Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#9


Siedziałem u siebie w domu na kanapie popijając świeżo co zaparzoną kawę. Co chwila dostawałem telefony od Sugawary, który musiał wręcz molestować mój numer telefonu. Nie wrócę. Nie mam zamiaru.

Może i przesadziłem. Ale powiedziałem tylko prawdę. Zrobiłem to co należało zrobić. Więc w czym problem? Dlaczego to ja jestem wszystkiemu winny?

Tak wiele pytań, a jedyne odpowiedzi jakie dostaje są od mojego napuszonego ego. Dupa, dupa, dupa. Tylko ono się ze mną zgadza.

Kolejny telefon. Mógłbym przysiąc, że dzwonek, który niegdyś ubóstwiałem i kochałem całym sercem... Teraz najchętniej wyjebałbym przez okno. Wnerwia. Niemiłosiernie wnerwia.
Chwyciłem po komórkę i zamaszystym ruchem odebrałem połączenie.

- Czego?! - warknąłem.

- A ja co Ci zrobiłem?

- Toru nie wkurwiaj mnie jeszcze ty dzisiaj. - jęknąłem. - Czego chcesz?

- Milutko... - zaśmiał się. - Ja nic nie chcę. Ale ten Twój nadopiekuńczy przyjaciel dosłownie wyważył mi drzwi od chałupy i kazał do Ciebie dzwonić.

Boże najświętszy.. Suga. Ja rozumiem, że można się zdenerwować, gdy ktoś nie odbiera telefonu po kłótni... Ale nie lepiej było przyjść już do mnie?

- Nie wierze. - westchnąłem. - A on czego chce?

- Zaczekaj. - wyciszył. To jest aż tak poufne? Przecież w końcu i tak to usłyszę.. Dwaj idioci. - Więc tak... Pozwolisz, że ocenzuruję wulgaryzmy parówką?

- Co? - zmarszczyłem brwi.

- Wracaj do Hiniaty ty chory parówka, bo jak nie to Cię parówka w parówka, a wtedy parówka.

- Ja pieprze... Skończ. - jęknąłem.

- NA *piiiiiiiiiiiip* TY TO CENZURUJESZ *piiiiiiiiiip* JAK TAM JEST *piiiiiiiiiiiiiiiiiip* CO CENZUROWAĆ! I PRZESTAŃ MI TU PIPCZEĆ, BO JAK CIĘ *piiiiiiiiiiiiiiip* w *piiiiiiiiiiiiip* to się *piiiiiiiiiip*!!!

- Wybacz Kageyama. Będę kończyć. - zaśmiał się brunet, po czym rozłączył się.

Co tu się właściwie stało?




Mimo wszystko postanowiłem wrócić do rudowłosego i go przeprosić. Nie chcę kolejnych prób samobójczych. Odetchnąłem głęboko stojąc przed salą, w której się znajdował. Już miałem naciskać klamkę, gdy usłyszałem jak z kimś rozmawia. Nie wolno podsłuchiwać... Ale walić to.

- Ja naprawdę nie wiem.. - łkanie dało mi do zrozumienia, że jest to głos Hiniaty. - Co jest ze mną nie tak? 

- Po prostu żyjesz w nieodwzajemnionej miłości.. - ten głos... Skąd go kojarzę? I skąd pomysł na nieodwzajemnioną miłość? Ja go kocham na swój sposób! Na odległość.

- Wiem.. Od zawsze to wiedziałem. Nie wiem jak mam zwrócić na siebie uwagę Kageyamy.. On mnie po prostu nie chce.

- Nie mów tak!

- Przecież ja się zajebię.. Prędzej czy później na serio się zabije. Nawet przez przypadek. - zasłoniłem usta dłonią. To ty tego celowo nie robisz?

- Wiesz co Shoyo... On nie jest Ciebie warty. Nie widzi jak bardzo cierpisz. Nie widzi Twoich zalet, a wytyka Ci same wady. Żal mi, że zakochałeś się w takim dupku. - wypraszam sobie ty.. kurwa, kim ty byłeś?! Skąd Cię znam?!

- Ale go kocham, mimo tego jak mnie traktuje. Kocham tylko jego. - nastała cisza. Jednak postanowiłem nie wchodzić jeszcze przez chwilę. Może jeszcze czegoś się dowiem.

- Mam dla Ciebie propozycję.. Mogę zastąpić Ci Tobio. - omal się nie zakrztusiłem. C-co?! Zastąpić mnie? Niby czym?! Sobą?! Ja jestem niezastąpiony!

- Nie wiem czy to wypa.. Co ty robisz?

- To tylko opaska na oczy. Wyobrażaj sobie, że jestem Kageyamą, a wszystko inne zostaw mnie.

- Myślisz, że to zadziała?

- Oczywiście.

Odchyliłem delikatnie drzwi. W zdumieniu rozszerzyłem oczy. Kenma.. Namiętnie całował Hiniatę, przy tym dotykając go tam gdzie nie powinien. Jak on mógł na to pozwolić? Przecież kocha mnie! Jak...

- T-tobio! - jęk chłopaka i jego łzy spływające po policzku sprawiły, że poczułem jak żołądek podchodzi mi do gardła.

Co to za uczucie?



***

Hey!

Jak tam co tam? ^^

Dum dum dum... Kenma x Hiniata? Nwm.. Nie widzę tego. Chociaż... Nwm xD

Dziękuję Wam za wszystko! <333

Do napisania,

Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro