Rozdział 1
-No już, wszystko będzie dobrze. Jestem pewna, że się uda.- Od godziny próbowałaś pocieszyć Anię. Wszystko przez to, że jej młodszy, dwunastoletni brat wracał do domu wieczorem.- Da radę. To silny chłopak.
-A-ale jego stan j-jest naprawdę poważny. On może tego nie przeżyć.- Wykrztusiła z siebie, po czym znów zalała się łzami.
Nie wiedziałaś, co mogłabyś jeszcze powiedzieć, by poprawić jej humor. Wytarłaś jej łzy chusteczką i przytuliłaś. Był wieczór, a Twoja przyjaciółka była wyczerpana psychicznie, więc poczekałaś aż zaśnie. Gdy odpłynęła w niespokojny sen, wyszłaś z jej domu. Jej rodzice byli w szpitalu, a nie chcieli jej brać z obawy o jej zdrowie.
Wyszłaś z jej domu i poszłaś do mieszkania Jack'a. Powiedziałaś rodzicom, że idziesz do niego na weekend, więc bez obaw.
Weszłaś przez drzwi, a do Twojego nosa dobiegł smakowity zapach czekolady. Zdjęłaś buty i poszłaś do kuchni. Twym oczom ukazał się umalowany Joker, ubrany w fartuszek, który wyjmował ciastka z piekarnika. Widocznie skądś wracał, skoro był jeszcze w makijażu.
-Mogę wiedzieć, czemu masz na sobie fartuch mojej mamy?- Spytałaś unosząc kąciki ust w górę.
-Jest twojej mamy?- Powiedział, po czym szybko go zdjął.- To by tłumaczyło, że jest na mnie idealny.
-To jakaś aluzja?
-Ależ skąd.- Postawił ciastka na blacie, zdjął rękawice kuchenne i ruszył w Twoją stronę. Pociągnął Cię za ramiona i mocno przytulił. Odwzajemniłaś uścisk wtulając twarz w zagłębienie w jego ramieniu.- Czyli dzisiaj nocujesz u mnie?
-Jasne, czemu nie?- Powiedziałaś dość obojętnie. Zmarszczył czoło i dziwne się na Ciebie spojrzał.- Co jest?
-Ech... muszę tłumaczyć?- Pokiwał twierdząco głową.- To dłuższy temat. Chodź, usiądziemy na kanapie.
-Dobrze, tylko najpierw zmyję makijaż.
Usiadłaś na kanapie i włączyłaś telewizor. Leciały wiadomości, akurat było o przypadku brata Anny, Marcina.
-[...] dwunastoletni Marcin wracał wieczorem od kolegi. Około godziny dwudziestej został dwa razy dźgnięty nożem w okolicach żeber. Jest w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Czyżby Joker znów zaatakował?
-To przypadkiem nie jest brat Twojej koleżanki?- Spytał przeskakując oparcie i siadając obok Ciebie. Pokiwałaś twierdząco głową i przytuliłaś się do poduszki. Oparłaś się głową o ramię swojego chłopaka i zamknęłaś oczy. Poczułaś jak Cię obejmuje i przyciąga bliżej.- Nie martw się (imię). Tobie nic się nie stanie.
-Skąd jesteś tego taki pewny?- Spytałaś kładąc mu się głową na kolanach i pozwalając, by zaczął głaskać Cię po włosach.
-Bo jesteś moją dziewczyną. Jeśli jakiś mężczyzna dotknąłby Cię kijem, to wątpię by jakoś go odratowali.
-I nawzajem.- Wyszeptałaś, a obecność Jokera wprawiała Cię w stan bezapelacyjnego, błogiego spokoju, więc zasnęłaś nie przejmując się problemami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro