Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdz. 10

Na końcu rozdziału jest pytanko odnośnie następnych części, więc jeżeli nudzi ci się czytanie, nalegam na przeczytanie informacji! Nawet jeżeli nie jest ona jakoś ważna xD

*******

Wróciłam ze swojej pierwszej misji w nad wyraz dobrym humorze. Przecież osiągnęłam połowę celu: zobaczyłam paszczę Kaszalota! I to bez użycia siły! No normalnie cud, miód i lakier do paznokci.

Tak mi się tylko k*rwa wydawało.

Zaraz po powrocie i złożeniu raportu, Hokage postanowił...uwaga, uwaga: nawalić nam tyle misji, ile tylko zniesiemy! Jednego dnia złap pryliard kotów, wypiel ogród jakiejś starej rzepie...znaczy przemiłej kobiecie i pomóż posprzątać sale w akademii ninja. Weź tu nie bądź padnięty, kiedy tak przez okrągłe dwa tygodnie! Nawet dręczyć Kakashi'ego czasu nie miałam, bo wracałam i od razu padałam na wyrko.

Właśnie odstawiliśmy już dwusetnego kota, w ciągu tych durnych piętnastu dni, do właścicielki, a Sarutobi uśmiechnął się ciepło, już sięgając po teczkę z misjami do wykonania. No myślałam, że zamorduję, ale zmusiłam się do ukłonu i nie zamordowania starca wzrokiem.

- Hokage-sama, wnoszę o urlop- poprosiłam spokojnym tonem, a Hokage zaśmiał się cicho.

- Tak się zastanawiałem, kiedy pękniesz... Zgadzam się, do końca miesiąca został tydzień: przez ten czas macie spokój. Jak do tej pory i tak wykonaliście dwa razy więcej misji niż pozostałe drużyny- słysząc te słowa skłoniłam się z uśmiechem ulgi.

- Dziękuję, Hokage-sama.

- Możecie już wracać do domów...- zaczęłam powoli obracać się w kierunku drzwi, ale Sarutobi nie skończył-...ale z tobą Nohara, to chciałbym porozmawiać.

Czy barmana po*ebało?! Gruchnęłam w myślach, z bulwersem wracając do pierwotnej pozycji 'na baczność' przed biurkiem staruszka. (Nie)cierpliwie czekałam aż Hokage powie co mu na wątrobie leży i pozwoli mi wrócić do siebie. Spodziewałam się kurde wszystkiego, ale nie rozkazu integracji z uczniami pozostałych Jouninów.

- Żeconibysłucham?

- Jesteś w wiosce nowa. Lepiej by było, żebyś wiedziała z kim możesz mieć misję, bo nie będzie to tylko i wyłącznie drużyna Hatake. Grupa Kurenai trenuje za pół godziny na pierwszym placu treningowym. Poprosiłem też Asumę, żeby zebrał swoją drużynę za niedługo w Sachuko* i tam będą na ciebie czekać. Jest jeszcze skład Gai'a, ale wyruszyli na misję- mamrotał rozbawiony moim zbulwersowaniem Sarutobi, by na końcu dodać niemal przepraszającym tonem- I już nie będę cię niczym męczyć do końca tygodnia.

Skłoniłam się na pożegnanie i uznając rozmowę za skończoną, opuściłam budynek, od razu kierując się na to durne spotkanie. Przynajmniej pogadam sobie ze znajomą, bo okazało się, że ta Kurenai, to ta sama Kurenai z którą miałam niezłe kontakty jeszcze za starych, dobrych czasów akademii ninja. No tak, mam słabą pamięć do ludzi, ale co tam! Teraz się przyjaźnimy i w ogóle Kurenai jest taką moja psiapsią i takie tam bzdety.

Na miejsce dotarłam w jakieś piętnaście minut, bo po drodze zostałam stratowana przez jakiegoś gnoja w bluzie z futrem, który nagle wyskoczył mi zza pleców i chamsko przewrócił, a na koniec przebiegł po mnie jakiś kundel. A co było już szczytem wszystkiego wrzasnął, żebym uważała jak łażę. No wtedy to się popisałam i zdjąwszy sandał, rzuciłam mu nim w łeb. No co jak co, ale cela to ja mam, jednak bachor dostawszy w makówkę uciekł, a ja zgubiłam but. Nie widziałam sensu łażenia w jednym sandale, więc kontynuowałam wycieczkę boso.

Na placu czekała już na mnie Kurenai, a obok niej trójka bachorów. Niebieskowłosa dziewczynka, dzidek w okularkach i smarkacz z białym kundlem na łbie.

- TO TY!- wrzasnęliśmy równocześnie, wyciągając na siebie oskarżycielskie paluchy.

- Znacie się?

- No ba! Ten bezczelny bachor i jego biała parówa o mało mnie nie zamordowali!

- No jeszcze czego! A ten laczek to tak sam z siebie przywalił mi w łeb?!

Od pozagryzania się nawzajem powstrzymała nas Yūhi. Przedstawiła mnie i poprosiła o to samo swoich genninów, poklepując mnie uspokajająco po ramieniu.

- Nazywam się Aburame Shino- zaczął ten z nastroszonymi, brązowymi włosami i z kołnierzem zasłaniającym połowę twarzy, ale przerwał mu ten bachor z ADHD

- Inuzuka Kiba, a to jest Akamaru- prychnął, za co miałam ochotę znów pogłaskać go butem

- J-jestem Hyuuga H-Hinata m...miło mi cię poznać, Nohara-sama...- wyjąkała granatowowłosa dziewczyna, łącząc przed sobą dłonie i wbijając wzrok w ziemię.

Jeżukolczasty, co za niewydarzona jąka...chwylaa! Czy ona nazwała mnie 'sama'?!

Momentalnie padłam przy Hyuudze na kolana i tuląc ją zaborczo do siebie spojrzałam błagalnie na Kurenai.

- Mogę ją zatrzymać?

Yūhi zaśmiała się, ale odmówiła, nawet kiedy zrobiłam szczenięce oczy. Ostatecznie z zawiedzionym westchnieniem wypuściłam uśmiechniętą słabo dziewczynę.

- No jeżeli ci tak bardzo zależy, to Gai ma w składzie jeszcze jednego Hyuugę...

- Biere- podsumowałam, na co nawet bachory zaczęły się śmiać. Wliczyłam w to bachora z klanu Inuzuka.

Chwilę później pozwoliłam im trenować, a sama poszłam do tej restauracji, gdzie ma na mnie czekać Asuma i jego gnojki. Tym razem po drodze nikt mnie nie stratował. Zignorowałam fakt, że wszyscy się gapią na kunoichi popylającą boso po mieście i spokojnie weszłam do lokalu. Sarutobi już tam siedział ze szczerym przerażeniem obserwując jak mały, rudy grubasek pochłania przerażające ilości grillowanego mięsa. A po obu stronach tego dzikusa siedziała reszta składu: blondwłosa dziewczyna o jasnoniebieskich oczach i...

- Shikamaru?- szczęka mi opadła i zamiast się przywitać, gapiłam się jak debil na ciemnowłosego chłopaka z kucykiem.

Ten podniósł na mnie brązowe, znudzone oczy i zmierzył takim wzrokiem, jakim traktuje się szaleńców. Ja oczywiście to zignorowałam, bo rzuciłam się na niego i przytuliwszy, zaczęłam głaskać po głowie.

- Jeżu kolczasty, aleś ty wyrósł! Ostatnio to widziałam cię jak ledwo na nogach stałeś. Shikaku musi być dumny, że taki jego klon się szlaja po wiosce. Ale w sumie słodki jesteś, nie to co tamten harpagan! Jejujejujejuuuu!

- Ekhm, Asuma-sensei, co to za wariatka?- wysapał chłopak, ledwo łapiąc oddech. Ale przecież go nie puszczę, prawda?

Ciemnoskóry roześmiał się nerwowo, widząc jak mrożę chłopca wzrokiem. Oczywiście nienawistne spojrzenie idealnie pasowało do tłamszenia Shikamaru w objęciach.

- Ja ci dam wariatkę! A kto cię na rękach nosił, jak zasnąć nie mogłeś?A kto ci pieluchy zmieniał własnymi ręcami?- kontynuowałam, ignorując wredne chichoty pozostałych dzieciaków- Kto robił na kolanach sryliardy razy 'prosta droga'? Wstydziłbyś się! O mnie zapomnieć!

Wywarczałam z wyrzutem, puszczając go, ale tylko dlatego, że zaczął robić się czerwony.

- Ako'nee-chan?- wysapał niedowierzająco, a kiedy pokiwałam głową wyszczerzył się i rzucił mi na szyję- Myślałem, że wciąż siedzisz w Piasku!

- Źle myślałeś!- zaśmiałam się i zmierzwiłam mu włosy, nieco niszcząc nastroszoną kitę- Ale w rozpuszczonych wyglądałeś słodziej.

- Byłem wtedy dzieckiem.

Już miałam zacząć się z nim droczyć, ale przerwało nam chrząknięcie Asumy. Popatrzył na mnie wymownie, a następnie wskazał pozostałą dwójkę genninów.

- Ou, gome- zaśmiałam się lekko, pocierając po karku- No więc jestem Nohara Ako i niedawno wróciłam do wioski! Przejęłam skład dziesiąty i...

- Przecież to my byliśmy składem dziesiątym, prawda, sensei?- przerwała mi blondynka, wybałuszając oczy.

Asuma pokiwał głową i uśmiechnął się, gasząc peta na stole.

- Hokage zadecydował, żeby Hagiri Daika, Managoke Yataro i Sameko Koheru zostali dziesiątym. Nic to przecież nie zmienia, więc się zgodziłem- oznajmił spokojnie- A teraz wypadałoby, żebyście się przedstawili.

- Jestem Akimichi Chouji!- zawołał grubasek, wpychając sobie do buzi grillowane mięso.

- Yamanaka Ino- blondynka uśmiechnęła się, lekko przekrzywiając głowę- Czy mogłaby nam pani powiedzieć skąd zna pani Shikamaru?

Zanim bodaj otworzyłam usta, wylądowała mi na nich dłoń młodego Nary.

- Mój ojciec zaproponował jej zostanie moją opiekunką w dzieciństwie, ale to po tym jak wyjechała z Konohy, dlatego dość dobrze znam Sunę. Ojciec co drugi, trzeci dzień wywoził mnie tam no i opiekowała się mną. No a jak już podrosłem troszkę, to...zamieszkałem u niej na chwilę- odparł szybko, spojrzeniem każąc mi siedzieć cicho.

Tak dobrze to nie ma.

- Uciekł z domu, bo mama kazała mu sprzątać!- zawołałam, na kilka sekund uwalniając usta, które po chwili znów zostały zakryte. To nie przeszkadzało mi kontynuować- C-cay mieśoc u mie siezial! A późiej ego ociec jak g-gupi zaalał d-do Suny!

- Milcz!- syknął poczerwieniały ze wstydu brązowooki, na co niechętnie ugryzłam się w język.

Ino i Chouji, a nawet Asuma chichotali cichutko, mamrocząc coś, że 'nie spodziewaliby się takiego buntu po tak leniwym stworzeniu'. Shikamaru naprawdę się zmienił od czasu kiedy siedzieliśmy razem przed telewizorem, albo ganialiśmy się po placu zabaw w Piasku. Teraz stał się bardziej leniwy, ale zarazem poważniejszy. Chociaż wciąż miał te iskierki w brązowych oczach, które udowadniały, że czaiła się w nim jeszcze dziecięca ciekawość i radość. Muszę chyba umówić się z nim na jakieś spotkanie, przecież mam wolne!

- Asumaa- zaczęłam słodkim tonem, kiedy już skończyłam przysłuchiwać się jak Ino przedrzeźnia Shikamaru, a Jounin spojrzał na mnie podejrzliwie- Jesteś gentelmanem, prawda?

- Postawię ci to mięso, ale już tak nigdy na mnie nie patrz- burknął, uśmiechając się lekko.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Sarutobi zawołał kelnera. Nie wiedział na co się porwał.

Po jakiejś godzinie, jeżeli nie dwóch, opuściłam lokal w towarzystwie Shikamaru, nażarta w trzy dupy. Urządziłam sobie z Choujim(oczywiście na koszt Asumy) konkurs na to, kto zje więcej. Wygrał młody Akimichi, ale żałosna mina brodacza zrekompensowała mi przegraną z nawiązką.

Teraz szłam z Narą przez już puste uliczki Konohy, oświetlone złotym światłem zachodzącego słońca. Panowało między nami spokojne milczenie, po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością. Shikamaru był dla mnie jak młodszy brat i kiedy jeszcze mieszkałam w Sunie bardzo często zapraszałam go do siebie. Ja nauczyłam go chodzić, ja pokazałam mu jak piękne są obłoki. Pamiętam, że kiedy do mnie przyjeżdżał, rozkładałam na dachu koc i leżeliśmy tam godzinami, rozpoznając kształty białych kłębków, sunących leniwie po niebie.

Kiedy już byłam blisko mieszkania zatrzymałam się i przygarnęłam Shikę do siebie, silnie go przytulając. Ten chwilę pojęczał i też mnie objął, a ja mogłam oprzeć głowę na jego ramieniu z lekkim uśmiechem.

- Pooglądamy jutro chmury?

- W lesie o jedenastej.

- Pa, Jeloniu.- zaśmiałam się i wypuściłam go z objęć, sprzedając całusa w czoło.

Prychnął na to, że nie jest już taki mały, po czym odszedł, mamrocząc coś, że jestem upierdliwa. Cholerka, jak ja za tym gnomem tęskniłam.

Kręcąc lekko głową weszłam do mieszkania.

- Tadaima, Kaszalocie!- zawołałam, wycierając stopy w dywanik.

Hatake wyjrzał z kuchni i przymrużył w uśmiechu oko.

- Yo! Robię kakao, napijesz się?

- Pytanie retoryczne, pacanku- odparłam z uśmieszkiem i rozwaliłam się na kanapie w salonie.

Spytacie pewnie: dlaczego jestem tak miła dla Kakashi'ego. Cóż, odkąd pokazał mi twarz jakoś nie mogłam traktować go tak podle jak na początku. Już całkiem porzuciłam nazywanie go mordercą, czy wypominanie mu tego co zrobił, a on niemalże z ulgą przyjmował coraz to ciekawsze przezwiska, chociaż mogłabym przysiąc, że ten 'Kaszalot' mu się podoba.

- Przez cały tydzień mam wolne!- zawołałam tryumfalnie i włączyłam telewizor.

- No co ty nie powiesz, ja też- powiedział wesoło Kakashi, stawiając przede mną kubek z parującym napojem.

Nic na to nie odpowiedziałam i rzuciwszy się na kakao, wyszukałam kanał na którym leciał Bleach**. Kakashi klapnął obok mnie i z uwagą patrzyliśmy jak Truskawka obrywa w epicki sposób od swojego tate.

- Coś mi to przypomina- parsknął nagle Hatake, zerkając na mnie wymownie, przez co dostał kuksańca pod żebra- No o tym mówię!

- Duuupek- żąchnęłam się i znów wlepiłam wzrok w telewizor.

Naprawdę, coraz milej mi się tu spędza czas. No i przez tydzień Kaszalot będzie pod ręką. „Eldorado Flirtujących"- NADCHODZĘ!

*Sachuko- nazwa z dupy dla tej restauracji, gdzie Chouji zawsze przeżerał kasę Asumy, nigdzie nie wyczaiłam jak się naprawdę nazywa ;-;

** Wiem, że tam nie leci 'Wybielacz', ale kij z tym- jestem autorem, mam władzę xD.

INFOO AKA PYTANKO A W SUMIE SPOJLER DO FABUŁY XD

Czy chcielibyście za dwa rozdziały przeczytać lemona?

Co za pytanie, na pewno zboczuchy chcą xD.

Tylko pytanie czy zboczuchy czytają to gówno zwane opowiadaniem ;-;

Chcecie lemona z Ako i Kaszalotem?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro