14.0
Harley POV
Rozumiem jego złość. Naprawdę. Powinnam była powiedzieć mu prawdę o wiele wcześniej, ale bałam się tego jak zareaguje. Bałam się właśnie takiej reakcji jak ta, która zaszła wczoraj. Nie wiem jak powinnam go przeprosić... a może powinnam poczekać. Aż to wszystko sobie poukłada. To chyba najrozsądniejszy pomysł.
Aktualnie byłam na spacerze razem z El Diablo i June. Udaliśmy się ścieżką w głąb lasu. Lubiłam tędy chodzić, ale nie robiłam tego za często. Teraz to się zmieni. June potrzebuje świeżego powietrza.
- Muszę Cię o coś spytać, Chato. - powiedziałam po długim namyśle. Nie powinnam poruszać takich tematów, ale byłam zbyt ciekawska, żeby się tym przejąć. Szczególnie, że odpowiedź mogła być pomocna Joker' owi.
- Słucham Cię. - odparł z uśmiechem i spojrzał na mnie uważnie.
- Jak poradziłeś sobie ze śmiercią żony i dzieciaków? - zapytałam po chwili, a on oblizał usta i westchnął niepewnie. To musiał być dla niego wielki ból, gdy jego rodzina odeszła. Ale minęło, już tyle czasu, że powinien się pogodzić z prawdą.
- Nigdy sobie z tym nie poradziłem. - stwierdził po krótkim namyśle, a ja się nawet nie zdziwiłam. - Tęsknię za nimi, ale to ja ich zabiłem i żebym nie wiem, jak bardzo chciał nie cofnę czasu. - wytłumaczył, podczas gdy ze skupieniem go słuchałam. - Chodzi raczej o to, że szukam pozytywów. Szukam czegoś, co jest dla mnie dobre i co mi pomaga. Nie myślę o tym co było i żyję tym co mam. Dobrze wiesz, jak łatwo jest wszystko zepsuć, za to nie można tego tak samo łatwo naprawić. W tej chwili moim pozytywem jest to, że staram się być przyjacielem. Nie chcę ranić ludzi, na których mi zależy. - wytłumaczył a ja się zatrzymałam i przytuliłam do mężczyzny. Zrobiło mi się go szkoda. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz. Znałam całą historię, ale nigdy nie wysłuchałam jej od początku do końca. Nie wiedziałam, co on tak naprawdę czuję. Zawsze widziałam tylko siebie. Nie innych. Czas to zmienić.
- Jesteś świetnym przyjacielem. - wyznałam i się od niego odsunęłam. Ponownie złapałam za wózek i przemieszczałam się powoli do przodu. - I nie brakuje Ci miłości? Jakiejś kobiety? No błagam... seksu? - spytałam wprost z ogromnym zdziwieniem. Nie wytrzymałabym bez zabaw w łóżku dłużej niż tydzień. Nagle w mojej głowie, pojawił się ten sam człowiek, który wczoraj bez żadnych zahamowań obmacywał mnie i ciągle powtarzał, jaką to jestem suką. Przełknęłam ślinę i wróciłam do rzeczywistości. On już nie żyje. Nigdy więcej mnie nie dotknie... teraz chodzi o Chato. Nie mogę myśleć o tym co było.
- Oczywiście, że brakuje. - zaśmiał się cicho, a ja się nagle zatrzymałam.
- No to musisz znaleźć sobie dziewczynę. - powiedziałam z szerokim uśmiechem. - Mógłbyś wziąć ze sobą chłopaków i się odrobinę zabawić. - dodałam z nadzieją, że się zgodzi. Chciałabym, żeby kogoś miał. Mogłybyśmy zrobić sobie babski wieczór w rezydencji, a nasi cudowni mężczyźni zabawili by się w klubie Joker' a. W którymś z klubów Joker' a.
- To chyba nie najlepszy pomysł Harley. - stwierdził, a ja się lekko zdziwiłam.
- Dlaczego? - spytałam wzruszając ramionami. Teraz, gdy wszystko wokół się chrzaniło powinniśmy mieć trochę czasu dla siebie. Na coś, co sprawia nam radość.
- Niedawno pochowaliśmy naszą przyjaciółkę. - przypomniał, a ja się przez chwilę zastanowiłam.
- Myślę, że gdyby June wiedziała, jak bardzo poruszyła nas jej śmierć, wolałaby żebyśmy żyli dalej. Ułożyli sobie jakoś życie. - powiedziałam o dziwo, bez żadnych łez. Żadnego wzruszenia. Coś ze mną jest nie tak. Jeszcze wczoraj gdyby ktoś tylko wspomniał o mojej martwej przyjaciółce, zalałabym się łzami.
- Może masz rację. Pogadam z chłopakami... być może wyskoczymy wieczorem do jakiegoś klubu. - powiedział po chwili, a ja zadowolona z tego, że udało mi się go namówić uśmiechnęłam się zwycięsko.
Killer Croc POV
Obudziłem się, po czym niemrawo przetarłem oczy. Spojrzałem na drugą połowę łóżka. Mel wciąż spała. Nachyliłem się nad kobietą i pocałowałem delikatnie jej policzek. Obudziła się nagle, a gdy mnie zobaczyła zeskoczyła natychmiast z łóżka. Coś się stało?
- O co chodzi? - spytałem, mając wrażenie, że mój głos brzmi jakoś inaczej. Mniej strasznie.
- Kim jesteś? - zdziwiła się dziewczyna z wyczuwalnym strachem. Odsunęła się na bezpieczną odległość, a ja się zaśmiałem.
- Żartujesz? - spytałem rozkładając ręce, a wtedy zobaczyłem coś co przeraził również mnie. Moje dłonie nie były zielone, ani pokryte łuskami. Były zwyczajnego czekoladowego koloru. Zupełnie jak skóra Mel. Co się ze mną do cholery stało? - Co to ma być? - spytałem sam siebie i podszedłem do lustra. Wyglądam jak człowiek. Zupełnie normalny człowiek. Nie potwór. Tylko jakim cudem?
- To naprawdę ty Croc? - spytała brunetka wchodząc niepewnie do łazienki. Stanęła obok mnie przyglądając się naszej dwójce w lustrze.
- Tak, Mel... ja. Tylko nie mam pojęcia, jak to w ogóle możliwe. - wytłumaczyłem, a ona położyła dłoń na moim ramieniu.
- To popieprzone, ale przyznaję, że jesteś cholernie przystojny. - zaśmiała się lekko, ale ja naprawdę nie wiedziałem, czy było z czego. Przez dwadzieścia siedem lat swojego życia, wyglądałem jak potwór. Jak człowiek, w ciele krokodyla. Teraz, bez żadnego powodu wyglądam normalnie.
- Chyba powinienem pokazać to reszcie. - stwierdziłem, a ona tylko kiwnęła głową. Wziąłem z szafki pierwszą lepszą koszulkę i spodenki po czym wyszedłem z sypialni. Musiałem to jakoś rozgryźć, ale sam nie dałbym rady.
Diablo POV
Siedziałem razem z Harley i June na kanapie w salonie. Jedliśmy spokojnie śniadanie. Ten spacer z blondynką dobrze mi zrobił. Szczera rozmowa i rada od przyjaciółki.
Nagle do pomieszczenia wpadł jakiś nieznajomy mężczyzna, a zaraz za nim Mel, co mnie nieźle zdziwiło. O co tutaj chodzi?
- Spójrzcie na mnie. Coś się stało. - powiedział z dezorientacją w głosie mężczyzna, ale ja poznałem w tym niskim tonie, głos mojego przyjaciela. To dopiero dziwne.
- Croc? - zaśmiałem się głośno. Nie mogłem uwierzyć, że widzę go w ludzkiej skórze. To było takie dziwne.
- O mój boże, już nie jesteś paskudnym potworem. Gratuluję przemiany, kochany. - stwierdziła Harls ze śmiechem. Croc tylko przeklął pod nosem i podszedł do nas po czym usiadł na fotelu naprzeciwko nam.
- Słuchajcie... nie wiem jakim cudem to się stało. Jak mam znowu stać się sobą? - spytał Croc, a wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem. To co powiedział mnie zaskoczyło.
- Ty naprawdę, chcesz znowu stać się tym obleśnym stworem? - spytała niedowierzająco Quinn, a on spojrzał na nas zastanawiając się nad czymś.
- Nie wiem... - odparł cicho, a ja tylko westchnąłem.
- Słuchaj stary... może po prostu się tym nie przejmuj. - stwierdziłem wzruszając ramionami. - Dzisiaj idziemy na imprezę. To nawet lepiej, że wyglądasz jak człowiek... możesz pójść z nami. - powiedziałem z entuzjazmem w głosie.
- Mam udawać, że jest jak dawniej. - zdziwił się mężczyzna, a ja się przez chwilę zastanowiłem.
- Nie chodzi o to. Może jutro gdy się obudzisz, będziesz wyglądał po staremu. - odparłem z nadzieją, że nie będzie się już tym przejmował.
- Może masz rację... - prychnął Kill, a ja tylko się zaśmiałem. Mel popatrzyła na niego z lekkim zdziwieniem, gdy ten odwrócił się na pięcie i wrócił do swojej sypialni.
- Teraz jest przystojniakiem. - mruknęła szeptem Harley, a Mel pokiwała z oszołomieniem głową i poszła w ślady swojego chłopaka. Spojrzałem na Quinn z uśmiechem. To naprawdę skomplikowana sprawa. Nasze brzydkie kaczątko zmieniło się w łabędzia.
Joker POV
Zeszłego wieczoru, niedługo po rozmowie z Harley opuściłem rezydencję. Spędziłem noc w magazynku, który jeszcze niedawno służył nam do ćwiczeń. Gdy tylko wszedłem do wyposażonego budynku, zacząłem uderzać w worek treningowy. Z całej siły. Sto uderzeń na minutę. Zero litości. Czułem, że jeśli się na czymś nie wyżyję, może dostać ktoś komu nie chciałem zrobić krzywdy.
Okłamała mnie, ale to nic nie zmienia. Nic się nie zmieniło. Dopilnuję, żeby w najbliższym czasie Daniel zginął. Porwał Harley, a to ona jest moją rodziną. Zabiję każdego kto ją skrzywdził i tych którzy skrzywdzą ją w przyszłości.
Po powrocie do rezydencji udałem się do kuchni i wstawiłem wodę na kawę. Musiałem się jej napić, pomimo tego, że zbliżała się godzina dwudziesta. Nagle do kuchni wszedł El Diablo. Był ubrany, w jasne jeansy, białą koszulkę i skórzaną kurtkę. Nie zbyt często ubierał się tak wyjściowo. Czyżby coś się szykowało? Coś o czym nie wiem.
- Słuchaj Joker, mam dla ciebie propozycje, a właściwie to prośbę... - zaczął mężczyzna podchodząc bliżej mnie. Stanął obok i oparł się ręką o szafkę.
- Zamieniam się w słuch. - odparłem i naszykowałem kubek. Wsypałem do niego kawy.
- Postanowiliśmy z resztą chłopaków, że zrobimy sobie dzisiaj taki męski wieczór. - wytłumaczył, a ja spojrzałem na niego z lekkim zdziwieniem. - Pojedziesz z nami? Odpoczniemy od tego wszystkiego. - dodał, a ja już miałem zaprzeczyć, ale coś kazało mi się zgodzić. Może przydałaby mi się chwila przerwy od Harley. Od tego wszystkiego wokół.
- W porządku. Dokąd jedziemy? - spytałem, a ten nie dowierzając, że się zgodziłem zaniemówił przez chwilę.
- Jeśli się zgadzasz, to możemy pojechać do twojego klubu. Harley mówiła, że w... Red Hood jest naprawdę nieźle. - odparł mężczyzna, a ja domyśliłem się, że Quinn musiała mieć coś wspólnego z pomysłem wyjścia do klubu. Jednak nie zamierzałem się tym przejmować.
- W porządku. Przebiorę się i możemy jechać. - odparłem i wziąłem w dłonie kubek z kawą. Poszedłem na górę, a tam oczywiście wpadłem na Harley. Trzymała na rękach June. Spojrzałem w oczy kobiecie, jednak ona szybko odwróciła wzrok.
- Nie jestem zły. - powiedziałem spokojnie chcąc załagodzić sytuacje między nami. - Tylko rozczarowany. - dodałem cicho, gdy ta spojrzała na mnie niepewnie. Nie zamierzałem udawać, że wszystko jest idealnie. Ale też nie chciałem się do niej nie odzywać.
- Nie miałam innego wyboru. - odparła natychmiast po czym minęła mnie i zwyczajnie odeszła. Westchnąłem i wszedłem do swojej sypialni. Wyciągnąłem z szafy granatowy garnitur i kolorową koszulę. Następnie w tempie natychmiastowym wziąłem prysznic i wróciłem do pokoju, po czym założyłem przygotowany strój. Pomalowałem usta i poprawiłem włosy. W klubie, muszę wyglądać tak jak dawniej. Szczególnie, że tam każdy się mnie boi.
Gotowy, zszedłem na dół, a tam zauważyłem przyjaciół gotowych do wyjścia. Każdy z nich był elegancko ubrany. Zastanawiało mnie tylko, kim jest ciemnoskóry, napakowany człowiek, więc gdy tylko tam podszedłem spytałem go o imię. Killer Croc, w ludzkiej skórze... naprawdę zabawne. Bez zbędnych pytań wraz z resztą zeszliśmy do garażu, gdzie czekały na nas nasze cudowne autka. Moje autka, ale dzisiaj zamierzałem się nimi podzielić. Wsiadłem do swojego Lamborghini i odpaliłem silnik. Do czerwonego ferrari wsiadł Deadshot i El Diablo, a niebieskiego bugatti veyron - Boomerang i Croc. Wyjechałem jako pierwszy, a tuż za mną podążała reszta. Z maksymalną prędkością jechaliśmy w stronę centrum miasta. Czekał na nas cudowny wieczór, wśród różnorodnych trunków i wśród seksownych kobiet, które będą błagały, żeby móc na nas chociażby popatrzeć.
Siemanko <3 Postanowiłam skupić uwagę również na reszcie postaci, bo do tej pory było głównie o Jokerze i Harley, a to staje się troszkę nudne... no nieważne teraz będzie o wszystkich tak samo albo chociaż mniej więcej po równo. Dzięki temu, rozdziały pewnie będą częściej, bo będzie trochę więcej rzeczy do napisania i wgl... no dobra. Jak zwykle, dziękuję wam za wszystkie komentarze i gwiazdki, ale... sprawdzałam ostatnio ilość gwiazdek i komentarzy pod początkowymi rozdziałami i ilość osób, które głosują i komentują teraz... przyznaje, że nie wiem, dlaczego jest was coraz mniej, to zapewne z mojej winy, ale czyta o jakieś dwadzieścia osób mniej niż na początku. Powiem wam, że myślałam nawet, o kolejnej części jednak zastanawiam się, czy jest sens kontynuować, skoro już teraz czyta tak niewiele osób... czekam na wasze opinie i pozdrawiam <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro