#5
Z niedowierzaniem obserwowałem całą sytuację w jakiej się znaleźliśmy.
Nie wiem co było dla mnie większym zdziwieniem.. Sugawara i jego pojedynek z policjantem czy brak jakiegokolwiek zainteresowania naszą trójką. Hinata już spokojnie, nadal związany, zasnął na moim ramieniu. Noya oddalił się do chłopaków, którzy byli nieopodal nas. A ja stałem i robiłem za całodobowy monitoring.
- Puszczaj mnie stary dziadu! Mam przy sobie paralizator!
- Muszę Pana obezwładnić. W której kieszeni ma pan paralizator?
- W gaciach.
- Co tu się dzieje? - obok mnie pojawił się Tsukishima. Poprawił w ten swój charakterystyczny sposób okulary, a następnie spojrzał na śpiącego Hinatę. - Nie było pytania.
- Chcesz go potrzymać? - zapytałem pokazując na rudowłosego. Blondyn pokiwał przecząco głową.
- Jesteś pewny, że nie stracił przytomności? Dosyć mocno Suga go związał.
- Nic nie jest pewne. - mruknąłem. Gdyby się udusił w moich ramionach to spełniłby swoje marzenia.
Po minucie patrzenia na szarpaninę siwowłosego z funkcjonariuszem stwierdziliśmy, że zostawimy ich, a dołączymy do chłopaków. Po dłuższej chwili z odsieczą dla Sugi przybył Daichi, który wmówił policjantowi, że chłopak jest jego niezrównoważonym kuzynem. Sam bym się na to nabrał. Mężczyzna przeprosił za zamieszanie, ale domagał się oddania paralizatora tak dla większego bezpieczeństwa. A, że Sugawara nie chciał go wyjąć... Musiał zająć się tym nasz już były kapitan.
Dlaczego ja w ogóle wyszedłem na dwór?
Powinienem jak prawdziwy facet opłakiwać swój nieudany ślub. Chuj z tym, że była moją żoną ledwie 4 godziny. Powinienem ryczeć oraz narzekać na swój los.
Dlaczego tego nie robię?
- Mogłeś mnie obudzić!!! - jęknął zawiedziony Shoyo, gdy byliśmy już w drodze powrotnej. Chłopak przespał praktycznie całą grę pod ławką. Jesteś słodki jak śpisz i niech tak zostanie.
- Zapomniałem. - westchnąłem nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję.
Było już ciemno. Co chwila przejeżdżające obok auta raziły w oczy swoimi reflektorami. Lampy oświetlały naszą ścieżkę, która niezmiernie nam się dłużyła. Cała ta scena była niczym z shojo mangi, gdzie główny bohater ma właśnie zamiar wyznać swoje uczucia ukochanej.
Za dużo czytam... I dlatego jesteś głupi. Czytasz to co nie powinieneś.
Zatrzymałem się przed pasami czekając na zielone światło. Odruchowo chwyciłem rudowłosego za koszulkę. Jak zwykle szedł przed siebie na nic nawet nie patrząc.
- Obiecałeś mi dwa dni spokoju, a w tym czasie martwię się o Ciebie bardziej niż kiedykolwiek. - spojrzałem na niego. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało.
- Przepraszam... To tak z przyzwyczajenia.
- To samo powiedziałeś kiedy zepchnąłeś dziewczynę z mostu. - przekręciłem oczami. Zielone...
- Nie moja wina, że się do Ciebie kleiła!
- Opanuj czasem te swoje pragnienia yandere. Dziewczyna mogła zginąć. - nie to, że nie była w stanie krytycznym. Połamane kończyny i narkoza na dwa miesiące i to tylko z takiego głupiego zepchnięcia... Na skały w wodzie.
- I chuj, nie zginęła. - szepnął cicho. Chciałeś bym nie dosłyszał? - Mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne. - i tak bym się od tego nie uwolnił. Przeszedłem jeszcze kawałek zanim skapnąłem się, że Hinata zatrzymał się na środku chodnika. - Dlaczego stoisz?
- Kageyama... - podszedł trochę bliżej. Dzieliły nas może trzy kroki. - Kiedy się ze mną będziesz kochać? Tak jak wtedy.. w klasie.
Rozszerzyłem oczy. Dlaczego wspominasz o tym teraz?
- Chce się z Tobą kochać, Tobio...
Rudowłosy podszedł blisko mnie i przejechał palcem wskazującym po mojej klatce piersiowej. Co Cię napadło?
***
Hey!
Mamy wakaaaaaaacje i chuj.
;-;
Dziękuję Wam za wszystko i cierpliwość. Za to szczególnie. ^^
Z racji wakacji wraca mój stary "cennik" znajdujący się na profilu. Rozdziały będą zależeć od ilości gwiazdek.
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro