21# Katastrofa
Włożył rękawice w mój brzuch i wyciągnął moją duchową postać.
[ Dla ułatwienia. Ju będzie oznaczało, że z perspektywy ducha, a Juli z człowieka. Jakby dwie różne osoby]
Ju
Wyciągnął mnie z mojego ciała.
Trochę to dziwnie brzmi, ale to prawda. Poczułam złość. To przez niego to wszystko! Plus był taki, że dzięki temu moc niewidzialności wróciła.
Tylko co z tego, skoro nic nie zrobię? Wtedy moja cywilna postać krzyknęła:
- Uważaj!
Nie zdążyłam. Trafił mnie czymś. Poczułam lekkie poparzenie.
Poleciałam za Dannym. Usłyszałam jeszcze cichy płacz mojej cywilnej postaci. Żałosne.
Danny
Po jakimś czasie Dan wrócił.
- No... Witam. Powiedziałem, że was nie zabiję, ale nie mówiłem, że ona nie może...
I wtedy wyleciała Ju. Była inna. Jej włosy przyciemniały, a oczy zmieniły kolor na bordowy. Strój pozostał, ale zmienił kolor. Zamiast białego był czerwony.
- Ju! Co ty jej zrobiłeś?! - Krzyknąłem.
- Nic takiego. Po prostu wreszcie zrozumiała po czyjej chce być stronie.
- Juli! Ocknij się! - Krzyknąłem.
- Nie jestem Juli. Tylko Ju. A po za tym mam prezent dla wszystkich. Pozwolę wam ginąć powoli. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
Zaczęła się do nas zbliżać.
- Nie! Nie chcesz tego! - Wydarłem się.
- O, ależ chcę. - Odpowiedziała uśmiechnięta. - Od kogo zacząć?
- Wybieraj szybciej. Nie mamy całego dnia. Ale Danny'ego i Vlada na razie nie zabijaj. Resztę jak chcesz.
- Dobra. Mam pomysł. Pobawimy się.
Po chwili wszyscy poza mną i Vladem byli wolni.
- Sądziłem, że jak się nimi zajmiesz, to ich zabijesz, a nie wypuścisz.- Poinformował Dan.
- Ależ oni nie są wolni. Wiedzą, że jeśli uciekną prędzej czy później dorwę ich i zabiję. Uwolniłam ich by mi służyli.
-Nigdy! - Krzyknął Tucker.
- Ok. Jak chcesz. - Przywiązała go z powrotem.
- Przecież miałaś go wtedy zabić. - Przypomniał Dan.
- Tak, tyle, że... Ja... Nie mogę... - Zająkała się.
- To zrozumiałe. Jesteś nowa. Potem będziesz zabijać bez przeszkód.
Narrator
Tak mijały dni, tygodnie i miesiąc, a Ju wciąż nie potrafiła zabić.
Niestety pewnego dnia Ju ukradła niechcący coś łatwopalnego. Dom zaczął płonąć. Zdążyli uratować tylko Danny'ego i Vlada.
Ju
Nie wiem czemu, ale byłam wściekła i chciało mi się płakać. Może to dlatego, że tam zginęło moje człowieczeństwo i ludzie niegdyś dla mnie ważni. Łza spłynęła mi po policzku.
Obaj Danny'owie (tak?) to zauważyli.
- Coś się stało, Ju? - Zapytał Dan.
- Nie... Jest ok... Po prostu... Właśnie straciłam na zawsze połowę siebie.
I wtedy mnie przytulił.
Muszę się pogodzić.
Danny
Właśnie spłonęła moja żona i siostra z kolegą, a ja nic nie mogłem zrobić.
Zaskoczyło mnie to, że (już) zła Ju uroniła łzę z tego powodu. Może jednak jest trochę dobra?
Trzeba jakoś jej pomóc!
Dan
Kiedy Ju z powodu pożaru uroniła łezkę, zrobiło mi się jej żal. Przytuliłem ją.
Niestety to oznacza, że laser nie do końca działa jak należy. Ona ma troszkę w sobie coś dobrego. Co prawda ja nie próbowałem laseru, bo ja się taki stałem, gdy wydarli mi człowieczeństwo. Ja wtedy wydarłem jeszcze złemu Vladowi i połączyłem się z nim.
Ju
Nie wiem czemu, ale po roku mi nie przeszło. Wciąż nie mogę się pogodzić z ichnią śmiercią, co jest dziwne, bo rzekomo duch wtedy nie ma uczuć. A także nie potrafiłam nikogo zabić. Chociaż byłam znanym złoczyńcą.
Pewnego dnia postanowiłam polecieć po duch strefie. Gdy nagle pojawiłam się w jakimś pomieszczeniu z zegarami.
Nie teleportowałam się. W sensie nie ja. To ktoś musiał.
Wtedy zobaczyłam nad sobą jakiegoś faceta. Raz był dzieckiem, raz dorosłym, a raz starym. Miał na sobie fioletową pelerynę.
[ZDJ Władcy Czasu]
- Kim ty jesteś i gdzie ja jestem?
- Jestem Władca Czasu. A ty jesteś w moim domu.
- To czemu tu jestem?! - Zapytałam.
Westchnął.
- Och Juli... - Zaczął, ale mu przerwałam:
- Nie jestem Juli! Tylko Ju!
- Tak... Ju... Ratowałaś ludzi, byłaś dobra.... Jako Władca Czasu wiedziałem, że staniesz się zła, dlatego obserwatorzy kazali mi cię wtedy zniszczyć, ale ja nie chciałem. I tak już odpowiadam za Danny'ego. Historia widocznie lubi się powtarzać... A więc przykro mi, ale... To koniec... Muszę cię zabić...
Rozpoczęliśmy walkę. On miał przewagę, dopóki nie wzięłam medaliona, dzięki którym jak Władca Czasu zatrzymywał czas, to ja się ruszałam. W końcu zrozumiałam, że ma rację.
Wleciałam więc do jakiegoś portalu i... Znalazłam się...
Po jakimś czasie Dan wrócił.
- No... Witam. Powiedziałem, że was nie zabiję, ale nie mówiłem, że ona nie może...
__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!
Słów: 722
Next: jutro
I co? Ktoś spodziewał się, że Ju jest zła? I co dalej będzie? Zobaczycie!
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro