Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11

Siedziałem u Sugawary na jego wygodnej kanapie popijając gorące mleko. Mężczyzna siedział na przeciw mnie i z zamyślonym wyrazem twarzy wpatrywał się we mnie. Odłożyłem kubek z gorącą cieczą na stolik kawowy.

- Nadal w to nie wierze. - powiedział nagle wygodnie opierając się o fotel. - To wręcz niemożliwe. Shoyo wręcz szaleje ze Tobą i nie może znieść innych osób w Twoim towarzystwie.

- No to lepiej uwierz. - burknąłem. - Ja wiem co widziałem. Ślepy nie jestem.

- Mówię Ci, że to nierealne! - krzyknął zamaszyście wstając i podchodząc do okna. Oparł się dłońmi o parapet. - Ta mała wiewióra przecież Cię kocha!

- To chyba zmienił sobie orzeszka. - przekręciłem oczami. - Albo jednego schrupał do końca i znalazł sobie nowego...

- Nie bądź takim pesymistą. - westchnął podchodząc do mnie. Ukucnął i pogładził mnie po kolanie. - Wybacz, że nie zapytałem. Trzymasz się jakoś?

- To nic takiego. Przecież od zawsze go odrzucałem i mimo tego, że naprawdę go kocham on znalazł sobie moje zastępstwo. Może i nie jestem jakiś idealny, często się wściekam, wydaję się gburem.. - poczułem jak w moich oczach zbierają się łzy. Zajebiście... Jeszcze przed mamusią. - Ale cieszyłem się, gdy był ze mną...

- Wydziedziczam go. - powiedział od razu, na co zaśmiałem się krótko.

- Nie musisz... - mruknąłem. - To moja wina, że to wszystko tak się potoczyło.

- Co teraz zrobisz? - zapytał.

Nie wiedziałem. Najchętniej bym walczył o niego, ale Kenma... Blondyn wydaje się być dla niego lepszą partią niż ja. Oboje podobnego wzrostu, z tym swoim zamiłowaniem do siatkówki, najlepsi przyjaciele od pierwszego spotkania.. Ja się z nim praktycznie nie równam. Całe życie go odrzucałem i nagle jak sobie coś uświadomiłem przez jedną sytuację chcę, by ze mną został. On tylko cierpi w moim towarzystwie...

- Wrócę do domu, wyprowadzę się i zajebię za parę tygodni.

- Jak zginiesz to Cię zabiję. - warknął. - Dzwonię do Hinaty.

- Nie musisz. - zaprzeczyłem szybko ocierając mokry policzek.

- Muszę. - burknął wybierając numer do rudowłosego.

Chodził od kanapy do okna czekając aż chłopak odbierze telefon. Wątpię by ten chciał teraz z kimkolwiek rozmawiać. Gdybym to ja coś odwalił pewnie byłby teraz w lesie gotowy się powiesić. Ale tym razem to nie jest tylko i wyłącznie moja wina. A dodatkowo chłopak znajduje się w szpitalu i ma ze sobą przyjaciela, który najwyraźniej coś do niego czuje.

- Cholera! - zaklną Suga. - Nie odbiera.

- Nie licz na to. - prychnąłem. Wiedziałem, że tak będzie.

- Nie martw się! - krzyknął i usiadł koło mnie. Objął mnie pocieszająco ramieniem. - Jest tyle dup na tym świecie.

- Ale ja chcę tą jedną dupę. - wywrócił oczami na mój komentarz.

- Zobaczysz, że jeszcze odzyska zdrowy rozsądek.. O! Wiesz co! To działanie leków! Tak! Był otumaniony i to nic nie znaczy!

- Jeszcze nie miał kroplówki. - spojrzałem na niego. - To koniec, Suga. On mnie już nie chce.

- Tobio... - siwowłosy westchnął i pogłaskał mnie po głowie. - Kochasz go, prawda? Mimo, że zaprzeczasz za każdym razem to tak naprawdę nie możesz bez niego żyć.

- Kocham go.. - jęknąłem. - Zakochałem się w nim od kiedy zwrócił na mnie uwagę. Od kiedy zagadał do mnie poczułem to "coś". Ale zawsze wydawało mi się, że facet z facetem... No to się nie może po prostu udać. Próbowałem być normalny. Jak widać nie wyszło.

- Wszystko będzie dobrze. - szepnął. - Wypłacz się w matczyne ramię. Niestety cycek nie mam.

- Nie pomagasz. - mruknąłem, ale z delikatnym uśmiechem.

Cieszę się, że mam jeszcze kogoś takiego jak Sugawarę. Nie darzę go żadnym uczuciem, ale jest dla mnie jak.. jak mama. Zresztą dla każdego taki był.




***

Hey!

Dziękuję Wam za wszystko i jak zawsze za cierpliwość :P

Nowa szkoła, ludzie itp... Każdy to przechodził. ^^

Mam nadzieję, że następny rozdział wstawię szybciej...

A pozostało ich 3 i epilog. Coś czuję że mnie znienawidzicie :c

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro