Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdz. 4

- Eh... No już, już.- burknęłam, wyswabadzając się z objęć Iruki- A teraz gadaj mi co ty tu o tej porze robisz?

- Przecież obiecałem ci pomóc. Poza tym słyszałem, że przy bramie pojawił się obcy ninja i...

-... chciałem sprawdzić, czy to nie jakaś ładna dupa, z którą mogę pójść na maliny*?- poruszyłam znacząco brwiami, ale kiedy Iruka zmierzył mnie zniesmaczonym spojrzeniem, zmierzwiłam mu włosy- No co?

- W ogóle się nie zmieniłaś...

- Wiem, że ty wiedziałeś, że to ja. Po co przyszedłeś?

- Żeby jeszcze trochę pogadać.- Iruka pokręcił głową, ze zrezygnowanym uśmiechem- Naprawdę tęskniłem.

- Przecież wiem, baka.- zaśmiałam się, wstając- Eh, muszę już iść. Mój skład zaraz się zbierze pod główną bramą. Muszę dzisiaj tych gnojków przetestować, przecież wiesz!

- Współczuję im.- westchnął cierpiętniczo, szczerząc się

- E, Iru-chan, nie przesadzasz ty trochę?- nie cierpiałam kiedy się tak zachowywał, więc mój głos naturalną koleją rzeczy był dość ostry.

- Nie. Już znikaj, ja też się tym zajmę.

Powściągnąwszy chęć założenia mu trójkąta na szyję, uśmiechnęłam się i biegiem ruszyłam w dół wzgórza. Niedługo te gluty powinny się zebrać. Jeżeli się spóźnią, dam im popalić na którymś treningu. Nie cierpię spóźnień. Już pomijam fakt, że sama mogę się spóźnić, po prostu tego nie cierpię.

I dzięki bogu, nie było nikogo, poza jednym chłopakiem o białych włosach spiętych w kucyk i czarnych, inteligentnych oczach, lśniących zza okrągłych okularów. Już miałam wyjechać z jakąś zaczepką, kiedy on odwrócił się i dziwnym krokiem wyszedł z miasta. Nie podobało mi się to. Z natury bywam podejrzliwa, a Gennin wychodzący samopas z wioski nie jest codziennym widokiem.

Moja ręka sama powędrowała do kieszeni na kunai'e, a oczy śledziły ubraną na fioletowo sylwetkę.

- Sensei, sensei!!!- tak drzeć umie się tylko jeden chłopiec, w gwoli ścisłości z zielonymi oczami i granatową czupryną

- Kuso!- zaklęłam i odwróciłam się odruchowo- Musisz się tak drzeć, baka?!

- A-ale sensei!- nie wiem jakim cudem zza pleców Koheru wyskoczyła Daika z miną zbitego psa.

- Czego?

- Plecak mi pękł! Mógłbym poprosić o trochę czasu na przepakowanie rzeczy?!- wyrwał się Yataro.

Przetarłam oczy. Był jeden bachor, a teraz są trzy. Panie, daj mi siłę.

- Nie. Koheru i Daika się z tobą podzielą. Nie ma czasu. Idziemy, wypierdki.

Zarządziłam i ruszyłam przed siebie. Miałam też cichą nadzieję, że ten dziwny chłopak wciąż tam będzie, ale się myliłam. Z zawiedzionym westchnieniem poprowadziłam bachory ścieżką w las, ale po stu metrach zatrzymałam się i wszystkim po kolei naciągnęłam ich ochraniacze na oczy.

- Co ty robisz, sensei?!- obruszyła się Daika

- Fryzurkę ci zniszczyłam? Trudno. Na tym polega test.

- Jak to?- Yataro sam naciągnął sobie opaskę na oczy, ale po jego minie, nawet głupi by spostrzegł, że oczekuje odpowiedzi

- Będę was tak prowadzić przez trzy kilometry. Później zostawię was w genjutsu, klatce ze zwojów z której musicie się wydostać, ale wcześniej wybrać prawdziwy zwój bushin no jutsu. Nie dość, że niektóre miejsca po drodze zmieniłam iluzją, to ustawiłam tu również pułapki. Waszym zadaniem jest zdobyć ten zwój i wrócić przed jutrzejszym wieczorem do wioski, by stawić się na placu ćwiczebnym.

Zignorowałam przerażone okrzyki i kontynuowałam prowadzenie ślepych dzieciaków. Jak to zdadzą, to będzie ciekawie. Nie powiedziałam im, że przekonałam przyjaciela, aby utrudniał im nieco przeprawę. Iruka ma naprawdę prosty umysł: poddał się po szczenięcym spojrzeniu.

***Kakashi POV***

Ledwo Ako wyszła, zacząłem ważyć jej słowa, rozglądając się w poszukiwaniu butów. Może miała trochę racji, co jednak nie upoważnia jej do aż takiej bezczelności.

- Rozpuszczone babsko...- wymruczałem sam do siebie, znajdując w końcu sandały i wciskając w nie stopy.

Hokage-sama kazał mi przyjść do siebie, pewnie żeby omówić pobyt Ako w wiosce. Albo żeby zapytać, czy mam coś przeciwko temu, że u mnie mieszka. Z westchnieniem zamknąłem drzwi i zagłębiając się w lekturze Eldorada Flirtujących, ruszyłem w drogę.

Słońce grzało, a ludzie posyłali mi uśmiechy, kiedy ich mijałem, co jakiś czas unosząc wzrok znad książki.

- Kakashi!

Odwróciłem się i uśmiechnąłem szeroko, czego nie było widać dzięki masce.

- Asuma! Kurenai!- zaśmiałem się lekko- Jak miło razem wyglądacie!

- Oi, Kakashi, tobie tylko jedno w głowie!- prychnęła Kurenai, oblewając się ledwo widocznym rumieńcem

- Trzeci nas wezwał.- odparł Asuma, niewzruszony moją uwagą

- Hm, podobnie jak mnie.

- Wszyscy Jounini i niektórzy Chuunini byli wezwani, bo musimy poznać nowego.- westchnęła czarnowłosa, wciąż posyłając mi nienawistne spojrzenie czerwonymi oczami

- Nową.- poprawiłem ją, wpychając rękę do kieszeni i wznawiając marsz, tym razem w towarzystwie przyjaciół

- Hmm? Skąd wiesz, że kobieta?- zaciekawił się Asuma, zapalając papierosa

- Eeeehh... Wiesz...- podrapałem się niezdarnie po karku- Mieszka u mnie.

- Doprawdy?- wtrąciła rozbawiona Kurenai

- Tiaa. Okazało się, że to siostra Rin...- zignorowałem fakt, że Asuma nagle się czymś zakrztusił i kontynuowałem- Nohara Ako, teraz ma skład dziesiąty. I podobno też niektóre zastępstwa.

Obydwoje skinęli głowami i w swobodnym milczeniu dotarliśmy na miejsce.

Sala do której mieliśmy się zgłosić była delikatnie rzecz ujmując pełna i gwarna. Sporo ludzi już się zebrało, a Hokage siedział za biurkiem, przeglądając w międzyczasie jakieś papiery. Kiedy Asuma zamknął za nami drzwi, podszedł do nas Genma.

- Spóźniliście się.- powiedział z delikatnym uśmiechem- Cześć!

- Yo!- przymrużyłem oko w uśmiechu i ścisnąłem mu dłoń na powitanie- Nohara jeszcze nie przyszła, hę?

- Nie, dlatego się wam upiekło. Hokage się trochę zdenerwował.- mężczyzna wzruszył ramionami, bawiąc się wykałaczką w zębach

Skinąłem głową, opierając się o ścianę i wyciągając książkę. Asuma pogrążył się w dyskusji z Genmą, a Kurenai przysiadła się do Anko.

- Kakashi!- rozpoznałem głos Gai'a, który stanął przede mną

- Cześć.- westchnąłem, wciąż czytając.

- Dzisiaj się okaże, czy miałeś rację!- oznajmił radosnym tonem, nie przejmując się brakiem mojej uwagi- A od razu możemy potraktować to jako wyzwanie! Na razie jest remis...

Przerwał mu huk. Gwałtowny huk, towarzyszący drzwiom, które wylądowały na ziemi, wzbijając w powietrze tumany kurzu.

W progu, na jednej nodze, stała Ako, w pozycji, która wskazywała, że bez zastanowienia zrobiła słynne „z buta wjeżdżam". Zażenowany potarłem czoło.

- Spóźniłam się?- spytała, wchodząc i jednym machnięciem dłoni ustawiając drzwi na ich miejsce

**********   

*iść na maliny- Prawa autorskie zastrzegła ruski rok temu Yuki-chan(do siania marchwi też ( ͡° ͜ʖ ͡°)) a znaczenia domyślcie się, wiem, że macie na tyle zboczone umysły, że rozgryziecie tę „zagadkę". Chociaż to samo w sobie prawie wcale nie jest zboczone, ale podchodzi pod zboczenie [te epickie powtórzenia :")]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro