Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39# Komplikacje

                         Sam

Pierwsza zaatakowała Pragnienie. Zaraz po niej dołączył mąż i córka. A po nich Dani i Vlad. Co my teraz mamy zrobić?! Nie damy rady z nimi. A ja muszę chronić młodszych. Było fatalnie. Może i nie byłam sama, ale żadne z nas nie miało pojęcia, co teraz. Żeby ich odczarować, trzeba stłuc laskę, ale nie dostaniemy się do laski, bo jesteśmy zagrodzeni, przez naszych.

- Danny! Ju! Walczcie! Proszę! - Zwróciłam się ze łzami w oczach do córki i męża.

Reszta zaskoczona spojrzała w moją stronę.

                      Juli

Walczyłam z kimś, gdy nagle poczułam się, jakby ktoś mnie opętał. Złapałam się za głowę.
Starałam się pozbyć tego ktosia z mojej głowy, ale miałam wrażenie, że nie dam rady.
Czułam, jakby ktoś przewiercał moją głowę. Przed oczami przelatywały wspomnienia, a ja nie mogłam nic zrobić. Ten ktoś mącił mi w głowie, mówiąc, zaatakuj swoją rodzinę. Ja starałam się oprzeć, ale nie byłam w stanie, a potem... Już nie wiele pamiętałam. Parę rzeczy widziałam jak przez mgłę. Zaatakowałam rodzinę. Wciąż walczyłam ze sobą, ale nie udawało mi się. Przestało do mnie docierać cokolwiek z zewnątrz. Nic nie widziałam. Czułam się, jakbym oślepła. Tyle, że ktoś nade mną panuje, wbrew mojej woli.

Wtedy nagle przez umysł przedarł się jakiś dźwięk.

- Danny! Ju! Walczcie! Proszę! - Usłyszałam płaczliwy głos.

To był głos mamy. Znów zaczęłam walczyć. Wskórałam tym, że przynajmniej więcej do mnie docierało.

Zobaczyłam i słyszałam ich, ale nic nie mogłam zrobić. Czułam się bezradna i wystraszona. Co ja mam zrobić?!

Widziałam złych, którzy już nie atakowali. Nie musieli. Nie widziałam złą mnie, Dana, Sopla, czy Pana Dziwo, bo nie było ich na widoku, a ja nie panowałam nad ciałem. Nie byłam w stanie nawet ruszyć palcem, a co dopiero obrócić głowę. Ja, Danny, Dani, Vlad i Pragnienie okrążyliśmy naszą rodzinę. (Przyjaciele to też w końcu moja rodzina, no nie?)
Wszyscy się przytulali, choć dziwnie patrzyli na mamę.

- Jak kiedyś Pan Dziwo opętał Danny'ego, to udało mu się na chwilę odzyskać kontrolę. - Wyjaśniła.

- No proszę, kolejna słabość pana Dziwo. - Prychnęła podsłuchująca ich zła Ju.

Usłyszałam narzekania pana Dziwo, ale były na tyle cicho, że nie zrozumiałam ich.

To nie może się tak skończyć!
Po innych opętanych nie widziałam reakcji. Wszyscy, łącznie ze mną podchodzili bliżej, robiąc koło coraz mniejsze. Poczułam przypływ energii. O nie! Nie możemy do nich strzelić promieniem!

Starałam się powstrzymać laser. Udało mi się przedłużyć wystrzelenie. Reszta strzeliła, ale Danny podniósł rękę więc strzelił w Pragnienie. Ponieważ ja i mój ojciec nie strzelaliśmy do nich, udało im się zrobić unik. Danny odzyskał kontrolę. Odleciał trochę, niszcząc koło.

- Szybko! Długo nie wytrzymam! - Powiedział.

Ja też powoli uzyskiwałam kontrolę, więc przychyliłam lekko głowę. Teraz widziałam głównych złych i Pana Dziwo.

- Co ty robisz! Strzelaj! Strzelajcie wszyscy! - Krzyknął.

A ja znowu poczułam w rękach promień. Ostatkiem sił strzeliłam w podłogę, przez co zrobiła się mgła. Reszta zawładniętych spudłowała, bo nie widziała gdzie strzelać.

- Nic wam nie jest? - Usłyszałam Ev.

Reszta odpowiedziała jej, że nie.

- Co tam się stało? - Spytała moja babcia.

- Wygląda na to, że Juli odzyskała lekką kontrolę, tak jak Danny. - Odpowiedział mój brat.

Kiedy mgła,  po pocisku się rozmyła, wkurzony Pan Dziwo podniósł laskę do góry i znowu nic do mnie nie docierało.

                      Evie

Kiedy jakiś brzydki koleś podniósł laskę do góry, tatuś ponownie zamknął koło, nawet nie spoglądając na nas. Spojrzeliśmy z nadzieją na Juli, ale ona też nie zwracała na nas uwagi. Już myśleliśmy, że to koniec, gdy nagle zobaczyłam ciocię Jazz i wujka Tuckera. Siostra taty,  korzystając z zaskoczenia,  wykradła laskę tamtemu typkowi, ale niestety wypuściła ją z rąk. Nawet jak spadnie na podłogę, się nie potłucze, bo za mała odległość. Wtedy z kółka wyślizgnął się Alex i złapał laskę. Wstał i z całej siły walnął laską o kolano, przez co urządzenie połamało się.

                        Juli

Znów widziałam ciemność i nic nie mogłam z tym zrobić, gdy nagle usłyszałam trzask i poczułam, jak czyjaś obecność znika. Odzyskałam kontrolę nad sobą, a wraz ze mną tata, dziadek, ciocia, Pragnienie i Sopel.

- Co się stało? - Spytał słabym głosem Yeti.

Chciałam odpowiedzieć, ale zauważyłam, że z momentu, gdy byłam opętana, nie wiele pamiętam.

- Byliście pod ich kontrolą, ale teraz jest już okej. - Powiedział wujek.

Skąd się on tu wziął. Zresztą nie ważne.

- Trudno by było o tym nie wiedzieć. - Prychnęłam cicho.

- Co? - Zapytała się ciocia Jasmine.

- Nie, nic. - Odparłam.

Rozpoczęliśmy dalszą walkę.
Niestety Pragnienie została w końcu pokonana, a Evie i Allie nie mogły już nam pomagać. Miały za dużo wrażeń. Dziadkowie Fenton i dziadek Vlad też nas opuścili. Musieli już wracać, po za tym stwierdzili, że damy radę. Tak więc zostałam ja, Alex, Danny, Sam, Dani i Sopel.
Max był przez chwilę, ale potem go trafili, więc tata przeteleportował się z nim do domu, po czym wrócił sam.

Z złych zostali Ju, Dan, Skulktech 9.9, Star i Twister.

Pan Dziwo,który w sumie był bezbronny, bo stracił magiczną laskę i pomocnika, uciekł.

Ja zaczęłam walczyć z Ju, tata z Danem, ciocia z Twisterem, Sopel z Skulktechem, a mama i kolega ze Star.

                       Zła Ju

Jak zwykle ten gnojek do niczego się nie nadaje! Pokonany przez jakąś kobietę i chłopaka. Żałosne. On od początku psuł mi plany. Ma niezwykły dar. Nawet niechcący wszystko psuje! No cóż... Walka się nie skończyła. Owszem, nas jest mniej niż na początku, ale ich też. My dużo ćwiczyliśmy. A ja panuje nad ciekawą mocą.

Walczyłam ze Sam i Maxem. Tak! Z nimi! Pod postacią Star. Nauczyłam się zmieniać postać. Star natomiast pojedynkowała się z dobrą Ju. Ona użyła mocy snu, która poniekąd jest iluzją.

Dan też zmienił postać. Zaczął udawać Skulktecha, a prawdziwy Skulktech miał na sobie kostium - kamuflaż.

                       Juli

Walczyłam ze swoim złym odpowiednikiem. Szło dosyć prosto. Im dłużej walczyłam, wygrywając, tym bardziej pewna byłam zwycięstwa.

Po chwili pokonałam Ju i już miałam ją wsadzić do termosu,  gdy zobaczyłam zamiast niej Star.  Zakamuflowała się.  Skoro ja walczyłam że Star,  to z kim walczy mama z przyjacielem.  O nie!

Wysłałam Star do duch strefy i czym prędzej się obróciłam w stronę fałszywej Star. Ona zauważyła moje odkrycie,  uśmiechnęła się,  po czym za sprawą dwóch pierścieni,  stała się na powrót złą mną.

- Fajną mam moc,  no nie?  Zazdrościsz? Zresztą nie ważne.  Pożegnaj się z bliskimi! - Krzyknęła,  po czym zamkniętą dłonią wycelowała w mamę i przyjaciela.  Danny i Dani wciąż walczyli nie zwracając uwagi na groźbę Ju.  Pewnie nawet jej nie usłyszeli.

Strzeliła.  Ja pobiegłam w stronę zagrożonych, stając się dla nich żywą tarczą,  po czym na odpowiedź promienia,  wystrzeliłam promień. Zaczęliśmy się siłować.  Niestety obie byłyśmy równe. Jeśli się nic nie zmieni, pojedynek zakończy się impetem. Danny i Dan,  którzy wreszcie zwrócili na nas uwagę,  też to zrozumieli,  przez co byli w kropce.  Z jednej strony chcą pomóc swojej Ju,  a z drugiej nie dopuścić,  by przeciwnik pomógł wrogowi. Przez chwilę stali,  mając nadzieję,  że która z nas jednak przegra,  ale nic na to nie wskazywało.

- To nie ma sensu. Jesteście równe,  jeśli chodzi o duch promień. Przestańcie. - Stwierdził Alex.

- Jeśli jedna z nich przestanie to oberwie. - Zauważyła Sam.

Nie zamierzałam przerywać,  ale z drugiej strony  nie chciałam ciągle się siłować.

Skup się,  Juli.  Musisz być potężniejsza.

Przemknęła oczy i skupiłam się na promieniu.  Poczułam przypływ energii.  Nie ma sensu oszczędzać.  Trzeba to zakończyć już teraz.

                      Danny

Walka Ju kontra Ju była równa.  W końcu jednak moja córka zaczynała wygrywać.  Nie długo,  bo przeciwniczka to wyrównała. 
Pociski stały się mocne i powoli nie stabilne.  Wtedy obie Ju zaczynały tracić kontrolę nad mocami. Dan też to wyczuł i na wszelki wypadek objął się tarczą. Ja postanowiłem pójść za jego przykładem i również otoczyłem się osłoną.  Tyle tylko,  że po za sobą,  chroniła także Dani,  Sam i Alexa.

Skulktech i Twister zaczęli się wycofywać i po chwili już ich nie było.

- Musimy coś zrobić!  Nie możemy zostawić tam naszą Ju! - Krzyknął Alex.

- Nie pomożemy im w żaden sposób. To co teraz zrobiliśmy jest najlepszym rozwiązaniem,  czy tego chcemy,  czy nie. - Odpowiedział mu Dan.

Po chwili rozległ się wybuch,  a w skutku wybuchu przysłonił nas bordowozielony dym...

__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!

Powiem wam,  że takiego potoku wydarzeń nawet ja się nie spodziewałam.  Myślałam,  że finał będzie miał trzy części,  ale teraz nie wiem nawet,  czy cztery,  czy więcej!

Ale pewnie cztery.  Sama nie wiem.  Zobaczymy.

Jakie dostaliście prezenty?  Ja jeszcze nie wiem XD.  Zaraz się dowiemy.

No to tradycyjnie:

Słów: 1382

Next: Jutro

No i ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro