Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PRZEPRASZAM


Dzień dobry. Ostatnio ktoś słusznie zauważył, że krzywdzimy ludzi, których kochamy. Przepraszam, że zawsze pisze o bólu. Ale we wszystkim innym jestem beznadziejna. To znaczy jestem w ogóle beznadziejna we wszystkim ale ból wydaje się być najłatwiejszy. 

Obiecuję, ze zabiorę się za coś radosnego. Za coś z cukrem, sielanką...za coś nudnego ogólnie. Ale na razie proszę- oto jest...to. A fanfick o złym Victorze jest na warsztacie. 

To napisałam dosłownie przed chwilą. W 10 minut. Chciałam napisać coś krótkiego. Wiem, że to z lekka żałosne i naprawdę bardzo przepraszam ale pozwólcie mi. Chociaż ten raz. 

Serio ja wam współczuje, że musicie ze mną wytrzymywać. 

Przy okazji chciałabym podziękować AvanaDragon6436 za jej pomoc. Bardzo mi pomogła a nie wiedziałam do kogo się zwrócić. Nie miałam kogo prosić. Nie miałam nikogo. A ona stanęła na wysokości zadania (A ty się, dziewczyno odpłacasz  jej takim ff? Żałosne)

Yep....przepraszam. 

I dziękuję

I przepraszam

______


Sherlock leżał w swoim fotelu od powrotu. Dalej ubrany w czarny garnitur i różą wystającą z kieszeni marynarki. Nadal mokry od deszczu. Nie ruszył się od paru godzin.

Czekał

Na co właściwie czekam?- zapytał samego siebie

Czeka aż przyjdzie pani H z tacą ciastek i będzie próbowała wciągnąć go w bzdurną konwersację?

Czeka na dźwięk odkurzacza i przesuwania różnych rzeczy?

Czeka na dźwięk czajnika?

Czeka na odgłos piekarnika?

Czeka na jakikolwiek dźwięk?

Oczywiście wiedział. Że to bezcelowe. Zacisnął powieki. Ona nie przyjdzie...- powtarzał sobie- nie przyjdzie. Nie zacznie narzekać na bałagan, nie zaparzy herbaty.....nie przyjdzie. Opuścił ją, gdy odszedł z pogrzebu dwie godziny temu. On ją opuścił. Szedł obok niej od kąt pamiętał i nagle ona już nie szła a on szedł sam. 

Zwinął się jeszcze mocniej w kłębek. Może zaśnie i zapomni o bólu...Czuł się tak jakby umarła mu mama. Bo była jego mamą- uświadomił sobie- Ona była jego mamą.

Świeże łzy pociekły mu po policzkach. Może John wkrótce wróci. Zaraz z pogrzebu musiał biec na operację pacjenta (pojawiły się komplikacje. Czy to oznacza, że umrze jeszcze jedna osoba? Matka, córka, babcia, przyjaciółka. kochanka. Ktokolwiek) Nie wie, nie chce się zastanawiać. Może zaśnie. Może się uda. Może tylko na chwilkę...


Coś szarpało go za nogę. Delikatnie ale znacząco. Otworzył oczy i natychmiast je zmrużył z powodu jaskrawego światła. Spojrzał w bok. John rozbierał mu buty. Ciekawe, że taki gest dalej wydaje się intymny, nawet gdy było się razem od miesięcy i spało się ze sobą setki razy. W tym geście dalej była.....czułość.

John zauważył, że Holmes się przebudził.

- Nie powinieneś spać w fotelu...- mruknął i spojrzał na niego uśmiechając się lekko. Miał łzy w oczach, albo ślady deszczy na policzkach. Albo jedno i drugie- twoje plecy ci za to nie podziękują

- Czekałem na ciebie- odparł półprzytomnym głosem Holmes.- Nie chciałem...sam..

- Tak, tak, wiem. Chodź- wziął go pod ramię i zaprowadził do ich sypialni. Poinstruował go by uniósł ręce do góry. Zdjął mu koszulę a następnie wsunął koszulkę do spania. Podobnie ze spodniami. Następnie zgasił światło i kazał detektywowi spać. Jednak Sherlock wiedział, że nie zaśnie. Ból wrócił ze wzmożoną siłą i znowu wziął go we władanie. Wpatrywał się w sufit.

Ból żąda by go czuć.

Mógł zatracić się w tym bólu. Skupić się na dziurze w sercu, Jak będzie w stanie do końca żyć z tą dziurą? Leżał i po raz tysięczny przeglądał w głosie ostatnie wspomnienia. Pani Hudson leżąca u siebie i pijąca herbatę. Pani H spadająca ze schodów, z powodu chwilowych zawrotów głowy. Czy teraz został sam? Jak zawsze powinien być, bo umarła osoba, kochająca go bezwarunkowo?

Zatracił się w myślach. Zgubił się. Nim się zorientował, biegał po swoim pałacu pamięci, otwierając przypadkowe drzwi by ją znaleźć. Nie powiedział jej tylu rzeczy....nie podziękował jej za uratowanie życia, za opiekę, za dom, za herbatę, za....bycie obok niego.... Już tego nie zrobi. Za późno. 

Materac obok niego poruszył się. Do łóżka położył się John, a Sherlock przyczołgał się do niego i położył głowę na jego ramieniu. John nie powiedział, nic tylko głaskał detektywa po włosach. Sherlock też nic nie powiedział. Ale długo jeszcze wpatrywał się z szeroko otwartymi oczami w ciemność jakby liczył, że ją tam dojrzy. Choćby ostatni raz.

Tydzień później znaleziono testament starszej pani. Przepisała na nich cały dom. Czyli właściwie wszystko co miała. Mycroftowi zaś- ku autentycznemu zdziwieniu (nawet samego zainteresowanego) pozostawiła leżące w kredensie przepisy na ciasta.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro