Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20# W pułapce

                         Juli

Obudziło mnie coś dziwnego,  a raczej ktoś.  Dwa "ktosie"
[ specjalny błąd ~ Autorka].

To moi kuzyni.  Charlotte i Tom.

Tym razem jednak było inaczej.  Lotta (pseudonim Charlotte) płakała,  a kuzyn był mocno zdenerwowany.

- O co chodzi? - Spytałam,  jednak na moje pytanie odpowiedziała głucha cisza.

Zamiast tego przytulili się do siebie i trzęśli się ze strachu.

- Nie bójcie się.  Powiedźcie co się stało. - Zachęciłam.

- D...D...DDuch...- Odpowiedział Tom.

I to było jedyne co słyszałam od nich.

Zrezygnowana zawołałam Danny'ego.  On przyszedł,  nieco wkurzony,  że zamiast przyjść to go wołam.

Ale kiedy zobaczył kuzynów w takim stanie,  zrozumiał.

- Co się stało? - Spytał.

-Żebym to ja mogła wiedzieć. - Prychnęłam i zaraz dodałam. - Mówią tylko ,,duch" odkąd się obudziłam.

- Aha.  Pewnie są głodni.  Trzeba wam dać jeść. - Powiedział Danny trochę do mnie,  trochę do nich,  trochę do siebie.

Kiedy mama zrobiła owsiankę na śniadanie,  od razu zjedliśmy.

A kuzyni się uspokoili.

- Duch... Jakiś duch...  Wtargnął do nas do domu.  Zdążyliśmy się schować.  Zresztą duchowi nie zależało na nas.  Porwał naszych rodziców.  Nie wiedzieliśmy co robić,  więc przyszliśmy do was. - Wyjaśniła Lotta.

- Czyli moje przypuszczenia były prawdziwe... - Stwierdził Danny.

- Porwali ciocię Jazz i wujka Tuckera?!  Kto?!  Jaki duch?! - Spytałam.

- Nie wiemy.  Nie znaliśmy go.  Miał na sobie brązową pelerynę.  Wyglądał jakby był śmiercią z telewizji. - Odpowiedział kuzyn.

Zapytałam o szczegóły wyglądu peleryny.  I o głos.  Wszystko się zgadzało.

- To chyba ten sam duch,  którego spotkałam w duch strefie,  kiedy uciekłam!

-Że co?! - Wszyscy krzyknęli chórem.

- Zgubiłam się i on wskazał mi drogę. - Wyjaśniłam.

- Miał okazję cię porwać,  bo byłaś sama, ale tego nie zrobił.  Czemu? - Zaczął główkować Danny.

- Nie wiem. Nie mam pomysłu... - Odparłam. - Jak bym wiedziała,  to może zaatakowałabym go jako Ju.  Albo przynajmniej zdjęłabym tę pelerynę.

- Ty...  Byłaś w jakiejś duch strefie?  To świat duchów? - Ździwił się Tom.

- Zaraz zaraz...  Ju?  O matko!  Ty jesteś Ju?! - Odkryła mnie Lotta.

-Ups.  Zapomniałam,  że oni tu są. - Wyjaśniłam zmieszana.

- Zdarza się. - Odpowiedział Danny.

- Ale nikomu nie mówcie,  ok? - Spytałam kuzynów.

Oni tylko przytaknęli głowami.

Wtedy rozległ się krzyk. 

- Duch!  Muszę lecieć! - Odparłam,  przemieniłem się i poleciałam.
   
                      Danny

- Idę do toalety. - Powiedziałem i po chwili dołączyłem do Juli. Po pokonaniu jakże dziwnego ducha, Ju poleciała już do domu.  Żeby nie było dziwne,  że wracam w tym samym czasie poleciałem do jej pokoju.

I wtedy usłyszałem krzyk.

                       Juli

Po pokonaniu ducha,  przyleciałam tam,  gdzie ostatnio ich zostawiłam. Kuzyni stali w tym samym miejscu.

Nie zdążyłam się nawet przemienić,  gdy usłyszałam krzyk.

Lekko spanikowana poleciałam za źródłem hałasu.

Zdążyłam zobaczyć na ułamek sekundy mamę,  trzymaną przez tego ducha z peleryną.

Niestety nie zdążyłam uratować mamy. 

Przemieniłam się.  Usiadłam.  Miałam łzy w oczach.  I co teraz?

Wtedy przybiegł tata.

- Juli? - Zapytał.

- Mamę...  Porwał ten duch, a...  Ja...  Nic nie zrobiłam...  Nic...  Nie... mogłam zrobić... - Wybuchłam płaczem,  a tata mnie przytulił i uspokoił.

- Znajdziemy i uratujemy Sam.  I wszystkich innych.

                         ~~~
      
                      Danny

Po paru godzinach musiałem polecieć po Dani.  Trzeba ją ostrzec.

Juli została z kuzynami,  a ja odleciałem.

Kiedy szybowałem,  nagle zobaczyłem Dani schowaną za budynkiem.  Podleciałem.

- Wszystko dobrze?  - Spytałem.

- Jak nigdy. - Odparła.

I wtedy uwięziła mnie w czarno - zielonym pudełku,  po czym ten ktoś zmienił postać.  To nie Dani.  Pudełko zmusiło mnie do zmiany w normalną postać.

- Niemożliwe...  TTo nie możesz być ty!  - Zająkałem się.

- A to niby czemu? - Powiedział.

- Ale...  Władca Czasu... - Zacząłem.

- On nie był wstanie mnie przytrzymać. Chociaż długo mi to zajęło.  Ale wreszcie jestem wolny!- Krzyknął.

I zabrał mnie...

                        Juli

Tata nie wracał.  Zaczynałam się martwić.  Nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Dani.  Gdy odebrała i zapytałam się jej o tym,  czy tata u niej jest,  odparła,  że nie.  Że w ogóle go tutaj nie było. 

Prawdopodobnie ten duch też go uwięził.

I co teraz? Nie.  Jedno jest pewne.  Nie poddam się.  I będę gotowa na walkę.  Zły duchu,  szykuj się na przegraną.

                         ???

Nareszcie! Mam cały komplet! 

- Co ty nam zrobisz? - Spytał Danny.

- Na początku chciałem was zabić,  po za tobą,  byś patrzył jak wszyscy,  których kochasz umierają.  Ale gdy spotkałem córkę,  już wiem,  że inny mam plan. - Wyjaśniłem.

Jeśli myślał,  że wyjawi co chce zrobić,  to się grubo myli!

On miał łzy w oczach.

- Co chcesz zrobić mojej córce?! - Zapytał.

- Chciałeś powiedzieć NASZEJ córce.

                       Juli

Dałam kuzynów pod opiekę Dani,  bo u mnie będą w niebezpieczeństwie.  Po za tym muszę uratować rodzinę!

Wtedy zadzwonił telefon.  Nie odebrałam.  Zamiast tego przemieniłam się i poleciałam szukać cokolwiek,  co by pomogło ich znaleźć.  Wtedy obok mnie przeleciał ten duch!  Nie zauważył mnie,  bo byłam pod osłoną niewidzialności. Zaczęłam za nim latać,  aż doprowadził mnie do tego domku w lesie za miastem,  gdzie była Krwawa Merry. Tam zobaczyłam mamę,  tatę w cywilnej formie,  Vlada (też cywilna) , ciocię Jasmine i wujka Tuckera.

- Witam,  Ju. - Powiedział nagle jakiś nieznajomy duch.

No i plan ukrywania się wziął w łeb.  Jak?

Pojawić się,  czy nie?

- Ty pewnie mnie nie znasz,  co?- Zaśmiał się. - Jak zdążyłaś już pewnie zauważyć,  jestem strasznie podobny do twojego taty. Nazywam się Dan. W sumie to poniekąd jestem twoim tatą.  Z alternatywnej przyszłości,  która kiedyś była prawdziwa.

Milczałam.

-Oj daj spokój Ju,  wiem,  że tu jesteś!  Pokaż się!  Nie zrobię ci krzywdy!- Wyjaśnił.

Ale ja się nie odezwałam.

Wtedy on strzelił laserem tam,  gdzie byłam.  Tylko że laser był jakby niematerialny.  Nic więc mnie nie zabolało. Ale niestety laser coś zrobił.  Stałam się widzialna. I jak przestał świecić tym czymś, to dalej nie byłam w stanie tego zrobić.

- Co jest?! - Wymsknęło mi się.

- Zaoszczędziłem nam zachodu.  Spokojnie.  Laser działa tymczasowo i przez jakiś czas nie będziesz mogła użyć niewidzialności. - Wyjaśnił.

- To była moja robota,  a on mi to ukradł!  Ju,  nie używaj innych mocy,  bo jeśli on zaświeci w ciebie tym laserem,  to stracisz na jakiś czas moc,  którą wtedy używałaś. - Dodał szybko Tuckera.

To wkurzyło Dana.

-Ugh.  Przymknij się Tucker! - Krzyknął.

Ja posłuchałam się rady wujka i stanęłam na podłodze.  Latanie może mi się jeszcze przydać.

Ale zaraz!  Kiedy oberwałam tym laserem,  to latałam.  Więc czemu dalej mogę?

- Bo ostatnia moc,  którą użyłaś to niewidzialność,  najpierw dałaś latanie. - Poinformował Dan.

I wtedy zrozumiałam,  że powiedziałam to na głos.

- Ale mniejsza.  Ju,  dołącz do mnie.

- Że co?! - Nie dowierzałam.

- Normalnie!

- Nigdy!  Nie ma mowy!  Zostaw ich! - Krzyknęłam.

- Cóż.  Chciałem dobrze...

- A... Ale... Że... Co? - Wyjąkałam.

Po raz pierwszy od bardzo dawna zabrakło mi słów.

- Czemu chcesz ją mieć po swojej stronie! - Krzyknął Danny.

- Jestem trochę samotny,  po za tym razem będziemy nie pokonani. - Wyjaśnił.

- I? - Spytała Sam.

- I... Zanim do was przyszedłem odwiedziłem mój stary czas.  Tam jest okropnie.  Przez ciebie moja rzeczywistość się zmieniła.
Sam i Tucker istnieją,  Sam jest pierwszą prezydentką Amity Park.  Ju będzie bardzo potężną superbohaterką,  która połączy nasz świat ze światem duchów.  W sensie duchy będą mogły chodzić wśród ludzi,  a do duch strefy będą wycieczki...  To jest straszne.  Ludzie nie będą się mnie bali! - Wytłumaczył.

- Aha.  Dla mnie ta przyszłość może być fajna.  I nie mam zamiaru jej zmieniać. - Odparłam pewnie.

-Ojej.  A czy ja powiedziałem,  że masz wybór? - Powiedział.

- Mówiłeś,  że jej nic nie zrobisz! - Krzyknął Danny.

- Owszem,  mówiłem.  Ale to nie to miałem na myśli. - Wyjaśnił. - Jeśli nie zrobisz,  to co ci każę,  zabije ich.

Stałam sparaliżowana.  I co teraz?!

Zaatakowałam go. On zablokował cios.

- Wiedziałem.  Ale po pierwsze nie masz szans.  Ja moce mam o wiele dłużej niż ty.  Mam nawet dłużej niż Danny. A po drugie,  nie radzę.  Jeśli zrobisz mi krzywdę,  to ich zabiję. Jeśli uciekniesz,  to spotka ich taki sam los.

Nie mogę ryzykować! Westchnęłam.  Jestem bezradna.

- Nie musisz odpowiadać od razu.  Masz parę minut.  Pijesz kawę? - Zapytał i wręczył mi kubek.

Wzięłam,  ale nie zamierzałam pić.  Milczałam.

- Spokojnie.  Wiem co myślisz.  Mogę cię otruć.  Ale patrz. - Mówiąc to wyciągnął ustrojstwo z laserem.  Laser niebieski w kawie zmienił kolor na zielony.

- Zielony oznacza,  że można pić i nie truje. Tak,  Tucker?! - Zapytał.

- Ma rację. - Odpowiedział nie wesoło zapytany.

Niechętnie wzięłam łyka.  Ale ta kawa jest dobra!

- Tik tak.  Co wybierasz? - Spytał.

Westchnęłam.

- Co chcesz...

On się uśmiechnął i powiedział:

- Zuch dziewczyna.

- Ale jeśli zrobię,  co mi każesz ich wypuścisz! - Powiedziałam.

- Jeśli zrobisz to co trzeba,  to nie zabiję ich.- Potwierdził.

-To czego chcesz? - Spytałam.

Zaczęłam pić kawę.

- Chcę żebyś wyrzekła się człowieczeństwa.

Niechcący wyplułam kawę, którą miałam w buzi.

- Że co?! - Zapytałam niedowierzając.

Mam wyrzec się człowieczeństwa?!

- Dobrze słyszałaś.  Jeśli tego nie zrobisz,  zabiję ich!

- A jak to niby mam zrobić? - Spytałam, starając się nie pokazywać, jak mnie wkurza.

- Proste. Za pomocą specjalnych rękawiczek wydrę z ciebie człowieczeństwo. To jak?

Westchnęłam. 

- A mam wybór?!

- Grzeczna dziewczynka.  Chodź do pokoju.  Tam są rękawice.

Poszłam za nim.  Usłyszałam jeszcze tylko:

- Nie!  Ju!  Nie możesz! - Krzyknął Danny.

Ale ja muszę...

Chciałabym uciec.  Boję się.  Nie wiem o co chodzi.  Lubię być pół duchem,  a teraz... Eh...

Uwięził moje ręce i nogi.

Oszukał mnie?!

Już chciałam użyć przenikania, Dan mnie uspokoił.

- Spokojnie.  Uwolnię cię zaraz po. 

Wziął rękawice i....

__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!

Słów: 1495

Next: jutro

Średnio mi to wyszło,  ale trudno.  Jak myślicie,  co się stanie?

Tak z ciekawości.  Kto zna serial?

A kto nie?

Proszę napiszcie.  Co wam szkodzi?

No to bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro