Rozdział 10 "Czyli mam w twojej szkole miano faceta, który płaci ci za..."
- Tęskniłem... - wymamrotał Liam. - Boże, moja kochana. Moja piękna... - mówił, przyklejając się do szyby samochodu. - Moja cudowna, taka śliczna i-
- Możesz przestać komplementować szkołę? - spytałem go w końcu. - Jeszcze wypadniesz z tego auta i co wtedy?
- Przez chwilę myślałem, że Liam zobaczył jakąś gorącą laskę, a teraz gdy wiem, że chodzi o szkołę, czuję się zażenowany. - przyznał Harry.
- Jezu, już przestańcie - Payne machnął ręką. - Mogłem jechać z Zaynem i Nickiem. Oni by mnie nie obrażali.
- Dobra, spadajcie już na zajęcia. - powiedział brunet odpinając mi mój pas.
- Nie chcę iść, naprawdę muszę tam wracać? - spytałem, odpinając pas. - Nie lubię szkoły! Dlaczego nie mogę tego rzucić w cholerę? Po co mi dodatkowa edukacja? - paplałem. - Wolę zostać tutaj.
- Żebyś był mądry i mógł zarabiać pieniądze. - zacmokał Harry, całując mnie w czoło. - Plus, będąc psychologiem możesz pomagać ludziom!
Westchnąłem głośno, kiedy Liam już wyszedł z auta, wręcz w podskokach biegnąc do szkoły. Pieprzony kujon. - Naprawdę muszę tam iść? Nie mogę zostać tu i robić z tobą ciekawsze rzeczy? - spytałem, kładąc dłoń na wewnętrznej częsci jego uda. - Już mamy małe doświadczenie w tym samochodzie.
- Możemy to powtórzyć, ale dopiero po lekcjach. - prychnąłem, widząc jego uśmieszek. - Sprawdzę czy dużo notowałeś i wtedy zdecyduję czy zasługujesz na seks zajebisty.
- Duh! Myślałem, że przynajmniej zerwę się z pierwszych dwóch lekcji. Nienawidzę tego starego grzyba od propedeutyki. Uwziął się na mnie już na początku roku. - powiedziałem, machając rękoma.
- A coś takiego przeskrobał, że na starcie cię znienawidził? - zaśmiał się.
- Od razu moja wina?!
- No weź, kotku, nie gniewaj się tak. Co jest nie tak z tym nauczycielem? - spytał mnie.
- On po prostu jest taki nieznośny, Hazz. Staruch myśli, że wszystko mu wolno. Za każdym razem zależy mu tylko na tym, żeby pokazać mi jakim głupim gówniarzem jestem. Zawsze mam u niego jedynki z odpowiedzi!
- Na studiach nie można mieć jedynki. Jeśli już to dwójki. - pokazał mi język, a ja zmrużyłem na niego oczy.
- Na studiach też zasadniczo raczej nie robią odpowiedzi ustnych, a on robi, ale tylko mi i nawet nie pozwala nic powiedzieć.
- Ale jesteś na drugim roku, co oznacza, że zdałeś poprzedni czyli nie jest tak źle. - mówił głaszcząc mnie po udzie.
- Nie jest tragicznie, ale po prostu nie chcę patrzeć na te wszystkie homofobiczne, wredne mordy. - przewróciłem oczami. - Oczywiście chodzi mi o nauczycieli, uczniowie są spoko.
- Masz profesorów homofobów? - zmarszczył brwi. - To dosyć dziwne, zważając na to, że są to studia psychologii, a do psychologów właśnie często przychodzą osoby homoseksualne, na przykład nie akceptowane przez środowisko.
- Też mnie to dziwi, ale tak jest. Wiesz, ja nie ukrywam się z moją orientacją i głównie przez to mi się dostaje. - odparłem, bawiąc się koszulką Harry'ego. - Cytując: "swoje upodobania mógłbyś zostawić poza szkołą" czy jakoś tak. Cholera, mam cztery minuty. - spojrzałem na zegarek. - Muszę lecieć, nie wbiegnę tak szybko na drugie piętro z tą głupią torbą.
- Ucz się i jakby co możesz im odpowiedzieć gdy będą się przypierdalać, że zazdroszczą ci powodzenia. - puścił mi oczko.
Zaśmiałem się, sięgając po moją torbę na tył samochodu. W końcu siegnąłem po nią i już poczułem ten ciężar, który teraz muszę nosić pół dnia.
- Pa... - mruknąłem cichutko, nagle czując małe zażenowanie ze względu na to, iż nie miałem pojęcia jak powinienem się pożegnać z chłopakiem.
Schyliłem się, by pocałować policzek Harry'ego najczulej jak tylko potrafiłem. Brunet uśmiechnął się do mnie leniwie, szczypiąc mój lewy pośladek, przez co posłałem mu ostatnie spojrzenie, nim wyszedłem z samochodu.
Dopiero, gdy byłem w trakcie truchtania do budynku, poczułem jak moje policzki spowiło przyjemne ciepło, spowodowane rumieńcami. Uśmiechnąłem się dzięki temu jeszcze pogodniej.
*
Najgorsze godziny miałem za sobą. Jeszcze tylko trzy. To mało, prawda? Coraz bliżej końca. Później będę musiał zahaczyć o swoje mieszkanie. Razem z chłopakami stwierdziliśmy, że zatrzymamy się na dłużej u Zayna, spodobało mi się tam i to najbezpieczniejsze miejsce. Zawsze jeszcze mogę uciec na drugi koniec kraju (ewentualnie świata), ale wtedy stchórzę, ukrywając się tak, jak mój ojciec.
Postanowiłem w trakcie dłuższej przerwy między zajęciami przekąsić coś na szybko, dlatego też udałem się do małej kawiarenki znajdującej się właśnie na kampusie.
Po drodze wyciągnąłem telefon z kieszeni. Co z tego, że byłem w szkole, skoro przez wszystkie lekcje pisałem z Harrym? I może znajdzie się na moim telefonie trochę zboczonych wiadomości z nim, przez które głupkowato uśmiechałem się do samego siebie na zajęciach, ale kto, by na to zwrócił uwagę?
Do: Słodki Kutas
Połowa tortur za mną
Od: Słodki Kutas
Widzisz? Szybko zleciało xx
Do: Słodki Kutas
Gdyby nie rozmowy z tobą dawno, bym już tam zdechł z nudów
Od: Słodki Kutas
A ja cały czas powtarzam ci, żebyś słuchał na zajęciach... Jesteś niegrzecznym chłopcem
Do: Słodki Kutas
Oops... ukażesz mnie?
Od: Słodki Kutas
Należało by ci się przeprać tyłek. Może w ten sposób zrozumiesz, że szkoła jest ważna?
Do: Słodki Kutas
Coś może być ważniejsze od ciebie?
Wysyłając tą wiadomość, przygryzłem delikatnie wargę.
Czekałem dłuższą chwilkę na wiadomość. Może Harry nie wiedział co odpisać? Zaskoczyłem go?
Od: Słodki Kutas
Za te słowa zostaniesz wycałowany mocniutko xxxxx
Do: Słodki Kutas
Jejku, jesteś taką pizdą odkąd mnie pocałowałeś awww
Chichotałem stając w kolejce do kasy.
Od: Słodki Kutas
Ty też stałeś się mięciutką kluską odkąd oddałeś ten pocałunek. Przeszkadza ci moja pizdowatość? ^*^
Do: Słodki Kutas
Nieeeee ale lubię też, kiedy jesteś taki ostry
Od: Słodki Kutas
Tak jaaak w łóżku???
Do: Słodki Kutas
Tak
Od: Słodki Kutas
Teraz mi się podlizujesz... Kara cię nie ominie, dziecinko. A teraz Nick ma do mnie jakąś sprawkę. Nie wiem o co chodzi, mam się bać?
Do: Słodki Kutas
Raczej nie, ja przynajmniej nic nie wiem
Odpisałem mu, zaraz po tym zamawiając sobie jakieś małe naleśniki z polewą czekoladową i bitą śmietaną.
Rozglądałem się w poszukiwaniu jakiegoś wolnego stolika, jednak szybko z tego zrezygnowałem, gdy ujrzałem piszącą samotnie na swoim komputerze Zoe - koleżankę z uczelni, do której postanowiłem się przysiąść.
- Cześć, Z! - powiedziałem, stawiając swoją tacę na stoliku i odsunąłem krzesło, by usiąść obok niej. - Jak tam? Coś nie tak? - spytałem, cały czas posyłając jej uśmiech, nawet wtedy gdy już przysunąłem się do stolika.
- Piszę pracę licencjacką. - odparła, wyraźnie zrezygnowanym tonem.
- Ale... - ściągnąłem brwi. - Przecież termin jest dopiero za jakiś ponad rok.
- Ale jeśli nie zacznę teraz, to nie dam rady skończyć jej do terminu.
- Oh... No okej, rozumiem. - w myślach odparłem "otaczają mnie kujony". W rzeczywistości tylko wzruszyłem ramionami, zaczynając jeść. Zmarszczyłem brwi, gdy kilka osób przeszło obok mnie, gapiąc się.
Najdziwniejsze jednak było to, że działo się to odkąd pojawiłem się na pierwszych zajęciach. Postanowiłem wypytać o to dziewczynę.
- Zoe, czemu wszyscy patrzą się na mnie tak jakbym był zielony?
- Hm? Ah, o to chodzi. - dziewczyna zaśmiała się. - Wiesz Louis... dosłownie przepadłeś na dwa tygodnie, każdy głowił się gdzie możesz być i dlaczego nagle zniknąłeś.
- Do czego zmierzasz? - pospieszałem ją.
- Na początku powtórzył się ten nieśmieszny żart o porwaniu cię do burdelu w Amsterdamie. - ona i ja przewróciliśmy oczami. - Potem ktoś zauważył cię na mieście z jakimś wysokim, według ludzi, bardzo przystojnym brunetem i no... - urwała nie będąc pewna czy może dokończyć.
- No co? - poganiałem. - No co? Twoja mina nic mi nie mówi. Nie wiem czego się spodziewać, czy zaraz zaczniesz się śmiać czy...
- Że jest twoim sponsorem i wyjechałeś z nim gdzieś. - w końcu wypaliła.
Najpierw moje oczy otworzyły się szeroko, a szczęka opadła aż na stolik, ale po chwili zacząłem się śmiać. Śmiać się, po prostu tak głośno i mocno, że łzy pojawiły się w moich oczach.
Zacząłem się śmiać nawet głośniej, gdy zauważyłem jak Zoe westchnęła z ulgą, rozumiejąc, iż moja reakcja wskazuje na to, że nie jest to prawda.
- Boże, poważnie ludzie mają mnie za aż taką dziwkę? - spytałem, wycierając kąciki moich oczu rękawem. - Harry nie jest moim sponsorem, Jezu. Nigdy nie pieprzyłem się za kasę.
- W sumie nie wierzyłam w to sama aż tak bardzo, bo... po prostu nie wyglądasz na tak zdesperowanego by mieć hajs.
- Tak, na nic mi nie brakuje pieniędzy. - powiedziałem, wracając do jedzenia. - Wiedziałem, że ktoś mnie może zauważyć z... no wiesz, ale nie sądziłem, że wymyślą aż coś takiego.
- Mówili, że zauważono was w dosyć... jednoznacznej sytuacji. - powiedziała, zamykając w końcu laptopa. - Twój chłopak?
Ponownie prawie zadławiłem się jedzeniem, kiedy Zoe nazwała Harry'ego moim... chłopakiem. Szybko odbiegłem od tematu. - W jakiej sytuacji?
- Jak się całowaliście. - wzruszyła ramionami. - Nie wiem czemu ktoś wymyślił, że przez całowanie się jest on twoim sponsorem.
- Harry nie jest i nigdy nie będzie moim sponsorem. Fakt, byłem przez ten czas z nim, ale nie w tym sensie. Można powiedzieć, że zabrał mnie na przyjemne wakacje i niedługo znów mnie tam zabiera.
- Mówiłam, że jednak to ta druga opcja czyli, że masz chłopaka! - klasnęła z uśmiechem w dłonie.
- Nic oficjalnego. - zaprzeczyłem. - To skomplikowane. Nie chcemy się z niczym spieszyć.
- O nie, nie znoszę gdy ktoś mówi na relację z drugą osobą "to skomplikowane". - podparła brodę na splefionych dłoniach. - Co masz przez to na myśli?
- To, że... Nie wiem, tak właściwie. Po prostu nie lubię od razu wszystkiego nazywać. To moja pierwsza "taka" relacja. Wcześniej był tylko seks.
- Rozumiem. - dziewczyna pokiwała głową, gdy ja przeżuwałem swoje naleśniki. - Jest starszy? Ludzie mówili że tak wyglądał.
- Siedem lat, niecałe. - pokiwałem głową. Nagle zacząłem rozmawiać z Zoe jakby ona i ja bylibyśmy dwoma nastolatkami. - Wiesz przecież, że zawsze tacy mnie kręcili.
- O mój Boże, całkiem duża przepaść. - stwierdziła.
- Zależy kto co lubi. - wzruszyłem ramionami. - Dla mnie moi rówieśnicy są strasznie niedojrzali.
- Ci tutaj, akurat racja. - dziewczyna wzdrygnęła się, przez co oboje zachichotaliśmy. - Więc ma na imię Harry? Boże, nie wierzę. Louis Tomlinson jest w prawie związku. To mi się śni, albo mam omamy.
- Sam w to nie mogę uwierzyć. - pokręciłem głową. - Ale cóż, każdy w końcu musi się kiedyś uspokoić.
- Tak, wiesz. W końcu jeśli on ma ile tam... dwadzieścia siedem lat, pewnie chciałby czegoś stabilniejszego. - słowa Zoe sprawiły, że lekko zmarszczyłem brwi. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. - Rozumiesz na pewno o co mi chodzi. - kontynuowała. - Nie chcę z niego robić starego dziada, ale dwudziestosiedmiolatek nie chce już się bawić i szaleć.
- Harry jest inny. Nie zachowuje się jak facet w jego wieku, nawet ty mogłabyś się z nim dogadać!
- Domyślam się, skoro wpadł mu w oko taki lekkoduch jak właśnie Ty. - uśmiechnęła się.
- To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, uwierz. - zaśmiałem się.
*
- Przeżyłem! - zawołałem wielce szczęśliwy w tym samym momencie kiedy Liam, idący obok krzyknął "cóż za cudowny dzień!"
- Mam pytanie. - odezwał się Harry. - Jakim cudem tak różne od siebie osoby mogą się przyjaźnić? - spytał, śmiejąc się. Na jego twarzy widniał szczery uśmiech, w policzkach dołeczki, a delikatny wiatr powiewał jego loki. Stał oparty o maskę samochodu jak z jakiegoś filmu. Musiałem czym prędzej powiedzieć mu o tym, co dzisiaj powiedziała mi Zoe. Wprost wskoczyłem w jego ramiona. Nie wiem skąd nagle u mnie tyle energii i uczuć...
- Cześć, sponsorze. - puściłem oczko brunetowi nie potrafiąc powstrzymać wybuchu śmiechu. Zwłaszcza, kiedy Liam zaśmiał się razem ze mną z miny Stylesa.
Harry patrzył na mnie z grymasem na twarzy, marszcząc zabawnie brwi. Rozchylił usta. - O chuj ci chodzi, mały? - zaśmiał się nerwowo.
- Jak ci Lou opowie od jakich plotek chuczy pół uniwersytetu to padniesz. - rechotał Payne gdy od razu wziąłem Harry'ego za rękę kierując się już potem całą trójką w stronę auta Malika.
- Cześć, siostry. - powiedziałem uśmiechając się do Nicka i Zayna. - Boże, ale wszyscy na mnie się gapią. - skrępowałem się, otwierając samochód.
- Teraz zamiast gadania, że jesteś sugar baby, będą mówić, że serio działasz na zlecenie jakiś alfonsow. - parsknął Liam.
- A ty jesteś z nami, Payno. - zaśmiałem się, zapinając swój pas na tylnym siedzeniu. Wszyscy patrzyli na nas dziwnie. Już nie tylko ludzie z zewnątrz, ale również chłopaki.
- Ludzie mówili, że Harry jest moim sponsorem i nie było mnie w szkole tak długo przez to, że wyjechaliśmy gdzieś razem. - wytłumaczyłem im, chwilę później juz krztusząc się własnym śmiechem.
Kiedy uchyliłem powieki, Zayn, siedzący za kierownicą wyglądał na dosyć zniesmaczonego, Nick łapał powietrze śmiejąc się, a Harry po prostu nadal patrzył przed siebie z niesmiakiem.
- Będziesz moim sugar daddy? - zagruchałem przesadnie słodkim głosikiem, dotykając tył głowy bruneta.
Harry powoli przekręcił głowę w moją stronę. Kątem oka jego wzrok uciekał na grupkę która stała wciąż parę metrów od samochodu. Takie autko było dla nich czymś do gadania, a ja w nim do podziwiania. Patrzyłem na Harry'ego robiąc słodziutką minę.
Gdy byłem w stu procentach pewny, że kilka, najbardziej nielubianych przeze mnie osób patrzy na nas, wpiłem się nagle w wargi Harry'ego, ignorując obrzydzone jęki Nicka oraz Liama.
Harry z początku lekko oszołomiony moim nagłym posunięciem (raczej nie chciałem się całować przy innych) szybko, kiedy zorientował się, że go pocałowałem zaczął oddawać ruchy z dłonią ułożoną na mojej twarzy.
- Wow, przedstawienie normalnie jak za czasów szkoły średniej. - parsknął z rozbawieniem Zayn. Ja uchyliłem jedno oko, aby zobaczyć przypatrujacych się nam w szoku ludzi.
Moje i Harry'ego wargi rozłączyły się z głośnym cmoknięciem, a ja pomimo że byłem dobrym aktorem i tak nie mogłem zapanować nad uśmiechem który wpłynął na moją twarz kiedy zobaczyłem, że Harry również się uśmiecha.
- Ok, uczelnia znowu będzie miała powód do plotek, możesz jechać. - poklepalem mulata po ramieniu.
- Czyli mam w Twojej szkole miano faceta, który płaci ci za... ale jazda. - sapnął Harry, opierając się o fotel.
- Tylko Liam i Zoe, moja koleżanka wiedzą jaka jest prawda. - wzruszyłem ramionami, kładąc swoją torbę przy stopach.
- Kiedy ja studiowałem to ludzie byli trochę dojrzalsi chyba. - powiedział Nick. - Przynajmniej nie plotkowali tak zawzięcie.
- Ci tutaj, jeśli chodzi o mnie mają codziennie inną historię wyssaną z palca. - przyznałem. - Nie zdziwiłoby mnie już nic, chociaż to dzisiejsze naprawdę mnie rozśmieszyło. Bo naprawdę, mam jeszcze do siebie resztki szacunku.
- A ja czuję się po prostu oburzony tą plotką. - przyznał Harry. - Naprawdę wyglądam na aż tak starego, że ludzie myślą, że mógłbym być dla kogoś sugar daddy?
- Wyglądasz cały czas młodo i pięknie, kochanie. - powiedziałem, chichocząc. I dopiero z czasem zauważyłem co powiedziałem. Kochanie? Co, kurwa? Naprawdę staję się coraz bardziej rozgotowaną kluską przez to, co mam z Harrym. - Tu chodzi bardziej o to, że widocznie ich zdaniem wyglądam na tak wielką dziwkę, by mieć sugar daddy.
- Dlaczego go okłamujesz, Tomlinson? - spytał mnie z udawanym wyrzutem Grimshaw ledwo unikając ciosu w głowę od Harry'ego.
- Ale ja naprawdę uważam, że Harry nie wygląda na swój wiek. - mówiłem dalej. - Ma taką gładziutką skórę tutaj - pogłaskałem jego brodę. - I ciało dwudziestolatka.
- Jeszcze. - upierał się Nick.
- Zazdrościsz mi, pedale, wiec nie odzywaj się już. - prychnął Harry.
- Kłócicie się jak dzieci. - mruknął Malik. - Jeszcze gorzej niż Liam i Louis.
- Jedźmy do nas, do mieszkania! - zawołałem, wyciągając rękę do tej Stylesa, aby ją złapać.
Harry spojrzał na nasze dłonie, łącząc je na swoim udzie. Uśmiechnąłem się, opierając skroń na jego ramieniu.
- Ten kutafon znowu był dla mnie niemiły. - wydąłem dolną wargę, skarżąc mu się.
- Co tym razem? - spytał Liam, odwracając się by na mnie spojrzeć. Westchnąłem, wciskając się w Stylesa.
- Pytał jak mi minęły wakacje. - burknąłem, na wspomnienie tego jak złośliwie się wtedy uśmiechał.
- Co mu powiedziałeś? - spytał Harry.
- Spytałem go chuj go to obchodzi.
- Co? - wykrzyczeli wszyscy prócz mnie.
- Do profesora? - dopytał, z niedowierzaniem Payne.
- Tak. - odparłem. - Powiedziałem mu, że jest w tej szkole by mnie uczyć, a nie zadawać prywatne pytania.
- Ale będziesz miał przejebane. - stwierdził Styles.
- W sumie to chciałbym mieć takie jaja jak ty w twoim wieku. - zaśmiał się Nick.
- Już mi nie zależy na tych studiach. Chyba z nich zrezygnuję....
- No chyba cię pojebało, chłopczyku! - Payne zmrużył na mnie oczy. - Nie rób tego!
- Nie chcę robić czegoś, co mi się nie podoba, Liam. - powiedziałem. - Czuję się teraz taki zdezorientowany.
- Hej, hej, mały, skąd taka nagła i poważna decyzja? - zwrócił się do mnie Styles.
- Po prostu już od dłuższego czasu czuję jakby to wszystko nie było moje. - powiedziałem do niego. - Jakby... nie powienienem tak myśleć, będąc na studniach. To chyba nie jest mój kierunek i czuję się zmuszony do chodzenia do szkoły której nienawidzę, na zajęcia których nie cierpię z ludźmi, którzy mnie wkurwiają samym swoim bytem.
- W takim razie... Um... - chłopak wyraźnie nie miał pojęcia co mi powiedzieć. - Co chciałbyś robić innego?
Zamyśliłem się nad jego słowami. Spojrzałem na nasze dłonie zastanawiajac się co chciałbym robić w swoim życiu. Co lubię? Co mnie interesuje?
- Nie męcz go, Styles. - powiedział Zayn. - Daj mu to wszystko na spokojnie przemyśleć.
- Spać mi się chcę. - mruknąłem, wciskając w policzek w sweter Harry'ego który miał na sobie.
- Prześpij się, słońce. - brunet cmoknął mnie w czoło, a moje policzki nagle spąsowiały. Sam nie wiem czy przez jego buziak czy to jak mnie nazwał.
*
- Dobrze. - ogłosił Zayn. - Stwierdziłem, że nie będziemy ćwiczyć wśród natury i w ogóle. - powiedział, kiedy wszyscy zostawiliśmy już swoje rzeczy w oddzielnych sypialniach. - Dlatego-
Malik chciał kontynuować ale przerwał mu Nick, który nagle wybuchł udawanym płaczem, demonstrując ten mój, kiedy przez przypadek zaatakowałem Ćwierkacza.
- Ojeju! Ten ptaszek nie żyje, co ja teraz pocznę?! Chyba umrę razem z nim! Rzucę się z przepaści!
- Zarac ci przypierdolę, nieczuły ścierwojadzie! - splunąłem na niego ogromną ilością jadu, chcąc wyrwać się do ciosu, lecz zostałem powstrzymany przez Harry'ego.
- Spokojnie, Lou... - uspokajał mnie Harry, i choćbym chciał użyć najwięcej swojej siły by wyrwać się z jego uścisku, to i tak jestem dużo słabszy od Stylesa. - Nick, nie przesadzasz trochę do cholery?
- Nie sądziłem, że nadal przeżywa tego ptaszka.
- Zamkniesz wreszcie ten pysk? - warknąłem, mając ochotę roześmiać się na zszokowany wyraz twarzy chłopaka.
Pierwszy raz mógł usłyszeć tę wersję mojego głosu. Wziąłem wdech i wydech, odchodząc krok w tył.
- Lepiej nie zadzieraj z kimś kto będąc w przedszkolu złamał dziewczynce nos po tym gdy naumyślnie nadepnęła na ślimaka. - poradził Liam.
- Głupia, mała szmata. - zbulwersowałem się, gdy przypomniałem sobie to.
- Wow, Louis serio jest jakąś królewną śnieżką. Masz dziwną relację i więź ze zwierzętami. - powiedział Zayn. - Czy teraz mogę powiedzieć to co chciałem na samym początku?
- Mów, tatuśku. - poczochrałem z szerokim uśmiechem kruczoczarną czuprynę Zayna, ignorując wrogie spojrzenia Liama oraz Harry'ego.
- Erm, chciałem powiedzieć, że jedziemy na strzelnicę do mojej roboty. - odparł w końcu, przeczesując swoje kruczoczarne włosy.
- O moj Boże, kiedy? - pisnąłem, klaszcząc z zachwytem w dłonie. Wizja ćwiczeń na bezpiecznej i zamkniętej przestrzeni wydawała mi sie niemal kusząca.
- A ty czasem nie mówiłeś że już nigdy nie tkniesz broni? - spytał mnie Nick.
- Nie, kiedy wiem, że komuś może stać się krzywda. - wzruszyłem ramionami. - A ty sie do mnie nie odzywaj, dupku!
Nick uniósł dłonie do góry w geście kapitulacji, a ja mogłem wyszczerzyć się dumnie. Wygrałem z nim!
- Co wy na to, abyśmy postrzelali sobie dopiero jutro już wypoczęci i gotowi? - zaproponował Malik. - Teraz wszyscy jesteśmy głodni, plus Louis i Liam są zmęczeni po zajęciach...
- Mogę iść do Liryki? - spytałem z nadzieją. Tylko ona mnie rozumie, jak nikt inny.
- Nie. Najpierw zjesz. - powiedział nagle Harry, zdecydowanym tonem.
- Ale ja już jadłem na mieście...
- Masz zjeść normalny obiad. Skończyłem dyskusję, mały.
- Jezu, no dobra. Czyli nie dostanę dzisiaj kary? - spytałem przesłodzonym głosem, nagle zapominając, że nie jesteśmy tutaj sami. - Widzisz jak ładnie się ciebie słucham? - dopowiedziałem.
- Nie będę z tobą gadał o tym przy nich. - odparł, patrząc na mnie bez cienia uśmiechu, a wtedy cała reszta chłopaków wydała z siebie przeciągłe, rozbawione "uuuu".
- Dobrze, OJCZE. Chodźmy coś zjeść, chcę iść już do koników. - jęknąłem, ruszając w stronę kuchni.
- Ja to bym na twoim miejscu nie chciałbym zostawać z nim sam na sam. - zawołał za mną Zayn.
- Dam sobie radę! Może mnie nie zje. - puściłem oczko do mulata, widząc jak strasznie mam przejebane u Payne'a. Mam nadzieję, że weźmie to jako głupie żarty. Przecież wie, że ja mam Harry'ego.
Kiedy znalazłem się w kuchni, zauważyłem w piekarniku jakąś potrawę. Lasagne! I jest bez mięsa, ostatnio nie chciałem go jeść... Zawsze jadłem go w sumie mało, a po ostatnich zdarzeniach, nie wyobrażam sobie wziąć do ust choćby plasterek wędliny.
- Chyba robisz sobie ze mnie jaja, jeśli masz zamiar to zjeść. - wzdrygnąłem się, niespodziewanie słysząc za sobą głos Stylesa.
- Mam zamiar to zjeść. Kocham makaron w sosie! - powiedziałem, marszcząc na niego brwi.
- Ostatnio żywisz się jedynie jakimiś syfami. - chłopak odsunął mnie od piekarnika, zamykając go nogą. Odruchowo wydąłem dolną wargę niczym małe dziecko. - Sałatka jest w lodówce.
- Sałatka? Co do cholery Styles? Nie będę wpierdalał liści jak króliczek. Nie najem się tym, no weź!
- Wolisz jeść mięsko, które kiedyś było żywą świnką albo kurą? - uniósł brew.
Co za fiut! Mówiłem mu wczoraj wieczorem, że chcę porzucić jedzenie mięsa, a on specjalnie trafił w mój czuły punkt!
- W tym nie ma mięsa. - argumentowałem, wskazując na piekarnik. - Jest tu makaron, trochę warzyw i jakiś sos.
- Louis, nie będziesz jadł fastfoodów. - pokręcił głową. - Na mojej zmianie nie będziesz psuł sobie zdrowia, nawet jeśli na własne życzenie.
- Harry!
- Louis.
- Jezu, dobra! Ale ty mi to zrobisz, skoro najlepiej wiesz co jest dobre dla mnie. - dąsałem się.
- Oj wiem. - nagle poczułem jak zaschło mi w ustach, kiedy chłopak przycisnął moje biodra do krawędzi blatu. - Dobrze wiem... - mruknął, ściskając moje udo.
- Idź, precz. Mam teraz przez ciebie zły humor. Chciałem zjeść tą lasagne. - przewróciłem oczami, chociaż musiałem przyznać, że przez jego czyny wstrzymałem oddech.
- Nie umiesz kłamać jeśli chodzi o te sprawy, wiesz? - zaśmiał się sucho. - Przecież widzę jak twój oddech się zmienił.
- Przestań, to nie prawda. - mówiłem, trzymając się blatu. - O co ci teraz chodzi, Hazz?
- Oh, no tak, zawsze przecież możesz iść do Zayna, prawda? - wycedził przez zęby, niespodziewanie łapiąc mnie za krocze.
- Harry! - pisnąłem, łapiąc jego ramiona. - Jesteś zazdrosny o Zayna?!
- Oczywiście, że kurwa jestem, bezczelny gówniarzu. - powiedział nonszalancko, masując moje rosnące wybrzuszenie.
- Ha-rry... To są żarty... - zacząłem się bronić, odsuwając od niego delikatnie, przez co uderzyłem mocniej plecami o kredens. - Ja nie jestem zazdrosny o ciebie.
- A czy ja wyglądam jak ty? - burknął, zasysając się równie gwałtownie jak w trakcie poprzednich czynności na skórze mojej szyi.
- Nawet nie wiesz, uh... jaki jesteś gorący. - westchnąłem, czując jak Harry jednocześnie zasysa się na mojej skórze i masuje wypukłość w spodniach. - Chodźmy do twojej sypialni, ktoś t-tu zaraz wejdzie.
- Poproś mnie ładnie to może nie krzyknę im czegoś w stylu "Nie wchodźcie do kuchni, bo właśnie pochylam Louisa nad blatem". - poruszył jednoznacznie brwiami, rozpinając mój rozporek.
- Proszę, Harry. - sapnąłem. - Proszę, proszę, proszę. Możesz mi dać nawet karę. Zasłużyłem sobie, chodźmy już do sypialni.
- A więc biegnij. - wzruszył ramionami, niby od niechcenia, odsuwjaąc się ode mnie. - Gdy już tam przyjdę masz siedzieć na łóżku. Ubrany.
- Dlaczego ubrany? Nie chcę być ubrany, Harry. - jęknąłem gdy odsunął się o dwa kroki. Poczułem chęć nagłego przyciągnięcia go z powrotem do siebie.
- Chcesz naprawdę ze mną jeszcze dyskutować? - zwrócił się do mnie, jak do nieposłusznego dziecka.
- Już nie będę, tatusiu, mogę iść? - spytałem grzecznie, przystąpując z jednej nogi na drugą, gdyż erekcja moich spodniach była niewygodna jak cholera.
- Byle szybko, żebyś na pewno był tam przede mną. - mruknął, już zaczynając iść w moim kierunku, więc ja zerwałem się do biegu.
Nie był to przyjemny bieg, jednak cieszyłem się, że przynajmniej nikt mnie nie zauważył.
No przynajmniej do momentu, kiedy wbiegłem na górę po schodach, następnie trafiając na Liama. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie zadawaj pytań. - uprzedziłem go. - Harry da mi karę, byłem niegrzecznym chłopcem, a co u ciebie? To fajnie, muszę iść, elo!
- Jesteście p-o-j-e-b-a-n-i! - krzyknął za mną, gdy moim oczom ukazały się już drzwi do sypialni.
- Poczekaj aż twój romans z Zaynem się rozkręci. - wysłałem mu buziaka, otwierając białe wrota prowadzące do pokoju Harry'ego.
Przekroczyłem próg zamykając drzwi i usiadłem na łóżku, by trochę się porozglądać. Były tu już wszystkie rzeczy Stylesa, na fotelu leżała jego różowa bluza. (Choć sam się do tego nie przyzna uważam, że zrobiłem z niego geja)
Moje rozmyślanie na temat postrzegania Harry'ego jako kogoś słodziutkiego szybko zmieniło się, gdy tylko wszedł do pokoju z tym srogim, ale piekielnie seksownym wyrazem twarzy, przez który skuliłem się nieznacznie.
- Zdążyłeś, huh? - przekręcił głowę, opierając się o drzwi. Spojrzał na nie w końcu zakluczając je. - Taki szybki, co? - stanął naprzeciwko mnie. Przełknąłem ślinę. - Teraz wstań. - nakazał mi, a ja zupełnie jak jego marionetka wykonałem rozkaz.
Chłopak złapał moją dłoń, ustawiając mnie na samym środku pokoju, w którym zaczęło robić się coraz bardziej ciemno i ostatnie promienie słońca przebijały się przez białe rolety.
- A teraz... - zaczął, wygodnie rozsiadując się na miękkim materacu. - Rozbierz się dla mnie. I zrób przy tym show, kochanie.
Rozchyliłem wargi. O mój kurwa Boże. Czy ja mam mu zrobić striptiz? Przecież nie umiem! Zawsze to ktoś robił coś dla mnie, a teraz ma być na odwrót?
- Czy to moja kara?!
- Nie. - pokrecił głową. - Ale moja. nagroda za to, że jeszcze cię nie ukatrupiłem. Dalej, rusz trochę tym krągłym tyłeczkiem.
- Dobrze. - mruknąłem cicho, rumieniąc się na szyi.
- Dobrze, kto?
- Dobrze, tatusiu.
Widząc jak chłopak swobodnie rozsiada się na łóżku, poczułem się jeszcze bardziej niekomfortowo, uśmiechając dosyć niepewnie nim złapałem za rąbek swojej koszulki.
Przegryzłem wargę kiedy Harry przymrużył oczy, patrząc na mnie jeszcze bardziej uważnie niż przed chwilą. Oblizałem usta, unosząc koszulkę, przy tym wykonałem okrężny ruch biodrami, na początek dość subtelny.
- Czy ja dobrze widzę czy Louis Tomlinson się wstydzi? - Harry wyszczerzył się, a ja zakryłem twarz rękoma.
- Bo ja nie umiem tańczyć!
- Wiem, że potrafisz, Tomlinson. Nie bądź wstydzioszkiem, maluszku. - powiedział tym swoim niskim głosem. - Pokaż swoją drugą twarz, hm? Nie masz już koszulki, połowa za tobą.- pocieszał mnie.
- Przytyło mi się troszkę... - mruknąłem, zerkając z góry na swój brzuch, któy niestety nie był już tak idealnie płaski jak wcześniej.
- Gadasz głupotki, po prostu jesteś zbyt leniwy. - zaśmiał się Harry. - Pomogę ci nauczyć się tańczyć, co?
- Harry... Nie to mieliśmy robić!
- To ja teraz decyduję co robimy, mały. - kiedy podszedł już do mnie, bezceremonialnie klepnął mnie dosyć mocno w lewy pośladek, mamrocząc przy tym: - Kurwa, jesteś taki gorący...
- Uh! - sapnąłem, oblizując swoje usta, kiedy Harry ściągnął swą koszulkę przez głowę. Nie mogłem jednak długo napatrzeć się na jego wytatuowany tors, ponieważ Harry od razu stanął za mną.
- Pokażę ci. - powiedział, przyciskając mój tyłek bliżej siebie. - Po prostu wyobraź sobie, że w tle leci jakaś zajebiście zmysłowa muzyka i zacznij się... ruszać do jej rytmu.
Ułożył duże dłonie na moich biodrach. Spojrzałem na nie z góry. Wyglądają tak dobrze na moim ciele...
Przymknąłem powieki, kiedy brunet zaczął się za mną delikatnie kołysać, przez co i ja począłem kręcić tyłkiem, co jakiś czas dociskając pośladki do krocza mężczyzny.
Kiedy wreszcie złapałem płynność moich ruchów, nabrałem nieco pewości siebie cały czas się ruszając, gdy chłopak przeniósł swoje dłonie wyżej na mój nagi brzuch.
- Idealny. - szepnął w moje ucho, zostawiając pocałunek na moim karku. Zaczął jedną dłonią jeżdzić wzdłuż mojego brzucha, drugą pieszcząc biodro. W końcu jego dłonie znalazły się na guziku moich spodni.
Westchnąłem cicho, wyciągając swoją rękę do góry, aby położyć ją na policzku chłopaka, który zacząłem głaskać.
Kiedy Harry odpiął moje spodnie lekko zsuwając je tak, że zatrzymały się na kości miednicznej, złapał delikatnie moją dłoń, przyciągając ją do swych ust. Złożył na niej pocałunek, by następnie złapać ją mocniej i obrócić mnie tak, że stanąłem z nim twarzą w twarz.
Nie mogąc się już dłużej powstrzymać wpiłem się w jego usta, stając przy tym na palcach ponieważ Harry był tak kurewsko wysoki...
On od razu położył dłonie na moich pośladkach i wtedy gorąc uderzył pomiędzy niewielką przestrzeń między naszymi ciałami. Byłem pewien że poczuł to tak samo jak ja. Zaczęliśmy ściągać nasze spodnie przy tym całując się, liżąc i gryząc. Wszystko to robiłem z ogromem pasji.
Dostrzegłem też jak inaczej wszystko to teraz wyglądało. Jeszcze jakiś miesiąc temu, nigdy w życiu nie pozwoliłbym się tak "bezcelowo" dotykać nie mówiąc już o robieniu tego samego względem drugiej osoby. Teraz po prostu... odczuwałem tego niesłychaną potrzebę.
Z każdą minutą, kiedy Harry błądził dłońmi wzdłuż mojego kręgosłupa czułem że muszę być jeszcze bliżej niego, poczuć go jeszcze bardziej i mocniej.
- Proszę, Harry. Potrzebuje cię. Jak nigdy. - wyszeptałem w jego usta.
*
- Sz-szybciej, proszę... - zaskomlałem, odchylajac głowę najbardziej do tyłu jak tylko mogłem, wsłuchując się w cudowne odgłosy uderzającej o ścianę ramy łóżka.
Byłem tak blisko osiągnięcia szczytu. Gorąco paliło moje podbrzusze, a erekcja pulsowała, kiedy Harry złapał moje nadgarstki bym nie mógł się dotykać.
- Patrz na mnie, Louis. - rozkazał, przez co musiałem z trudem otworzyć swoje oczy, widząc zielone tęczówki przed sobą. To było takie cudowne widzieć jego twarz.
Cały dygotałem, rozkoszujac się nie tylko rzecz jasna tą fizyczną przyjemnością, ale także specyficznymi uczuciami jakie towarzyszyły mi w trakcie. Nigdy przedtem nie doświadczyłem czegoś podobnego.
- Dalej, Lou. Wypuść to z siebie. - mówił Harry nagle zwalniając i zaczął robić powolne, ale bardzo intensywne uderzenia. Wiedział, jak doprowadzić mnie do szczytu. Po ponownym szybszym uderzeniu w moją prostatę wytrysnąłem na nasze brzuchy z niezwykłą siłą, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
W przypływie tej intensywnej euforii, korzystając z tego, iż chłopak wyswobodził moje nadgarstki z uścisku, wplotłem palce w jego włosy, zamykając swoje rozchylone usta w pocałunku.
Zacząłem całować go powoli, błądząc dłońmi po tyle głowy Harry'ego. W końcu muszę przyznać przed samym sobą jak bardzo kocham jego poskręcane, ciemne włosy. Zawsze tak samo miękkie, delikatne i jednocześnie tak bardzo urocze, jak i seksowne. Kochałem za nie ciągnąć, czy po prostu bawić się nimi.
Po odsunięciu się od siebie, gdy Harry doszedł w swoją prezerwatywę niemal w tym samym czasie, w którym doszedłem ja, jeszcze przez długi czas trwaliśmy w takiej niekoniecznie wygodnej pozycji, patrząc się na siebie i dysząc. Wzrok Harry'ego i jego mały uśmiech pojawiający się na twarzy świadczył o tym, że on również czuł tą odmienność w naszym seksie. To było po prostu inne niż zawsze, wyjątkowe.
- Wow. - wyrwało mi się, gdy moment później chłopak opadł obok mnie na poduszki.
Zaśmiał się w odpowiedzi, zgarniając mnie od razu w swoje objęcia, oplatając ramionami jak i nogami zupełnie tak jakbym w każdej chwili mógł mu uciec (rzecz jasna, nie miałem takiego zamiaru).
Pomimo tego, iż oboje byliśmy niezmiernie zmęczeni, chłopak w dalszym ciągu głaskał mnie po plecach oraz policzku całując mój kark, przez co zachichotałem po kilku minutach. - Harry, już mam ślady twoich ust wszędzie.
- Wiesz gdzie to mam? - zadał pytanie retoryczne, na które tym razem ja zareagowałem śmieciem.
- Będę wyglądał jakbym został przez kogoś pogryziony...
- Każdy będzie wiedział, że jesteś mój. - wyszeptał przyciskając swoją skroń do mojej. - Nie idź dzisiaj do siebie... - powiedział po chwili ciszy.
Miałem ochotę westchnąć zupełnie jak jakaś mała dziewczynka coś w stylu "awww", bo przysięgam, kurwa, że jeszcze nigdy nie słyszałem czegoś równie uroczego. To ile desperacji było słychać w głosie chłopaka i jak nagle mocniej objął mnie o mało nie złamało mi serca.
- Nigdzie się nie ruszam. - obiecałem mu, unosząc głowę w górę, by spojrzeć na jego twarz i poprawiłem się na łóżku, by odgarnąć z jego czoła kilka loczków. Mogłem teraz bardzo dobrze przyjrzeć się każdej najmniejszej rysie twarzy bruneta.
Wziąłem go za rękę, a gdy on od razu splótł ze sobą nasze palce, zacząłem się im przyglądać z zafascynowaniem. Cholera, naprawdę Harry miał rację, uzupełnialiśmy się niesamowicie.
- Nigdzie się nie ruszam... - powtórzyłem, samemu przyłapując się na tym. Poczułem dziwną potrzebę powtórzenia tych słów.
Znów ułożyłem się całkowicie zamknięty w ramionach Harry'ego. Resztę wieczoru spędziliśmy na obejmowaniu swoich ciał. To sprawiało, że nie czułem potrzeby posiadania czegoś jeszcze, kiedy tak leżałem z Harrym. Później za oknem zrobiło się całkowicie ciemno, a my byliśmy na tyle zmęczeni, że w końcu nasłuchując swoich oddechów obydwoje zasnęliśmy. I mogę śmiało stwierdzić, że to była najprzyjemniejsza noc z wszystkich ostatnich nocy, a ja przypomniałem sobie w końcu jak to jest spać spokojnie.
Wbiliście 1k odsłon, dziękujemy!! Obecnie znajdujemy się mniej więcej w połowie książki i obiecuję, będzie tylko coraz bardziej ostro, a wszelakie tajemnice już wkrótce się wyjaśnią.
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro