Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

papierowa jaźń


Wattpad jest wspaniałym miejscem, bo można w niej stworzyć wspaniałą i absolutnie uzależniającą, papierową iluzję, że ktoś cię słucha. W sensie wiecie. Papierowi ludzie nas nie słuchają nie ważne ile razy coś powiecie albo delikatnie zasugerujecie. 

Oni siebie słuchali. A ja nie mam zamiaru słuchać. 

A ci, którzy tańczyli....      

 No właśnie. 


Była drama. Nie pamiętam kiedy ale była. Pale lat temu.  A że wykład z mikrostruktur społecznych zazwyczaj jest interesujący ale dzisiaj nie, bo od 8 rano myślę tylko o dniu jutrzejszym więc jest to bez sensu. 

Dzisiaj dużo o papierze

____________________________________________________________

Data: 15 marca, 2021 rok.

Szerokość geograficzna: 40°39'28.3"S 18°31'20.5"W



"Myśl, papier 

tekst skasowany 

wszelkie prawa zastrzeżone..."



Sherlock Holmes miał Johna Watsona.

Prosty fakt posiadania był absolutnie fantastyczny. W całej swej prostocie, Może dla niektórych jest to oczywiste, ale sekret polega na tym, że to nigdy nie było oczywiste dla samego zainteresowanego. 

Fakt ten nazywał się John Hamish Watson, dziękuję bardzo. 

I co zazwyczaj się robi z faktem? Z faktem można żyć (albo nie). Można w niego wierzyć (albo nie), jak na przykład, że ziemia jest płaska (albo nie). można go zapisać (albo nie), zapamiętać (albo nie), zanegować (albo nie), potwierdzić (albo nie), w ogóle przyjąć do wiadomości (albo nie), poeksperymentować z nim (albo nie)

John Watson był faktem materialnym, w papierowym życiu. Co się robi z materialnymi faktami w papierowym życiu? 

Można je przytulać (albo nie), uprawiać z nimi miłość (albo nie), trzymać je za rękę (albo nie) i słuchać bicia ich serca tuż przy swoim uchu gdy się zasypia wtulony w nie niczym dziecko w matkę po nocnym koszmarze (albo nie, do cholery).


Ale to historia o głodnym i spragnionym, nagim i wgniecionym w ziemię detektywie, a to był jego koszmar, Relacja z samego piekła. 

Wybudził się z koszmaru w papierowym życiu,  

Z najdłuższego i najstraszniejszego koszmaru w swoim papierowym życiu.

Przeżywał katusze będąc ciągle sam. Sam jadł posiłki (papierowe), sam przeprowadzał eksperymenty (papierowe), sam jeździł taksówkami (papierowymi) i sam siedział w fotelu w salonie (papierowym). Sam biegał za przestępcami (papierowymi) i sam próbował uspokoić się po nachodzących go nocnych marach (wbrew pozorom, papierowych).

Na przemian rozwiązywał sprawy, ćpał w ciemnych uliczkach, grał na skrzypach, znowu ćpał, pił herbatę i ponownie ćpał. Sam.

(Ćpanie też było papierowe ale kreowało iluzję nie- papierową więc detektyw się przywiązał)

Nie miał papierowych kukiełek, czyli przyjaciół (może poza takim Gavinem, czy tam Gregiem... Kto pamięta papierowych ludzi?!) a jego konfrontacje z innymi kończyły się zwykle zwyzywaniem go od świrów i koniecznością uchylenia się od pięści wymierzonej w jego twarz (papierowe pięści, papierowych ludzi bolały).

Próbował przekonywać sam siebie, że to go uszczęśliwia, że nikogo nie potrzebuję. Na początku nawet mu to wychodziło ale potem było coraz gorzej. Nie przyznawał się przed nikim, że te wyzwiska go bolą i ranią. Czuł się jak papierowy statek stopniowo zatapiający się w czarnej tafli oceanu ("A następny potop będzie papierowy") Jego nieudolne próby stanięcia na nogi były tylko rozpaczliwie branymi haustami powietrza (sekret jest taki, że powietrze też jest z papieru) .

Właściwie wtedy był już pogodzony z myślą, że zatonie, że pójdzie na dno, zniknie pod powierzchnią i zostanie zapomniany (bo papier łatwo się moczy).

Wiedział, że upadnie.

Tyle, że w zasadzie nie miało to znaczenia bo nie miał dla kogo się podnieść ani nauczyć się ponownie żyć.

Więc dogorywał z nadzieję, że ostateczny upadek nie będzie bolał aż tak bardzo (Uwaga spojler. papier czuje. Jest drewnem a drewno czuje płomienie, nóż czy wodę).


I właśnie wtedy, kiedy Sherlock nie umiał już znieść ciężaru własnego istnienia. Kiedy przygniatała go samotność i bezsens dalszego papierowego życia w tym pozbawionym zasad moralnych, papierowym świecie. Kiedy przestał już walczyć o tlen i postanowił dać się pochłonąć czarnej lodowatej toni....

Jakby znikąd pojawił się lina i koło ratunkowe. W ciemnym tunelu zapalił się jasny płomyk nadziei.

Bez namysłu dał się podciągnąć w górę. Pozwolił się uratować mimo iż został już obrabowany przez świat z całej nadziei.

 Zjawił się John Watson i bez namysłu, ba, nawet bez świadomości własnego czynu, wyciągnął Sherlocka z samego dna. A detektyw już od pierwszej chwili wiedział, że poszedłby za nim wszędzie, że oddałby mu nawet swoje papierowe życie by ocalić Johna Watsona.

Bo to się właśnie robi dla osób, które się kocha...

Prawda?

A Sherlock właśnie się zakochał. Oddał swojemu wybawcy całe swoje metaforyczne serce razem ze swoim papierowym ciałem i metaforyczną duszą.

John Watson był absolutnie wszystkim czego papierowy detektyw potrzebował.

Był chłodnym wiatrem w gorący dzień, parasolem w ulewny deszcz. Spokojnym snem po koszmarze, szklanką wody na pustyni i był po prostu wszystkim. Jego małym osobistym wszechświatem.

Najlepszym narkotykiem na świecie. Tworzącym słodką iluzję papierowego życia. 

Bez słowa zaakceptował wszystkie dziwności i nietypowe zachowania Holmesa. Jego grę na skrzypcach w środku nocy, cięty język i kłopotliwą w niektórych sytuacjach szczerość. Nie dość, że to zaakceptował, to jeszcze pokochał to wszystko.

Ale nade wszystko urzekła go jego dziecięca niewinność i pragnienie bycia kochanym, tak głęboko skrywanym pod maską nieczułego dupka i socjopaty.

I Sherlock dostał to wszystko. Dostał (metaforyczne) serce człowieka, którego tak kochał i niczego już do szczęścia nie potrzebował. Po wielu latach błąkania się po tej wielkiej ziemi wreszcie trafił do domu.

Na dworze szalała straszliwa wichura, porywająca papierowe dachy, papierowych domów a on siedział z boku i patrzył, nie uczestnicząc z tym koszmarze, tulił się do skrawka słodkiej, papierowej iluzji z żółtych cegieł. 

Więc kiedy odnalazł Johna Watsona a on odnalazł jego, papierowe życie detektywa nabrało wreszcie sensu. I nagle ćpanie stało się niepotrzebne i zbędne a sen przy boku ukochanego najwspanialszą czynnością jaką można sobie wyobrazić. Oddychanie nie było nudne. 

I odtąd. A po kres kresów nie było już Sherlocka Holmesa albo Johna Watsona. Byli Sherlock Holmes I John Watson. Gdy nie było Sherlocka, nie było też Johna, A gdy nie było Johna, nie było także Sherlocka. 

Oczywiście to tylko papier. Ale na papierze są napisane najlepsze historie na świecie. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro