1
Japonia. Dokładniej Tokyo. Stolica kraju Kwitnącej Wiśni, która słynie z zatłoczonych ulic, wielkich kolejek, pełnych stacji metra. Zapracowani ludzie biegnący po ulicach, aby jak najszybciej się dostać do biura. Ledwo co ogarnięci uczniowie, którzy w pośpiechu starają się zdążyć do szkoły przed pierwszym dzwonkiem. Inni zaś, wolą wylegiwać się w łóżkach i rozmyślać. Jedne myśli mogą być bardzo głębokie jak Bajkał, inne płytkie i pozbawione sensu jak łudzenie się przez nastolatki, że kiedyś Taylor Lautner przyjedzie pod ich dom, oświadczy się i będą mieć 3 dzieci. Ja należę do tych płytkich myślicieli. Jednak moją głowę nie zajmują tani aktorzy. Zajmują je głupie przemyślenia na temat mojego sensu życia i co chcę osiągnąć w życiu. No właśnie, co chcę? Co sprawi, że gdy będę w sile wieku w mojej głowie będą krążyć słowa: "To było dobre życie".
Wstając powoli, starając się otrzeźwieć po wczorajszym wypadzie ze starymi kumplami z liceum spojrzałem na zegar:
-Jedynasta.. - powiedziałem twierdząco sam do siebie i udając się w stronę kuchni.
Moje mieszkanie mimo iż wyglądało jak wynajmowana kawalerka jakiegoś studenta kulturoznawstwa (z tą różnicą, że moja natura pedanta zawsze daje o sobie znać i nigdy nie można spodziewać się tutaj bałaganu) jest całkiem przytulne. Dużo do szczęścia mi nie potrzeba. Wystarczy tost z dżemem, kawa i muzyka.
Tak w rzeczy samej. Od kiedy tylko pamiętam kochałem słuchać muzyki. Uspokajała mnie, wyrywała od monotonnych myśli o moim marnym dwudziesto siedmio* letnim życiu pajaca bez dalszych planów na przyszłość. Chcę robić to co kocham, a kocham muzykę lecz to marzenie jest łudne i pozbawione sensu. Tak samo pozbawione jak tych nastolatek czekających na swojego księcia z bajki.
Stojąc przy oknie i paląc papierosa rozmyślam czy to nie odpowiedni moment, aby skończyć życie tragicznego filozofa i znaleźć sobie jakiąś posadę w biurze czy od biedy stanąć za ladą sklepową. Ale nie mogę. Czuję, że gdybym to zrobił, równie dobrze mógłbym już na starcie stracić sens życia.
-"A teraz nowy utwór zespołu Vectom - ,,Just a moment""
Vectom.. Pamiętam ich pierwszy koncert. Biedny zespół rockowy, który nie miał szans na wybicie się, a teraz co? Nie ma ani jednej osoby w Japonii, która by o nich nie słyszała.
Z moich natrętnych przemyśleń, które zdarzają mi się coraz częściej wyrwał mnie telefon. Widząc wyświetlany się numer wiedziałem, że muszę zachować spokój inaczej znów mój cały ranek trafi szlag.
-Halo? - odezwałem się jeszcze śpiącym głosem.
-Levi? Halo? Cześć to ja Er...
-Tak wiem.. Musisz mieć dobry powód aby zakłócać mi spokój o tej godzinie..
-Dalej chcesz założyć zespół i być najsławniejszym wokalistą w Japonii? - to pytanie wybiło mnie z rytmu. Już nie pamiętam kiedy ostatnio wspomiałem, że chcę występować na scenie przed tłumami ludzi.
-Do rzeczy... - odpowiedziałem.
-Włącz telewizor i oddzwoń do mnie - rozłączył się. Mimo wszystko posłuchałem rady i siadając na mojej białej sofie włączyłem go.
-"A w naszym studiu słynny i kochany przez wszystkich zespół Vectom"
Łał.. Zespół Vectom.. Rozumiejąc tok myślenia mojego przyjaciela jeżeli zobaczę ich w telewizji stanę się sławny? To ma dużo sensu. Jednak mino iż byłem strasznie znudzony dalej wysłuchiwałem się w bezcelowy wywiad.
-"A kończąc ten wywiad mamy zaszczyt zaprosić wszystkich telewidzów na casting do konkursu, w którym to właśnie ty możesz osiągnąć sławę i szacunek innych. Tak jak Vectom. Odbędzie się on w niedzielę o godzinie 15:30 w nowym centrum handlowym w Tokyo."
Znów zadzwonił telefon. Nie musiałem sprawdzać telefonu aby wiedzieć, że to Eren.
-Już wiesz o co mi chodzi? - zapytał z dotąd niespotykaną powagą. To jest naprawdę niemądre. Przyjdziesz sobie na taki casting i od razu czeka Cię niespotykana sława. Nie na tym świecie. Aby być rozpoznawalnym trzeba mieć kontakty, a tym bardziej talent.
-Niewykonalne.. Nie przekonasz mnie do tego pomysłu - odpowiedziałem po chwili.
-Levi! To może być nasza jedyna szansa. Ja na swojej gitarze i ty ze swoim głosem możemy zdziałać cuda. Wreszcie inni docenią twój dar. Tylko trzeba się dobrze sprzedać - przekonywał mnie dalej. Wierzyć w takie bzdury to jest grzech.
-Myślałem, że okres przedszkola mamy już dawno za sobą - odpowiedziałem z widocznym załamaniem -Daj spokój, mam teraz lepsze rzeczy do roboty..
-Chodzi ci o siedzenie w kuchni i palenie tych fajek przez cały dzień, a potem będziesz oglądał te brazylijskie melodramaty? Masz rację bardzo ciekawe..
-Brazylijskie melodramaty są świetne i japa! - krzyknąłem rozłączajac się i ciskając telefon o ścianę. Większego idioty świat nie widział... Nawet nie mogę powiedzieć, że jest głupi jak osioł bo to obrazi wszystkie osły świata..
Niezastanawiając się dłużej aby pokazać swoją wyższość odpaliłem tv 4 i czekałem na 89 odcinek "Dzikie serce".
Siedząc spokojnie i wzywając pod nosem Erena bez najmniejszego uprzedzenia wyłączył mi się telewizor.
-O co tu kur.. - wtem spojrzałem na mój skronmy drewniany stolik, a na nim oczywiście nie zapłacone rachunki za prąd.
-Może jeszcze zdążę na pocztę.. Pieprzony Eren! Przez tego gamonia zapomniałem o rachunku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*na potrzeby powieści Levi ma 27 lat a nie 34 jak to mówią inni :33
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro