Just A Dream
Chociaż kiedyś to miejsce było dla mnie domem, dziś wydawało się nierealne.
Było niczym iluzja. Wizja przeszłości, która jednak wyłaniała się z mgły zapomnienia, by ukazać swe piękno.
Drewniane podłogi, liczne rozsuwane drzwi i wiele ukrytych pokoi upodabniało siedzibę klanu Hyuuga do pałacu. Otoczony murem, a z jednej strony także sporym ogrodem budynek istotnie zasługiwał na miano domu głowy rodziny. Nie tylko architekturą, ale i atmosferą czuć było w powietrzu, jak wielu wspaniałych shinobi kiedyś zamieszkiwało to miejsce.
Zamknęłam oczy, spuszczając głowę. Niesamowite, że mimo upływu czasu nie zniknęła stąd ta aura wyniosłości i potęgi. Siły, okupionej wysiłkiem i koniecznością nakładania klątwy na boczne gałęzie klanu.
Do moich uszu docierał cichy szum strumienia w ogrodzie, a także rytmiczne stukanie shishi-odoshi.
Otworzyłam oczy i ruszyłam przed siebie. Przemierzałam powoli rezydencję, na dłuższą chwilę zatrzymując się w swoim starym pokoju.
Nic się tu nie zmieniło, oprócz tego, że wszystko było zakurzone. Od pyłu kręciło mi się w nosie, więc podeszłam do okna, by je otworzyć i wywietrzyć pomieszczenie. Widać było z niego dziedziniec i to wyjątkowe drzewo.
Co prawda już uschło, jednak wciąż była do niego przywiązana słomiana, zniszczona mata. To tu kiedyś moja młodsza siostra ćwiczyła zanim ojciec rozpoczął z nią regularne treningi. Hanabi chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że wiedziałam o jej małym dojo... ja jednak odpoczywając po własnych treningach słuchałam głuchego odgłosu, który wydawały jej dłonie uderzając w drewno.
Moja siostra była wspaniała. Nie tylko dlatego, że spełniła oczekiwania naszego ojca i całego klanu, którym ja nie podołałam. Jej siła, którą pielęgnowała od najmłodszych lat kiedyś znacznie przewyższała moją. Zawiodłam jako starsza siostra, nie mogąc dać jej dobrego przykładu, czy pomóc w sztukach walki, ona jednak nigdy się nie poddała. Zawsze była silna.
Opuściłam pomieszczenie. Ruszyłam wąskim korytarzem, mijając pokoje rodziców i reszty najważniejszych członków klanu. Nie czułam potrzeby by tam wchodzić; wszystkie były do siebie podobne. Wystarczała mi sama pamięć o zamieszkujących je osobach.
Zatrzymałam się dopiero w wejściu do głównego dojo.
To miejsce było szczególne.
Drewniana podłoga, teraz pokryta kurzem, kiedyś krwią, potem i łzami wielu wybitnych shinobich z klanu Hyuuga przypominała mi o ciężkich treningach, które tu odbyłam. Kamiza, główna ściana w dojo, przy której zawsze stała głowa rodziny, w czasie, gdy ja ćwiczyłam także pobudzała pamieć.
To tutaj przypadkiem podsłuchałam, jak ojciec się mnie zrzeka. To tu zrozumiałam, że moim przeznaczeniem nie jest i nigdy nie było zostanie następną głową klanu. Chociaż między innymi dzięki jego decyzji moje życie wyglądało teraz tak, a nie inaczej, to jednak tamta chwila była dla mnie bardzo bolesna.
Opuściłam główne dojo i ruszyłam dalej korytarzem, docierając do kwater bocznych gałęzi rodziny. Obserwowałam unoszące się w powietrzu drobinki kurzu, wirujące niczym wspomnienia w moim umyśle. To właśnie pamięć o tamtych ludziach, o tamtych chwilach i o przeżywanych wtedy uczuciach powodowała coraz mocniejszy uścisk w moim gardle.
Widok drzwi, które kiedyś należały do mężczyzny z klanu Hyuuga o największym potencjale, sprawił, że moje białe oczy wypełniły się łzami.
Moim ciałem wstrząsnął szloch i po chwili poczułam, jak uderzam kolanami w podłogę.
-Neji-nissan... - szepnęłam cicho, czując, jak moje serce boleśnie się ściska pod wpływem tych wszystkich wspomnień.
To był pokój człowieka, który zawsze wiedział, co należy uczynić. Geniusza, który poznał smak wolności dzięki komuś uważanemu za porażkę. Oznaczonego klątwą Hyuugi, który jednak pokonał przeznaczenie.
Kogoś, kto oddał swoje życie za przyjaciela.
Wiedziałam. Doskonale wiedziałam, że to była jego decyzja. Czułam, że tylko w ten sposób mógł stać się wolny i że to tej wolności zawsze pragnął. Odszedł, by chronić osobę, która wyzwoliła go od jego przekleństwa. A jednak, chociaż zginął z uśmiechem na ustach, ja nie mogłam powstrzymać łez.
Tak strasznie go kochałam. Chociaż nigdy nie okazywał mi większych uczuć, był moim bratem. Wiedziałam, że się o mnie troszczy, chociaż nie przyznałby się do tego. Był silny. Silniejszy niż ja, a jednak to jego sylwetka stała się tylko wspomnieniem.
Nagle na moim ramieniu spoczęła czyjaś dłoń. Uniosłam głowę, a moje serce ścisnęło się boleśnie.
Za mną stał Neji. Chociaż jego kształt był rozmyty, wszędzie rozpoznałabym ten lekki uśmiech i białe oczy. Ciemne włosy falowały jak na wietrze, a niezakryty przez ochraniacz Liścia znak na czole mocno kontrastował z jasną skórą. Cała jego sylwetka była jakby rozmyta i emanowała błękitnym blaskiem.
Był niczym duch, wspomnienie... a jednak mimo tej otaczającej go pozaziemskiej ulotności czułam ciężar jego dłoni na swoim ramieniu.
-Neji-nissan...! - wydusiłam zaskoczona, czując, jak kolejna gorąca łza wymyka się z kącika mojego oka.
Przez tę krótką chwilę poczułam wszystkie uczucia chłopaka. Jego tęsknotę za mną i przyjaciółmi, jego ból, nadzieję... ale i bezgraniczną wolność i szczęście.
Był szczęśliwy.
Mimo ściskającego moje gardło żalu, ja także poczułam się szczęśliwa. Uśmiechnęłam się przez łzy, zamykając oczy. Nawet wtedy dłoń na moim ramieniu nie zniknęła.
Gdy ponownie uniosłam powieki, moje otoczenie się zmieniło. Widziałam teraz fragment sufitu i zaniepokojoną twarz Naruto, który pochylał się nade mną ze zmartwieniem w oczach.
-Hinata, wszystko w porządku? Czemu płaczesz? - spytał. Jego głos wyrażał troskę.
Patrzyłam na blondwłosego, rozczochranego mężczyznę jeszcze chwilę, zanim dotarło do mnie, że to wszystko było snem. Siedziba głowy rodziny Hyuuga wcale nie była zakurzona i zaniedbana; wciąż mieszkał tam mój ojciec, siostra, a także kolejne pokolenia. Także dłoń na moim ramieniu nie należała do mojego brata, tylko ukochanego.
Ukochanego, który dał nadzieję i szczęście tak wielu osobom. W tym mnie i mojemu najdroższemu kuzynowi.
Naruto odsunął się trochę, a wtedy ujrzałam na jego plecach błękitne, emanujące znajomą poświatą skrzydła.
Wtedy zrozumiałam. Neji i tak zawsze będzie z nim i będzie go chronił. Tak samo jak mnie i resztę naszych przyjaciół.
Ostatnia łza spłynęła w dół po moim policzku, wsiąkając w materiał kołdry.
Już więcej nie będę płakać. Neji by tego nie chciał.
Nie wiem, skąd to wiedziałam, ale byłam pewna, iż właśnie dlatego mnie odwiedził. Chciał, bym nie zapominała, ale i nie traciła chwili teraźniejszej, roztrząsając przeszłość. Chciał mi pokazać, bym go nie żałowała i że jest szczęśliwy.
Dlatego będę silna. Schowam wspomnienia o bracie głęboko w sercu, by nigdy ich nie zatracić i już więcej nie będę płakać.
- Nic się nie stało, Naruto-kun - powiedziałam, uśmiechając się lekko. - To był tylko sen.
~×~
Wyjaśnienia trudniejszych słówek, których znaczenia część z Was mogła nie znać:
~ shishi-odoshi - japońska ,,stukawka". Pusty w środku kawałek bambusa zatkany z jednej strony. Gdy w jego środku znalazło się zbyt dużo wody, przeważała ona rurkę w jedną stronę i wylewała się. Ten rodzaj fontanny pełnił nie tylko rolę ozdobną, ale i podobno odstraszał szkodniki takie jak np. krety.
~ dojo - miejsce, gdzie ćwiczy się japonskie sztuki walki; sala treningowa.
~×~
Moja pierwsza praca z ,,Naruto" c;
Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło, chociaż nie powala swoją długością.
Dziękuję, że zdecydowaliście się tu zajrzeć. Chętnie poznam Wasze opinie, zarówno te krytyczne jak i pozytywne, więc nie bójcie się napisać kilku słów w komentarzu c;
Życzę wszystkim miłego dnia/nocy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro