𝟜 - 𝕨𝕖'𝕣𝕖 𝕟𝕠𝕥 𝕗𝕣𝕠𝕞 𝕥𝕙𝕖 𝕤𝕒𝕞𝕖 𝕨𝕠𝕣𝕝𝕕, 𝕪𝕠𝕦 𝕒𝕟𝕕 𝕞𝕖
˚ʚɞ˚₊
꒦꒷︶°꒷︶°︶₊˚ʚɞ˚₊︶°︶꒦˚︶꒷꒦
『dzień 5 nowego życia』
Zacząłem zwiedzać okolicę.
Ostatnie dwa dni spędziłem na płakaniu po kątach i zastanawianiu się czy wyjazd za granicę to był dobry pomysł.
Jestem tu sam.
Nikogo nie znam.
Nie mam nawet przyjaciół w Chinach do których mogę zadzwonić i wyżalić się z tego, co leży mi na sercu.
Moim jedynym przyjacielem, rodziną i ostoją był Gong Jun - ufałem mu bardziej, niż mógłbym ufać samemu sobie i jak na tym wyszedłem?
Wbił mi nóż w serce, śmiejąc się prosto w twarz.
Zabrał mi wszystko co miałem, zostawiając tylko parę czerwonych skarpetek i godność, której drobna reszta schowała się w lewej kieszeni moich dżinsów.
Stąd też muszę zacząć od nowa, licząc na dzień, kiedy w końcu będę mógł być sobą.
Tym Sichengiem sprzed poznania Gong Juna, który lubił fotografie i czarną herbatę z miodem.
Spacerowałem między alejkami, podziwiając sklepowe witryny, robiąc zdjęcia kotom i próbując myśleć pozytywnie.
Jest tu naprawdę ładnie i cicho, mimo, że zawsze wokół mnie znajduje się tłum ludzi, nieważne gdzie się obrócę.
Chyba sobie to ubzdurałem ale wydaje mi się, że ludzie tutaj patrzą na mnie o wiele bardziej przychylnie niż w Szanghaju (tam po prostu udawali że nie istnieje albo wywoływali niepotrzebne awantury).
Straciłem poczucie czasu, błądząc długim ciągiem schodów, ciekawy dokąd mnie doprowadzą.
Z każdym stawianym krokiem, coś w głowie kazało mi brać to za metaforę wkraczania na wyżyny mojego nowego życia i bym to traktował jako początek wspaniałej przygody, która mnie czeka.
A czy dowiedziałem się, co kryło się na samej górze, przy ostatnim, finalnym stopniu?
Otóż był to mały i przytulny ramen shop, skompany w różnorakich kwiatach, przez co od razu zapragnąłem tam usiąść i zjeść pyszny ramen.
Pech niestety chciał, że lokal był zamknięty i nie dowiem się, czy to miejsce rzeczywiście było tak dobre, jak stwierdziłem to w swojej głowie.
Ale nie zamierzam się poddać i wrócę jutro, tylko nieco wcześniej.
Ponoć do odważnych świat należy!
~ ciekawy tego, co
przyniesie jutro,
Dong Sicheng
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro