Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Wpatrywałaś się w jego zielone oczy. Na bladej twarzy gościł nikły uśmiech, a kosmyki blond włosów delikatnie opadały mu na czoło. Dziwne, że gdy go spotkałaś nie miał żadnej kobiety. 

-Właściwie, czym interesujesz się oprócz zabawy z Batmanem?- Spytałaś przełykając kęs ulubionej potrawy. 

-Gdy byłem młody lubiłem patrzeć godzinami w chmury w lesie, który mieścił się obok mojego domu. Starszy pan z sąsiedztwa nauczył mnie wędkować. Przez pewien czas nawet mi się to udawało, aczkolwiek wtedy pijany ojciec złamał mi wędkę, która kosztowała mój cenny czas spędzony na pracy.- Zrobiło Ci się automatycznie smutno. Potarł Twój policzek i pokrzepiająco się uśmiechnął.- Nie martw się, długo nie pożył. 

Zachichotałaś, a potrawy zjedliście przy zabawnych historiach z dzieciństwa. Czasem było dziwnie, ale i tak świetnie się bawiliście, raz po raz nawzajem się uciszając, pod wpływem spojrzeń innych gości. 

-Czy czegoś państwo sobie jeszcze życzą?- Spytała kelnerka o brązowych oczach skrywających się za czerwonymi oprawkami okularów. Zamówiliście wino. 

Jednak w pewnym momencie Joker położył sobie marynarkę na kolanach. Zmarszczyłaś brwi, na co mruknął, że masz zacząć zachowywać się naturalnie. Coś złego się działo. Zrobiłaś tak jak kazał i w spokoju piłaś wino z kieliszka.

-Wychodzimy.- Powiedział wstając i odsuwając Ci krzesło.

Gdy byliście przy drzwiach coś zapikało. Rzucił się na Ciebie i padliście za losowy stolik. Wtedy właśnie drzwi wybuchły, a wszyscy zaczęli panikować. Momentalnie wstaliście, a Jack chwycił Cię za rękę i pociągnął do wyjścia. W powietrzu słychać było strzały. Schowaliście się za pół-ścianką. Nie miałaś zamiaru wyściubić nosa zza prowizorycznego schronienia. 

-Jack, co się dzieje?!- Krzyknęłaś, próbując być głośniejsza od świszczących pocisków. 

-Nie mam pojęcia!

Jednak z marynarki wyjął pistolet. Raz po raz wyglądał spoza schronu i strzelał. Z daleka słychać było odgłos syren policyjnych. Chwilę później strzały osłabły, więc Joker postanowił was stąd wydostać.

Na "3" pobiegliście do wyjścia ewakuacyjnego. Poczułaś jak coś szczypie Cię w ramię, jednak adrenalina zapobiegła większemu bólowi. Joker wyjął z kieszeni mały pilot z czerwonym przyciskiem. Wcisnął go, a skryliście się w bocznej uliczce. Chwilę później podleciał czarno-zielony helikopter. Zrzucił wam drabinkę, której obydwoje się uczepiliście i jak najszybciej odlecieliście. Wtedy właśnie spostrzegłaś się, że obficie krwawisz. Zostałaś postrzelona w ów ramię. Nie chciałaś na to patrzeć, więc wtuliłaś się w Jack'a, który objął Cię jednym ramieniem. Jak dobrze, że mężczyzna ma takie wtyki. 

Dziesięć minut później znajdowaliście się z dala od restauracji. Byliście w miejscu, którego nie znałaś. Wylądowaliście na polanie w lesie, na której środku stał drewniany domek. Joker pomógł Ci iść, a Ty nerwowo uciskałaś ranę. W międzyczasie urwał kawałek koszuli i zrobił coś w rodzaju opaski uciskowej. 

Domek jak domek. Schody na górę, mała kuchnia i, z tego co widziałaś, łazienka. Usiadłaś na kanapie w salonie. Gdyby nie niesprzyjające okoliczności wyglądałoby to jak ferie. 

Mężczyzna szybko przystąpił do ratowania Twojej ręki. Zacisnęłaś zęby i po prostu czekałaś, aż ten koszmar się skończy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro