#12
Siedziałem w domu pogrążony we własnych myślach. Dlaczego to wszystko tak się potoczyło?
- Głupi Hinata. - burknąłem pod nosem. - A chwila..! To ja jestem głupi. - prychnąłem zaglądając do lodówki.
Dlaczego ja mam tu tylko mleko? Rozumiem, że mocne kości i w ogóle... Ale jak ja mogę tak żyć bez mięska?
Chyba coraz bardziej mi odbija.. Zaczynam gadać do siebie, mam jakieś zwidy, słyszę jego kochany, ciepły głos... Zdecydowanie powinienem się leczyć.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Z westchnięciem zamknąłem lodówkę i powolnym krokiem przeszedłem przez salon by je otworzyć. To kolejne zwidy, prawda?
Przede mną stał zziajany rudowłosy, w koszuli nocnej i o bosych stopach. Dziwne... On jest w szpitalu, tak? Zamrugałem kilka razy po czym zamknąłem drzwi. Gdy już chciałem od nich odejść dzwonek ponowił się. Szarpnąłem za nie.
- Nie zamykaj tak przede mną drzwi! - krzyk chłopaka wybudził mnie z moich błędnych myśli.
- Co ty tu robisz?! - wrzasnąłem spoglądając na niego w szoku.
- Stoję?
- Ty byłeś w szpitalu! Powinieneś wrócić! Czy ty w ogóle jesteś normalny?! - złapałem go za ramię i wciągnąłem do środka domu. - Trzeba było chociaż się ubrać! Nie mów, że tak biegłeś przez miasto. - Shoyo spuścił nisko głowę. - Czyli jednak...
- Tobio... - przerwał mi. - Wiem, że mnie nienawidzisz za to wszystko co robiłem. Przepraszam za to, że byłem zazdrosny, ciągle domagałem się Twojej uwagi i pakowałem Cię w kłopoty. - westchnął. - Chciałbym po raz ostatni Ci powiedzieć, że mi na Tobie zależy... Ale nie chcę już być dla Ciebie ciężarem.
- Nie jesteś. - mruknąłem drapiąc się po karku. - Również chciałbym Cię przeprosić...
- Nie masz za co.
- Uwierz mi, że mam. - podszedłem do niego i przytuliłem go do siebie. - Byłem dla Ciebie chamem, nie zauważałem tego co do mnie czujesz. Jestem kretynem. Gdy zobaczyłem Cię z Kenmą stwierdziłem, że jesteś szczęśliwy. Byłem zazdrosny, smutny i wściekły. Chcę byś był szczęśliwy, ale widząc Ciebie z innym...
- Ci.. - szepnął. Stanął na palcach i wydął usta w dzióbek.
- Podskocz.
- No nie bądź taki! - jęknął. Zaśmiałem się i nachyliłem do niego.
Chłopak złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Gdy już chciał się oderwać przytrzymałem go pogłębiając ten czuły gest.
- Ka-ka-ka...
- Siedź cicho, a mi dostaw resztę. - spojrzałem mu głęboko w oczy. Chłopak przełknął ślinę i pokiwał niepewnie głową.
Złapałem go za tyłek i podniosłem. Owinął swoje nogi wokół moich bioder, a ramiona zarzucił na szyję. Skierowałem się do mojego pokoju.
- Dlaczego? - zapytał nieśmiało. Prychnąłem pod nosem i ścisnąłem go za pośladki. Pisnął głośno.
- Jeszcze nie wiesz? - zaśmiałem się kładąc go na łóżku. - Kocham Cię, a ty mnie, prawda?
Uśmiechnął się szeroko wyciągając do mnie ręce. Zawisłem nad nim i po raz kolejny złożyłem na jego ustach namiętny pocałunek. Jego dłonie zsunęły się po moich plecach do rozporka w spodniach. Nie chcąc być w tyle, podwinąłem jego koszule nocną i zacząłem bawić się jego sutkami. Jęknął cicho. Cieszyłem się w duchu, że do mnie przyszedł, że tutaj jest. I ściska mnie w tej chwili przerażająco mocno za krocze.
- Ała! Idioto! - jęknąłem zatrzymując swoje ruchy. - Dobrze wiesz jak to boli!
- Wybacz. - zaśmiał się pod nosem. - Przypomniało mi się jak to robiliśmy w szkole... Teraz jest inaczej.
- Cicho siedź.. - nie zawstydzaj mnie.
Przejechałem językiem od żuchwy do obojczyków, po czym zassałem skórę zostawiając na niej widoczną malinkę. Hinata uniósł biodra, by po chwili zacząć się ocierać o moje krocze. Jest strasznie niespokojny. Zagryzłem wargę. Podniosłem się i ściągnąłem jego spodnie od piżamy odsłaniając to co mnie interesowało najbardziej. Nic się nie zmieniłeś, Twój wzrost nadal odpowiada wielkości.
- Ej! - warknął patrząc na mnie wściekle. - Wcale nie mówiłeś na głos!
- Ups? - zrobiłem minę zbitego pieska. - Wybaczysz mi, prawda?
Uniósł wysoko brwi. Przekręciłem oczami. Przejechałem dłonią po całej długości jego członka, a mimika chłopaka zmieniła się natychmiast.
- W-wybaczę t-tylko... Czekaj.. - spojrzał na mnie poważnie. - Mam prezerwatywy w spodniach i numer do szpitalu, do którego muszę zadzwonić.
Uwielbiam Twoje wyczucie czasu...
***
Hey!
Trochę mnie nie było :') Szkola, oke?
Dopóki sie nie ustatkuje rozdziały nie dość że i tak krótkie to będą rzadko, :/
Dziękuję Wam za wszystko jeśli jeszcze tu jestescie ^^
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro