Rozdział 45
Zawiera treści dla dorosłych.
~
Alexandriyi było nieco trudno ponownie wejść w odpowiedni nastrój po tym, co się wydarzyło. Gellertowi zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać, przeciwnie, śmiała twierdzić, że był tylko bardziej podekscytowany.
- Tak, dostałam... - mruknęła nieprzekonana, nie wiedząc, jak zareagować.
- Widzę, że trochę straciłaś humor... - Objął ją w talii. - Może chciałabyś jeszcze wina? - dodał, a potem posłał jej takie spojrzenie, że pożądanie wróciło jak za dotknięciem różdżki. Tylko on potrafił tak na nią zadziałać, była tego pewna. Poza tym, to nie tak, że sama już kogoś nie zamordowała...
- Nie, nie. Wolałabym pamiętać dzisiejszą noc - powiedziała, gdy Gellert zaczął ją prowadzić z powrotem do środka, nie zabierając ręki z jej talii.
- Och, czyli ty jednak jesteś niegrzeczna, tylko się chowasz.
- Ja? Niegrzeczna? Nigdy. - Uniosła ręce w geście poddania się. - Moja matka by mnie ukatrupiła, gdybym zachowywała się choćby szczyptę gorzej niż prawdziwa dama...
- To chyba muszę wzmocnić zabezpieczenia... - zaczął rozbawiony Gellert, po czym nagle popchnął ją na ścianę korytarza i rękami zablokował drogę uczieczki z obu stron. - Bo dziś w nocy damą nie będziesz.
Te słowa sprawiły, że Alexandriya już zupełnie zapomniała o wydarzeniach sprzed kilku minut. Naturalne instynkty zadziałały; w tamtej chwili pragnęła tylko jego, a cały świat wokół zdawał się zniknąć. To naprawdę był jedyny mężczyzna, którego kiedykolwiek chciała, więc nie zamierzała się w ogóle karcić za to, co z nim robiła.
- Masz jakieś życzenia, solenizancie? - zapytała, kładąc dłonie na jego torsie. On złapał ją za nadgarstki i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie.
- Całą listę. Ale może... - Spojrzał w bok, skąd nadchodziła służba, która już sprzątała cały zamek. - Nie tutaj... Nie dzisiaj.
Znaleźli się w swojej komnacie kilka chwil później, gdzie Gellert jednym ruchem różdżki zasłonił potężne okno ciężkimi kotarami, a po tym wysłał w pod sufit kilkanaście świeczek, które otuliły pomieszczenie słabym, ciepłym światłem. Wystarczało, by widzieć to, co trzeba, a jednocześnie pozwalało wyobraźni dopisywać własne scenariusze. Gdy skończył, odwrócił się do Alexandriyi, która wciąż stała tam w pełni ubrana i popatrzył na nią wyczekująco.
- Cóż... Masz urodziny. Rób ze mną, co chcesz. - Rozłożyła ręce, pokazując, że nie zamierzała się bronić.
- Tak się składa, że moje życzenie jest nieco inne. - Podszedł do niej tak blisko, jak to możliwe i oparł swoje czoło o jej. Ona uniosła brwi, nie spuszczając wzroku z jego oczu.
- Co wymyśliłeś?
Przesunął głowę i nachylił się, by wyszeptać jej prosto do ucha, tak, by przeszły ją ciarki:
- Chcę patrzeć, jak ty dajesz przyjemność sobie.
Alexandriya z trudem powstrzymała się od roześmiania się na te słowa.
Czemu mnie nie dziwi, że akurat to cię podnieca, Grindelwald? Patrzeć, jak ktoś robi coś tylko dla ciebie?
Lecz skoro dawał jej to zrobić, zamierzała to w pełni wykorzystać, bo przecież tego nawet uczyła ją jej przodkini - jak odpowiednimi ruchami owinąć sobie mężczyznę wokół palca. Zanim mógł zapytać, czemu tak długo się zastanawiała, popchnęła go przed siebie, a potem jeszcze raz, żeby wylądował na łóżku.
- Czyli tak? - Zaśmiał się, za co został ponownie popchnięty.
- Lepiej usiądź wygodnie.
Grindelwald zrobił, jak mu kazała i wycofał się, by oprzeć się o poduszki, podczas gdy ona zaczęła odwiązywać sznurek od peleryny. Każdy element garderoby ściągała z siebie agonalnie wolno, centymetr po centymetrze, by go zniecierpliwić. Czuła jego wzrok na sobie nieustannie, lecz w ogóle jej nie peszył. Gdy po upływie, zdawało się, wieczności, została w bieliźnie i połączonych z nią skarpetach, wdrapała się na łóżko, tuż przed niego i wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Daj różdżkę.
Miała go w sidłach. Oto potężny czarodziej był nią w tamtej chwili tak oczarowany, że bez pytania oddał jej najsilniejszą różdżkę na świecie. Gdyby tylko chciała, mogłaby go zabić tu i teraz, ale oboje wiedzieli, że to się nie wydarzy. Gellert bez zawahania oddał jej Czarną Różdżkę, a ona użyła jej, by rozerwać materiał pomiędzy jej nogami. Położyła się przed nim i rozłożyła je, dając mu oglądać każdy ruch.
Zaczęła od swoich palców, sprawdzając sama siebie, czy była na tyle odważna, by robić to wszystko nie w zaciszu swojej sypialni, a na jego oczach... Ale potem myśli przejęła tylko przyjemność, więc wymieniła palce na różdżkę. Przymknęła oczy, poruszając nią rytmicznie i oddając się chwili.
On chłonął to wszystko całym sobą. Każdy jej oddech czy cichy jęk, które wydawały się niezwykle głośne w wielkiej komnacie, każdy jej ruch, drgnięcie nadgarstka, zgięcie nóg, widok jej policzków, które z każdą chwilą robiły się czerwieńsze. Upajał się tym, tą władzą, faktem, że tylko on mógł to oglądać, i jego ciału też się to podobało. Nic go tak nie ekscytowało, jak oglądanie jej w takim stanie.
Alexandriya tylko na moment spojrzała na niego, by upewnić się, że wciąż na nią patrzył, a po tym znowu zamknęła oczy, przyspieszając. Przyspieszyło też jej serce, jej oddech, aż nagle jej usta opuściło westchnięcie zaskoczenia, gdy poczuła dłonie Gellerta po wewnętrznej stronie swoich ud.
- Teraz posmakuję cię sam - oznajmił, a następnie wyciągnął z niej różdżkę razem z jękiem.
Alexandriya dostała tylko sekundę ostrzeżenia przed tym, jak on zniżył swoją głowę. Zadrżała cała, czując jego język między swoimi nogami, co wywoływało u niej sensacje dotąd jej nieznane. Niegdyś w liście obiecał rozkosz i właśnie w tej chwili dotrzymywał słowa, do tego stopnia, że dziewczyna nie wierzyła, że może być jej tak przyjemnie.
Niewiele później wykrzyczała jego imię, a wtedy już nie wytrzymał; jednym zaklęciem pozbył się spodni, by za moment złączyć ich ciała. Tym razem nie chciał już władzy - chciał jej możliwie jak najbliżej, dlatego uniósł ją do pozycji siedzącej. Poruszali się razem, przytuleni, on z rękami na jej biodrach, ona zostawiając po sobie długie, czerwone ślady na jego plecach. W tamtej chwili bardziej podniecało ich wszystko; oddechy tej drugiej osoby, cicho wypowiedziane imiona, szelest pościeli współgrającej z każdym ich ruchem...
Nie minęło wiele, zanim padli obok siebie na poduszki, próbując złapać oddech. Alexandriya ponownie rozłożyła nogi, dając wypłynąć temu, co zostawiła w niej przyjemność Gellerta.
- Ja... Ja nigdy się tak nie czułam - wydusiła wreszcie gdzieś pomiędzy szybkimi oddechami, wciąż jeszcze trochę się trzęsąc.
- Mówiłem - odparł jej dumnie, na co przewróciła oczami.
- Masz urodziny, więc tylko dlatego nie będę się kłócić. - Odwróciła głowę na bok, by na niego spojrzeć. - Z tego wszystkiego zapomnieliśmy o prezencie, który dla ciebie mam... A nie jest byle jaki.
On tylko uniósł brew, zaintrygowany, a gdy Alexandriya podniosła się do pozycji siedzącej, zrobił to samo. Rzuciła zaklęcie, a w jej rękach wkrótce pojawiła się... Ludzka czaszka.
Dopiero po chwili w słabym świetle Gellert zauważył, że przyczepiona była do niej fajka wodna.
- To jest twój prezent - oznajmiła, wręczając ją zdezorientowanemu mężczyźnie.
- Czy chcę wiedzieć, czyja to czaszka? - zapytał natychmiast, przyglądając się podarunkowi.
- Nie chcesz. - Alexandriya uśmiechnęła się złowieszczo. - Ale to wspaniały przedmiot. Widzisz, to... - wskazała na fajkę - to sprawia, że inni mogą zobaczyć twoje wizje. Osobiście nie mogę się doczekać, aż mi je pokażesz...
- Ach, czyli to tak... - powiedział, po czym przyjrzał się czaszce jeszcze raz. - Czyli to prezent dla mnie, ale jednak po części dla ciebie.
- Zupełnie tak jak ta bielizna. - Alexandriya wskazała na komplet, który wciąż miała na sobie. - Jesteśmy kwita, kochanie. - Ostatnie słowo dodała trochę prześmiewczo, a trochę jednak poważnie. Po tym, co właśnie się stało - nie potrafiła tego wyjaśnić - czuła z nim jakąś silniejszą więź niż wcześniej.
- Prezent jest wspaniały. Ale mogłem się tego po tobie spodziewać - zaczął, po czym z największą delikatnością odłożył na szafkę nocną. - A ja z chęcią pokażę ci moje przepowiednie wkrótce, lecz najpierw... Noc jest wciąż młoda.
- Co sugreujesz? - zapytała, jakby nie miała pojęcia, o czym mówił, a on popchnął ją z powrotem na poduszki, by nad nią zawisnąć.
- Więcej rozkoszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro