Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3

Ziewnąłem głośno i przeciągnąłem się.

Jak to miałem w zwyczaju: podniosłem się do siadu oraz podrapałem po czubku głowy. Hinaty nie było obok mnie. 

Muszę przyznać, że lekko się wystraszyłem. Co jak co, ale nigdy nie wiadomo co do tego pustego łba wpadnie.

Wyczułem przyjemny zapach dobiegający z kuchni. Wstałem i podążyłem za nim. W pomieszczeniu zastałem Shoya, który unosił wysoko nóż.

Nie wiem czy to już odruchowo, czy zadziałał mój instynkt, ale podbiegłem do niego i czym prędzej wyrwałem mu ostre narzędzie. Rudowłosy spojrzał na mnie rozkojarzonym wzrokiem. 

- Ty powalony idioto co ty robisz?!

A co można robić w kuchni Tobio?

- Chcia-chciałem zrobić Ci śniadanie... By podziękować za nocleg... - mruknął smutnym głosem odwracając się do blatu. - Kroiłem parówki w ośmiorniczki...

Spojrzałem na deskę do krojenia. Faktycznie. Brawo Tobio! Jesteś jeszcze gorszym idiotą niż byłeś w liceum!

Zamknij się moje powalona podświadomości! Nie lubię Cię i nigdy nie lubiłem! W dupie Cię mam, o!

Wzajemnie zjebie..

Westchnąłem głośno i podszedłem do chłopaka. Ułożyłem ręce wokół jego tali oraz mocno go przytuliłem. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że moja twarz wyglądała jak dorodny pomidor.  To nie tak, że jestem gejem... Wstydzę się czułości, okey?

Ta.. Jasne. Skoro nie jesteś gejem to dlaczego ciągle Ci na nim zależy?

Cmoknąłem go delikatnie w czubek głowy. Niech ma to poczucie własnej wartości. Spojrzał na mnie w tymi swoimi iskierkami w oczach. Odwróciłem od niego wzrok.

- Idę się myć. - burknąłem.

Czym prędzej opuściłem kuchnię i zahaczając o garderobę wbiegłem do łazienki. Odkręciłem ciepłą wodę.

Jesteś dla mnie ważny, ale niestety trudno mi Ciebie pokochać. Jesteś moim przyjacielem, z którym grałem w drużynie. Jako jedyny znosiłeś ten opierdziel ode mnie. Inni uciekali albo odwracali się ode mnie. Więc jesteś wyjątkowy pod tym względem. Wybacz, ale friendzone.




Wracając do kuchni byłem już umyty i ubrany. Shoyo czekał na mnie bujając się na piętach. Zmrużyłem oczy.

- Shoyo... - zacząłem. - Co żeś zrobił?

- Ja..?? - pisnął. 

- Nie bujasz się w te i we wte bez powodu. Co zrobiłeś?

- Masz plasterek? - zapytał ze skruchą pokazując rozcięty palec.

- ZOSTAWIĆ CIĘ NA CHWILĘ Z NOŻEM! - krzyknąłem podchodząc do kredensu.

- Nie chciałem! Naprawdę! Przecież wiesz, że Ci obiecałem!

- TY NAWET JAK NIE CHCESZ SIĘ PODŚWIADOMIE OKALECZAĆ TO ROBISZ TO NIEŚWIADOMIE! - wyjąłem apteczkę. - Dawaj palca!

Hinata wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja zacząłem oczyszczać ranę i wiązać bandaż. Jak można być takim idiotą? Jesteś już dorosły, a nie mogę Ciebie zostawić na 10 minut z nożem. Od dzieciństwa taki jesteś? TY SIĘ CIESZ, ŻE SUGA TU NIE MIESZKA! Dostałbyś całodobowy wykład, a nie opierdziel! Chwila...

- Naprawdę przepraszam.. - westchnął.

- Zamknij się i chodź jeść. - mruknąłem. - Dzwonię do Sugawary. 

- NIE! O NIE! TYLKO NIE ON! - oczy rudowłosego rozszerzyły się do granic możliwości. Pokazałem mu język i chwytając domofon wybrałem numer do Sugi. Niech smarkacz się czegoś w końcu nauczy.





- GDZIE MOJE BABY?! - już po otwarci drzwi dostałem z nich wypchany przez zrozpaczonego Sugę. Wywróciłem oczami i zamknąłem drzwi.

Suga nie zmienił się. Ciągle martwi się o wszystkich i jest naszą "mamusią". Jakoś nie przeszkadza mi ta jego troska. 

Wszedłem do kuchni i oparłem się o ścianę oglądając scenkę przede mną. Najpierw wyściskał mocno chłopaka łkając w jego ramię, po czym dał wściekły mocno z liścia. Po kilkunastu niecenzuralnych słowach ponownie zaczął płakać i go tulić. Cały Suga.

- Ile razy mam Ci powtarzać, że popełnienie samobójstwa to nic fajnego?! Jeszcze raz mi coś takiego zrobisz to Cię zabiję!

- Ekhem.. - odcharknąłem. 

- Racja Kags! - wskazał palcem na Hinatę. - NIE zabiję Cię, ale będę torturował swoimi zabawkami z Hello Kitty, które trzymam na specjalne okazje. Daichi zna już ten ból! Chcesz się przekonać jak to jest?! Oj, kochany! Na jednej nocy się nie skończy!

- Nie ja nie chcę! - chłopak chciał się wyrwać z jego uścisku na co prychnąłem pod nosem.

- To ja Was tu zostawiam. - powiedziałem i ostrożnie się wycofałem do salonu.

- TOBIO NIE ZOSTAWIAJ MNIE TU SAMEGO Z NIM!!!

Masz za swoje.


***

Hey!

Co tam jak tam życie mija? :D

Dziękuję Wam za wszystko <333

Koooocham Was :*

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro