Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

★1★

1 września, 1976

Remus Lupin i Syriusz Black. Co łączyło tą dwójkę? Jaka relacja była między nimi? Delikatnie mówiąc, było to trochę skomplikowane. Między nimi zawsze była chemia, wyczuwalna dla wszystkich tylko nie dla nich. Remus po paru latach zaczął się orientować, że patrzenie na najlepszego przyjaciela i myślenie jak bardzo chce się pocałować jego malinowe usta nie jest normalne. Chłopak zaczął to pojmować na czwartym roku, jednak nigdy nie zrobił kroku do przodu. Dlaczego? Bał się. Nie mógł ryzykować starty najważniejszej osoby w swoim życiu. Szczególnie, że Syriusz był hetero i były spore szanse, że jak wychował się w homofobicznej rodzinie to przejął część ich poglądów. Zaś ze strony Blacka było nieco inaczej, on nie potrafił zaakceptować swoich uczuć tak jak Remus. Zawsze był tolerancyjny, ale nasłuchał się w domu tyle, że czuł się źle z tym, że podoba mu się chłopak. Nie mógł przecież być gejem. Nie mógł lubić chłopaka, a napewno nie najlepszego przyjaciela.

Black w te wakacje uciekł z przemocowego domu. Pierwszy miesiąc wolnego spędził z rodziną Potter'ów, zaś drugi u Remusa. Z James'em bardzo mu się podobało. Siedzieli do po późnych godzin,  wyjadali jedzenie z lodówki. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Rodzice Rogacza przyjęli go jakby był członkiem ich rodziny od zawsze. Jednak Lupina nieco.. Unikał? Bał się poprostu. Za każdym razem, gdy go widział jego serce szybciej biło, był zazdrosny o każdego dookoła, łatwo robił się czerwony, miał ciągłą potrzebę bliskości chłopaka. Bał się tego uczucia. Niby spędzili czas normalnie, ale przyłapywał się często na dziwnych myślach i zachowaniach. Raz nawet prawie go pocałował, mało brakowało. Jednak rodzicielka Lupin'a przerwała im wchodząc do pokoju syna. A żaden z nich nie poruszył tego tematu.

Czerwony pociąg jechał z przerażającą prędkością w kierunku Hogwartu. A w pewnym z jego przedziałów siedziała czwórka gryfonów. Peter Pettigrew zajadający się kanapką, James Potter, który opowiadał o swoim obiekcie westchnień, Lily Evans. I oczywiście nasza dwójka głównych bohaterów tej opowieści. Remus Lupin łagodnie uśmiechający się słuchając opowieści Rogacza oraz Syriusz Black, który przytakiwał, ale w rzeczywistości myślał jedynie o tym jak wygodnie by było oprzeć się o ramię Lunatyka. Choć wiedział, że nie powinien. Ale usprawiedliwiał to myślą Przecież przyjaciele też tak robią.

—W tym roku się uda! Zgodzi się!–krzyknął James z podekscytowaniem jednak Syriusz już zupełnie nie orientował się w tym co mówi jego przyjaciel. Wpadł właśnie na plan, który się sprawdzał się zawsze, gdy chciał poczuć bliskość Remus'a. A uwierzcie, chciał tego często.

Łapa zakrył dłonią usta podczas udawanego ziewania co odrazu zauważył jego przyjaciel, Remus.

—Jesteś zmęczony?–zapytał z troską w oczach Lunatyk.

—Odrobinę.–posłał mu łagodny uśmiech.

—Chcesz się zdrzemnąć na moim ramieniu?–zapytał z delikatnym rumieńcem na polikach na co kąciki ust Blacka odrazu podniosły się wyżej.

–Mhm..–mruknął opierając głowę o przyjemnie ciepłe ramię Lunatyka.

—Dziękuję.–dodał czując jak jego przyjaciel przeczesuje dłonią jego czarne lokowane włosy.

Syriusz przymknął oczy, czuł, że mógłby w ten sposób spędzić resztę życia. Dając Remus'owi pełen dostęp do zabawy kosmykami swoich włosów, wtulając się w jego ramię. Jedno z najprzyjemniejszych uczuć w jego nędznym życiu. Z czasem przestał się ruszać, a jego oddech się uspokoił, można by nawet pomyśleć, że zasnął.

–Myślisz, że Lily da się zaprosić na randkę?–zapytał Potter jakby takie sytuacje między Remus'em, a Syriuszem były codziennością. Oh, no tak. One były codziennością. Bo nawet jak Black próbował unikać ich to nie potrafił, był zbyt uzależniony od dotyku Lunatyka.

–Spróbuj trochę dać jej wytchnienia. Bądź bardziej sobą. Nie próbuj jej aż tak zaimponować, a myślę, że się uda.–odparł wilkołak kontynując zabawę kosmykami włosów Łapy.

—Myślisz?–spojrzał z nadzieją.

—Mhm.–Lunatyk przytaknął składając delikatny pocałunek na czole Black'a. Oczywiście myślał, że ten śpi, z czym się mocno pomylił.

Syriusz połknął nerwowo ślinę. Nie otworzył oczu, nie chciał stwarzać niezręcznej sytuacji. Jednak czuł spore rumieńce na swoich polikach. Przecież takie rzeczy były codziennością, więc dlaczego tak reagował? To nic nowego.

Potter oddał się w tamtym momencie swoim przemyśleniom. Nie dokońca zrozumiał słowa Remusa o byciu sobą. Przy Evans nie był? Przecież był, prawda? Czy jednak nie?

–Miło spędziliście wakacje z Syriuszem?–zapytał Peter spoglądając na Remusa.

—Mhm.–przytaknął z łagodnym uśmiechem, a jego twarz nabrała kolorów. Było miło, bardzo. Podobało mu się. Codzienne zasypianie i budzenie się w jednym łóżku. Przy czym mogli przytulać się całą noc. A nawet sam fakt, że mieli więcej czasu we dwójkę. Nie zrozumcie tego źle, Remus bardzo lubił ich paczkę. Jednak najbardziej cenił sobie czas z Łapą.

Schował twarz w czarnych, niechlujnie ułożonych włosach Black'a. Czuł jego kojący zapach, ten zapach, który zawsze go uspokajał. Przymknął oczy, by zatracić się nim jeszcze bardziej. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął w ten sposób.

                           *****

Remus zaczął powoli się przebudzać. Delikatnie podniósł powieki oczu. Dostrzegł Syriusza. Już nie spał, zaś łagodnie trzymał go w talii. Rozmawiał o czymś z Potterem, prawdopodobnie o żartach, które chcą zrobić w tym roku. Ale Remus'a to nie interesowało. Jego interesowało jedynie piękny promienny uśmiech chłopaka, który skradł jego serce.

—Musimy wysiadać zaraz.–szepnął mu do ucha czule czarnowłosy.

Remus niechętnie zdjął głowę z ramienia chłopaka i spojrzał na niego nadal nieco zaspany. Jego wargi były łagodnie uchylone, a spojrzenie czułe.
Syriusz milczał na początku, jednak po chwili zdjął dłonie z jego talii, by kontynuować rozmowę z Rogaczem.

Gdy tamta dwójka rozmawiała, Lunatyk oraz Glizdogon zaczęli już zbierać swoje rzeczy. Przebrali się również w szaty Gryffindoru, a Remus poprawił swoją odznakę prefekta, która dla huncwotów bywała przydatna. Syriusz niechętnie kontynując rozmowę z Potter'em również założył swoją szatę. A jak wszyscy się zebrali oraz pociąg się zatrzymał zaczęli wychodzić.

Black skupiał się na latynosie, nadal idąc się śmieli i dyskutowali na najróżniejsze tematy. Dopiero teraz Remus zrozumiał, że teraz Łapa nie będzie spędzać z nim tyle czasu ile w wakacje. Cicho westchnął na tą myśl.
Trudno było zaprzeczyć, poczuł mocne ukucie w sercu.

Gdy pokonali drogę do Hogwartu i weszli do Wielkiej Sali mogli poczuć ten charakterystyczny zapach, którego nie dało się nazwać jednak zawsze, gdy tu byli go czuli.

Syriusz poczuł spojrzenie swojego brata pochodzące od stołu Styltherin'u, jednak postanowił je zignorować. W porównaniu do James'a. On zauważył to, w końcu zawsze dbał w jakiś sposób o młodszego ślizgona. Czuł potrzebę dbania o niego, którą tłumaczył sobie w ten sposób, że to młodszy brat jego najlepszego kumpla.

Zasiedli przy stole, a James co jakiś czas zerkał w stronę ślizgona. Peter nałożył sobie dużą porcję mięsa, które swoją drogą w Hogwarcie było pyszne. Syriusz opowiadał o czymś z uśmiechem, a Remus słuchał uważnie jedząc to co sobie wcześniej nałożył.

—Remus!–krzyknęła ruda gryfonka, a jej obecność wywołała u Rogacza rumieńce.

—Hm?–mruknął Lunatyk.

—Mamy po kolacji zebranie prefektów, nie zapomnij.–powiedziała pospiesznie poczym wróciła na swoje miejsce.

Brązowowłosy jedynie cicho przytaknął, a jego wzrok znów skierował się na Black'a.

—Oho, Bambi się rumieni!–krzyknął Łapa spoglądając na Pottera.

—Jest śliczna..–powiedział cicho do siebie latynos.

Huncwoci kontynuowali posiłek, co prawda James był nieco nieobecny, jednak poza tym było miło. Chociaż Remus miał dodatkowo wrażenie, że Syriusz podczas jedzenia trochę unikał rozmów z samym nim.

Po skończeniu kolacji, Lunatyk poszedł na spotkanie prefektów, a Peter gdzieś zwiał. Dwóch najlepszych kumpli, James Potter i Syriusz Black przemierzało szkolne korzytrze.

—Syriusz!–usłyszeli krzyk Regulus'a. Potter już chciał się odwrócić do niego i posłać mu szeroki uśmiech. Jednak Łapa mu w tym przeszkodził chwytając go mocno za przedramie i pociągnął za sobą.

—Huh?–James był w szoku nie rozumiał, dlaczego Syriusz zignorował ślizgona. Przecież nie był zły na brata, choć James na jego miejscu by był. W końcu starszy brat zostawiający cię samego w przemocowym domu to nic miłego. Ale on był szczęśliwy, że widzi Syriusza. Więc dlaczego ten go ignorował?

Syriusz nie chciał rozmawiać z młodszym, nie miał ani sił ani ochoty. Nie dało się zaprzeczyć, że martwił się o to czy rodzice nie zaczną się wyżywać na młodszym po jego ucieczce. Jednak nie potrafił z nim rozmawiać, w pewien sposób gardził chłopakiem. Choć wiedział, że nic z tych rzeczy nie było jego winą to jednak nie umiał mu wybaczyć, że to jego rodzice faworyzowali. Nie umiał na niego patrzeć, bo był częścią tej pojebanej rodziny. Nie był w stanie, może potrzebował czasu. A może czas nic nie zmieni. Ale wiedział też jedno, bał się, że Potter bardziej skupi się na jego bracie niż na nim. Rogacz był dla niego jak brat, nie chciał by ten traktował w ten sposób kogoś innego. Prościej mówiąc był pogubiony.

—Łapa?–szepnął do niego idąc obok, spoglądając co jakiś czas w tył za młodszym ślizgonem. Czuł dziwne ukucie w sercu. Nigdy mu nie zależało jakoś bardzo na chłopaku, zadawał się z nim ze względu na Syriusza. Ale jednak było mu go żal.

—Mowiłes wcześniej o Lily..–mruknął cicho pod nosem Black, ewidentnie nie chciał poruszać tematu swojego brata

—Ah..tak.–przytaknął.

†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†★†

Hejkaa!!
Mam nadzieję, że obiecany pierwszy rozdział Wolfstar się w miarę spodobał.
Rozdziały będą się pojawiać we wtorki, a książka jest połączona z dwoma innymi, które są już na moim profilu. Ale ja nie zachęcam.. Wogóleee
Będę wdzięczny za każdy komentarz, przepraszam za wszystkie błędy
Do zobaczenia za tydzień!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro