#9
Siedziałem u siebie w domu na kanapie popijając świeżo co zaparzoną kawę. Co chwila dostawałem telefony od Sugawary, który musiał wręcz molestować mój numer telefonu. Nie wrócę. Nie mam zamiaru.
Może i przesadziłem. Ale powiedziałem tylko prawdę. Zrobiłem to co należało zrobić. Więc w czym problem? Dlaczego to ja jestem wszystkiemu winny?
Tak wiele pytań, a jedyne odpowiedzi jakie dostaje są od mojego napuszonego ego. Dupa, dupa, dupa. Tylko ono się ze mną zgadza.
Kolejny telefon. Mógłbym przysiąc, że dzwonek, który niegdyś ubóstwiałem i kochałem całym sercem... Teraz najchętniej wyjebałbym przez okno. Wnerwia. Niemiłosiernie wnerwia.
Chwyciłem po komórkę i zamaszystym ruchem odebrałem połączenie.
- Czego?! - warknąłem.
- A ja co Ci zrobiłem?
- Toru nie wkurwiaj mnie jeszcze ty dzisiaj. - jęknąłem. - Czego chcesz?
- Milutko... - zaśmiał się. - Ja nic nie chcę. Ale ten Twój nadopiekuńczy przyjaciel dosłownie wyważył mi drzwi od chałupy i kazał do Ciebie dzwonić.
Boże najświętszy.. Suga. Ja rozumiem, że można się zdenerwować, gdy ktoś nie odbiera telefonu po kłótni... Ale nie lepiej było przyjść już do mnie?
- Nie wierze. - westchnąłem. - A on czego chce?
- Zaczekaj. - wyciszył. To jest aż tak poufne? Przecież w końcu i tak to usłyszę.. Dwaj idioci. - Więc tak... Pozwolisz, że ocenzuruję wulgaryzmy parówką?
- Co? - zmarszczyłem brwi.
- Wracaj do Hiniaty ty chory parówka, bo jak nie to Cię parówka w parówka, a wtedy parówka.
- Ja pieprze... Skończ. - jęknąłem.
- NA *piiiiiiiiiiiip* TY TO CENZURUJESZ *piiiiiiiiiip* JAK TAM JEST *piiiiiiiiiiiiiiiiiip* CO CENZUROWAĆ! I PRZESTAŃ MI TU PIPCZEĆ, BO JAK CIĘ *piiiiiiiiiiiiiiip* w *piiiiiiiiiiiiip* to się *piiiiiiiiiip*!!!
- Wybacz Kageyama. Będę kończyć. - zaśmiał się brunet, po czym rozłączył się.
Co tu się właściwie stało?
Mimo wszystko postanowiłem wrócić do rudowłosego i go przeprosić. Nie chcę kolejnych prób samobójczych. Odetchnąłem głęboko stojąc przed salą, w której się znajdował. Już miałem naciskać klamkę, gdy usłyszałem jak z kimś rozmawia. Nie wolno podsłuchiwać... Ale walić to.
- Ja naprawdę nie wiem.. - łkanie dało mi do zrozumienia, że jest to głos Hiniaty. - Co jest ze mną nie tak?
- Po prostu żyjesz w nieodwzajemnionej miłości.. - ten głos... Skąd go kojarzę? I skąd pomysł na nieodwzajemnioną miłość? Ja go kocham na swój sposób! Na odległość.
- Wiem.. Od zawsze to wiedziałem. Nie wiem jak mam zwrócić na siebie uwagę Kageyamy.. On mnie po prostu nie chce.
- Nie mów tak!
- Przecież ja się zajebię.. Prędzej czy później na serio się zabije. Nawet przez przypadek. - zasłoniłem usta dłonią. To ty tego celowo nie robisz?
- Wiesz co Shoyo... On nie jest Ciebie warty. Nie widzi jak bardzo cierpisz. Nie widzi Twoich zalet, a wytyka Ci same wady. Żal mi, że zakochałeś się w takim dupku. - wypraszam sobie ty.. kurwa, kim ty byłeś?! Skąd Cię znam?!
- Ale go kocham, mimo tego jak mnie traktuje. Kocham tylko jego. - nastała cisza. Jednak postanowiłem nie wchodzić jeszcze przez chwilę. Może jeszcze czegoś się dowiem.
- Mam dla Ciebie propozycję.. Mogę zastąpić Ci Tobio. - omal się nie zakrztusiłem. C-co?! Zastąpić mnie? Niby czym?! Sobą?! Ja jestem niezastąpiony!
- Nie wiem czy to wypa.. Co ty robisz?
- To tylko opaska na oczy. Wyobrażaj sobie, że jestem Kageyamą, a wszystko inne zostaw mnie.
- Myślisz, że to zadziała?
- Oczywiście.
Odchyliłem delikatnie drzwi. W zdumieniu rozszerzyłem oczy. Kenma.. Namiętnie całował Hiniatę, przy tym dotykając go tam gdzie nie powinien. Jak on mógł na to pozwolić? Przecież kocha mnie! Jak...
- T-tobio! - jęk chłopaka i jego łzy spływające po policzku sprawiły, że poczułem jak żołądek podchodzi mi do gardła.
Co to za uczucie?
***
Hey!
Jak tam co tam? ^^
Dum dum dum... Kenma x Hiniata? Nwm.. Nie widzę tego. Chociaż... Nwm xD
Dziękuję Wam za wszystko! <333
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro