Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

***

Obudziłam się rano, jak zwykle o tej samej porze, jak zwykle z myślą, że tego dnia absolutnie nic się nie wydarzy.

Wstałam. Zjadłam. Ubrałam się. Wyszłam. Tego dnia do szkoły podwiózł nas Pawlito. Zdezorientowany jak nigdy.

Zapominać o kierunkowskazach mógł tylko z dwóch powodów. Albo jego życiową równowagę zdestabilizował brak porzeczkowego smoothie.

Albo w firmie coś się działo. Coś więcej niż ferwor przygotowań do pokazu. Coś więcej niż problemy z raportami, nad którymi ślęczał do nocy w biurze. Coś, czego mój brat nie mógłby odeprzeć zwykłym "wszystko jest dobrze". 

Wymieniliśmy tylko kilka spojrzeń i chłodnych pomruków pomiędzy jego natrętnymi telefonami. Na szczerą rozmowę nie miałam co liczyć.

Może i Pawlito nadwyrężał tymczasowo zasady ruchu drogowego, ale jedna reguła pozostawała poza ustępstwami. Co było w La Rivestire, zostawało w La Rivestire. Nigdy nie zadręczał nas zawodowymi problemami. A jedynym, co wynosił z pracy do domu były kreacje z najnowszych kolekcji. Kazał mi je wtedy mierzyć, myśląc że dopracowany ubiór zedrze ze mnie kamuflaż mimozy. Ale to nie był kamuflaż.

W szkole jak cień krążyłam po zatłoczonych korytarzach. Stawiałam przezroczyste kroki, a moja Samotność rosła w siłę. Nieśmiałość trzymała mnie na uboczu. A Desperacja żałowała ubiegłotygodniowej kosy. Z chęcią wymieniłaby wybaczenie na jeden przyjacielski uścisk. No i przejażdżkę krwistoczerwonym lambo.

Wróciłam do domu. Złapałam za sorbet i zagłębiłam się w życiu innych na wystarczająco długo, by nie myśleć o swoim. Wzięłam prysznic. Poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro