3
Przed sobą zobaczyłam wielki park pełen wielgachnych rollercosterów. Popatrzyłam na Zayna i nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Odwróciłam wzrok i rozejrzałam się dookoła. Wszędzie stało mnósrwo wysokich kolejek, przy kasach były ogromne kolejki, a na chodniku straszny tłok. Jakoś przedostaliśmy się przez ludzi.
-Gdzie idziemy najpierw?
-Samochodziki! -krzyknęłam i zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko.
...
Chłopak odwiózł mnie pod dom, chociaż nie chciałam z tamtąd wracać. Nie mam ochoty siedzieć z alkocholiczką i tą suką w domu. Jest już 19.32. Niechętnie weszłam do tego czegos zwanym ,,moim domem". Sciągnęlam buty i wbiegłam na górę, do mojego pokoju. Rzuciłam się na miękki materac i zaczęłam rozmyślać.
Zayn może jednak nie jest taki zły. I tak mu nie ufam. Nikomu nie ufam oprócz Angeliki (moja przyjaciółka). Po prostu się boje. Po zdracie mojego chłopaka którego kochałam nad życie, stałam się wredna, zimna, bezuczuciowa, ale to tylko na zewnątrz w środku jestem wrażliwa lecz chyba już nic tego nie zmieni.
Moje przemyślenia przerwała moja matka wchodząca do pokoju
-Cześć córciu
-Wyjdź -powiedziałam oschle
-Grzeczniej Angel -warkneła
-Dla kogo mam być miła? Dla ciebie?! Sory tak mnie wychowałaś, a nie przepraszam..ty mnie nie wychowałaś. -podeszła do mnie i niespodziewanie przywaliła z liścia
-Acha czyli jak ty możesz mnie bić to ja ciebie też?! -nie odpowiedziała tylko wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Nieznoszę jej. Nieznoszę życia. Nieznoszę wszystkiego!
Poboegłam do łazienki. Na szczęście jest ona moja i nikt tam nie wejdzie. Chwyciłam najcięższą rzecz którą miałam pod ręką czyli szampon i rzuciłam nim w lustro. Roztrzaskało się ono na milion kawałków. Jeden z nich wzięłam i delikatnie przejechałam po skurze. Z każdą sekundą cięcie robiłam coraz pewniej i mocniej. Nie cięłam się z powodu mokej matki. Nie. Po prostu życie jest do dupy.
Nagle nastała ciemność...
....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro