Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3

Gdy doszliśmy pod szkołę, Lucasa jeszcze nie było. Rzuciłam torbę na ziemię i klapnęłam se pod brama. Z lenistwa poprosiłam Bena żeby mi wyciągnął telefon z torby i sprawdził która godzina.
- 15.30 i jedna wiadomość od Lucasa.
- To dziwne, już powinien skończyć lekcje, może jest w drodze, czy coś. Mógł byś przeczytać wiadomość?
- Jasne. Cytuję. Cześć skarbie, Stacy poprosiła mnie żebym oprowadził ją po mieście bo dopiero co się tu przeprowadziła, więc musimy przełożyć nasze spotkanie na jutro. Buziaki.
- Boże, kolejny raz mnie wystawił. To już chyba siódmy raz w tym miesiącu.
- Nie smuć się.
Powiedział Ben spoglądając na mnie. Mogła bym zaprzeczyć, ale ok zbyt dobrze mnie zna.
- Nie musisz być zazdrosna o tą Stacy ona ci niczym nie dorównuje.
- Ale ja nie jestem w ogóle zazdrosna. Boli mnie po prostu to że mnie tak ciągle wystawia. Po za tym ja musze się tego nauczyć na jutro.
- Więc ponieważ on nie może, a ty musisz się pouczyć jesteś zmuszona pojąć do mnie i wkuwać razem ze mną.
Byłam trochę zawiedziona. Znów. Podniosłam się z nie chęcią z ziemi, Ben mnie objął i poszliśmy do niego w ciszy.
- Cześć przyszywana mamo.
Przywitałam się wchodząc do domu Bena z jego mamą która stała w kuchni i pichciła coś dobrego jak zawsze.
- Cześć przyszywana córko, miło cie widzieć.
Powiedziała mama Bena, Elisabeth, wychylając głowę z kuchi i szeroko się do mnie uśmiechając. Poszliśmy do Bena do pokoju a ja rzuciłam się na jego łóżko.
- Wyciągaj książki młoda.
Powiedzial ben wchodząc do pokoju.
- Wiesz jak bardzo uwielbiam twoje łóżko?
- Dostaniesz pałę jeśli się nie nauczysz.
Westchnęłam głośno, po czym wstałam i wyciągnęłam książki z torby i usiedliśmy na łożku, po czym zaczęliśmy się uczyć, i potem Ben zaczął mnie wypytywać. Lubię się z nim uczyć.

- Obiad!
Usłyszeliśmy głos jego mamy po jakimś czasie.
- Kto ostatni zmywa!
Krzyknęłam po czym zerwaliśmy się z łóżek i pobiegliśmy w stronę kuchni, wygrała bym, gdyby Ben nagle nie złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie po czym mnie wyprzedził.
- Grasz nie fer!
- A co było ostatnim razem?
No tak, też tak zrobiłam ostatnim razem, a właściwie to wczoraj.
- Jeśli chcesz wiedzieć to był pierwszy raz kiedy miałam szanse z tobą wygrać bez oszukiwania.
Powiedziałam siadając do stołu. Elisabeth podała do stołu zapiekane udka z kurczaka i pire ziemniaczane. Mniam. Po chwili usłyszeliśmy otwierające się drzwi. To był tata Bena, John.
- O kochanie nawet nie wiesz jaki jestem głodny. O cześć Amando.
Powiedział wieszając swój płaszcz. Dosiadł się do stołu po czym w ciszy zaczęliśmy jeść. Nie wiem jak ona to robi, ale uwielbiam jej gotowanie. Wręcz kocham. Wydaje mi się że gdybym tu zamieszkała a ona by dla mnie gotowała po tygodniu wygladała bym jak wieloryb. W trakcie jedzenia Ben zerkał na mnie co chwilę, z resztą jak zawsze. Gdy skończyliśmy jeść rodzice Bena poszli do salonu, a my zostaliśmy żeby pozmywać. Podchodząc do zlewu powiedziałam
- Skoro ja zmywam, ty wycierasz i odkładasz na miejsce.
- Ty mi nie pomogłaś wczoraj.
- Ale ty mi dziś pomożesz pyzo.
Zaśmiałam się. Zaczęłam zmywać, a w trakcie Ben robił mi mały sprawdzian z fizyki. Wypytywał się, chcąc sprawdzić ile zapamiętałam.
- Jeśli odpowiesz na mniej więcej tyle poprawnych odpowiedzi co teraz, może dostaniesz piątkę.
- Wierzysz w to?
- Nie. Ale musisz się postarać żeby twój tata znów cie nie uziemił jak ostatnio.
Gdy tata ostatnio zobaczył moje oceny z fizyki i chemii dostałam szlaban na tydzień.
- Ej, nie było tak źle. Przychodziłeś do mnie codziennie z lodami i oglądaliśmy filmy, gdyby nie brać pod uwagę tego że przez ten jeden tydzień przytyłam chyba z 5 kilo.
- Nie mowię że było mi źle, to ty narzekałaś że nie możesz wyjść pograć w piłkę ani w kosza.
- No tak, ale jak patrzę na to teraz to nie było aż tak źle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro