Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Japonia. Dokładniej Tokyo. Stolica kraju Kwitnącej Wiśni, która słynie z zatłoczonych ulic, wielkich kolejek, pełnych stacji metra. Zapracowani ludzie biegnący po ulicach, aby jak najszybciej się dostać do biura. Ledwo co ogarnięci uczniowie, którzy w pośpiechu starają się zdążyć do szkoły przed pierwszym dzwonkiem. Inni zaś, wolą wylegiwać się w łóżkach i rozmyślać. Jedne myśli mogą być bardzo głębokie jak Bajkał, inne płytkie i pozbawione sensu jak łudzenie się przez nastolatki, że kiedyś Taylor Lautner przyjedzie pod ich dom, oświadczy się i będą mieć 3 dzieci. Ja należę do tych płytkich myślicieli. Jednak moją głowę nie zajmują tani aktorzy. Zajmują je głupie przemyślenia na temat mojego sensu życia i co chcę osiągnąć w życiu. No właśnie, co chcę? Co sprawi, że gdy będę w sile wieku w mojej głowie będą krążyć słowa: "To było dobre życie".

Wstając powoli, starając się otrzeźwieć po wczorajszym wypadzie ze starymi kumplami z liceum spojrzałem na zegar:

-Jedynasta.. - powiedziałem twierdząco sam do siebie i udając się w stronę kuchni.

Moje mieszkanie mimo iż wyglądało jak wynajmowana kawalerka jakiegoś studenta kulturoznawstwa (z tą różnicą, że moja natura pedanta zawsze daje o sobie znać i nigdy nie można spodziewać się tutaj bałaganu) jest całkiem przytulne. Dużo do szczęścia mi nie potrzeba. Wystarczy tost z dżemem, kawa i muzyka.

Tak w rzeczy samej. Od kiedy tylko pamiętam kochałem słuchać muzyki. Uspokajała mnie, wyrywała od monotonnych myśli o moim marnym dwudziesto siedmio* letnim życiu pajaca bez dalszych planów na przyszłość. Chcę robić to co kocham, a kocham muzykę lecz to marzenie jest łudne i pozbawione sensu. Tak samo pozbawione jak tych nastolatek czekających na swojego księcia z bajki.

Stojąc przy oknie i paląc papierosa rozmyślam czy to nie odpowiedni moment, aby skończyć życie tragicznego filozofa i znaleźć sobie jakiąś posadę w biurze czy od biedy stanąć za ladą sklepową. Ale nie mogę. Czuję, że gdybym to zrobił, równie dobrze mógłbym już na starcie stracić sens życia.

-"A teraz nowy utwór zespołu Vectom - ,,Just a moment""

Vectom.. Pamiętam ich pierwszy koncert. Biedny zespół rockowy, który nie miał szans na wybicie się, a teraz co? Nie ma ani jednej osoby w Japonii, która by o nich nie słyszała.

Z moich natrętnych przemyśleń, które zdarzają mi się coraz częściej wyrwał mnie telefon. Widząc wyświetlany się numer wiedziałem, że muszę zachować spokój inaczej znów mój cały ranek trafi szlag.

-Halo? - odezwałem się jeszcze śpiącym głosem.

-Levi? Halo? Cześć to ja Er...

-Tak wiem.. Musisz mieć dobry powód aby zakłócać mi spokój o tej godzinie..

-Dalej chcesz założyć zespół i być najsławniejszym wokalistą w Japonii? - to pytanie wybiło mnie z rytmu. Już nie pamiętam kiedy ostatnio wspomiałem, że chcę występować na scenie przed tłumami ludzi.

-Do rzeczy... - odpowiedziałem.

-Włącz telewizor i oddzwoń do mnie - rozłączył się. Mimo wszystko posłuchałem rady i siadając na mojej białej sofie włączyłem go.

-"A w naszym studiu słynny i kochany przez wszystkich zespół Vectom"

Łał.. Zespół Vectom.. Rozumiejąc tok myślenia mojego przyjaciela jeżeli zobaczę ich w telewizji stanę się sławny? To ma dużo sensu. Jednak mino iż byłem strasznie znudzony dalej wysłuchiwałem się w bezcelowy wywiad.

-"A kończąc ten wywiad mamy zaszczyt zaprosić wszystkich telewidzów na casting do konkursu, w którym to właśnie ty możesz osiągnąć sławę i szacunek innych. Tak jak Vectom. Odbędzie się on w niedzielę o godzinie 15:30 w nowym centrum handlowym w Tokyo."

Znów zadzwonił telefon. Nie musiałem sprawdzać telefonu aby wiedzieć, że to Eren.

-Już wiesz o co mi chodzi? - zapytał z dotąd niespotykaną powagą. To jest naprawdę niemądre. Przyjdziesz sobie na taki casting i od razu czeka Cię niespotykana sława. Nie na tym świecie. Aby być rozpoznawalnym trzeba mieć kontakty, a tym bardziej talent.

-Niewykonalne.. Nie przekonasz mnie do tego pomysłu - odpowiedziałem po chwili.

-Levi! To może być nasza jedyna szansa. Ja na swojej gitarze i ty ze swoim głosem możemy zdziałać cuda. Wreszcie inni docenią twój dar. Tylko trzeba się dobrze sprzedać - przekonywał mnie dalej. Wierzyć w takie bzdury to jest grzech.

-Myślałem, że okres przedszkola mamy już dawno za sobą - odpowiedziałem z widocznym załamaniem -Daj spokój, mam teraz lepsze rzeczy do roboty..

-Chodzi ci o siedzenie w kuchni i palenie tych fajek przez cały dzień, a potem będziesz oglądał te brazylijskie melodramaty? Masz rację bardzo ciekawe..

-Brazylijskie melodramaty są świetne i japa! - krzyknąłem rozłączajac się i ciskając telefon o ścianę. Większego idioty świat nie widział... Nawet nie mogę powiedzieć, że jest głupi jak osioł bo to obrazi wszystkie osły świata..

Niezastanawiając się dłużej aby pokazać swoją wyższość odpaliłem tv 4 i czekałem na 89 odcinek "Dzikie serce".

Siedząc spokojnie i wzywając pod nosem Erena bez najmniejszego uprzedzenia wyłączył mi się telewizor.

-O co tu kur.. - wtem spojrzałem na mój skronmy drewniany stolik, a na nim oczywiście nie zapłacone rachunki za prąd.

-Może jeszcze zdążę na pocztę.. Pieprzony Eren! Przez tego gamonia zapomniałem o rachunku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*na potrzeby powieści Levi ma 27 lat a nie 34 jak to mówią inni :33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro