Rozdział 3 "Nie ruszaj się, kurwa, mam cię draniu!"
Ostro będzie dzisiaj, więc oczekuję komentarzy!!
Przeklinałem moje lenistwo z całego serca, gdy następnego dnia, siedząc w obskurnym busie uczyłem się na ostatnią chwilę na zajęcia. Kompletnie o tym zapomniałem przez rozmowy, jakie odbyłem z Liamem na temat spotkania z Harrym (pominąłem nasz flirt).
Nawet jeśli nie zacząłem z nim rozmawiać o Stylesie, to Liam patrzył na mnie całą wczorajszą drogę powrotną z chytrym uśmieszkiem.
- Jest w Twoim stylu, nie? - spytał mnie, kiedy wyjechaliśmy z tej okropnej dzielnicy, w której śmierdziało niebezpieczeństwem. Spojrzałem zdezorientowany na przyjaciela. - Harry. Idealnie w Twoim typie. Wysoki, starszy, wysportowany... - wymieniał. - I pewnie ma wielkiego!
Wtedy patrzyłem na niego udając obrzydzenie, ale jego słowa sprawiły, że podczas wieczornej kąpieli zacząłem wyobrażać sobie nagiego Stylesa. Wcale nie czułem się brudny podczas wkładania namydlonych palców w moje wejście, kiedy wyobrażałem sobie, że to on we mnie wchodzi. Harry był gorący, perfekcyjny dla mnie, ale miał paskudny charakter i zresztą nienawidzę wyrazu jego twarzy. Zawsze ma na niej taki cwany i bałamutny uśmiech. Odpowiadając na wasze pytanie - nie, nie wiem dlaczego teraz o nim myślę, jadąc tym paskudnym autobusem. Nie podoba mi się to, ale nie mogę przestać, kiedy przed swoimi oczami mam jego postać.
Gdy wreszcie znalazłem się pod akademikiem, aby zjeść w nim jakiś szybki posiłek przed powrotem na dwa popołudniowe wykłady, westchnąłem ciężko. Wchodziłem po schodach z głową pochyloną nad notatkami, które pod nosem czytałem.
Zmarszczyłem brwi, nagle zatrzymując się przed drzwiami mojego mieszkania, gdy zauważyłem tam stojącego do mnie tyłem wysokiego bruneta, który majstrował coś przy mojej wycieraczce.
A więc mam tego chuja... - pomyślałem, rzucając się na jego plecy i bijąc go moim zeszytem, przy tym krzycząc.
- Nie ruszaj się, kurwa! Mam cię, draniu!
- C-co do cholery?!
Moje oczy powiększyły się do rozmiarów pięciocentówek, gdy po głosie rozpoznałem w nim Aidena - zabujanego we mnie po uszy kolegę z uczelni.
Otworzyłem oczy szeroko, schodząc szybko z jego pleców i wyprostowałem się, natychmiast pomagając chłopakowi wstać.
- Aiden? - fuknąłem. - Co robiłeś przy mojej wycieraczce, ty skurwibąku?
- Chciałem zostawić ci... kwiaty... - dopiero teraz zobaczyłem do połowy już połamane w jego dłoniach na oko trzy białe róże. Oh...
- Cholera, wybacz za ten atak. - podrapałem się po karku, krzywiąc i patrząc współczująco na przystjnego chłopaka. Fakt, mój rówieśnik był bardzo gorący w oczach innych, sam uważam, że ma naprawdę fajne proporcje, ale nie jest dla mnie; Aiden jest zbyt... ułożony, grzeczny i to po prostu, to Aiden. - Dziękuje za nie? Eh- tak, dzięki.
- Miałem też nadzieję, że dałbyś się może gdzieś w końcu zaprosić... - jęknąłem cicho, rozumiejąc do czego startował.
- Już Ci tłumaczyłem, Aiden, że się nie umawiam. Z nikim.
- Ale nie mógłbyś zrobić dla mnie wyjątku? - zamrugał słodko oczami, zbyt uroczo. - No dalej, jedna randka i daję ci spokój, obiecuję. Po prostu... jesteś taki interesujący Louis!
- Wiem. - pokręciłem w czarujący sposób głową. - Kotku, ja nie chodzę na randki, tylko się pieprzę. Mogę ci to zaoferować jedynie.
Chłopak zachichotał lecz słyszałem, że był to lekko nerwowy śmiech. Zawstydził się delikatnie... I tak; chyba już wiecie dlaczego ten facet nie jest dla mnie. Cipeusz - westchnąłem w myślach.
- Jedna randka! Jedna... Mała, krótka, taka tyci tyci? Kupię ci jedzenie! Darmowe jedzenie brzmi spoko?
Wow, no nie ukrywam, że tym jedzeniem poniekąd mnie kupił.
- Zależy co będziemy jeść... - mruknąłem.
- Co tylko zechcesz, Louis! - powiedział, a jego oczy rozbłysły blaskiem nadziei. Moje serce się topiło, gdy patrzyłem w jego duże, kocie tęczówki. - Kojarzysz tę restaurację włoską? Lubisz włoskie jedzenie, wiem to!
- Dobrze, dobrze, słodziutki. - zaśmiałem się, otwierając drzwi do mieszkania. - Za kwiaty dziękuję, zajęcia kończę o siedemnastej, wiec czekaj na mnie pod uczelnią. Teraz już możesz iść. - cmoknąłem go bezceremonialnie w policzek.
- Będę! - pisnął, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem. - Punkt siedemnasta. Dostaniesz nowe, lepsze kwiaty! Do zobaczeniaa!
- Pa, Romeo. - zachichotałem, wchodząc na ciemny korytarz, gdzie później zdjąłem buty. Mimo tego, iż nasza relacja i tak nie miała ruszyć z miejsca, nie mogłem przestać się uśmiechać przez jakąś godzinę.
*
Kiedy wyszedłem z uniwersytetu od razu w oczy rzucił mi się ogromny bukiet czerwonych róż. Było ich może... sto? A trzymał je nikt inny jak Aiden. Uśmiechnąłem się (niekoniecznie szczerze), kiedy zauażyłem, że mój wielbiciel mi macha. Nie chciałem, by robił takie przedstawienie przed całą szkołą. Mimo wszystko zignorowałem dziwne spojrzenia uczniów i ruszyłem na tą całą randkę. Oblizałem usta, widząc piękny samochód chłopaka... cudo. Czemu ja nie mam tylu pieniędzy?
- Hej, skarbie. - zaświergotałem, gdy do niego podszedłem, następnie cmokając wesoło w ten sam policzek, co jeszcze trzy godziny temu. - Jestem głodny jak wilk.
- To dla ciebie! Sto trzydzieści siedem róż! Tyle dni czekałem aż zgodzisz się na tę randkę! - pisnął chłopak z szerokim uśmiechem najpierw, wkładając bukiet na tył samochodu, by nastepnie otworzyć mi drzwi. Poczułem się dziwnie skrępowany.
- Dz-dziękuję... - odsłoniłem zęby w drugim już w ciągu dnia nerwowym uśmiechu.
Cholera, on będzie miał złamane serce... - pomyślałem.
- To ja dziękuję, a teraz jedziemy. - powiedział wesoło, odpalając silnik. Już pokochalem dźwięk tego warkotu. Brzmi jak marzenie. - Jakiej muzyki słuchasz? W schowku mam kilka płyt.
- To mi obojętne, serio. - powiedziałem szczerze, modląc się jednak w duchu, by nie włączył on jakiegoś disco, czy koreańskiej muzyki.
- Możesz znaleźć coś odpowiadającego Tobie i po prostu włóż płytę do radia. Wolałbym nie odrywać wzroku od kierownicy. - zaśmiał się Aiden. Był naprawdę miłym kolesiem i myślę, że moglibyśmy się zakumplować.
- Skoro tak mówisz... - posłałem mu wykrętny uśmiech, otwierając schowek w jego aucie, gdzie rzeczywiście znalazłem pokaźną kolekcję różnych płyt. Przeglądałem je wszystkie, w końcu decydując się na pierwszą lepszą w czarno-białej okładce, gdyż były to płyty zespołów, o których istnieniu nie miałem pojęcia. W końcu dojechaliśmy do restauracji w miłej atmosferze.
- Może weź kwiaty, żeby nie uschły w samochodzie, poproszę o jakiś gigantyczny wazon. - Aiden zachichotał, kiedy stanęliśmy przed autem.
- Jasne. - skinąłem głową, biorąc do ręki ogromny bukiet, prześlicznych róż. Dopiero wtedy pojąłem, że spotkanie to może być o wiele trudniejsze niż przypuszczałem.
Już po upływie kilku minut siedzieliśmy przy jednym ze stolików (cholernie eleganckich, zupełnie nie w moim stylu). Aiden tak jak powiedział, poprosił o wazon na kwiaty i w tym momencie kelner podszedł do nas z dwoma kartami menu. Podziękowałem uprzejmie za kartę, otwierając ją, a ślinka już prawie ciekła z mojej brody.
Wybranie posiłku okazało się naprawdę trudne i nie, bynajmniej głównym powodem nie była duża ilość potraw, a sposób w jaki Aiden się na mnie dosłownie gapił. Co chwila poprawiałem się niespokojnie na krześle pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
- Są gotowi państwo złożyć zamówienie? - spytała uprzejma dziewczyna, która podeszła do nas z małym notesikiem i długopisem, gotowa, by zapisać na nim to, co postanowiłem wraz z Aidenem zamówić, za jego pieniądze. - Nie mogę się na was napatrzeć, jesteście śliczną parą.
- My....
- Dziękujemy! - przerwał mi uradowany Aidem. - Dla mnie danie spod numeru osiem, a dla ciebie Lou?
Oczyściłem gardło, zanim wreszcie powiedziałem: - Ja poproszę o danie numer siedemnaście. - uśmiechnąłem, zamykając kartę, która następnie podałem młodej kobiecie.
- Dobry wybów. Dostarczę wam wszystko za kilkanaście minut. - powiedziała posyłając mi uśmiech. - Ah, przepraszam. Coś do picia? Zapatrzyłam się na was i tak wyszło. Wyglądacie razem tak przepię-
- Woda dla mnie, dziękuję. - przerwałem jej. Co za wkurwiająca dziewucha.
Aiden odprowadził ją rozluźnionym wzrokiem, który później ulokował na mnie.
- Słuchaj, wyjaśnijmy coś sobie. - powiedziałem mu. - Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy "parą"...
- Tak, wiem, że to za wcześnie, by się określać, ale jesteśmy na dobrej drodze do... czegoś. - chłopak posłał mi zawiadzkie oczko. Czy do niego nie docierają moje słowa? Kontrolowałem swoją powiekę, która zaczęła podrygiwać.
- Aiden, jedyne co kiedykolwiek może się między nami wydarzyć to wspólna wymiana płynów. Nic więcej. - powiedzialem mu twardo.
- Jesteś uparty, tygrysku. Wyluzuj się. - pwiedział, łapiąc jedną z moich dłoni, która swobodnie leżała na białym obrusie przede mną. Wzdrygnąłem się, gdy złączył nasze palce. Zacząłem panikować.
- Aiden, nie. - strąciłem jego rękę ze swojej. - Ja nic do ciebie nie czuję, umówiłem się z Tobą jedynie z grzeczności, jasne? Przykro mi, ale mówiłem Ci to już od samego początku.
- Dlaczego jesteś taki uparty? Mogę sprawić byś zmienił zdanie, kiedy poznamy się lepiej i zobaczysz, że jestem-
Przestałem słuchać chłopaka w momencie, kiedy drzwi do restauracji, na które miałem perfekcyjny widok otworzyły się, a ja ujrzałem w nich dwie męskie postaci.
- No kurwa nie wierzę... - wyrwało mi się, kiedy w tym ciut niższym rozpoznałem Harry'ego we własnej osobie. Był pochłonięty rozmową z szczupłym szatynem, którego włosy były postawione do góry. Zacząłem robić wszystko by mnie nie zauważył. Zakryłem swoją twarz włosami z nerwów ściskając mocniej dłoń Aidena.
- Szybko się przekonujesz, słońce. - powiedział chłopak. Powtarzałem w głowie słowa: zamknij się, zamknij się, błagam. - Louis? - Zamknij się, zamknij...
- No proszę, kogo ja tu widzę? - kurwa, przekląłem w myślach, gdy usłyszałem głos lokowatego mężczyzny przy naszym stoliku. Przełknąłem ślinę, wypuszczając ze swoich ust powietrze. Spojrzałem na moje i Aidena dłonie, natychmiast podrygując się i zabierając tę należącą do mnie. Kiedy on w ogóle znów je połączył?! Spojrzałem na Harry'ego. Jego wzrok zatrzymał się na mnie, Aidenie, kwiatach, i tak... w kółko.
- Harry? - pisnąłem, udając konsternancję. - Nie zauważyłem cię wcześniej. Musiałeś dopiero wejść, nie?
- Postanowiłem przyjść tu z Nickiem coś zjeść... - powiedział z malutkim uśmieszkiem, wskazując ruchem głowy na widocznie zdezorientowanego chłopaka.
- To ten Louis? - spytał szatyn, a ja zmarszczyłem brwi na to jaki nacisk nałożył na drugie słowo. - Cóż, Harry chyba ci o mnie mówił. Ale, no, ten... stoimy w przejściu jak idioci i czuję się frajersko.
- Kto to? - w końcu głos zabrał Aiden, który od dłuższej chwili patrzył podejrzliwie na Harry'ego. W momencie, w którym już miałem coś wymyśleć, brunet zabrał głos.
- Jestem Harry. - powiedział Styles dziwnie podejrzanie wystawiając dłoń do Aidena, który niepewnie ją uściskał wstając. - Harry Styles, odpowiedzialny za każdy ból tyłka tego oto chłopca. Mówiłeś, że nie będziesz wychodzić z domu, kwiatuszku. Już nie boli? - powiedział do mnie Harry pół szeptem jednak w taki sposób, by wszyscy go usłyszeli.
- Że jak?! - wrzasnąłem równocześnie zszokowany prawdopodobnie tak samo mocno, co ewidentnie w tamtym momencie zdruzgotany chłopak, siedzący u mojego boku.
- Nick, zajmij jakiś stolik, nie chcemy robić przedstawienia. - mruknął Harry do swojego przyjaciela. - A ty, Lou? Nie spodziewałem sie tego po Tobie. - zwrócił się do mnie całkiem poważnie. - Nie ma mnie kilka godzin, a ty co wyprawiasz? Dostaniesz taką karę, że nie uciekniesz mi z łóżka przez kolejne dni.
- Ale... - chciałem powiedzieć mu, że postradał zmysły, lecz po sposobie w jaki się do mnie uśmiechał, nareszcie pojąłem, iż to wszystko jest jedynie grą, która ma pomóc mi pozbyć się Aidena. - Nie wiem co powiedzieć? - bardziej spytałem z udawną skruchą, kątem oka patrząc jak szczęka Aidena opada na stół. Wybrałem zły moment na wypowiedzenie tych słów, ponieważ akurat do naszego stolika podeszła ta wkurwiająca kelnerka z naszymi zamówieniami. Chciałem roześmiać się, gdy zobaczyłem wyraz jej twarzy.
- Louis, ja nie rozumiem... - Aiden zaczął się rozpaczliwie jąkać.
- A więc ja ci wytłumaczę, kolego. - zagruchał fałszywie Harry, zasłaniając mnie swym ciałem. - Nie masz u niego najmniejszych szans. Jego myśli zajmuje inny mężczyzna. Tak samo serduszko.
Czułem jak moja wspomniana część ciała rozpada się na kawałki, widząc minę chłopaka. Myślałem, że ulga rozleje się w moim ciele, kiedy uwolnię się od natrętnego chłopca, ale wcale tak nie było, ani trochę. Miałem okropne wyrzuty sumienia. Ale gdyby nie to, Aiden ganiałby za mną do nieskończoności.
- A-Aiden... Ja przepraszam, mówiłem ci, ż-że... - zacząłem, gdy chłopak podniósł się z miejsca.
- Jasne, rozumiem. - uśmiechnął się słabo, a kąciki jego ust bardzo szybko opadły w dół. - Pójdę już... - słychać było jak jego glos załamał się pod koniec, gdy wyszedł z restauracji, wcześniej rzucając na stół plik banknotów.
- Czekaj! - zawołałem za nim, chcąc wybiec z lokalu. - Cholera. - mruknąłem pod nosem, widząc przez szybę odjeżdżający samochód.
- Chcesz mi może coś powiedzieć?
Harry położył rękę na moim barku, patrząc na mnie wyczekująco. Przełknąłem śłinę prawie natychmiast zapominając o jego przyjacielu.
- Ja ci mam coś powiedzieć? - spytałem go niepewnie. - Co to było, H? Siedzę sobie tu grzecznie, a ty przeganiasz mi randkę. Dlaczego to zrobiłeś?! - fuknąłem. - A może jesteś zazdrosny? - spytałem, strzepując jego dłoń ze swojego barka.
Mając go szeroko i głęboko w dupie, w celu jak najszybszego skontaktowania się z Aidenem ruszyłem w stronę wyjścia.
- Nie jestem. - usłyszałem za sobą.
- Nie? Nie jesteś, Harry? A może lepiej będzie jak powiem "tatusiu"? Nie jesteś zazdrosny? - parsknąłem, słysząc kolejne "nie". - To w czym przeszkadzała ci obecność Aidena?
Mój uśmiech momentalnie przestał być taki pewny, gdy zamiast usłyszeć od razu jakąkolwiek odpowiedź, Harry zbliżył się do mnie i nachylił blisko mego ucha, następnie szepcząc niesłychanie zmysłowym tonem: - W mocnym pieprzeniu cię, Louis.
- O czym ty mówisz? - spytałem go, kiedy ułożył swoje duże dłonie na moich biodrach, szarpiąc kciukiem moją dolną wargę. - Harry...
- Czas na Twoją karę ty mały, niegrzeczny karaluchu.
- Harry, ale... - jednak nie dane było mi dokończyć, ponieważ w tej właśnie chwili Styles zassał moją dolną wargę między swoje dwie. Jęknąłem z przyjemności jaką dał mi ten mały gest, ponieważ już tak długo nie czułem żadnej z tych rzeczy i teraz robił to sam Harry, o którym fantazjowałem od momentu, kiedy go ujrzałem. W dodatku wow, uprawiałem seks na trzeźwo tylko jakieś trzy razy, teraz Harry chciał to robić. On chciał się ze mną pieprzyć, mógłbym być teraz jego dziwką.
Chłopak napierał na mnie odsuwając w ten sposób od drzwi do restauracji, zapewne byśmy nie blokowali ludziom wejścia do środka. Nasze języki zetknęły się ze sobą praktycznie w tym samym momencie, przez co oboje westchnęliśmy.
Harry przez to, że jest cholernie wysoki sprawił, że musiałem podnieść się na palcach i oprzeć o niego, zarzucając mu dłonie na kark. Następnie obie jego ręce znalazły się pod moją koszulką, ściskając moje boki. Sięgnął palcami do mojego twardego sutka, wywołując tym niekontrolowany jęk, który padł z moich ust.
- Kurwa. Samochód, dalej. - powiedział, ciągnąc mnie w nieznanym kierunku. Spostrzegłem, że auto nie stoi zbyt daleko, więc szybko dotarliśmy do ogromnego pojazdu, jak się później okazało należącego do Nicholasa.
- A co z Twoim kumplem? - wypaliłem głupio tak, jakby mnie to obchodziło, (a rzecz jasna miałem to szeroko i głęboko w dupie).
- Jebać go. - warknął, otwierając drzwi na tylne siedzenia.
- Tak? - sapnąłem, ciągnąc delikatnie jego włosy. - Myślałem, że mnie...
- Kusisz, maluchu. - zaśmiał się, przegryzając wargi, kiedy wyciągnął kluczyki z tylnej kieszeni spodni i otworzył vana - Zapraszam.
Schyliłem głowę delikatnie w dół praktycznie wskakując od razu do auta, nim nie przekęciłem się by spojrzeć na Harry'ego i spytać: - Jak chcesz mnie brać? Bo nie wiem czy zostać już w taki sposób, czy się położyć...
- Najpierw cię rozbiorę, a później położysz się na brzuchu, bym mógł podziwiać Twój tyłek... - zaczął ściągać moje ubrania, poczynąwszy od koszulki. Od razu przyssał się do mojego obojczyka - ...dostaniesz swoją karę.
- Tak, błagam, tatusiu. - zaskomlałem, ponownie wplatając palce między jego loki, które szarpnąłem. - Byłem bardzo niegrzeczny i muszę zostać ukarany.
- Tak, musisz. - warknął, błądząc dłońmi po mojej klatce piersiowej, zasysając miejsce na mojej szyi. - Będziesz cały w śladach swojego tatusia, cieszysz się? Pozwolę wybrać ci pozycję, mała dziwko. Ale najpierw będziesz musiał w ładny sposób przeprosić tatusia za swoje zachowanie. Piękne ciało... Kurwa.
- Ty masz nadal za dużo ubrań. - marudziłem, szarpiąc niecierpliwie za kołnierzyk od jego bluzki, którą bardzo szybko zdjął, dając im iście grzeszny widok na jego boski tors.
- Wiesz co źle zrobiłeś, Louis? Za co dostaniesz karę? - zadawał mi pytania, rozpinając szybko mój rozporek. - Niech zgadnę. Nie masz znowu bielizny? Nieładnie... Coraz bardziej grzeszysz.
- Za umówienie się z Aidenem, kiedy powinienem był być z Tobą, tatusiu? - spytałem go przesadnie słodkim głosem, kładąc dłoń na jego odznaczającej się erekcji.
- Tak, skarbie. To jest jedna z rzeczy. - powiedział. - Połóż się, najpierw na plecach. - rozkazał, co wykonałem od razu. Położyłem się cały czas obserwując twarz Harry'ego. Ten człowiek zdecydowanie nie wyglądał na dwadzieścia siedem lat. Styles momentalnie pociągnął moje spodnie w dół uwalniając na wolność mojego bolącego, czerwonego kutasa.
Przyłożyłem mój palec wskazując do warg i przegryzłem delikatnie, obserwując spod przymrużonych powiek sposób, w jaki jego mięśnie seksownie się napinały, gdy pozbywał się moich ubrań.
- Perfekcyjny. - odparł, zniżając się, by pocałować moje usta niechlujnie, szybko i namiętnie tak, jak kochałem. W tym czasie, kiedy wysysał malinki na całym moim ciele, ja mogłem rozpiąć jego czarne jeansy. - Jesteś gotowy na to, by zobaczyć całego tatusia, huh? Zasłużyłeś na to?
- Proszę, tatusiu, proszę... - błagałem go, wiercąc się niespokojnie na gładkiej, hebanowej tapicerce. Moje policzki były już całe czerwone z podniecenia, a ja sam miałem ochotę krzyczeć.
Chłopak oblizał swoje wargi, co było cholernie rozkoszne i gorące, a ja pomyślałem tylko o tym, że zrobił to po to, by doprowadzić mnie do jeszcze większego stanu podniecenia. Harry zsunął swoje spodnie wraz z bielizną, a ja zamarłem tracąc dech w piersi. Z moich ust wyrwało się krótkie, ciche jęknięcie na widok imponującego przyrodzenia bruneta. Na samą myśl, że miał mnie on za moment pieprzyć... dosłownie zacząłem się wić z rozłożonymi przed nim nogami.
- Podnieś się i liż, musisz mnie zadowolić. Myślisz, że możesz wziąć go w usta? - spytał Harry. Natychmiastowo pokiwałem głową, powtarzając w myślach "pieprz mnie, pieprz mnie, pieprz!"
Szybko usiadłem, następnie bez tracenia jakiegokolwiek czasu nachylając się nad kutasem chłopaka, którego główkę objąłem ustami, przymykając przy tym powieki.
- Właśnie tak, skarbie. Wiedziałem, że jesteś do tego idealny. - zamruczał Harry, od razu wplątując swoje długie palce w moje włosy, przeczesując je i masując moją głowę, czym doprowadzał mnie do szaleństwa, kiedy zasysałem się na jego główce coraz intensywniej. - Piękny chłopiec.
Owinąłem palce w okół podstawy jego członka, poruszając rytmicznie głową, gdy zasysałem już lekko opuchnięte wargi na delikatnej skórze bruneta, co jakiś czas zerkając na niego z dołu.
Wiedziałem, że męskość Harry'ego będzie dla mnie wyzwaniem, ale chciałem dać mu jak największą przyjemność i wziąć go do końca. Wyciągnąłem kutasa z buzi, przejeżdżają jękykiem po całej długości z dołu do góry. Jęk wyszedł z ust Harry'ego, co dało mi więcej żądzy. Już po chwili miałem całego członka w ustach i poruszałem rytmicznie głową w górę i w dół. - Wystarczy. Teraz tatuś musi znaleźć rzeczy.
- J-jestem dziwką, ale czystą dziwką. - zachichotałem kusząco, po tym jak podniosłem głowę, aby spojrzeć na niego oszklonymi z podniecenia, ale także od obciągania Harry'emu oczami.
Brunet oblizał swoje wargi wychylając się do przodu samochodu. Już po chwili w ręce miał pokaźną buteleczkę lubrykantu. - Połóż się i wypnij - wykonałem jego polecenie. - Jak myślisz, na ile klapsów zasługujesz, dziwko?
- Na tyle, na ile zdecydujesz, tatusiu. - wymamrotałem zamroczony tym, co zaraz miało się zdarzyć, posłusznie podpierając się na drżących łokciach i unosząc swój tyłek do góry.
- Dostaniesz tylko cztery, na dobry początek. - powiedział Harry przejeżdzającc dłońmi po moich pośladkach. - Robiłeś to już kiedyś? Na ile mogę sobie pozwolić, huh?
- Potrafię wytrzymać do dwudziestu, zanim się nie rozryczę jak bachor. - przyznałem, oddychając ciężko, kiedy czułem jak Styles przejechał swym kciukiem po moim wejściu. - Tatusiu.
- Jesteś dzielnym chłopcem, ja chcę ci dać delikatną karę - powiedział, wzgryzając się w mój lewy pośladek, przez co jęknąłem z zaskoczeniem.
*
- Zdecydowałeś się na pozycję, dziecinko? - spytał Harry zaraz przed tym jak włożył we mnie trzeci palec.
- Ch-chcę tak. - stęknąłem głośno, poruszając swymi biodrami w taki sposób, aby samemu móc nabijać się na jego długie palce.
- Jesteś już gotowy, chodź. - powiedział. W końcu usiadłem na nim na delikatnie niżej przed jego stojącym penisem. Harry ustawił go blisko mojego wejścia aż w końcu poczułem w sobie już jego główkę i zacząłem spuszczać się i brać go coraz więcej do swojego wejścia, pojękując i pozwalając, by nasze oddechy się mieszały.
- O Boże! - wyrwało mi się, gdy zacząłem dosyć głosbo wzdychać, kręcąc biodrami w kształt ósemki, aby móc się przyzwyczaić.
- Robisz to wspaniale, właśnie tak. - powiedział Harry, kiedy całkowicie docisnałem swój tyłek do jego krocza. Złapał mojego biodra, sunąc dłońmi po całej mojej sylwetce.
- Dotykaj mnie, proszę. - wymamrotałem, samemu kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, powoli już zaczynając delikatnie unosić się i opadać.
Potrzebowałem jego dużych dłoni na każym elemencie mojego ciała. Sam nie wiem dlaczego, to było naprawdę przyjemne. Czułem się bardzo dobrze, chciałem mu pokazać, że jestem najlepszy, a to, jak co jakiś czas Harry mnie komplementował lub nazywał chłopcem zupełnie mnie podniecało. Nikt nigdy nie przywiązywał tak dużej uwagi do gry słów w pieprzeniu mnie. Sapnąłem kiedy zaczął głaskać dół moich pleców, ugniatając przez chwilę moje pośladki aż dłonie bruneta znalazły się na moich pachwinach. Zaczął dotykać moje jądra, powodując tym suchość na końcu mojego gardła.
W końcu zacząłem coraz to szybciej, niemalże podskakiwać na jego kutasie w stałym rytmie, a odgłosom uderzania skóry o skórę, które tak bardzo kochałem towarzyszyły także moje pojękiwania. Harry dotykał również moich jąder między sapnięciami.
- Pieprzyć cię Liam, kocham to. - zaśmiałem się pod nosem, zwalniając tempo, by zrobić kilka powolnych lecz tak samo intensywnych ruchów. Jęknąłem, kiedy kutas Harry'ego uderzył w moje czułe miejsce. - Kurwa mać! - zaskomlałem, zaczynając już poruszać się tylko pod tym jednym kątem, głowę odchylając gwałtownie w tył, gdy Harry zacisnął uścisk swych palców na moich udach. Poczułem łzy pod swoimi grubymi rzęsami.
- Dalej, Louis. Dojdziesz dla tatusia nietknięty? - Harry sapnął, zaczynając również wykonywać ruchy biodrami uderzając w moją prostatę.
- Postaram się... - obiecałem. Moje jęki stopniowo przemieniały się w okrzyki, a cały samochód wręcz kołysał się na boki.
- Chodź tutaj. - mruknął Harry, gwałtownie zmieniając naszą pozycję tak, że teraz to ja byłem na dole, leżąc pod nim, a on nagle złapał obydwa moje nadgarstki, umieszkajac je po bokach mojej głowy. Kilka uderzeń w mój czuły punkt sprawiło, że wytrysnąłem na nasze ciała trzęsąc się i drżąc.
Złapałem palce na jego dłoniach, zaciskając mocno powieki, gdy całym moim ciałem wstrząsnął niesamowity orgazm, kiedy to brunet cały czas się we mnie poruszał, dodatkowo go przedłużając. Sam doszedł we mnie kilka pchnięć później, miażdżąc moje nadgarstki (w przyjemny sposób), a ja mogłem z przymrużonymi oczami obserwować wyraz jego twarzy, każdą skazę i najmniejszą zmarszczkę, jaka pojawiała się na jego krystalicznej skórze za sprawą małego uśmieszku który wpłynął na jego twarz.
- Wiesz, ż-ze nadal cię niena-widzę, prawda? - wysapałem.
- Z wzajemnością, skarbie. - puścił mi oczko, aby następnie wysunąć się ze mnie. Jęknąłem przez to, jak nagłą pustkę odczułem. Obręcz moich mięśni zacisnęła się na powietrzu.
Mogłem śmiało przyznać, że był to jeden z najlepszych stosunków, jakie przeżyłem, poważnie. Jestem pewien, że ból mojego tyłka będzie mi towarzyszył przez najbliższy tydzień. Tego potrzebowałem, Harry idealnie się mną zajął, nawet jeśli nadal uważam go za dupka to przecież jednocześnie może być moim tatusiem, prawda?
- Pamiętaj, Styles. - mruknąłem podnosząc się. - Nie pieprzę się dwa razy z jedną osobą.
- Jeszcze zobaczymy, z tego co wiem Twój przyjaciel chce abyś pozostawał cały czas bez seksu, więc nie bądź taki hop do przodu. - cmoknął mnie w skroń.
- Liam ci coś mówił? - skrzywiłem się, normując swój oddech. Ugryzłem wnętrze swojego policzka, w końcu spoglądając na Harry'ego, który patrzył wprost na mnie, jakby się czegoś doszukiwał.
- Nie, ale nie jestem idiotą i wsłuchałem się w waszą krótką wymianę zdań, gdy byliście u mnie. Sam wyciągnąłem wnioski. - odparł, poprawiając jako tako swoje włosy.
- Uh, muszę się ubrać i zapalić. - oznajmiłem szybko mrugając i starałem się znaleźć moje spodnie w tym bałaganie. Gdy w końcu mi się udało zacząłem je naciągać na swoje nogi.
- Ja też. - odpowiedział mi brunet, sięgając ręką w stronę swojej bielizny. - Nie ma nic lepszego po dobrym seksie jak papieros.
- Dobrym? - uniosłem brwi do góry z cwanym uśmieszkiem, muskając nagi bok Harry'ego swoimi palcami idąc w górę, aż zatrzymałem opuszki palców na jego szczęce. - Masz wysokie mniemanie o sobie, Harry Stylesie.
- A co, nie udowodniłem ci tego zaledwie przed chwilą? - on odwzajemnił moje zawadiackie spojrzenie, owijając swe palce w okół mojego nadgarstka.
- Daj mi papierosa. - powiedziałem z chrypą w głosie, uśmiechając się do niego, gdy mój wzrok padł na ładny znak nad jego sutkiem, który zrobiłem.
- Najpierw przyznaj, że właśnie doświadczyłeś najlepszego seksu w swoim życiu. - warknął, nagle popychając mnie tak że wylądowałem na plecach a on przytrzymał moje nadgarstki. Patrzyłem się na niego zaskoczony.
- Zmuś mnie. - prychnąłem, zaciskając usta, więdząc jak dobrze teraz widać moje ostre kości policzkowe. Umiałem świetnie panować nad mimiką swojej twarzy. - No co, tatusiu? Czekam. Nagle zapomniałeś jak masz się mną zająć?
- Ubieraj się. - szarpnął delikatnie za moje ręce. Ściągnąłem brwi zmieszany jego nagłym rozkazem, lecz po chwili zrozumiałem już co miał na myśli, gdy dodał: - Jedziemy do mnie. Tam urządzę cię tak, że nie będziesz mógł chodzić przez najbliżze kilka dni. To był wstęp zabawy.
Kiedy Harry zaczął samemu nakładać na siebie swoje ubrania ja sapnąłem uradowany i podniecony. Kiedy nie widział uśmiechnąłem się do siebie szeroko.
*
Pozwoliłem sobie wypchnąć spoza białego prześcieradła moją nogę, kiedy Harry podniósł się z łóżka, by ruszyć na balkonik skąd wziął paczkę papierosów. Jęknąłem w duchu obserwując całe jego ciało. Teraz mogłem to przyznać. Harry Styles daje najlepszy seks w mieście.
- Czuję na sobie Twój wzrok, Tomlinson. - powiedział, stojąc do mnie plecami, kiedy zapalił swojego papierosa rzucając paczkę i zapalniczkę na łóżko obok mnie. Powolnym krokiem wrócił do łóżka kładąc się obok, kiedy ja wkładałem skręta między moje napuchnięte, sine wargi.
- Oj, Louis, Louis, jak ty teraz planujesz wstać z tego łóżka, hmm? - zaśmiał się krótko, nim zaciągnął się gęstym, nikotynowym dymem.
- Nie przesadzaj. Kaleki ze mnie nie uczyniłeś. - pokazałem mu język.
- Nie? Poczujesz to jutro. - powiedział z kpiną, a ja wypuściłem dym z moich ust prosto w jego twarz. - Wrócisz po więcej.
- Nie będzie kolejnego razu, kochaniutki, mówiłem ci już. - przesłałem mu ironicznego całusa, przykrywając swoje odkryte biodro błękitną pierzyną Stylesa.
Harry zaśmiał się, oblizując swoje wargi. - Przeczysz sam sobie. Będziesz błagał o mojego kutasa, przyjdziesz do mnie na kolanach.
- Ale masz wysokie ego. - prychnąłem, starając się ukryć swój uśmiech poprzez ponowne zaciągnięcie się. - Chyba powinienem być cichszy, żebyś nie miał zbyt wielkich oczekiwań wobec siebie.
- Powiedz to, Louis. Powiedz jak dobrze ci było przez te wszystkie osiągnięte orgazmy.
- Mówisz tak, jakby było ich co najmniej milion, a nie trzy. - wywróciłem oczyma, zupełnie jak małe dziecko. Nie miałem najmniejszego zamiaru powiedzieć, że nikt nigdy nie zajął się mną tak dobrze, jak właśnie on.
- Jaki jest twój rekord? - spytał mnie powolnym zmysłowym głosem. - Stawiam, że cztery orgazmy.
- Właściwie to trzy... - mruknąłem niechętnie, wywracając oczami po ujrzeniu miny Harry'ego. - Nie napinaj się tak z dumy, bo ci żyłka pierdząca pęknie!
- Kiedyś podbijemy Twój rekord do pięciu, umowa stoi? - spytał mnie, unosząc lewą brew do góry. Nie mogłem przestać wpatrywać się w jego usta.
- Chcesz, żebym stracił przytomność? - prychnąłem, z lekka przerażony na samą tego wizję. - Jestem bardzo delikatny!
- Chcę pieprzyć cię do nieprzytomności, to by było gorące. - powiedział Harry.
"Pieprzony sadysta" - pomyślałem, kręcąc głową. Nie chciałem podważać moich zasad, ale wiedziałem, że seks z nim będzie mi się śnił jeszcze przez długie noce, a po co śnić, jeśli to o czym marzmy jest na nasze wyciągnięcie dłoni?
- Narcyz. - splunąłem, patrząc z ukosa na szczerzącego się głupkowato bruneta. - Głupkowaty, zakochany w sobie dupek.
- A ty jesteś małą dziwką i małym krasnalem z wielkim tyłkiem. - Harry wzruszył ramionami.
- Nie będę się z Tobą kłócić, bo wiem jaki jestem i podobam się sobie. Oboje mamy pewną zasadę. Zero związków i żadnych uczuć.
- Oboje chcemy się ze sobą pieprzyć.
- Ja zostałem wręcz zaciągnięty tu siłą. - powiedziałem, jednak nie zdołałem utrzymać kamiennego, wręcz niemiłego wyrazu twarzy, ponieważ uśmiechnąłem się.
- Tak, to wcale nie wyglądało w ten sposób, że poganiałeś mnie żebym jechał szybciej, kiedy już i tak jechałem zbyt szybko. Nick mnie zabije za spermę w swoim aucie i naliczone mandaty.
- Mogliśmy zachowywać się jak cywilizowani ludzie, a nie zwierzęta - wzruszyłem ramionami. - Ja bym podołał, gorzej z tobą.
- Łżesz tak strasznie, Louis. - Harry westchnął, właściwie posiadał rację, ale nie mogłem mu tego przyznać, co to, to nie.
- To ty chcesz po prostu usłyszeć coś, co mogłoby ci do reszty połechtać ego. - powiedziałem pewnie, lecz poległem, gdyż pod koniec mój głos delikatnie się załamał pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
- Nie zaprzeczę Twoim słowom. - Harry wzruszył ramionami. Pozwoliłem sobie położyć nogi na wysokości jego bioder, kiedy dopalałem mojego papierosa. - Może wolałabyś teraz być tu z Aidenem? - parsknął śmiechem, kładąc dłoń na mojej łydce.
- Żeby musieć znosić to, jak ciągle zadaje pytania typu: "Jesteś pewien?" "Nic cię nie boli?" "Nie za mocno?"
Przedrzeźniałem głos chłopaka, doprowadzając Stylesa do histerycznego śmiechu.
- Ja myślę, że nie wiedziałby nawet gdzie włożyć swojego kutasa. - parsknął Harry, co również uczyniłem. To był pierwszy raz, gdy atmosfera miedy nami nie była tak napięta, jak zawsze. Oblizałem swoje wargi, kręcąc głową, gdy zgasiłem papierosa na popielniczce leżącej na szafce nocnej.
- Nie chcę mi się nic. - jęknął brunet, rzucając się całym swym ciałem gwałtownie na łóżko, przez co uniosłem się dosyć wysoko nad materacem. Syknąłem z przeszywającego całą moją dolną część pleców ból.
- Nie musisz nic robić. - zachichotałem. - Wyjdę zanim zrobi się całkiem ciemno. Nie chcę dzwonić po Liama, bo będzie coś podejrzewał, więc zamówię taxi.
- Zostań...
Spomiędzy moich warg wyrwał się odgłos przypominający dławienie się, gdy dotarło do mnie, że Harry naprawdę powiedział to co powiedział i to w taki... specyficzny sposób.
- Hm? - wydałem z siebie pytające mrukniecie, patrząc na niego ze zdezorientowaniem. Zmarszczyłem brwi, pocierając dłonią swoje kolano.
Brunet pokręcił krótko głową, mrugając przy tym kilkukrotnie. - Nieważne. Zadzwoń do Liama - odwróciłszybko wzrok.
- Przecież mówiłem, że zamówię taksówkę, co z tobą Harry? - sapnąłem, przechodząc do pozycji klęczącej, by ze swoich spodni leżących na podłodze wyciągnąć komórkę.
- Jestem po prostu zmęczony, tak myślę. - powiedział z dziwnym ociąganiem, a ja przysięgam, że przez moment jego zazwyczaj blade policzki spowił bladoróżowy kolor.
- To pewnie to. - przyznałem cicho, sięgając po telefon. - Co do chuja? - zdziwiłem się, ponieważ właśnie w tym momencie ten zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się biały napis numer zastrzeżony. - Patrz. Mam to odebrać?
Chłopak wyszedł spod grubej pierzyny, nadal całkowicie nagi, wyglądając mi przez ramię. Nawet nie zauważyłem, że przez chwilę przestałem oddychać.
- Poczekaj, nagram to dyktafonem w swoim telefonie na wszelki wypadek.
- Tak, to może nam pomóc. - powiedziałem i kiedy chłopak był gotowy, odebrałem telefon przełączając na głośnomówiący. - T-tak?
- Już skończyliście baraszkowanie, chłopcy? - po drugiej stronie odezwał się stłumiony, głęboki i męski głos.
Spojrzałem na Harry'ego lekko przerażony. Słowa mężczyzny oznaczały, iż musiał nas widzieć. - Czego chcesz? - Harry przemówił widząc, że ja nie jestem w stanie wykrztusić z siebie słowa.
- Chciałbym wam tylko poradzić, abyście zasłaniali okna, tudzież nie jebali się na publicznym parkingu, gdzie z łatwością możemy was zauważyć. - odparł, jakby od niechcenia.
- Dlaczego mi to robicie? Za co? Dlaczego ja? - pytałem do telefonu, zaciskając w palcach swoje potargane włosy. Mój stan psychiczny był coraz słabszy. Nie mogłem pozwolić na to, bym wrócił do tego, co działo się ze mną w przeszłości.
- Jeśli tak bardzo jesteście tego ciekawi, możemy się spotkać.
Ja i Harry spojrzeliśmy się na siebie dokładnie w tym samym momencie, posyłając zaniepokojone spojrzenia.
- To zależy już tylko od was.
- Kiedy? - spytał Harry, kładąc dłoń na moich spiętych plecach jakby wiedział że potrzebuje teraz delikatnego pocierania w tamtym miejscu by się uspokoić.
- Kiedy tylko chcecie. - przez to z jaką lekkością mówił nasz oprawca, mój kark przechodziły obrzydliwe dreszcze. - Mówiłem, to wasza decyzja.
- Dajcie nam czas do końca tygodnia. - odpowiedział Styles. Byłem pod wrażeniem z jaką lekkością rozmawiał z naszym prześladowcą.
- Wow, Harry, jesteś taki opiekuńczy wobec Louisa. Myślałem, że jest tylko dziwką, o której wypieprzeniu ostatnio ciągle myślałeś. - zaśmiał się. - Czy nie to właśnie mówiłeś Nickowi?
- Ty sukinsynie. - warknął Harry do telefonu, zabierając mi go i rozłączył się, sapiąc ze złości. Podszedł do okna natychmiast zasuwając zasłony. - Pierdoleni... kurwa.
- Harry, to jest okej... - westchnąłem, mając nadzieję, że dobrze skłamałem. Nawet jeśli między mną, a Harrym nie miało do niczego dojść to... i tak mnie to zabolało.
- Może łączy nas tylko seks, ale nikt nie będzie robił ze mnie jakieś chorego sukinsyna, a z ciebie jakiejś szmaty. Jutro spotykamy się z Nickiem, a w poniedziałek... Musimy spotkać się z tym... Kimś.
- Harry, my nie możemy się z nim spotkać. - powiedziałem twardo.
- Jak to?
- To brzmi zbyt łatwo. - zmarszczyłem brwi. - Tak po prostu z nim pogadamy i po sprawie? W tym musi być jakiś podstęp.
- Możesz mieć rację, ale musimy coś zrobić. - po chwili namysłu wstał i zaczął się ubierać.
- Co? Powiedz mi jedynie, co mamy do kurwy nędzy zrobić? - jęknąłem z bezradności. - Jesteśmy na każdym kroku obserwowani!
- Nie wiem Louis! Nie wiem! Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, skąd mam kurwa wiedzieć co robić? - sapnął zsrustrowany, naciągając spodnie na nogi. - Musimy być przygotowani na wszystko.
- Boję się teraz jeszcze bardziej niż przedtem, a więc możesz tłumaczyć to sobie na bycie przerażonym już do reszty! Przecież ja do chuja nie wyjdę na zajęcia. A jak wyjdę to ktoś może mnie porwać, albo od razu zabić...
- Dlatego musisz być uzbrojony i musisz... Nauczyć się bronić. - powiedział poważnie, odsuwając jedną z szuflad by wyciągnąć z niej skarpetki.
- Zajebiście, wujcio dobra rada. - prychnąłem pogardliwie. - Wiesz, że w Anglii nie można mieć broni bez nakazu? Plus, jestem zajebiście słaby i na pewno zdołałaby mnie pokonać nie jedna dziewczyna, która miałaby technikę.
- Dlatego pomogę ci w nauce samoobrony, nie dzisiaj, ale... Wstań. - nakazał nagle.
- Co? Co ci znowu strzeliło do tego potarganego łba? - parsknąłem, jednak stanąłem na nogach.
- Wstawaj i naciągnij coś na tyłek, nie chcę żebyś mnie rozpraszał. - powiedział, poganiając mnie.
- Ty idioto, przestraszyłeś mnie i myślałem już, że coś się stało albo coś zobaczyłeś! - uderzyłem go w ramię. - Poza tym nie jestem wcale tak gorący, nie przesadzaj.
- Tak, tak. - mówił gdy się ubrałem. - A teraz stawaj przede mną. - wykonałem jego polecenie. - Uderz mnie.
- Właśnie to zrobiłem. - wzruszyłem ramionami, jednak widząc poważny wyraz twarzy Stylesa, wielce się zmieszałem. - Nie będę Cię bił, ocipiałeś? Jestem zmęczony i nie chcę mi się tego robić.
- Nie "klepnij mnie jak typowy gejuch" tylko mnie uderz, Tomlinson. Czekam.
- Nie uderzę cię!
Okej, nieważne jak bardzo nie znosiłem narcystycznego charakteru Stylesa i tak nie chciałem mu robić krzywdy.
- Nie musisz w twarz, tak? Celuj w serce. - zaśmiał się Harry, kładąc dłoń na swojej klatce piersiowej. Wziąłem wielki wdech i wydech nim zamachnąłem się, chcąc go uderzyć. Jednak to się nie stało, gdy Harry złapał moją pięść wykręcając nadgarstek w drugą stronę. Jęknąłem z bólu wykręcania ręki i poczułem oddech obok swojego ucha. - Tak myślałem, długa droga przed nami. - zaśmiał się puszczając mnie.
- Czyli... - przełknąłem ślinę, a gdy Harry puścił moją rękę, pomasowałem nadgarstek - ...będziesz mnie teraz uczył smaoobrony?
- Tak, będę. Na ten moment, musisz przy sobie mieć to. - podał mi gaz pieprzowy.
- Skąd ty masz kurwa przy sobie takie rzeczy? - palnąłem wpatrując się w niewielkiej przedmiot szeroko otwartymi oczami.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz, a to jest tylko jedna z "takich" rzeczy, jakie trzymam w mojej sypialni, skarbie.
- Jak powiesz, że masz jeszcze glocka to ciebie też zacznę się bać. - żachnąłem ze śmiechem, absolutnie nie spodziewając tego, że Harry podejdzie do szuflady i wyjmie z niej pieprzony pistolet.
- Nie musisz się bać, nie ma w nim aktualnie pocisków. - wzruszył ramionami cmokając do mnie. - Zamówić ci taksówkę, czy dzwonisz po Leeyuma?
- Jednak chyba zadzwonię po Liama... - zdecydowałem, biorąc do ręki komórkę. - Na pewno taniej wyjdzie.
Już kilkanaście minut później dostałem wiadomość o tym, że Liam na mnie czeka pod apartamentem Harry'ego. Schowałem ten głupi gaz pieprzowy do kieszeni bluzy i założyłem buty. Harry przyglądał mi się cały czas.
- Zrób zdjęcie i wywołaj sobie na pamiątkę skoro tak nie możesz się oderwać od niego. - zaczepiłem chłopaka z szelmowskim uśmiechem.
- Tak, mógłbym to zrobić - Styles zachichotał odbijając się od ściany by znaleźć się szybko obok mnie. - Powieniem mu powiedzieć: do zobaczenia, kochanie? - zaśmiał się, kładąc dłoń na moim pośladku.
- Jeśli będziesz dostatecznie miły to może zasłużysz na kolejny raz... - spojrzałem na niego spod rzęs.
- Ale ja tak bardzo lubię ci dokuczać. - jęknął udając oburzenie i uśmiechnął się do mnie obserwując moją mimikę, gdy zaczął pieścić mój tyłek przez materiał spodni.
Przygryzłem dolną wargę, starając się nie pocierać swego przyrodzenia przez materiał spodni, aby nie podniecić się po raz kolejny.
- Muszę uciekać. - odparłem, przełykając ślinę i spojrzałem na Harry'ego czekając aż się ode mnie odsunie. Co ten facet ze mną robił? Powinienem padać ze zmęczenia, ponieważ w końcu zdobyłem dzisiaj swój rekord w osiąganiu szczytu, a poczułem, że mógłbym wrócić teraz, w jednej chwili do tego przeklętego łóżka i znów oddać się w ręce starszego znajomego.
- Napisz, kiedy znowu będziesz mnie potrzebował. - uśmiechnął się ciepło, co wydało mi się dosyć szokujące, ponieważ zazwyczaj robił to w sposób seksowny, ewentualnie złośliwy. - W każdym możliwym sensie tego słowa.
STRASZNIE PRZEPRASZAM ZA BRAK ROZDZIAŁU WCZORAJ, ALE BYŁAM PARĘ DNI U PRZYJACIÓŁKI I PRZEZ TĘ CIPĘ ZAPOMNIAŁAM WSTAWIĆ SKSKKSKSKS
Ale za to kolejny pojawi się na pewno w piątek, więc jedynym tego plusem będzie chyba tylko to, że będziecie mieli krótszą przerwę między rozdziałami
Nie rzucajcie we mnie kamieniami, pls, kocham was
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro