Rozdz.13
°~(✧^✧)~°Udało się! Napisałam kolejny rozdział! (co z tego, że chujowy, ważne, że jest ;-;)
Przesyłam Wam wszystkim paczki pianek, żelek i mochi za to 8k wyświetleń! Kiedy to zaczynałam, nawet nie marzyłam o takiej liczbie *^* ogromne dzięki za cierpliwość do mnie i za to, że w ogóle to czytacie! ♥♥♥♥♥«- serduszka, bo dziś fchuj miłości ;-; -»♥♥♥♥♥
I pozdrawiam moich sąsiadów. Za to, że zadbali abym nie zapomniała jak wspaniała jest 'Mia Sofia' Alvara Solera, puszczając ją nieustannie od 9 rano do 1 następnego dnia...
JAK JA KURWA NIENAWIDZĘ TEJ PIOSENKI PRZEZ TYCH LUDZI (¤∩¤)
Amen^^
__________________
_________
___
Słoneczko świeciło, wiał delikatny wietrzyk i ptaszki śpiewały, a razem z ich głosem, ku niebu uniósł się huk i bardzo ładna wiązanka klątw.
Zmorzony do tej pory snem Kakashi, dostawszy uprzednio zawału, zerwał się przerażony, by po oględzinach, ujrzeć zaiste ciekawy obrazek.
Obrazek przedstawiający owiniętą kocykiem, rozciągniętą na podłodze Ako, której usta, skrzywione w grymasie bólu, miotały najróżniejsze przekleństwa. Nie dostrzegła, że Hatake się obudził, zbyt zajęta wyklinaniem.
Nieco skołowany shinobi potarł się po karku, nieudolnie powstrzymując uśmiech.
- Wszystko w porządku?- spytał, zwracając na siebie uwagę Nohary.
Ta oczywiście od razu zmroziła go wzrokiem i odparła niesamowicie jadowitym tonem:
- A jak ci się kurwa wydaje?
Jednak zanim rozbawiony Kakashi odpowiedział, zaczęła biadolić, bardzo ostrożnie podnosząc się do siadu.
- Jak to nawala, suka bliat... Kurwa wiedziałam, że będzie boleć, ale żeby aż tak? Pieprzyć takie warunki! Chędożona natura, mogła to inaczej poukłada... CIEBIE TO ŚMIESZY?!?!
Cóż, Hatake zaczął się chichrać, co spowodowało u Ako kurwicę i rządzę mordu.
Jednak żeby zabić Kakashi'ego, musiałaby wstać z podłogi, a masochistką nie była.
Kakashi POV
Kiedy Ako skończyła swój bulwers, krzyżując ręce na pie... kocu, zaciskając nienawistnie usta, niechętnie podniosłem się z wyrka. Oczywiście zanim mogłem cokolwiek zrobić, musiałem założyć spodnie(które leżały pod łóżkiem), bo twarz Ako zrobiła się niebezpiecznie czerwona, jak tylko opadła ze mnie kołdra.
- Czemu cię to tak krępuje, Ako?- spytałem wesoło, kucając przy naburmuszonej kobiecie- Po tym co się wczoraj stało, możesz się...
- NIE MOGĘ. Dotarło?- zawarczała, poprawiając kocyk, zsuwający się z jej obojczyków- W tym domu to ty jesteś ten zboczony!
- Okay, okay! Spokojnie!- zawołałem, unosząc ręce w geście kapitualcji- Boli cię do tego stopnia, że nie możesz wstać?
W odpowiedzi otrzymałem mordercze spojrzenie.
- Niby masz Sharingan, a jesteś tak ślepy, że tego nie widzisz?!
Co za stworzenie. Urocza na ten swój sposób.
- Chodź, weźmiesz kąpiel-mruknąłem, biorąc ją na ręce.
Ta oczywiście zmarszczyła brwi, ale bez żadnych komentarzy pozwoliła mi posadzić się w wannie i od razu wykopała mnie z łazienki, jakbym jej kurde gołej nie widział!
Szurając nogami wszedłem do swojego pokoju, gdzie pościeliwszy łóżko, klapnąłem na jego brzegu, chcąc przetworzyć dane.
Przespałem się z Ako.
Nie, nie!
Ja przespałem się z tą Ako.
Z Ako Noharą.
Z Ako, która mnie nienawidziła.
Z Ako, która za wszelką cenę chciała mnie zmiażdżyć psychiczne.
Z Ako, która mnie jednak kocha.
Z Ako, którą ja też w końcu kocham.
W miarę jak sobie to uświadamiałem, coraz bardziej mnie to bawiło, aż w końcu zacząłem się śmiać.
Ze śmiechem ubrałem się, wciąż ze śmiechem naciągnąłem maskę na szyję i tak samo ze śmiechem zerknąłem na Ako, która (ubrana w piżamę i patrząca na mnie jak na kretyna) opierała się o framugę drzwi.
- Czego się brechtasz?
- Bo właśnie coś sobie przypomniałem...- odparłem, przestając chichotać i podszedłem do kobiety, patrząc na nią z góry, z szerokim uśmiechem.
- Niby co, Kaszalocie?
- W sumie nic takiego- odparłem, złapałem ją w talii i zakreciłem nieco skołowaną(co ja chrzanię- wkutwioną) Ako w powietrzu.
- Kocham cię, podła babo!
Kiedy to powiedziałem ciemnowłosa rozpogodziła się i nawet uśmiechnęła.
- Jak mnie postawisz, to może cię nie zabiję.
Cały romantyzm poszedł się kochać.
Chcąc nie chcąc wykonałem jej polecenie, nasuwając maskę na twarz.
- Idę zrobić jakieś śniadanie- westchnąłem nieco zawiedziony i wyszedłem z pokoju.
Już miałem postawić nogę na pierwszym stopniu schodów, kiedy poczułem chude ramiona, obejmujące mnie od tyłu, a po chwili ciepłe usta cmoknęły mnie w kark, bo wyżej by nie dosięgnęły(a pewnie i tak stanęła na palcach).
- Ja też cię kocham, Kaszalocie- bąknęła wyraźnie zawstydzona, wtulając się we mnie.
Uśmiechnąłem się pod maską i obróciłem się w miejscu.
Chciałem spojrzeć jej w twarz, zarumienioną i nieco skrzywioną, jak zawsze, kiedy powiedziała mi coś miłego. W jej zielonych oczach były jednak nowe iskierki, zwiastujące albo diabelski plan, albo szeroki, radosny uśmiech.
O dziwo, jej do tej pory zaciśnięte usta rozciągnęły się, odsłaniając białe zęby.
- Nie gap się jak ciele na malowane wrota. Głodna jestem- sapnęła, odsuwając się ode mnie, wciąż wyszczerzona.
No co za kobieta.
- Potrafisz gadać o czymś innym niż jedzeniu?- spytałem, schodząc po schodach, ale nie doczekując się odpowiedzi, zerknąłem do tyłu.
Właśnie wtedy obok mnie przemknęła niezidentyfikowana smuga, pozbawiając mnie równowagi. Prawo grawitacji postanowiło mnie nie opuszczać, zmuszając do sturlania się dziesięć stopni w dół.
Leżąc na podłodze uniosłem głowę i zmroziłem Ako najzimniejszym spojrzeniem jakie miałem w zanadrzu.
- Zejść po schodach to nie łaska?
- Osobiście uważam, że zjechanie po barierce jest o niebo ciekawsze, kochanie- mruknęła z uśmiechem i (o dziwo) wyciągnęła rękę by pomóc mi wstać.
Nieco obolały złapałem ją za rękę i podniosłem się, mimowolnie uśmiechając.
- Co chcesz na śniadanie?
- Czy dobrą odpowiedzią będzie "zdam się na ciebie"?
Wywróciłem oczami i poczłapałem do kuchni.
- Czyli naleśniki!
I tak jak się spodziewałem, Ako od razu zaczęła się chichrać.
- Mnie tam to pasi, pozerze od siedmiu boleści!- zawołała, kierując się do salonu, by po chwili wrócić owinięta kocykiem.
Wskoczyła na blat kuchenny obok mnie i patrzyła się jak wyciągam wszystkie składniki.
Akurat jak grzebałem w lodówce, nagle usłyszałem jej przesłodzony ton:
- Ale brzydka psinka!
Momentalnie odwróciłem się, by zobaczyć Pakkuna, zabijającego wzrokiem Ako, która z uśmiechem drapała go za uszami.
- Kakashi, co to za wariatka?- warknął piesek, a Nohara zbulwersowała się nieco.
- Wariatka?! Ja ci dam, ty pokraczna krówko-parówko!- sapnęła i strzeliła focha, ponownie wskakując na blat.
- Ako, to Pakkun. Pakkun, to Ako. Jakoś nie było okazji żebyś poznała moje ninken.
- Jeżeli wszystkie są takie jak ten, to chyba podziękuję!-prychnęła, szczelniej opatulając się kocykiem.
Przewróciłem oczami i zacząłem gotować. Ciężko jednak się wyluzować, kiedy tuż obok rozgrywa się pojedynek morderczych spojrzeń.
- Możecie przestać?
- Jak zaserwujesz temu pchlarzowi kopa w ten krzywy ogon, to przestanę.
- Ako!
- Po waszych wczorajszych zabawach to ty lepiej jej test ciążowy zaserwuj!
- Pakkun!
Jednak nic to nie dało.
Nohara i Pakkun wykrzykiwali na siebie coraz to ciekawsze klątwy, grożąc sobie nawzajem śmiercią i innymi, ciekawymi rzeczami.
A ja (nie)spokojnie mogłem dokończyć robienie śniadania, jednak gdy wreszcie postawiłem naleśniki na stole, wszystko umilkło. Pakkun klapną obok stóp Ako, szykując się do drzemki, a ciemnowłosa patrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem, jakby zastanawiając się czy może się odezwać.
W końcu, między kęsami, wykrztusiła pytanie:
- Czy wszystkie ninken były wczoraj w domu?
Parsknąłem śmiechem, mu wkurzeniu zielonookiej.
- Nie, z tego co wynika tylko Pakkun- odparłem, a Ako odetchnęła lekko.
Po śniadaniu zdarzył się koniec świata.
Ako z własnej, nieprzymuszonej woli zaczęła zmywać naczynia! Święci pańscy, ratunku.
Kiedy zwróciłem jej na to uwagę, oberwałem mokrą ścierką w czoło.
- Podobno w związku wypada, żeby to kobieta zmywała naczynia- warknęła, zabierając mi szmatkę z głowy- Ale nie przyzwyczajaj się! To jednorazowe, zapewniam!
Po tym nie wytrzymałem.
Złapałem ją za ten pyskaty podbródek i pocałowałem, uprzednio ściągając maskę.
Ako tylko coś tam warknęła, zanim zarzuciła mi ręce na szyję. Zadowolony chwyciwszy ją w talii, usadziłem na stole, żeby nie musiała stać na palcach.
- Możecie żreć sobie twarze gdzie indziej?
- PAAAKKUUUUUUN!
- Ako! Odłóż wybuchowe notki! Nie w mieszkaniu na Boga!
Mogę powiedzieć jedno: z tą kobietą na pewno nie będę się nudził.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro