Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

-Jack. Jack Napier. Przepraszam za wszystko, ale nie myślałem, że moje spotkanie tak się zakończy.- Powiedział drapiąc się po karku i uśmiechając nerwowo. 

-Właściwie... Co to był za człowiek?- Spytałaś.

-Może faktycznie lepiej by było zawiadomić policję.- Zasugerowała Anna. 

-Ten człowiek to jeden z ludzi, którzy mieli u mnie dług. Najwidoczniej nie chce go spłacać.-Zachichotał, a Ty miałaś coraz większe wrażenie, że skądś kojarzysz ten głos.- Jeśli chodzi o policję, to dam sobie radę bez niej. Dużo razy miałem gorsze wypadki. 

-Rozumiem. Pewnie jest pan głodny. Chodź, Anna. Zrobimy panu śniadanie. 

-Wystarczy Jack.- Uśmiechnął się do Ciebie, co odwzajemniłaś. 

-Dobrze, Jack. 

I poszłyście robić śniadanie. Z nakarmieniem go był mały problem, albowiem nie mógł się za bardzo ruszać, z obawy o ponowne otworzenie się rany, więc postanowiłyście go nakarmić. Była to dość niezręczna sytuacja, ale wspólnie wytrwałyście te dziesięć minut. 

Podczas gdy wy poszłyście się ubrać, mężczyzna oglądał telewizję. Następnie poszłyście z nim porozmawiać. Jack zyskiwał przy bliższym poznaniu. Jednak czas szybko minął i pozostała wam godzina do przyjazdu Twojej mamy. 

-Mimo się rozmawiało dziewczyny, ale będę musiał wracać do domu.- Powiedział w końcu. 

-Tylko jak dojdziesz do domu z tą raną?- Zapytałaś. 

-Spokojnie, przyjedzie po mnie mój znajomy. Pozwólcie tylko, że zadzwonię. 

-W takim razie nie będziemy przeszkadzać.- Po wypowiedzeniu tych słów, Anna zaciągnęła Cię do kuchni.- I jaki jest?

-Kto Jack?- Pokiwała twierdząco głową.- Jest... bardzo w porządku, wydaje się ułożony i kulturalny. Do tego ma ładne oczy... No i tyle. 

-Wow.- Otworzyła szerzej oczy i teatralnie chwyciła się za serce. 

-Co?

-To pierwszy chłopak, którego tak mocno przy mnie pochwaliłaś.- Czarnowłosa uśmiechnęła się sprytnie.- Nie mów, że nasz Jack wpadł Ci w oko.

-Co?! Nie! Po prostu podoba mi się jego charakter.- Patrzyłaś jak Anna zaczyna coraz głośniej chichotać.- A z resztą jest starszy i nie w moim typie.

-A jaki jest Twój typ chłopaka?

-Umm...- Zacięłaś się, co spowodowało kolejny atak śmiechu u przyjaciółki, a u Ciebie rumieńce.

-Dziewczyny?- Usłyszałyście z salonu.- Nie chcę przerywać waszych damskich pogaduszek, ale przyjechał mój znajomy i chciałby pomóc mnie przenieść. 

Obie zachichotałyście, a Anna poszła wpuścić do mieszkania znajomego Jack'a. Był ubrany na czarno i dobrze zbudowany, ale także zachowywał się kulturalnie. Pomógł postrzelonemu wstać i doprowadził go do drzwi. 

-Cóż, dziękuje za zajęcie się mną.-Odezwał się na pożegnanie.- I, mam nadzieję, do zobaczenia. 

-Trzymaj się.- Powiedziałaś na odchodne, a on tylko puścił Ci oczko. Nie wiedziałaś, że Ania dokładnie przygląda się waszemu pożegnaniu. 

Zamknęłyście drzwi i usiadłyście na kanapę. To były dwa dni pełne wrażeń, których długo nie zapomnicie. Zwłaszcza, że kanapa nadal pachnie pewnym, zielonookim mężczyzną.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Taki tam, rozdzialik wam wstawię. Na dobre rozpoczęcie tygodnia!
Wytrzymać do końca tygodnia i wolne! Chociaż we wakacje też będę miała lekki zapierdziel xD
A dlaczego, to kiedyś się dowiecie .-.
Mam nadzieję, że się podobało i pozdrawiam! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro