Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31# Gwiazda

Obudziłam się nie w humorze.  Dziś mam urodziny i będę miała piętnastkę, a oczywiście przez to,  że wylądowałam na pustyni lodowej,  nie będę tego świętować. Cudownie.

Podniosłam się z podłogi i rozejrzałam się.  Okazało się,  że taty nie ma.  Mama pilnuje ognisko,  Max i Alex niosą drewno na opał,  a Allie i Evie sprzątają w ruinach samolotu.

Po chwili wrócił Danny trzymając jakieś mięso.

-O! Witaj Juli!  Widzę,  że już się obudziłaś! - Przywitał mnie tata.

- Hej. - Odpowiedziałam.

Wszyscy zjedliśmy,  po czym wróciliśmy do swoich prac.

Podeszłam do mamy.

- Mamo?  A jak długo tu będziemy? - Spytałam.

Ona westchnęła.

- Nie wiem,  kotku.  Na Grenlandii nie ma zasięgu. Zobaczymy.

- Ale przecież i tak długo tak nie wytrzymamy.  Może gdzieś w pobliżu żyją jacyś Eskimosi? - Powiedziałam.

- Może i są... - Potwierdziła.

- To ja poszukam. -  Stwierdziłam i poleciałam jako Ju.

Po jakimś czasie znalazłam wioskę. Nareszcie.  Poleciałam bliżej. Wioska nie była duża.  Ale była i tylko to się teraz liczyło.

Postanowiłam się przeteleportować,  ale nie zdążyłam,  bo nagle usłyszałam krzyki typu:,,Aaaaa", ,,Duch!",  czy ,, Pomocy"!

Poleciałam za źródłem dźwięku.

I wtedy zobaczyłam tego ducha.  Na moje oko dziewczyna. Chyba nastolatka.  Miała smukłą figurę i była wysoka. Miała fioletowe szorty i czarną bluzkę, jej długie włosy wyglądały niczym gwiazdy,  kosmos i falowały.

- Jestem Star! Kim ty jesteś? - Spytała.

- Jestem Ju i zaraz cię pokonam - wyjaśniłam.

Zaczęliśmy walczyć.  Nie do końca zrozumiałam jaką ma moc. Widocznie specjalnie mi nie mówiła. 

Mimo to,  dalej walczyłam.  Tylko byłam bardziej ostrożniejsza.

                     Danny

Upolowałem kolejną zwierzynę.
Nie chciało mi się ich szukać,  więc przeteleportowałem się koło samolotu.

- Hejka.  - Przywitałem się.

- Nareszcie! - Krzyknęła Ev.

Chyba wszyscy umierali z głodu.

Po odłożeniu mięsa, rozejrzałem się.  Wszyscy wyłonili się z różnych miejsc.  Wszyscy poza Juli.

- Gdzie jest Juli? - Zapytałem.

- Poleciała szukać wioski i jeszcze nie wróciła. - Wyjaśniła żona.

- Dawno? - Zapytałem zaniepokojony.

- Tuż po śniadaniu. - Odpowiedziała.

- Idę sprawdzić.  Może coś jej się stało.  Wiesz,  gdzie poleciała? - Zapytałem,  a gdy Sam wskazała mi palcem,  poleciałem w tamtą stronę.

Po jakimś czasie zobaczyłem Ju walczącą z jakimś dziwnym duchem.

Podleciałem do niej.
  
                        Ju

Walczyłam przeciwko Star,  gdy nagle zjawił się Danny.

- Kto to jest? - Spytał.

Czyli Danny z nią jeszcze nie walczył.  No proszę... To chyba pierwszy duch,  którego nie zna!

- Star. - Wyjaśniłam.

- Ma szczególną moc? - Zapytał.

- Pewnie tak,  ale się nie pochwaliła. - Stwierdziłam.

- I macie rację. Ponieważ jestem córką Nocturna... - Zaczęła,  ale Danny jej przerwał.

- Juli! Nocturne miał moce,  polegające na tym,  że więził wszystkich w snach!  - Krzyknął do mnie Danny.

- Oj,  spokojnie.  Ja nie mam takiej mocy.  Ja mam gorszą... - Mówiąc to Star zaśmiała się złowieszczo.

I wtedy strzeliła w nas jakimś dziwnym ciemno niebieskim pociskiem.

Przez chwile nic nie widziałam przez gęstą mgłę mnie otaczającą.

Kiedy rozpłynęła,  zobaczyłam,  jak Star strzela w nas jakimś czarnym laserem,  który spowodował u nas przemianę.  Przez chwilę oboje spadaliśmy,  a gęsta mgła nas otulała.

Po chwili spowrotem się przemieniłam.  Mój tata też był już w formie ducha.

- Co to było? - Spytałam zdezorientowana.

- Ten niebieski pocisk robi,  że koszmary ze snów ożywiają w rzeczywistości. Różowy jest przeciwieństwem, dlatego go nie używam.  A czarny zmusza do transformacji. - Wyjaśniła.

Zrobiło mi się gorąco.  Oboje dostaliśmy niebieskim promieniem. Nasze koszmary...

Danny też zrozumiał aluzję.

Ciekawe,  jakie on ma koszmary?

- Oooo... Zestresowaliście się? Nie dość,  że mam wasze koszmary jako Danny Phantom i Ju,  to jeszcze was jako cywilnych. - Mówiąc to zaśmiała się złowieszczo.

- Nic nie szkodzi.  Pokonamy cię! - Krzyknęłam.

Zaczęłam walczyć i kątem oka zerknąłam na tatę. Co chwile coś nie pozwalało mu atakować Star.  W sumie ona też nie mogła mu nic zrobić.

- Może i nie mogę pokonać Danny'ego.  Ale on też,  nie... - Stwierdziła.

- Przepraszam cię,  Ju. Moim koszmarem jako Fenton, było to,  że ryzykujesz życie, a ja nie mogę ci w żaden sposób pomóc... - Poinformował.

- Ok.  Dam radę.  A jaki jest twój koszmar jako Phantom? - Spytałam.

- To...  Że...  Przegram... - Powiedział zawstydzony.

- Ale poniekąd już przegrałeś i zostałam ja. - Powiedziałam i skapnęłam się,  że nie powinnam była to mówić.

Danny posmutniał.

Zaatakowałam Star.  Ona odepchnęła atak.

- A ty?  Jakie są twoje koszmary? - Spytał się Danny.

Wiedziałam,  ale nie odpowiedziałam.  Nie chciałam.

Chociaż mój koszmar z cywilnej strony,  zanim stałam się duch - dziewczyną,  był taki,  że będę musiała ubrać się w białe ciuchy. Że wszyscy będą na biało. Bałam się,  że ktoś mnie będzie zmuszał.  To głupie,  ale tak było.

Wtedy Danny się rozejrzał.  Zauważył,  że wszyscy,  włącznie ze mną,  z nim i ze Star,  mają białe ciuchy.

- No to już wiem,  jaki masz koszmar ze strony cywilnej.  A jako Ju? - Zapytał.

I właśnie tego się obawiałam.  Jako Ju bałam się,  że będę zła.  Ale nie chciałam być zła.  Trochę panikowałam.  Jeśli ja będę zła,  to koniec.  Danny nie może nic zrobić przez swój koszmar.

Postarałam się uspokoić.  W tym stresie nic nie zrobię.

Usunęłam nałożoną wcześniej osłonę i zaatakowałam Star laserem. Ona się tego nie spodziewała, więc poleciała do tyłu,  a wtedy ja przeteleportowałam się i zaatakowałam ją w plecy.  Zwinęła się z bólu,  a ja skorzystałam z momentu i wessałam ją do termosu. 

I wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie koszmary zniknęły.

Odetchnęłam.  Mój koszmar się nie spełnił. Tak mi ulżyło!

Kiedy skończyliśmy,  polecieliśmy razem z Danny'm na obiad.

Po zjedzeniu,  zrobili mi miłe zaskoczenie.  Zaśpiewali mi sto lat,  wręczyli prezenty,  (jak się później okazało,  mieli te prezenty od początku),  no i zjedliśmy tort ( Danny przeteleportował się na chwilę do Amity Park).

Już myślałam,  że zapomnieli o moich piętnastu urodzinach.  A jednak nie!  Tak się cieszę!

Świętowaliśmy moje urodziny,  tak długo,  że zrobiło się późno,  a ja zaczęłam się trząść z zimna.

Więc szybko poszliśmy spać.

                       ???

Myślisz,  że wszystkie koszmary zniknęły?  Ja tu jestem. Więc świętuj swoje urodziny póki możesz, bo gdy wreszcie się spotkamy, to będzie twój koniec!

Dopóki ja tu jestem, nie wygrasz!
__________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

Podobało się?

Jak myślicie?  Kto to był?

Tutaj ukrywa się jeden fragment,  który jest zapowiedzią,  co się wydarzy. Ktoś już wie?

Słów: 976

Next: jutro

To bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro