#4
Gdy skończyliśmy zmywać po obiedzie poszliśmy do jego pokoju. Rzuciłam się ponownie na łóżku, a Ben usiadł na swoim wielkim, czarnym krześle obrotowym, po czym obrócił się w moją stronę i mi się przyglądał.
- O czym tak myślisz?
Zapytałam.
- Ile już jesteś z Lucasem dokładniej?
- Troche ponad pół roku, a co?
- Kochasz go?
Zapytał Ben patrząc mi się w oczy. Trochę dziwne pytanie. Kocham go? Szczerze mówiąc nigy się nad tym nie zastanawiałam. Oczywiście mówimy sobie że się kochamy i tak dalej, ale czy ja go kocham? Wzruszyłam ramionami, i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Zastanawiam się czy go kocham, no bo sama nie wiem. Chyba nigdy nie byłam tak naprawdę zakochana w nikim. Zeszliśmy się bo się sobie spodobaliśmy, ale wydaję mi się że to raczej nie z miłości. Po prostu przyjemnie nam się gadało, spędzało czas, i się stało. Bo wiem, że nie kocham go jak rodzine. Chociaż zastanawiam się czy jeśli się zakochujesz w chłopaku, jest to inny rodzaj miłości.
- Nie denerwuje cie to?
Zapytał a ja unosząc jedną brew zapytałam.
- Ale co?
- No to że on cie wystawia. Tym bardziej że jesteś jego dziewczyną.
- Czy ja wiem. Oczywiście to nie jest miłe kiedy ktoś cie wystawia, ale wydaje mi się że tylko dlatego że jestem jego dziewczyna nie oznacza że ja zawsze muszę być w centrum jego uwagi.
Odpowiedziałam.
- No tak. Co nadal nie zmienia faktu że ja uważam że to mega hamskie. Nie wystawia się osób od tak se, tym bardziej jeśli ci na nich zależy.
- Powiesz mi coś?
Zapytałam.
- Ale co?
- Czemu go nie lubisz?
- yyy... Nie wiem. Po prostu. I tyle.
Powiedział Ben. Nigdy tego nie rozumiałam i nie zrozumiem.
- Powinneś se znaleźć dziewczynę.
- Niby czemu?
- A czemu nie?
- Nie odpowiadaj mi pytaniem na pytanie.
Powiedział rzucając we mnie dużym pluszakiem, którego kiedyś wygrałam z nim na festynie. Oczywiście nie mogło się obyć bez walki, więc rzuciłam w niego, i tak zaczęła się bitwa na pluszaki i poduszki. I oczywiście znów śmieliśmy się jak opętani.
Gdy się uspokoiliśmy leżeliśmy tak przez jakis czas na łożku w ciszy. Zastanawia mnie, kiedy ostatnio dobrze się bawiłam z Lucasem. Ostatnio nie widujemy się praktycznie. I znow krąży mi to pytanie po głowie. Czy ja go kocham?
- Co to znaczy kochać kogoś twoim zdaniem?
Zapytałam.
- Nie potrafię tego wytłumaczyć. To się po prostu czuje.
A co jeśli ja sama nie wiem co czuje?
- A co do feri jesiennych, wybierzemy się pociągiem, tak?
Zapytał Ben. Spojrzałam sie na niego, i zmyrszyczyłam nos.
- A czym?
- Masz prawko. Mógł byś mnie zabrać na przejażdżkę.
- Z Nowego Yorku do Michigan jest ponad 1300 kilometrow. Pogięło cie? Byśmy tam jechali ponad 15 godzin.
- A co, nie lubisz spędzać ze mna czasu?
- Ugh. Ok. Pojedziemy tam autem. Ale pojedziemy w piątek.
- Znów zmuszasz mnie brutalnie do wagarów?
- Nie inaczej.
Czasami sie mu dziwie. A właściwie to go podziwiam. Zrobi prawie wszystko o co go poproszę. Oczywiście tez bym zrobiła dla niego wszystko, ale wydaje mi się że nie zrobiła bym wszystkiego dla Lucasa. A jestem pewna że on dla mnie też nie. Zaczynam się zastanawiać czy nasz związek ma w ogóle sens. Wyciągnęłam telefon. Godzina była 18:37.
- Odwieziesz mnie do domu? I przy okazji mógł byś zostać na kolacji
- Oczywiście. Daj mi się tylko przemyć.
Powiedział Ben wstając z łóżka i podchodząc do szafy, wyciągnął jakąś czystą koszulkę i bokserki i poszedł do łazienki.
Po chwil wstałam i podeszłam do jego biurka. Stało na nim ramka z naszymi zdjęciami. Mam taką samą u siebie na biurku. Zrobiliśmy je kilka lat temu, razem na znak naszej przyjaźni. Mam 3 ulubione zdjęcia z tej ramki. Pierwsze na którym jesteśmy my śpiący razem na tylnych siedzeniach w aucie Bryana. Drugie to my w naszej "bazie" którą zrobiliśmy u mnie na dachu w pewną letnią noc. A trzecie zrobione przez jego mamę gdy siedzielismy w salonie gdy włączyła się nam głupawka. Na zdjęciu wyraźnie widać jak umieramy ze śmiechu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro