Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38# Wielki Problem

To byli...

... Dan i Zła Ju!

Zaniemówiłam.  Czyli jednak... 

Danny też zaniemówił.  Nastąpiła dziwna cisza,  bo przez ten moment nikt nie walczył. 

Po tej nie przyjemnej chwili,  niektórzy znów wrócili do walki.  Jedynymi osobami,  które nie zaatakowały nikogo,  to ja i Danny.

- Ale jak? - Zapytał.

No tak.  Przecież on nie wiedział,  że zła Ju istnieje.

Korzystając z elementu zaskoczenia,  wściekła przywaliłam mojego złego odpowiednika. 

                    Danny

Walczyliśmy,  gdy nagle pojawiły się dwie nowe postacie.  Dan i... zła Ju? Ale jakim cudem? Ona istnieje? 

- Ale jak? - Wymsknęło mi się.

Zerknąłem na dobrą Ju.  Ona nie była tym najwyraźniej zaskoczona. Co więcej,  po chwili zaatakowała i widziałem jej nienawistne spojrzenie,  jej furię w oczach.  Zła Ju oberwała,  bo się nie przygotowała. 

Przyznam,  że moja Ju była całkiem dobra.  Jej wściekłość potęgowała jej zdolności.

Obie walczyły zawzięcie.

- Starczy.  Nie chcę mi się z tobą walczyć.  Po co,  skoro inni mogą zrobić to za mnie. - Prychnęła zła.

Wtedy zaatakował Juli, Nick.  Po paru minutowej walce,  Juli zaczęła wygrywać,  ale do pomocy jej eksa pojawił się Sopel.  W ostatniej chwili odparowałem atak,  ochraniając moją córkę. Juliette zdekoncentrowała się,  więc Nick skorzystał z momentu i uciekł.

                      Juli

Byłam wściekła na siebie za to,  że Nick uciekł.  Jak mogłam do tego dopuścić?!  Już go miałam!  Rozejrzałam się.  Wciąż złych było za dużo i lekko wygrywali,  ale my też nie próżnowaliśmy.
Nie zauważyłam wśród złych Johnnego trzynaście i krwawą merry, pewnie zostali pokonani.  Przynajmniej coś.
Dani zabrała się za Skulktecha 9.9, Danny zajmował Sopla, a Vlad walczył z Twisterem. Reszta,  która nie miała mocy, czyli mama,  brat, siostra, przyjaciele, oraz dziadkowie Maddie i Jack walczyli z pomocnicą Pana Dziwo. Ja postanowiłam zaatakować Undergroutha i,  tak jak kiedyś Danny i Dani,  zamrażałam go,  głównie korzenie.  Kiedy ta mała ekipa pokonała Lydię,  czyli pomocnicę Pana Dziwo i wchłonęła ją do termosu,  wzięła na siebie Sopla,  a Danny dołączył w pomaganiu mi.  Razem udało się pokonać Undergroutha. Po chwili Pragnienie pokonała też Ember.

- Coś wam nie wyszło.  Wygrywamy! - Powiedziała Allie.

Źli nie odpowiedzieli. Coś mi tu nie pasowało.  Za łatwo poszło.  I czemu zła Ju i Dan w ogóle nie walczą?

Zauważyłam,  że Danny,  Dani, Vlad  oraz Alex i Max myśleli podobnie. 

Ale w końcu olaliśmy to i wróciliśmy do walki. Ja walczyłam ze Star,  gdy nagle usłyszałam jakiś strzał za sobą.  Odwróciłam się i zobaczyłam Nicka.  Wszystko zaczęło dziać się za szybko.  Ten pocisk był z tego cacka i mimo,  że nie wiedziałam co to,  to czułam,  że to mnie pokona.  Jeśli tym dostanę na pewno nie pomogę innym,  a kto wie,  czy nie zginę.  Wiedziałam,  że nie zdążę zrobić tarczy ani uciec.  Zaczynałam panikować.  Nick widział mój strach i uśmiechnął się podle.  Gdybym nie była zagrożona,  to bym się wściekła.  Widziałam kątem oka wystrasznego Danny'ego. On też nie zdąży mi pomóc. Już myślałam,  że to koniec,  gdy nagle pojawił się przede mną jakiś duch i złapał mnie,  po czym zrobił mnie nie materialną...
Pocisk przeleciał przez nas,  nie robiąc nam krzywdy i trafił w drzewo. Drzewo wygięło się i spadło,  zachaczając o fontannę,  która pękła i pociekła woda.  Na szczęście nie spadła na mamę z dzieckiem,  bo Dani wykazała się dobrym refleksem i szybkością,  i w ostatniej chwili zabrała z tamtąd małą rodzinę.

Wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą.  Pojawiłam się i zaraz zobaczyłam mojego wybawiciela.  Nie znałam tego ducha,  ale Nick i Danny wręcz przeciwnie.

- Tata?! - Krzyknął zaskoczony sprawca tego wypadku.

Nie domyśliłabym się.  Oni nie są prawie w ogóle podobni!

[Zdj Amorfo]

- Nie wyglądacie podobnie. - Zauważyłam.

- Tak,  masz rację.  Wygląd odziedziczył bardziej po mamie.  Jak widać charakter też.  - Stwierdził zmęczony swoim synem,  Amorfo.

- Tato!  Co ty tu robisz?!  Nie przeszkadzaj mi!  Mam ważną sprawę do wykonania. - Powiedział Nick,  ale jak widać jego tata miał to gdzieś.

- Koniec tego dobrego.  Idziemy,  synu! - Rozkazał.

- Ale... - Zaczął mój były,  ale ojciec mu przerwał.

- Idziemy! - Powtórzył,  złapał go za ucho,  po czym dodał. - Przepraszam was,  Ju i Danny.  Mój syn jest wielkim dupkiem.

I poszedł.  Słychać było jeszcze przez jakiś czas głośne krzyki i narzekania Nicka.

Co prawda wolałabym się na nim zemścić i stłuc go na kwaśne jabłko,  ale mówi się trudno.

                      Zła Ju

Rozglądałam się po "arenie". Dużo z naszych przegrało.  Zgodnie z moim planem.  Co prawda,  nie spodziewałam się,  że Nick polegnie przez swojego ojca.  Myślałam,  że on będzie do prawie końca.  Trochę nie spodobało mi się jego zniknięcie,  bo tak,  jak potraktował Ju i poniekąd mnie,  nie było fajne.  Po naszej wygranej,  chciałam go pokonać,  zemścić się. Ale trudno.  Moje plany nie wiele się zmieniły. 

- Moim zdaniem,  powinniśmy teraz zacząć drugą fazę. - Poinformował Dan.

- Jeszcze chwilkę. - Stwierdziłam.

Poczekałam na moment,  gdy  wszyscy przeciwnicy będą zajęci,  po czym zwróciłam się do pana Dziwo.

- Teraz! - Rozkazałam.

On niechętnie potaknął,  po czym podniósł laskę. 

                       Max

Nasza Ju,  Danny, Dani oraz Vlad zajęci byli walką.  My też nie próżnowaliśmy.  Moja dziewczyna wraz z przyjacielem,  bawili się z Soplem,  a mama,  siostra i ja walczyliśmy ze Skulktechem 9.9. Wtedy stało się coś dziwnego.  Zaatakowały nas reszta duchów.  Popatrzyłem po okolicy.  Wszyscy po naszej stronie,  którzy mieli moce,  stali teraz i trzymali się za głowę.  Wyglądali,  jakby cierpieli.  Ale czemu?

- Mamo?  Co im jest? - Spytałem lekko wystraszony.

Matka popatrzyła w skazanym przez nas kierunku i zamarła.

Po chwili obudziła się z zamyślenia i krzyknęła.

- Danny!

Jej mąż nie odpowiedział.

Wtedy dołączyli do nas Allie i Alex.

- Co się z nimi dzieje? - Powiedział troskliwym głosem Alex.

Mama popatrzyła na pana Dziwo i wskazała palcem.

- Ta różdżka kontroluje duchy. - Oznajmiła.

Zamarliśmy.  Jeśli zaczną ich kontrolować,  to wygrali.

- Ale przecież oni są też pół ludźmi. - Zauważył przyjaciel.

- To prawda i dlatego mają problem,  by ich opanować.  W porównaniu do duchów,  oni jako pół duchy się opierają.  Ale w końcu nie dadzą rady.  Musimy stłuc tę laskę. - Wyjaśniła stara.

- Nie rozumiem... - Zaczęła Allie,  ale Ev jej przerwała.

- Czego ty nie rozumiesz? Tu nie ma co wyjaśniać.  - Stwierdziła siora.

- Nie rozumiem,  bo skoro duchy mu podlegają,  to czemu ci źli nie są przez niego kontrolowani?  - Dokończyła moja dziewczyna.

Dobre pytanie. Mama jak się okazało,  nie znała odpowiedzi.
Ale zła Ju,  która słyszała naszą rozmowę wyjaśniła.

- To dlatego,  że mamy specjalne słuchawki. - Wytłumaczyła.

Wtedy uśmiechnęła się,  a ja zrozumiałem dlaczego.  Pragnienie,  która od dawna była opętana i nasi pół ludzcy przyjaciele byli kontrolowani i właśnie zmierzali w naszą stronę...

__________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

Ogólnie myślałam,  że finał będzie miał 2 części,  ale chyba jednak 3.(edit: Nie do końca) W sumie od początku drugiej tak myślałam.  No cóż.

Słów: 1086

Next: jutro

Życzę wam wspaniałych,  radosnych świąt w gronie najbliższych z wspaniałymi prezentami!  Wesołych Świąt!

To  narka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro