Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.5

Harley POV

W salonie czekali już wszyscy. Byli gotowi do wyjścia. Czekali na to, żeby się ze mną pożegnać, ale ja naprawdę ciężko to znosiłam. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja nie potrafiłam tego powstrzymać.

- Obiecaj mi, że będziesz o siebie dbać. - poprosiła Pamela trzymając mnie w ramionach. Czując gulę w gardle pokiwałam tylko lekko głową. Będzie mi jej brakować.

- Ty też. Masz jeszcze pod opieką Zoe i tego tam. - mruknęłam z delikatnym uśmiechem wskazując palcem na ciemnoskórego przyjaciela. Blondynka zaśmiała się lekko i ostatni raz mnie przytuliła. Potem pożegnałam się z Zoe i Deadshot' em.

- Opiekuj się nimi. - mruknęłam mu na ucho z powagą. Kochałam Pamelę jak własną siostrę. Nie chciałam, żeby została kolejnym celem Amandy. To samo dotyczyło Zoe. Powinna być pod dobrą opieką. Wiedziałam też, że Deadshot nie pozwoliłby ich skrzywdzić. Były dla niego całym światem.

- Postaram się. - odparł równie cicho kładąc dłoń na moim ramieniu. - Widzimy się... mam nadzieję, że niedługo mała. - powiedział po chwili po czym złapał córkę za rękę i zaczął zmierzać do wyjścia. Pamela pomachała mi lekko i również udała się do wyjścia.

Po pożegnaniu się z resztą, pozostała mi jeszcze tylko June i El Diablo. Nie spieszyło im się. Najpierw stanęłam obok blondynki. Chciałam z nią przez chwilę pogadać.

- Dokąd pojedziesz? - spytałam cicho kierując słowa do dziewczyny. Nie wiedziałam, co z nią teraz będzie. Nie było jej łatwo. Teraz tym bardziej martwiłam się o jej stan zdrowia.

- Nie mam pojęcia. El Diablo i Teo mają mnie wywieźć w bezpieczne miejsce. - odparła, a ja odetchnęłam z ulgą. Ulżyło mi. Nie będzie sama, a to naprawdę duży plus. Zaopiekują się nią. Jestem tego pewna.

- Z nimi będziesz bezpieczna. - mruknęłam z delikatnym uśmiechem. Jednak z jej oczu dało się wycztać to, że jest nieco przygnębiona. - June. - zaczęłam kładąc dlań na jej ramieniu. - Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo możesz do mnie dzwonić. Zawsze ci pomogę. - zapewniłam i chcąc nie chcąc miałam też na myśli ciążę. Gdyby coś było nie tak pomogłabym jej nawet w tej sprawie. Była moją przyjaciółką. Taka była moja rola. Nawet jeśli miała zostać matką dziecka mojego ukochanego. Jakkolwiek dziwnie to brzmiało. Przytuliłam ją mocno na tyle na ile pozwalał jej spory brzuch. Po dłuższej chwili się odsunęłam i rzuciłam w ramiona El Diablo. Objął mnie mocno. Byłam pewna, że dobrze zaopiekuje się moją przyjaciółką. Był stworzoną do tego osobą. Zawsze potrafił wesprzeć i poprawić humor. Teraz też tak będzie.

- Pilnuj jej, Joker. - ostrzegł mężczyzna, kierując słowa w stronę zielonowłosego. Ten kiwnął lekko głową nie odzywając się. - Do zobaczenia, Harley. Będzie dobrze. - zapewnił z uśmiechem po czym jeszcze raz mnie krótko przytulił. Następnie położył dłoń na ramieniu June. Uśmiechnął się, a zaraz potem razem z June opuścił rezydencje.

Rozejrzałam się wokół. Teraz było zupełnie pusto. Jakbyśmy przez ten cały czas mieszkali tylko we dwoje. Nie został po nich żaden ślad. To było przerażające. Wystarczył jeden krok ze strony wroga i nie daliśmy rady. Sądziłam, że stać nas na więcej.

Joker podszedł do mnie od tyłu. Jego ręce objęły mnie w pasie, a podbródekiem oparł się o moje ramię. Przyciągnął do siebie moje ciało po czym musnął lekko mój mokry od płaczu policzek. Oparłam się o niego kładąc dłonie na jego rękach.

- Teraz czas na nas. - mruknął cicho po kilku minutach milczenia. Westchnęłam kiwając lekko głową. My też musieliśmy opuścić naszą rezydencję. Nasz dom. - Wszystko czeka w samochodzie. - dodał po czym objął mnie ręką i zaczął prowadzić do wyjścia. Będzie dobrze, Harley. Dasz sobie radę. Reszta też. Poradzimy sobie.

Joker POV

Podróż do Australii trwała 28 godzin. Była potwornie męcząca, mimo, że lecieliśmy prywatnym samolotem. Pewnie głównie dlatego, że po naszych głowach krążyły różne myśli. Co teraz? Jaki mamy plan? Problem w tym, że nie mamy żadnego. Ja... nie mam zielonego pojęcia co dalej.

Na lotnisku czekał na nas mój znajomy u którego mieliśmy zamieszkać. Nazywał się Omar. Poznaliśmy się gdy szukałem ludzi do pomocy w uwolnieniu Harley z więzienia. Potrzebował kasy, żeby utrzymać rodzinę, więc dałem mu tą możliwość. Teraz kiedy ja potrzebowałem pomocy, zgodził się bez zastanowienia.

Gdy wsiedliśmy do jego czarnego BMW mężczyzna przywitał się z nami przyjaźnie. Trochę irytująco z drugiej strony. Przynajmniej jak dla mnie.

- Jestem Omar, cieszę się, że mogę cię w końcu osobiście poznać. - powiedział wyciągając rękę w stronę mojej ukochanej. Spojrzała na niego z uśmiechem, zwykle to ona jako pierwsza wyciągała rękę. Tak. Zazwyczaj. Teraz nie miała na to najmniejszego humoru.

- Harley Quinn. - odparła krótko ściskając jego dłoń. Kolejne dwadzieścia minut drogi minęły w ciszy. Jedynie jakaś cicha muzyka pobrzękiwała w radiu. W końcu zatrzymaliśmy się przed wysokim i jasno niebieskim budynkiem. Był trochę zaniedbany, ale tutaj wszystkie miejsca były w takim stanie. To nie Gotham.

- Może nasze mieszkanie nie jest zbyt luksusowe, ale okolica, jest naprawdę przytulna. W dodatku po drugiej stronie lasu jest plaża. - poinformował wysiadając z auta. Poszliśmy w jego ślady. Okolica faktycznie była nie najgorsza. Było dosyć kolorowo, a w oddali rozciągały się góry. Za mieszkaniem Omar' a znajdował się wysoki las. Zdawało mi się, że to miejsce przypadło Harley do gustu. - Przedstawię wam moją żonę i dzieciaki, a później możemy pójść pozwiedzać. - zaproponował, na co Harley złapała mnie za rękę i spojrzała uśmiechając się uroczo. Nie była w najlepszym stanie. Nadal powinna wypoczywać, a nie chodzić po plaży. Szczególnie po tak długiej podróży.

- Póki co wolelibyśmy odpocząć i się rozpakować. - powiedziałem stanowczo, na co ciemnoskóry mężczyzna kiwnął lekko głową. Zdążył poznać moją ciemniejszą stronę. Wątpiłem, żeby chciał się sprzeciwić w jakiejkolwiek sprawie.
Harley zrobiła trochę smutną minę. Wiedziałem, że chciałaby choć na chwilę oderwać się od tego wszystkiego i naprawdę jestem pewny, że jej się to uda. Ale musi jeszcze odpocząć. Minęło dopiero kilka dni.

- Jasne. - mruknął cicho prowadząc nas schodami do właściwego mieszkania. Na czwartym piętrze zatrzymaliśmy się i weszliśmy do środka. Po chwili obok nas pojawiła się młoda kobieta z małym chłopcem na rękach. Obok niej stała jeszcze kilkuletnia dziewczynka. Chowała się za nią. - To jest moja żona Ana. Ten mały to Tommy, a moja córka nazywa się Amy. - przedstawił nam swoją rodzinę. Nie chciałem wypaść źle, ale takie pogawędki przyprawiały mnie o wymioty. Chyba zwyczajnie wyobrażałem sobie siebie. Nie chciałbym żyć w ten sposób. Niestety już niedługo będę zmuszony zostać ojcem. Nie żebym planował chociażby spojrzeć na to dziecko, ale teraz nie chciało mi to wyjść z głowy. To samo wyobrażałem sobie gdy w rezydencji spotykałem Zoe. Nie myślałem o niczym innym. Tylko o tym dzieciaku, które za kilka miesięcy przyjdzie a świat. - A to Harley i Joker, będą mieszkać z nami przez najbliższy czas. - dodał, a ja niezauważalnie przewróciłem oczami. Po chwili nastała cisza. - Zaprowadzę was do sypialni. - powiedział nagle mężczyzna i wziął ode mnie jedną torbę.

- Omar, jest możliwość spania w dwóch oddzielnych pomieszczeniach? - spytałem nie chcąc robić kłopotu, ale jednocześnie nie mogłem pozwolić na to, żeby moja królowa źle się tutaj czuła. W domu nie spaliśmy razem, nie wiedziałem czy tutaj będzie miała na to ochotę. Czy zdoła się przełamać?

- To wy... - zaczął jednak blondynka przerwała spoglądając na mnie krótko. Uśmiechnęła się w stronę ciemnoskórego mężczyzny.

- Nie ma sprawy. W zupełności wystarczy nam jeden pokój. - zapewniła, a ja nie odzywając się więcej zacząłem podążać za mężczyzną i Harley. Po kilku sekundach znaleźliśmy się w jakimś pokoju. Na środku stało duże łóżko, a po bokach dwie małe szafki. Przy jednej ścianie stała duża szafa, a po drugiej stronie był balkon z widokiem na las. - Jakby coś jestem w pobliżu. - poinformował przed wyjściem, a ja pokiwałem głową. Omar zostawił nas zamykając za sobą drzwi.

- Połóż się. Powinnaś odpocząć. - powiedziałem z pewnością, a ona przyznała mi rację.

- Oboje powinniśmy. - stwierdziła i podeszła kładąc dłonie na mojej szyi. Pokręciłem lekko głową.

- Muszę zadzwonić. Połóż się. - wytłumaczyłem zakładając jej blond kosmyk za ucho. Uśmiechnęła się lekko kiwając głową.

- Ok. - odparła krótko i odeszła kawałek. Nie wiedziałem co planuje. Blondynka powolnym ruchami zdjęła z siebie obcisłe rurki. Jej szczupłe nogi przyciągały niekontrolowanie mój wzrok. Po chwili zdjęła też koszulkę zostając tym samym jedynie w bieliźnie. Wpatrywałem się w nią szeroko otwartymi oczami. Dziewczyna rozpuściła włosy po czym wskoczyła na łóżko. Weszła pod kołdrę nakrywając się nią po samą szyję. Położyła się i zamknęła oczy.
Zastanowiłem się przez chwilę po czym również zdjąłem z siebie garnitur. Zostałem w samych bokserkach. Zadowolony z tego, że nie zwróciłem na siebie jej uwagi cicho podszedłem do łóżka. Delikatnie położyłem się obok niej. Objąłem ją przyciągając do swojej nagiej klatki piersiowej.

- Nie jestem w stanie myśleć racjonalnie gdy jesteś w pobliżu. - mruknąłem z powagą po napotkaniu się z jej zdziwionym spojrzeniem. Uśmiechnęła się lekko.

- Od początku był taki plan. - mruknęła zwycięsko wtulając się we mnie. - Cieszę się, że jesteś tu ze mną. - dodała po chwili trochę zaspanym głosem. Nie wiedziałem czy ma na myśli łóżko. Czy ogólny pobyt w tym mieście. Właściwie to było mi wszystko jedno. Milcząc wysłuchałem się w bicie jej serca. W ciągu kilkunastu minut zasnąłem zastanawiając się nad naszą najbliższą przyszłością.

Hej ludziska 😊 Dziękuję za gwiazdki i komy jednakże wydaje mi się że z każdym rozdziałem jest ich mniej 😢 może za często wstawiam 😂😂 a tak poważnie to jeśli czytacie zostawiajcie po sobie ślad 😇😘 chciałabym żeby było was więcej 😉💞 a teraz do moich niezawodnych czytelników... Co sądzicie? Jak wam się podoba rozstanie Suicide Squad' u? Mi się nie podoba, jest mi smutno 😂😂 no dobra... jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy stale komentują i pozdrawiam was mocno 💖💕💞💞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro