Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XX

n/a: Ten rozdział jest nieco inny niż wszystkie dotychczasowe, a przynajmniej mi się tak wydaje... Zresztą, oceńcie sami.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Siedząc na tylnym siedzeniu Hyundaia należącego do Jeona, Jimin całkowicie wyłączył się na bodźce zewnętrzne, tonąc we własnych myślach. Starał się nie analizować po raz kolejny zaistniałej sytuacji, lecz umysł sam podsuwał mu wszystkie wspomnienia z imprezy, poranka po niej i rozmowy z rodzicami, podczas której wyszło, że potrzebują pieniędzy. W głowie wciąż pojawiały mu się obrazy siebie jako nędznej dziwki, które jego mózg już dużo wcześniej wykreował, przez co nie potrafił patrzeć na siebie w inny sposób.

Jednakże szybkie wyliczenie w internecie kwoty, jaką w najgorszym wypadku dostaliby po jego śmierci rodzice, gdyby ubezpieczył się na praktycznie całą sumę oszczędności, którą posiadał, napawało go optymizmem. Bez problemu daliby radę przeżyć za to kilka, jak nie kilkanaście lat, gdyby odpowiednio zarządzali finansami, przy jednocześnie otrzymywanej rencie ojca i ewentualnych zasiłkach. Naprawdę się cieszył, że udało mu się tyle odłożyć w ciągu całego swojego życia, bo dzięki temu miał możliwość jakoś ich wspomóc.

Także wizja własnej śmierci w następnym roku dodawała mu poniekąd motywacji, bo wiedział, że nic nie było trwałe ani potrzebne mu do egzystencji. Tym samym uwolnił się od typowo kapitalistycznego myślenia i zbierania dla samego gromadzenia oraz posiadania. Będzie musiał powoli zacząć oddawać wszystkie swoje rzeczy, by za te upragnione dwanaście czy czternaście miesięcy nie zostało za wiele do utylizacji.

Dlatego też bez przeszkód będzie mógł podejmować wiele decyzji, bez patrzenia na konsekwencje czy ryzyko z nimi związane. Weźmie wszystko od losu, co ten zamierza mu oferować i odważy się na każdą napotkaną możliwość szaleństwa, na jaką będzie go stać. Może nawet spróbuje kiedyś jakiś narkotyków i zabawy w klubie dla sponsorów, bo podobno po używkach seks był lepszy w doznaniach, orgazmy bardziej obfite, a przy tym jeszcze by zarobił.

Póki co jednak miał do czynienia z Jeonem i Yoongim, którzy nie wiedzieć czemu zawracali sobie nim głowę. Widział dwie opcje powodu, dla którego tyle wysiłku w to wkładali, bo przecież samo fatygowanie się było już sporym poświęceniem. Nie widział innej możliwości jak, albo chęć dobitnego pokazania mu, że powinien siedzieć cicho i nikomu nie wyjawiać tego co między nimi zaszło, albo propozycja stałej zabawy w trójkącik między nimi. Pierwsza możliwość wydawała mu się bardziej prawdopodobna, a miłe zachowanie przed budynkiem szpitala można było łatwo podciągnąć pod obawę rozpoznania któregoś z nich przez ludzi wokół. Dodatkowo drugi wariant miał jeden poważny minus w swym ogólnym założeniu, mianowicie jego ohydny wygląd. Bo kto normalny chciałaby jeszcze raz pieprzyć się z taką odrażającą masą falującego tłuszczu, jak on? Wątpił, by któryś z mężczyzn miał fetysz na grubasów, opasłe cielska czy brzydkie gęby, jak ta jego. Każdy z nich był cholernie przystojny i bez żadnych przeszkód znalazłby chętnego do przeruchania, nawet się przy poszukiwaniach zbytnio nie trudząc. Jimin nie był nikim niezwykłym, ba, tonął w morzu przeciętniaków, zajmując zdecydowanie te najgorsze miejsce w ogólnej klasyfikacji, więc na cóż był im potrzebny? Wiadomo, każda dziura do bzykania była dobra, o ile ciasna, ale pewnie jego nie przedstawiała się w żaden sposób lepiej, niż ta należaca do poprzednich kochanków Jeongguka i Mina.

Jimin tak zatracił się w swoich myślach, że dopiero po kolejnym odchrząknięciu szarowłosego i zawołaniu jego imienia przez młodszego, zamrugał oczami rozglądając się wokół siebie. Nie wiedział jakim cudem, ale znajdował się w apartamencie, z którego mniej niż miesiąc wcześniej uciekał w popłochu, teraz jednak siedział na kanapie w salonie. Wychodziło na to, że odpłynął dość mocno, tracąc totalnie kontakt z rzeczywistością, gdyż nawet nie zarejestrował momentu wysiadania z samochodu czy choćby ściągnięcia butów, bo jak się okazało, nie miał ich na nogach.

- Jiminie, na pewno wszystko jest z tobą w porządku? - odezwał się dwudziestodziewięciolatek, patrząc na niego niepewnie.

Park jedynie skinął głową, bo nie czuł się już źle czy słabo. Musiał po prostu za bardzo dać się zagalopować myślom, to wszystko. Przecież ludzie czasem tak odpływali, prawda?

- Wołaliśmy cię kilka razy - dodał młodszy, również bacznie mu się przypatrując.

- T-tak... wszystko jest okay. Po prostu lekko się zamyśliłem. - Odchrząknął, czując suchość w gardle.

- Chcesz coś do picia? Wody? Soku? A może kawy lub herbaty? - zapytał Min, kierując się do kuchni, która była połączona z pokojem.

- Może daj wody. Wrzątkiem może nas poparzyć, a tak tylko będziemy mokrzy - powiedział już dużo ciszej wysoki brunet. Prawdopodobnie miało to dojść tylko do uszu najstarszego, jednak Jimin wychwycił słowa, lecz nie miał zamiaru dać tego po sobie poznać. W końcu teraz było mu już wszystko jedno i nawet gdyby ci chcieliby go nagle posiąść, pieprząc mocno, nie sprzeciwiłby się, bo jaki miało to sens? Przynajmniej była nadzieja, że i jemu udałoby się mieć w tym chwilę przyjemności.

Dlatego czekał cierpliwie na powrót gospodarzy, uśmiechając się do siebie ledwo widocznie, bo wizja trójkącika, o którym myślał całkiem niedawno, wydawała się jakby bardziej realna.

- Tak więc no... - zaczął ponownie starszy, gdy szklanka z napojem pojawiła się na stoliku przed Parkiem, a dwójka mężczyzn usiadła naprzeciwko niego.

- Ach, żeby jeszcze nie było. Jesteśmy tu prywatnie, więc bez przeszkód możesz zwracać się do mnie po imieniu - wtrącił jeszcze Jeon. - Nie chcę później jakiś niejasności czy niedomówień.

- Tak, niedomówień... Tych to mamy aż nadto, co? - Yoongi uśmiechnął się odrobinę, choć ciężko było powiedzieć, że był wesoły. - Od czego by tu zacząć, aby wszystko miało ręce i nogi... Sama impreza to za mało, nie Kook? - Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie, po czym kiwnęli głowami jakby potwierdzali słowa, które nie padły na głos.

Zaś dwudziestosiedmiolatek lekko drgnął słysząc zdrobnienie, które według niego nie powinno się w ogóle pojawić w tej konwersacji. Owszem, słyszał nie raz o Kooku od Mina, w końcu ciężko, aby ten nie wspominał o swoim bracie. Ale co do tego wszystkiego miał Jeon?

- Mówiłem ci nie raz, że mam kiepski kontakt z rodzicami, prawda? - zaczął starszy, wzdychając. - Mimo, że od zawsze miałem do nich szacunek i starałem się być dobrym synem, nie dogadywaliśmy się, odkąd tylko pamiętam. Może przez różnice w poglądach lub po prostu nie potrafiłem sprostać ich oczekiwaniom, tego nie wiem i zbytnio mnie to nawet nigdy nie interesowało. Dobrze się uczyłem, odpowiednio zachowywałem i nie robiłem nic, co mogłoby negatywnie wpłynąć na wizerunek naszej rodziny, więc nie mam sobie nic do zarzucenia. To, że chodziłem własnymi ścieżkami i robiłem to co lubiłem, doskonaląc się w tym, wyszło mi tylko na dobre. No ale nieważne... - przerwał na moment, jednak nikt nie wtrącił mu się w monolog przez cały ten czas. - Z racji tego, że mieszkaliśmy w Daegu, a moi rodzice zajmowali całkiem dobre stanowiska, mieli też dużo znajomych, z którymi często się spotykali.

- To są te sfery, gdzie ludzie lubują się w wyprawianiu małych imprez w domu, gadaniu o pierdołach, jedzeniu i piciu, a ich dzieciaki bawią się w tym czasie w jednym z pokoi lub w ogrodzie, jeśli jest ładna pogoda. Nic niby wielkiego, ale stałego, bo najrzadziej co miesiąc u kogoś innego - dopowiedział wyższy gospodarz.

- Nasi rodzice przyjaźnili się chyba najbardziej spośród tego grona, więc jakby nie patrzeć byliśmy na siebie skazani. Nie mieszkaliśmy też jakoś daleko od siebie, więc bez problemu mogliśmy latać między domami. - Znów odezwał się Min. - Kook od zawsze był charyzmatycznym dzieckiem, wyróżniającym się z tłumu i nie dającym sobie w kaszę dmuchać.

- Yoongi nie różnił się zbytnio od tego, jaki jest teraz, więc mimo początkowych starć i bójek, dobrze nam się dogadywało. A z czasem spędzaliśmy niemal cały wolny czas razem, chodząc nawet do tych samych szkół. - Młodszy brunet uśmiechnął sie półgębkiem.

- Większość znajomych mieliśmy tych samych, choć raczej głównie trzymaliśmy się we dwójkę. Każda impreza, mój występ w undergroundowym klubie, jego zawody, wyjście na zakupy, cokolwiek, wszystko razem, co było dla nas totalnie normalne - wyjaśnił dwudziestodziewięciolatek.

- Można było nawet powiedzieć, że się w jakiś dziwny sposób od siebie uzależniliśmy, bo tylko naprawdę komfortowo czuliśmy się w swoim towarzystwie. Przez to, że spędzaliśmy ze sobą tyle czasu, nasze gusta były identyczne i podobały nam się te same rzeczy - dopowiedział Jeon.

- Gdy już skończyłem ogólniak zacząłem mocniej działać w undergroundzie, znajdując też jakąś pracę w pobliskim wydawnictwie, przez co mogłem również i tam rozwijać się pod względem pisarskim. Wiadomo, nie było to nic wielkiego ani mega ambitnego, ale wciąż mogłem robić to co lubiłem, choć i tak nijak się to miało do tworzenia piosenek oraz muzyki. - Szarowłosy spokojnie opowiadał, co jakiś czas biorąc łyka swojej wody. - Chciałem wyjechać na studia lub staże do Seulu, bo tylko tutaj potrafiłem znaleźć coś, co mnie najbardziej zadowalało. Jednak równałoby się to z zostawieniem tego gówniarza, a to była ostatnia rzecz jakiej pragnąłem...

- Zostały mi jeszcze dwa lata do ukończenia liceum, gdy Yoongi zdecydował się, że wynajmie sam małe mieszkanie, bo przy jego obecnych zarobkach mógł sobie na to pozwolić, a w domu się dusił. - Jeon siedział wygodnie, lekko pochylony do przodu, łokcie opierając się na kolanach. - Przesiadywałem tam i tak praktycznie każdą wolną chwilę, nie raz nocując. Sam w końcu zacząłem brać udział w regionalnych a później krajowych zawodach, w różnych dziedzinach, które zapewniały wygrane lub stypendium. Dzięki temu zacząłem się uniezależniać finansowo od rodziców i przeskakując do przodu najpierw jeden, a później drugi semestr w szkole.

- Po jakiś dwóch lub trzech miesiącach, odkąd się przeprowadziłem, udało mi się namówić jego rodziców, aby ze mną zamieszkał. Dość szybko ulegli namowom, ale w końcu znali mnie od zawsze, a do syna nie mieli zbyt daleko, więc bez problemu mogli go odwiedzać.

- Ach, nie było tak łatwo i bez przeszkód, jak to teraz brzmi, bo moje oceny nie mogły ulec zmianie, a i tak w każdy weekend miałem pojawiać się w domu chociaż na obiedzie.

- No ale się udało i od tamtego momentu byliśmy sobie jeszcze bliżsi niż dotychczas... - Yoongi uśmiechnął się półgębkiem, zerkając przy tym na młodszego. - Czasem było to wręcz wkurwiajace, bo rozumieliśmy się bez słów i podobały nam się te same dziewczyny...

Kolejny tydzień pracy oraz szkoły zakończył się, tym samym rozpoczynając błogi weekend, który należało zacząć imprezą. Było już grubo po drugiej w nocy, gdy do mieszkania wpadła trójka osób, śmiejąc, zataczając się i walcząc z wierzchnim odzieniem, które pod wpływem alkoholu stawiało niebywały opór. Dlatego, gdy już jedna rzecz odpuściła, szli za ciosem, starając się pozbyć z siebie jak najwięcej.

Miętowowłosy chłopak zrzucił z dziewczyny stojącej obok niego sweter, od razu zabierając się także za koszulkę, gdyż i ta była zbędna. Młodszy tymczasem stał za nią, ściskając jej pośladki, co jakiś czas uderzając w nie mocniej dłonią, a lekki uśmiech pełen zadowolenia wpływał na jego usta, słysząc stłumione jęki. Gdy drugi pozbył się z brunetki górnej części garderoby, od razu złapał za małe ale kształtne piersi, które idealnie mieściły mu się w dłoniach. Nastolatka zarzuciła niższemu chłopakowi ramiona wokół szyi, od razu przyciągając go do pocałunku, na co ten odpowiedział z aprobatą, mocniej zasysając się na jej dolnej wardze. Jeon zaś przywarł ustami do jej ramienia, mocno się na tym miejscu zasysając, jednocześnie ocierając się swym pobudzonym kroczem o jej tyłek, ręce przenosząc na przód, w okolice rozporka dziewczyny.

Pomieszczenie wypełnione było już tylko pomrukami, stęknięciami i odgłosami uderzających się o siebie ciał. Spieszyli się w pozbywaniu z siebie odzieży, jakby ta ich parzyła i każdy najmniejszy kawałek materiału stykający się ze skórą, powodował niewyobrażalny ból. Dlatego też pomagali sobie nawzajem, aby każde z nich mogło uwolnić się od palącego uczucia, które zaczęło rozprzestrzeniać się w ich wnętrzach. Kumulowało się głównie, w dolnych partiach ciała, więc nic dziwnego, że starali się za pomocą zimnych dłoni lub mokrych języków ulżyć sobie.

Najlepiej radziła sobie mała bunetka, bo w porównaniu do swoich kolegów, była w stanie służyć pomocą zarówno jednemu, jak i drugiemu, a ci nie dawali jej chwili wytchnienia.

Tylko biedne łóżko obijało się z ogromnym hałasem o ścianę, wybijając tym samym rytm i nadając tempo, czemu towarzyszyły czasem jęki, innym razem znowuż krzyki.

Jimin siedział przez cały ten czas, nie odzywając się choćby słowem, a nawet bojąc się mrugać zbyt często. Ilość usłyszanych informacji przytłoczyła go do tego stopnia, że w głowie buzowały mu wszystkie obrazy, jakie od razu jego mózg wykreował. Niby było tego dużo, jednak wciąża za mało, gdyż jeszcze na wiele pytań odpowiedzi nie padły, za to liczba niewiadomych wzrastała.

Yoongi znał się z Jeonem od dawna, tylko czemu wcześniej o tym nie wiedział? Co w ogóle miał brat Mina do tego? Dlatego szarowłosy nazywał młodszego Kookiem, skoro ten nie był z nim spokrewniony? Po cholerę w ogóle mu to mówili i co od niego chcieli?

Sam fakt, że owa dwójka przed nim siedziała, już go stresował, dlatego tym bardziej nie pomagało ich naprzemienne opowiadanie, jakby jeden widział myśli drugiego, chcąc samemu coś od siebie dodać. Dodatkowo tempo, z jakim się to wszystko działo, było wręcz obezwładniające. Za dużo i za szybko.

- Wiemy, że brzmi to wszystko dziwnie. - Wysoki brunet podrapał się po karku, jakby lekko zawstydzony. - Po prostu ciężko jest wyjaśnić relację między nami.

Czy oni czytali w myślach Parka?

- Pamiętasz jak ci opowiadałem nie raz o moim bracie? - Jimin z wielkimi oczami, lekko skinął głową na słowa starszego, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. - Biologicznie nie jesteśmy z Kookiem spokrewni, ale tak się ze sobą zżyliśmy, uzależniliśmy od siebie... Kurwa, nawet nie umiem tego odpowiednio nazwać, bo jest to tak samo popierdolone, jak to brzmi - warknął, w irytacji łapiąc sie za włosy. - No ale patrz... Dwóch dorosłych, dobrze zarabiających facetów, mieszka ze sobą razem, bo nie potrafią żyć oddzielnie. Tak tania, gejowska drama dla zwariowanych nastolatek. - Westchnął, po czym opadł na oparcie kanapy.

- Chyba można to poniekąd porównać do relacji pomiędzy bliźniakami, choć nasza jest jeszcze bardziej pojebana. - Zaśmiał sie smutno młodszy, ukradkiem spoglądając na współlokatora.

- Nawet nie wiesz jak ciężko było, gdy sie tu przeprowadziliśmy... Choć i tak najgorzej było z Minjin - powiedział Yoongi. - Była tu może z kilka razy przez cały ten czas, jak się ze sobą spotykaliśmy... Ciężko było jej to wytłumaczyć, a i tak skończyło się na jakimś kłamstwie, które wymyśliliśmy na poczekaniu.

- Minjin była dziwna. Nie podobała mi się.

- Nie zachowują się jak gówniarz, Kook. Była w porządku i dobra z niej dziewczyna.

- Tak, ale jako przyjaciółka, a nie partnerka.

- Bystra była. Wiedziała, że coś jest nie tak...

- Inaczej by z tobą nie zerwała. - Jeon uśmiechnął się półgębkiem.

- Musiałem z nią utrzymywać kontakt, by dalej móc rozmawiać z tobą, Jimin. - Nieco smutne spojrzenie starszego, zatrzymało się na Parku.

- C-co? - Mniejszy brunet odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu.

Jeśli wcześniej dwudziestosiedmiolatek miał mętlik w głowie, to obecnie była tam już tylko próżnia. Wszystko robiło się zbyt zagmatwane, dziwne i popierdolone, by mógł ogarnąć to swoim umysłem.

- Pamiętam, jak na samym początku pomagałem ci się przenieść do Seulu, znalazłem mieszkanie, podwoziłem na uczelnię. Już wtedy dobrze się dogadywaliśmy i mimo, że robiłem to tylko przez wzgląd na twoją kuzynkę, nie oponowałem, coraz bardziej się do ciebie zbliżając - mówił szarowłosy, z lekkim uśmiechem na ustach. - Zaprzyjaźniliśmy się i wszystko było w porządku, ale w pewnym momencie bardziej wolałem widzieć się z tobą niż z nią. Poświęcałem jej coraz mniej czasu, a ona to zauważyła i sama w końcu chciała przerwać tę farsę...

- Yoongi nie raz o tobie opowiadał, czasem dzieląc się ze mną jakimiś historiami z tobą w roli głównej - dopowiedział Jeon. - Przez to miałem wrażenie, że cię całkiem dobrze znam, mimo że tak naprawdę nie wiedziałem kim jesteś.

- N-nie? - Park zdecydował sie ponownie zabrać głos, jednak ten momentalnie ugrzązł mu w gardle, przez co spomiędzy jego warg wyszło tylko ciche mruknięcie.

Wyższy na to jedynie pokręcił głową na boki.

- Nigdy nie pokazywał twoich zdjęć - odrzekł. - Ty i Jimin, o którym opowiadał Yoongi, to były dla mnie dwie zupełnie inne osoby łączące tylko zbieżność imion. - Westchnął, na chwilę przerywając i wpatrując sie w jakiś punkt na ścianie. - Dopiero po naszej imprezie firmowej przez przypadek zobaczyłem na komórce Yoongiego twoje selfie, które musiałeś kiedyś zrobić. Wtedy wszystko zaczęło łączyć się w jedną całość... Te same nazwiska, zachowanie... Tyle powiązań, które pasowały do siebie niczym puzzle jednej układanki. Nie wiedziałem co robić, bo kurwa tak strasznie cię pragnąłem, ale nie mogłem zrobić czegoś takiemu własnemu bratu... - Głos młodszego był przesiąknięty irytacją i bezsilnością.

- Wtedy w twoim mieszkaniu, kiedy cię pocałowałem, o niczym nie wiedziałem... - zaczął Min, widząc że wyższy nie jest w stanie nic więcej powiedzieć, ukrywając twarz we własnych dłoniach. - Dopiero wieczorem, gdy przyszedłem do domu, w końcu się do mnie odezwał, choć przez cały weekend mnie unikał. No i wszystko mi powiedział... I kurwa... Na serio nie wiedzieliśmy co powinniśmy zrobić - warknął szarowłosy.

- Próbowaliśmy znaleźć jakieś wyjście z tej pojebanej sytuacji, bo obojgu nam na tobie zależy, ale nie potrafiliśmy znaleźć żadnego sensownego rozwiązania - Jeongguk siedział pochylony, opierając łokcie na kolanach, a dłońmi zasłaniając twarz, co jakiś czas tylko zerkając na mężczyznę siedzącego naprzeciw niego. - W końcu się zebraliśmy w piątek wieczorem, by do ciebie pojechać i o wszystkim ci powiedzieć.

- Tak, ale kurwa siedzieliśmy jak te pizdy w samochodzie, bo baliśmy się wyjść i stanąć z tobą twarzą w twarz. - Szarowłosy pokręcił głową. - A gdy tam tak gniliśmy, zobaczyliśmy w pewnym momencie, jak wychodzisz z jakimś innym facetem, więc poszliśmy za wami.

- Kurwa, Yoongi... To brzmi jakbyśmy byli jakimiś popierdolonymi stalkerami. - Smutno zaśmiał się Jeon.

- Niemal kilka razy was zgubiliśmy, ale jakimś cudem udało się nam trafić za wami do klubu.

- Jednak w środku nie było tak łatwo - dodał wyższy brunet. - Weszliśmy chwilę po was, a wy nam przepadliście. Próbowaliśmy cię znaleźć, ale lokal był za duży, mega tłoczny, a światło chujowe, jak zresztą w każdym takim miejscu...

- Z tego wszystkiego sami poszliśmy się napić i obserwowaliśmy wyjście oraz parkiet z baru najbliżej szatni. - Min zaczął omijać wzrokiem spojrzenie Jimina, a ten miał wrażenie jakby chciał przed nim coś ukryć. - No ale w końcu cię zauważyliśmy....

- Kurwa! - warknął młodszy. - Myślałem, że zapierdolę tamtych kolesi.

- Jednemu chyba nos i tak rozwaliłeś. - Kąciki ust niższego uniosły się lekko w zawadiackim uśmiechu.

W salonie zapadła cisza, która zaczęła niesamowicie ciążyć Jiminowi, w chwili gdy dwójka siedzących przed nim mężczyzn, zwróciła swe spojrzenia ku niemu. Miał wrażenie, że tamci wypalają w nim dziury, a jednocześnie prześwietlają go na wskroś, oceniając każdy jego ruch i gest. Poczuł się jeszcze mniejszy, niczym malutki, nic nie warty osesek, czekający na pożarcie przez wygłodniałe wilki.

To, co działo się wewnątrz jego umysłu, było niemożliwe do opisania, bo nagła ilość informacji wręcz go zmiażdżyła, utrudniając mu nawet spokojnie i miarowe oddychanie. Miał wrażenie, że się dusi, że pomału umiera, bo to wszystko było zbyt niemożliwe, aby mogło być prawdziwe. Ale przede wszystkim zbyt chore. Cała sytuacja była patowa, nierealna i bez wyjścia na chwilę obecną, tak jakby ktoś nagle zamknął go w pudełku, którego ściany z minuty na minutę zaczynały się zacieśniać, zmniejszając powierzchnię w środku.

Skulił się w sobie jeszcze bardziej, ostatkiem silnej woli powstrzymując się przed dociśnięciem kolan do torsu. Pozycja embrionalna zawsze wydawała mu się najodpowiedniejsza w takich sytuacjach, odgradzając go od problemów i dając nawet niewielkie poczucie bezpieczeństwa, oczywiście jednak złudne.

Nie odzywał się prawie przez cały ten czas, gdyż najzwyczajniej w świecie nie potrafił. Te kilka razy, kiedy udało mu się wręcz szeptem wypowiedzieć jakieś słowo, było szczytem jego możliwości i nawet gdyby chciał, więcej nie było wstanie przejść mu przez gardło. Dlatego siedział i milczał podczas rozmowy, dając owej dwójce, w końcu wytłumaczyć mu wszystko oraz nakreślić wszelkie okoliczności.

Jednak za każdym razem, gdy słyszał ich słowa mówiące o tym, jak bardzo im zależy na nim, nie wierzył im. Nie miał powodów, by im ponownie zaufać, bo jeśli faktycznie było jak tamci mówili, czemu zajęło im to tak długo? Dlaczego nie próbowali skontaktować się z nim wcześniej? W ogóle jakim cudem mógł się im podobać, skoro wyglądem przypominał chodzącego wieprza gotowego na ubój. Nawet określenie "ciąża spożywcza" już dawno przestała w choćby połowie prawdziwie oddawać jego nadwagę i ohydny tłuszcz rozlewający mu się po bokach. To wszystko brzmiało jak scenariusz taniej dramy, której budżet wynosił tyle, co kieszonkowe piętnastolatka.

Jeśli tamci chcieli z nim stworzyć trójkąt, czy po prostu wziąć go sobie jako zwykłą dziwkę do ruchania, wystarczyło powiedzieć, bez owijania w bawełnę. Jednak ci woleli zabawić się w marnych wieszczów, tworząc z całej tej historii prawdziwy harlequin z gejami w roli głównej, ubarwiając wszystko jak się tylko dało i dając się ponieść wyobraźni. Doprawdy, Park zdecydowanie bardziej wolał usłyszeć, że idealnie nadawał się jako szmata do pieprzenia, niż słuchać tych beznadziejnych bajeczek.

Jednak nic nie mówił, bo jaki miało to sens? Miał brać od życia wszystko to, co od niego otrzyma, a skoro to chciało ofiarować mu taki syf i idiotyzm? Trudno, będzie musiał w to brnąć dalej, czekając na to, co się później pojawi. I tak było mu już wszystko jedno, a jedyne co wciąż obijało mu się w głowie, powtarzane niczym jak mantrę, to jedno zdanie.

Jeszcze tylko rok, Park. Jeszcze tylko rok...

- Akurat podchodziliśmy, gdy jakiś dwóch gości zaczęło cię chamsko obmacywać w tamtym klubie, więc obiliśmy im gęby i zabraliśmy cię stamtąd. - Młodszy mężczyzna po chwili znów się odezwał. - Coś było z tobą zdecydowanie nie tak, bo odlatywałeś w taksówce i musieliśmy, co chwilę cię wołać albo uspokajać. Jednak sami za dużo wypiliśmy i nie do końca... ogarnialiśmy, co się działo, że tak to ujmę.

- Chcieliśmy tylko położyć cię do łóżka i z rana na spokojnie porozmawiać ale... - Starszy zaciął się, wyraźnie mając problem, by kontynuować.

- Fuck, Jiminie... Byłeś taki piękny. Taki słodki i chętny. - Wyższy praktycznie jęknął, przejeżdżając całą swoją dużą dłonią po czarnych niczym smoła włosach.

- Jakkolwiek to nie zabrzmi, uwiodłeś nas - dodał Min, zaciskając ręce w pięści. - Wszyscy byliśmy pijani, my co prawda trochę mniej niż ty, ale nie myśleliśmy logicznie.

- Jesteśmy w końcu tylko facetami, a ty tak bardzo o to prosiłeś... Kurwa, na serio staraliśmy się nie postąpić zbyt pochopnie i najpierw z tobą porozmawiać, najlepiej kolejnego dnia, już na trzeźwo. Naprawdę. Ale, gdy złapałeś za pasek moich spodni, klęcząc przede mną na łóżku... Ja pierdole, na samą myśl aż mi się kurwa gorąco zrobiło... - Ostatnie zdanie mruknął, już dużo ciszej, praktycznie szeptem, jakby było skierowane do siebie.

Jimin miał dość. Wyłączył się, odlatując myślami daleko, bo nasłuchał się już zdecydowanie za wiele. Potrzebował wytchnienia, chwili spokoju, a najlepiej pustki.

Jednak faktycznie był zwykłą szmatą, która upraszała się o mocne rżnięcie. Skompromitował się totalnie przed tą, jakże ważną wtedy dla niego, dwójką i pretensje mógł mieć tylko do samego siebie, że został w ten, a nie inny sposób potraktowany. Mimo to, wolał choć przez chwilę odlecieć, gdzieś daleko od tego miejsca, bo coś czuł, że to nie wszystko, co jeszcze usłyszy, a dotychczasowe informacje aż nadto go niszczyły od środka.

Jesteś najprawdziwszą kurwą, Park. Masz nawet teraz na to dowody...

----------------------------------------------------------------------------------------------

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak strasznie się stresuję publikując ten rozdział... Wydaje mi się, że opisałam najlepiej jak potrafię to, co miałam w zamiarze, ale w żadnym stopniu nie umniejsza to mojemu zdenerwowaniu... 😵 😳

No ale kto się spodziewał takiego obrotu spraw?^^ Ktoś przewidział to, w choć małym stopniu?
Co w ogóle sądzicie o tym wszystkim? Teraz jak nigdy zależy mi na waszej opinii... Dlatego byłabym wdzięczna, gdyby każdy po przeczytaniu napisał choć krótkie "ok" lub "źle", serio^^"

Ficzek ten przedstawia to, jak wiele potrafi być różnych i dziwnych relacji pomiędzy ludźmi, o których się nie mówi, bo jest to swego rodzaju temat tabu w naszym społeczeństwie. U nas wszystko musi być białe albo czarne, a przecież jest tyle odcieni szarości... Jeszcze trochę przed nami, więc nie martwcie się, że to koniec. Życie nie jest łatwe, proste i kolorowe - i właśnie to staram się wam pokazać ^.-
Mam nadzieję, że mi to wychodzi, ale musicie sami ocenić~

Bardzo, ale to bardzo proszę o ☆ ale przede wszystkim o komentarze! 🙏

Miłego dzionka!

PS. Update najszybciej w pon kolejny poniedziałek (czyli ten za ponad tydz^.-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro