17# Ucieczka
Przez najbliższy tydzień było nie ciekawie.
Czemu?
Mama zrobiła się zbyt troskliwa, Brat obrażony, tata dziwnie się zachowuje, Alex i Allie mnie męczą, bo nie chcą zostać sami nawet na chwilę.
Duchy codziennie atakują, a ja nawet nie walczę, bo Danny od razu je pokonuje. Eh...
Nie mogę sobie odpocząć u cioci Dani, bo ona pojechała do rodziny.
A siostra z koleżanką.
Miałam trochę tego dość.
Więc w końcu musiał nadejść ten dzień. Dzień, który był odpoczynkiem, a zarazem kłopotami.
I nie! Nikogo nie porwali. I to nie jest tak złe, ale jednak... Nie powinno się wydarzyć.
~~~
Rano, jak zawsze szłam do szkoły. Po kilku godzinach przy przyjaciołach, którzy nie chcieli się ode mnie odkleić, poszłam do domu. W domu siostra zrobiła mi psikusa, tak oto więc znalazłam się w pokoju z fioletową farbą na głowie.
O tyle dobrze, że po użyciu mocy, farba poleciała na ziemię.
Brata w ogóle nie widziałam.
A kiedy pojawił się duch, to co? Jak zawsze. Najpierw mama, która prosi, abym nie leciała, potem przypominająca o wzięciu bandaży, bo może mi się coś stać.
Chcąc nie chcąc musiałam nałożyć kask.
Na miejscu nieznanego mi ducha, Danny pokonał od razu, a ja zostałam pośmiewiskiem gazety.
,, Ostrożna Ju w kasku dla dzieci, boi się pomóc Danny'emu. Karma wróciła, więc gdy nasz bohater pokonał błotnistego potwora, Ju była cała w błocie."
Na dodatek to było na pierwszej stronie! Jako jedna z ważnych! Nagłówek!
- Idę do pokoju. - Nie zadowolona mruknęłam.
Przynajmniej jutro wraca Dani i mam się z nią spotkać.
Zadzwoniła Allie.
Ona wraz z Alexem nabijali się ze mnie. Naprawdę?
No i końcowy SMS.
,, Wybacz, Juliette, ale zostaje dłużej. Spotkamy się za dwa tygodnie, ok? "
Miałam dość.
Postanowiłam, że muszę się odprężyć. Przemieniłam się więc w Ju i poleciałam.
Nie wiedziałam, gdzie lecę. Nie obchodziło mnie to.
Tak zauważyłam naturalny duch portal. Postanowiłam wlecieć.
Odprężyło mnie to. Poznałam lepiej Duch strefę.
Ale niestety się zgubiłam.
Wtedy zobaczyłam ducha. Nie wiem, jak wyglądał, bo skrywał się pod brązowym kapturem.
Bałam się, że to zły duch, więc przybrałam pozycję do zaatakowania.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Co tu robisz? - Spytał męski głos.
- O... Jestem Ju. Zgubiłam się. - Wytłumaczyłam.
- Gdzie chcesz dojść? - Zapytał.
- Do domu w Amity Park.
- Amity Park? Zabawne. Właśnie tam zmierzałem.
Pokazał mi drogę, podziękowałam i po chwili byłam w domu.
- Juli! Gdzie ty byłaś! Szukaliśmy cię parę godzin - Krzyknął głos za mną.
Tata...
- Cześć tatuś...
- Masz przechlapane. - Poinformował.
~~~
I tak oto siedzę na łóżku, przy wkurzonych rodzicach, zdezorientowanej siostrze, oraz nie obecnym bracie.
- Juli! Gdzie ty byłaś! - Krzyknęła mama.
Nie odpowiedziałam. Nie mogę, bo Ev nie wie o Ju. A brat nie chce o tym słyszeć.
- Juliette! Mama zadała ci pytanie! Masz odpowiedzieć! - Rozkazał mi tata.
Milczałam dalej. Co mam powiedzieć?
- Juli! Odpowiadaj! - Upomniał mama.
- Ja... Y... Byłam... - Zaczęłam, ale nie skończyłam.
- No?!
- Ym...
Mama i tata chyba zrozumieli.
- Eveline, Max, do pokoi! - Zażądała matka.
I po chwile ich nie było.
- A teraz gadaj, czemu poszłaś do tego niebezpiecznego miejsca?! - Zapytał tata.
- Ono nie jest takie niebezpieczne. - Odparłam.
- Jak to nie! To dom wszystkich duchów! - Krzyknęła mama.
- No i? Ja też jestem pół duchem!
Po małej kłótni, w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam co mi się w nie podoba. Że są nadopiekuńczy.
Zamilkli.
Zrozumieli błąd i przeprosili. Ja też to zrobiłam.
Więc może ten dzień nie był tak kłopotliwy?
Może jednak dobrze, że się wydarzył?
???
Latałem sobie po duch strefie. Jeśli mam pokonać Danny'ego muszę poćwiczyć z mocami.
Żeby nie ściągać na siebie kłopotów, naciągnąłem brązową pelerynę.
I wtedy zobaczyłem dziewczynę podobną do mojego wroga.
Ona też mnie zobaczyła i przyjęła pozycję obronną.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Co tu robisz? - Spytałem.
- O... Jestem Ju. Zgubiłam się. - Wyjaśniła.
- Gdzie chcesz dojść? - Zapytałem.
- Do domu w Amity Park. - Odparła niepewna, czy powinna to mówić.
Mieszka w Amity Park? Może ma coś wspólnego z Danny'm?
- Amity Park? Zabawne. Właśnie tam zmierzałem.
Pokazałem jej drogę, a ona podziękowała i poszła.
Ja śledziłem ją aż do domu.
Gdy się przemieniła, była podobna do cywilnej postaci Danny'ego!
I wtedy wszedł mój wróg.
Czyli Ju też ma moc i jest córką Phantoma?
Ciekawe.
WC
(XD, dopiero teraz zajarzyłam)
-On uciekł! I to twoja wina! Gdybyś zrobił tak, jak trzeba... - Powiedział jeden z obserwatorów.
- To, co miało być, zawsze będzie. Nawet ty nic nie zrobisz. - Dodał drugi.
- I tu się mylisz. Historia, lubi się powtarzać. Raz już dałem szansę Danny'emu. Jeśli będzie trzeba, dam mu po raz drugi. - Wyjaśniłem.
__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!
Ktoś już wie, kim jest nowy wróg?
Oraz kim jest WC i o jakiej szansie mówił?
Mnie niezbyt podoba się ten rozdział, ale no trudno. Czasem musi powstać coś nudnego, by było coś fajnego, no nie?
Słów: 780
Next: jutro
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro