiem, z rękoma wepchniętymi w kieszenie. Było już ciemno, więc jedyne światło dawały złotawe latarnie i blask z okien bliskich drodze domów. Niebo było zasnute chmurami tak, że ledwo dostrzegałam zarys księżyca, zza ich grubej warstwy.

Dziś skończyło się moje lenistwo. Od jutra zacznie się praca, będę musiała chyba bardziej uważać na dzieciaki. Dzisiejsza sytuacja dała mi troszkę do myślenia: nie mogę przecież być taka oziębła dla wszystkich.

Na takich rozmyślaniach, upłynęła mi cała droga. Leniwie otworzyłam drzwi do mieszkania i zdjęłam buty. W kuchni paliło się światło, a ja byłam spragniona, więc chcąc nie chcąc musiałam tam wejść.

Srebrnowłosy siedział przy stole, plecami do wejścia, czytając tę swoją książeczkę.

- I jak?- spytał Kakashi, nie odrywając się od lektury.

- Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.- warknęłam i znalazłszy szklankę, podstawiłam ją pod otwarty kran, czekając aż się napełni.

- Długo masz zamiar zgrywać taką zimną?

Przystawiłam szklankę do ust i napiłam się. Woda była bardzo zimna, aż kuła mnie w dziąsła. Lubię taką.

- Jestem ciekaw, co mogę zrobić, żeby udowodnić ci, że nie jestem twoim wrogiem i, że naprawdę chciałbym być z tobą w lepszych stosunkach.

Pociągnęłam ostatni łyk, po czym zlizałam ze ścianki samotne kropelki.

- O jeny, jak późno! Dobranoc, Ako. Przemyśl co ci powiedziałem, naprawdę chcę znać odpowiedź.

Stuknęłam pustą szklanką o blat, kątem oka obserwując jak uśmiechnięty Kakashi wychodzi z kuchni. Miałam niezły mętlik w głowie. Co za kłopotliwy idiota-pomyślałam- Jak on śmie tak mi mieszać w poukładanym planie nienawiści, który...

Rozległ się dość donośny trzask.

- Co do jasnej... O!- zmiażdżyłam szklankę.

Rozwarłam palce, przypatrując się wystającym z mojej skóry, zalanym w szkarłacie, odłamkom szkła. Rozległ się tupot obok mnie pojawił się Hatake.

- Ako?

- Wszystko w porządku, możesz iść spać.- wymamrotałam, na przemian zaciskając i otwierając pięść. Niby czułam ból, ale był on nienormalnie słaby. Byłam ciekawa co go tłumiło.

- Trzeba to przemyć.- westchnął ciepło Kakashi, delikatnie biorąc moje dłonie w swoje.

Patrząc na niego podejrzliwie, pozwoliłam mu oczyścić rany oraz przemyć je wodą utlenioną. Zignorowawszy już intensywne szczypanie, spojrzałam na skruszone szkło na podłodze.

- Dlaczego to robisz?

- O ile dobrze pamiętam, to miałem ci coś udowodnić.- Hatake przymrużył oko w uśmiechu, nadal ściskając delikatnie mój nadgarstek.

- Zobaczymy.- uśmiechnęłam się wrednie i wyrwałam ręce- Dzięki za opatrzenie, ale teraz chciałabym się wyluzować przed telewizorem.

Kakashi pokręcił lekko głową i poszedł na górę. Patrzyłam jak pewnie stawia nogi na schodach, a raczej na książkę w tylnej kieszeni jego spodni. „Eldorado flirtujących"? Pfhahah, co to za tytuł?

- Hatake!

- Hm?- Kakashi zatrzymał się w pół drogi, patrząc na mnie szczerze zdziwiony.

- Co to za książeczka?- przekrzywiłam głowę, starając się zabrzmieć niewinnie. Widziałam wcześniej na okładce znaczek, informujący, że to lektura dla dorosłych. Ciekawe jaka padnie odpowiedź.

- Na pewno ci się nie spodoba.- Kakashi chwycił książkę w dłoń i pognał nagle na górę, zostawiając mnie w korytarzu.

- Jeszcze ją dorwę, wredoto...- prychnęłam i rozwaliwszy się na kanapie, zaczęłam oglądać pierwszy lepszy film.

*****************  

Dobra, gnomcie, przepraszam T^T.
 Ja wiem, że powinnam się postarać, ale ni chu...steczki nie wiedziałam co mogłabym napisać, żeby wypełnić tę wyrwę, między ich pierwszą misją, a poprzednim rozdziałem! Zawiodłam Was? Jeżeli tak to gomene! Możecie mnie zlinczować, zabrać rurki z kremem, czy co tam chcecie.

 No chyba, że się Wam, podoba, to wtedy fajno ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro