Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Przemierzał centrum Seulu w dość spokojnym tempie. Mimo umówionego spotkania, nie spieszył się za bardzo, miał jeszcze niespełna godzinę, by dotrzeć w docelowe miejsce, które znajdowało się jedynie dwa kwadranse drogi piechotą. Był to nietypowy początek września. Dość chłodny, jak na ten okres, bowiem ledwo ponad dwadzieścia stopni. Jednak w porównaniu do spodziewanych upałów, pogoda ta sprzyjała powolnym przemarszom.

Chłopak nie narzekał, zdecydowanie preferował lekkie słońce i niezbyt mocny wiaterek, aniżeli skwar czy duchotę. Cieszył się, że wszystko dobrze mu poszło i chociaż w firmie dobijał go nawał pracy, właściwie wykonał swoje zadania, przez co dostał pochwałę od przełożonego. A trzeba zaznaczyć, że Namjoon nie często dostrzegał, a tym bardziej podkreślał czyjś wysiłek. Czyniło to z miłych słów szefa dodatkowe wyróżnienie, dlatego powód do dumy był ogromny. Zastanawiał się jedynie czy nagła wiadomość od przyjaciela nie będzie oznaczać czegoś złego. Z Yoongim stosunkowo regularnie się umawiał na wypady do pubu czy restauracji, jednak w ostatnim czasie, natłok zleceń zarówno u niego w firmie, jak i u starszego, spowodował dość długą, jak na nich, rozłąkę oraz brak większego kontaktu. Ledwo udawało im się powymieniać kilka krótkich wiadomości na KakaoTalk.

Gdy dotarł do baru z sushi, zajął ich ulubione miejsce, które na szczęście okazało się być wolne, więc wyjął komórkę, by jakoś umilić sobie czas oczekiwania na szarowłosego. Długo nie pobawił się na swoim małym urządzeniu, gdyż po niespełna dziesięciu minutach pojawił się przyjaciel, lekko uśmiechając się do niego na powitanie.

— Witaj, hyung!

— No cześć, młody. Długo już czekasz? Jak zawsze jesteś sporo przed czasem — westchnął jedynie, podając brunetowi jedną z kart menu, które zgarnął w drodze do stolika.

— O dziwo niezbyt długo. Dopiero co zdążyłem przejrzeć kilka stron wytycznych do nowego projektu z pracy, za który niedługo się zabieramy — odpowiedział uśmiechając się.

— A ty znów robotą się zajmujesz, nawet jeśli masz już dzisiaj wolne i czas by się zrelaksować?

— Dobrze wiesz hyung, że wreszcie robię to, co lubię. Zajmuję się pracą, nawet po jej godzinach, bo sprawia mi przyjemność. Nie jest to, jak wcześniej, tylko przykry obowiązek.

— Tak wiem, dzieciaku. Jednak nie możesz ciągle w tym siedzieć. Mówię ci, oszalejesz. Nawet ja odrywam się czasem od pisania czy wymyślania scenariuszy do nowych reklam. A dobrze zdajesz sprawę, że uwielbiam moją robotę.

— Nie prawda, hyung. Ty ciągle piszesz, jak nie reklamy to inne swoje teksty, które z resztą zawsze przede mną ukrywasz, nie pozwalając mi nawet na nie spojrzeć — odpowiedział wyginając kąciki ust w dół, przybierając minę biednego szczeniaczka.

Jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi, gdyż w tym momencie pojawił się kelner przyjmując od dwójki przyjaciół zamówienie, odciągając tym samym uwagę młodszego od tematu rozmowy. Po odejściu pracownika lokalu, w którym się znajdowali, rozpoczęli na nowo pogawędkę na temat pracy oraz tego co się u nich działo przez cały ten czas, gdy nie mieli możliwości się zobaczyć.

Po dwóch godzinach, skończonych posiłkach, opróżnionym czajniczku zielonej herbaty przez młodszego i porcji mocnej, czarnej kawy przez szarowłosego przyszedł czas, by się w końcu rozstać. Jednakże szczęście sprzyjało tego dnia Jiminowi i z racji tego, że Yoongi przybył na spotkanie samochodem, zaoferował przyjacielowi podwiezienie do mieszkania, na co ten z chęcią przystał. Podróż przebiegła im oczywiście na rozmowach, chcieli nadrobić te wszystkie dni bez siebie, kiedy nie mogli się do siebie normalnie odezwać, nie zaś za pomocą komórek, przez które oboje nie lubili zbytnio rozmawiać.

— A właśnie Yoongi-hyung, zapomniałem się wcześniej zapytać. Czy stało się coś niepokojącego, że się tak nagle do mnie odezwałeś i umówiłeś na spotkanie? — zagadnął młodszy, gdy dotarli już na parking pod jego blokiem.

— A czy musiało się coś stać byśmy mogli się spotkać? Dzieciaku, gdyby działo się coś złego, na pewno bym ci o tym powiedział. Po prostu nawał w robocie zelżał, a że stęskniłem się za tobą, to stwierdziłem, że najwyższy czas by razem gdzieś wyskoczyć — odpowiedział z udawanym oburzeniem starszy, pod koniec wypowiedzi uśmiechając się lekko i roztrzepując ręką włosy Jimina.

Ten lekko się zarumienił na nagłe zbliżenie Mina i jego miłe słowa. Nie cierpiał w sobie tego typu reakcji, w końcu miał już prawie dwadzieścia siedem lat a nie siedemnaście i wypadałoby przestać zachowywać się jak głupia, zauroczona gówniara. Niestety, nic na to poradzić nie umiał, nawet porady wyczytane w internecie, na tę że dolegliwość nie przynosiły żadnych rezultatów. Dobra passa jednak nie opuszczała go tego dnia i starszy chyba nie zauważył tych irytujących plam na jego policzkach, więc kontynuował jakby faktycznie nic się nie wydarzyło.

— No racja. Po prostu się przestraszyłem, jak widać niepotrzebnie. I też się cieszę hyung, że udało się nam w końcu pójść razem zjeść, i pogadać chwilę. — Uśmiech nie schodził teraz z jego twarzy, przez co oczy zamieniły się w dwie wąziutkie kreski. — Będę już leciał, bo jest po dziewiątej, a jutro wcześnie wstaję. Z rana jeszcze na siłownię, przed pracą chcę zdążyć. Pa, hyung! — wysiadając z samochodu pomachał starszemu i po usłyszeniu pożegnania od Mina, zatrzasnął drzwi od jego samochodu.

Droga do mieszkania nie zajęła mu długo, bo ile może trwać wpisanie kodu do domofonu, wspięcie się na trzecie piętro i przekręcenie klucza w drzwiach? Raczej niedługo, zważywszy na to, że chłopak miał kondycję przez codzienną wspinaczkę. Co prawda, mógłby pojechać windą, lecz nie uznawał jej i omijał ją szerokim łukiem, nawet jeśli był napruty jak świnia.

Po wkroczeniu do swojego małego królestwa, zamknął drzwi, ściągnął zbędne odzienie i udał się do kuchni, by napić się wody. Dzisiaj nie będzie nic więcej jadł, ilość kalorii, którą przyswoił, zdecydowanie tego mu zabraniała, a i pora już nie sprzyjała obżarstwu.

Wyszedł z pomieszczenia kierując się do łazienki, po drodze zahaczając o sypialnie, by jeszcze zgarnąć swoją pidżamę, którą tworzyły bokserki i odrobinę za duży T-shirt. Prysznice w jego przypadku przeważnie nie trwały długo, aczkolwiek dzisiaj męczył go natłok myśli, głównie przez spotkanie i zachowanie Yoongiego. Znów skarcił się w myślach za głupie rumieńce, które wyskoczyły na jego policzkach tylko z powodu dotyku smukłych dłoni przyjaciela między pasmami włosów. Nie wiedział czemu jego ciało robiło mu taki wstyd przed starszym oraz nadzieję, że jednak ma jakieś szanse u Mina.

To przecież niedorzeczne, jeszcze pół roku temu miał on dziewczynę, notabene jego kuzynkę, z którą się rozstali z nieznanych mu powodów. Mimo, iż szarowłosy był aktualnie wolny, nie świadczyło w żadnym stopniu o tym, że mógł się mu podobać, chociażby z tak prostego powodu jak to, że przyjaciel był stuprocentowym hetero. W przeciwstawienie do niego, a byłe partnerki tylko to potwierdzały.

Nigdy Min mu nie wspominał o jakimkolwiek chłopaku, nawet w formie zabawy na jedną noc, a znali się dwa i pół roku, więc jemu jako swojemu przyjacielowi mógłby coś, choćby napomknąć, tak jak on zrobił to jakieś dwa lata temu. Dobijał go fakt, że jest tak długo zauroczony, a w sumie zakochany w Yoongim, bo nawet gdyby chciał, to nie mógłby nic z tym zrobić. A żeby jeszcze było tego mało, miał wrażenie, że starszy czasem szuka byle pretekstu by poczochrać go po głowie czy objąć ramieniem, jednak były to tak banalne czynności, którymi każdy przyjaciel obdarowuje drugiego, że zapewne wszystko zwyczajnie wyolbrzymiał. W tym akurat był specem. W przeciwieństwie do wiedzy na temat mowy niewerbalnej, więc po prostu mógł wszystko źle odczytywać.

Po zakończeniu wieczornej toalety, udał się do sypialni, by jeszcze szybko przyszykować sobie ubrania na kolejny dzień, bo znając życie, z rana nie będzie miał na to ani chęci ani czasu. Budzik nastawił na godzinę piątą i po wyłączeniu światła, szybko położył się do łóżka, czując już pierwsze oznaki zmęczenia.

~ ~ ~ ~ ~

Budzik go nie zawiódł, obudził go o wyznaczonej godzinie, dzięki czemu miał czas, by ogarnąć się z rana w łazience, zjeść śniadanie, którym oczywiście była jajecznica i ubrać się w sportowe, wcześniej naszykowane ciuchy. Do plecaka w formie worka wrzucił jeszcze ręcznik, obuwie na zmianę i portfel z dokumentami, a komórkę wraz z bezprzewodowymi słuchawkami chwycił do ręki, udając się do malutkiego przedpokoju, by jeszcze założyć na nogi buty do biegania. Zgarnął klucze z półeczki przy wejściu i wyszedł z mieszkania uprzednio zamykając je na wszystkie możliwe zamki. Nie żeby miał tam coś cennego, ale mimo tego, że mieszkanie nie należało do dużych i bogato wyposażonych, lubił je, nawet nie zważając na fakt, że dzielnica w której mieszkał do urokliwych nie należała.

Wyszedł z bloku, odpalił na smartphone'ie bluetooth'a, następnie playlist'e z żywą muzyką i wrzucił wszystko do do plecaka, z wyjątkiem oczywiście słuchawek, które włożył do uszu. Miał do przebycia jakieś cztery kilometry, a dwudziestominutowa przebieżka będzie idealną rozgrzewką przed treningiem.

Gdy dotarł na miejsce odbił swoją kartę, w szatni zmienił obuwie i wziął ręcznik ze sobą, resztę rzeczy zostawiając w przydzielonej mu szafeczce. Tego dnia miał zaplanowany trening siłowy na maszynach, który jak zwykle minął mu niesamowicie szybko, w szczególności, że miał jedynie godzinę czasu na ćwiczenia. Później jeszcze musiał zdążyć wrócić biegiem do domu, wykąpać się, ogarnąć i dojechać metrem do pracy.

Przy swoim stanowisku w firmie był jak zawsze kilka minut przed czasem, idealnie, by zrobić sobie kawę nim zabierze się za nowy projekt, którego konspekt czytał poprzedniego dnia, czekając na Mina. Tym razem miał on dotyczyć drogi rowerowej przebiegającej przez park znajdujący się w dzielnicy Gwanak. Całkiem blisko jego stacji metra, z którego codziennie korzystał, by dostać się do pracy.

Lektura tak go wciągnęła, że nim się obejrzał, dochodziła godzina jedenasta, dlatego szybko pozbierał swoje materiały i ruszył żwawym krokiem w kierunku sali konferencyjnej. Miało odbyć się tam spotkanie, podczas którego zostaną rozdzielone zadania dotyczące wcześniej wspomnianego projektu, pomiędzy pracowników.

Po trzech kwadransach każdy już dokładnie wiedział, czym miał się w najbliższym czasie zająć i wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że Jimin musiał udać się na teren gotowy pod inwestycje z nikim innym jak panem Jeon Jeonggukiem, kierownikiem oraz głównym projektantem. Wyjście to było o tyle dodatkowo stresujące, że jego przełożony był cholernie przystojnym, młodym i dobrze zbudowanym mężczyzną, który zdążył już wystąpić w kilku, jak nie kilkudziesięciu scenariuszach Parka. Oczywiście zajmował zaszczytną główną rolę razem z nim. Na samo wspomnienie ostatnich fantazji, czarnowłosy oblał się lekkim rumieńcem, od razu wyklinając w myślach idiotyczne reakcje swojego organizmu.

Westchnął i już miał ruszyć w kierunku windy, by dalej nie blokować przejścia na korytarzu, gdy nagle wzdrygnął się czując czyjś oddech na prawym uchu. Kiedyś to bujanie w obłokach zaprowadzi go do grobu.

- Wychodzi na to, że spędzimy razem całe popołudnie. Co ty na to, by jeszcze bardziej umilić sobie ten czas wspólnym lunchem w drodze do parku? Znam w okolicy całkiem przytulną knajpkę z rewelacyjnym jedzeniem. - Młodszy uśmiechnął się lekko unosząc lewy kącik ust.

- Brzmi zachęcająco. Tylko jeszcze pójdę do swojego stanowiska po rzeczy i możemy iść. Proszę poczekać przy recepcji, panie kierowniku - wymruczał, modląc się, by tylko głos mu nie zadrżał.

- Nie no coś ty, pojedziemy razem na dół. Wszystko mam ze sobą, więc tylko zgarniesz to, co potrzebujesz, a na miejsce udamy się moim samochodem.

Jimin skinął głową i ruszył za młodszym do windy, wciskając numer swojego piętra. Był tak zestresowany, że jego knykcie pobielały przez zbyt mocne ściskanie dokumentów w dłoniach, a na dźwięk dzwonka zwiastującego otwarcie drzwi, lekko podskoczył z zaskoczenia. Wydawało mu się, że usłyszał za sobą stłumiony śmiech, ale wolał się nie obracać, by jeszcze bardziej się nie skompromitować przed przełożonym. Zostawił dokumenty na swoim biurku, zabierając z niego komórkę i portfel, które zapomniał zabrać przed wyjściem do sali konferencyjnej.

Droga do knajpki minęła im w milczeniu, jedynie przy akompaniamencie cicho grającego radia, z wnętrza niesamowicie luksusowego auta należącego do młodszego. Mimo, że Park nie znał się jakoś wybitnie na samochodach, to ten rozpoznał od razu, gdyż od dobrych kilku tygodni wręcz huczało o nim w firmie.

No ale co się dziwić, tak młody, przystojny i utalentowany kierownik, mógł sobie pozwolić na zabaweczki z najwyższej półki. Hyundai Genesis. Przez popielate wnętrze wyłożone skórą, całą masę elektroniki i obłędny zapach nowości wymieszany z męskimi perfumami właściciela tegoż cudeńka, czuł się jeszcze mniejszy oraz drobniejszy siedząc na mięciutkim siedzeniu pasażera, obok atrakcyjnego kierowcy. Nie żeby wygląd miał jakieś znaczenie w kwestii umiejętności jego szefa. Po prostu nie mógł powstrzymać myśli, że Jeon idealnie pasuje do takiego otoczenia, a luksus go otaczający, jedynie dodawał mu męskości, która i tak aż nadto od niego biła, onieśmielając Jimina na każdym kroku.

Westchnął cicho, pogrążając się w nieco dołujących myślach dotyczących jego ciapowatości i nieogarnięcia, jakie zaprezentował przed swoim przełożonym. Zapewne jeszcze pomyśli, że dostał się do firmy przez przypadek albo poprzez koneksje, których nawet nie posiadał. A przecież udało mu się zajść tak daleko tylko dzięki swojej wytrwałości oraz zamiłowaniu do obecnej pracy.

- Jesteśmy już na miejscu. - Z zamyślenia wyrwał go głos Jeongguka. No pięknie, znów bujał w obłokach. - Zastanawiam się, nad czym tak myślałeś w drodze tutaj, bo mimika twojej twarzy co rusz się zmieniała. Czyżbyś już opracowywał w głowie jakieś plany dotyczące projektu? - Uśmiechnął się do niego lekko i zamknął drzwi za pomocą pilota przy kluczach, gdy już oboje z niego wysiedli.

- Chciałbym powiedzieć, że tak, ale niestety nie. Raczej podziwiałem pański samochód.

I jego właściciela, ale tego już nie śmiałby powiedzieć na głos. Znów poczuł gorąc wstępujący na jego policzki. Nie dość, że jego myśli przyprawiały go o szybsze bicie serca, to jeszcze sam fakt, że Jeon przypatrywał się mu w trakcie jazdy, nie ułatwiał mu uspokojenia galopującego tętna.

- Oh, podoba Ci się mój nowy nabytek? Długo zastanawiałem się nad kupnem kolejnego samochodu, ale stan poprzedniego już pozostawał wiele do życzenia, a gdy zobaczyłem ten model w salonie, nie mogłem się oprzeć, by chociaż nie obejrzeć go w środku i przyjrzeć się jego parametrom.

Tak jak Park mógł się spodziewać, teraz zaczął się monolog na temat nowego auta jego szefa, trwający praktycznie przez cały posiłek, który zjedli z tyłu, na rozstawionym ogródku restauracji. No dobra, może nie był to wykład, bo Jeongguk starał się zachowywać chociaż pozory konwersacji zadając pytania, na które w odpowiedzi i tak otrzymywał tylko mruknięcia lub skinienia głową, jednak nie wydawało się, by mu to w jakikolwiek sposób przeszkadzało.

Nagle, nie wiedzieć czemu, jego rozmówca ucichł. Jimin przeniósł wzrok z otaczającej go zieleni i już miał się zapytać, co się stało, że ten przerwał w połowie zdania, gdy poczuł dotyk w okolicy swojego mostka. Toteż spuścił w to miejsce spojrzenie, na smukłe palce młodszego, a gdy chciał się dowiedzieć, czy się przypadkiem nie ubrudził, te dotknęły koniuszka jego nosa, przez co automatycznie uniósł głowę do góry. Totalnie zdziwiony popatrzył się na wesoło uśmiechającego się do niego Jeona. Co tu właśnie się wydarzyło?

- No, nie ma co tak siedzieć i gadać o pierdołach, czas się brać do roboty, bo nas noc zastanie - powiedział spokojnie, jakby sytuacja sprzed paru sekund w ogóle nie miała miejsca, wprowadzając niższego w jeszcze większy stan konsternacji.

Młodszy wstał, zgarnął oba opakowania po sałatkach i ruszył w kierunki kosza na śmierci, by pozbyć się resztek po ich posiłkach. Park jedynie potrząsnął głową, starając się odgonić od siebie nieproszone myśli i skupić się na zadaniu, któremu we dwójkę teraz będą musieli się poświęcić.

Gdy dotarli na miejsce, od razu zaczęli robić pomiary terenu, sprawdzali podłoże oraz dyskutować nad ilością oraz miejscem tras rowerowych, które tu powstaną. Niby zadanie do najtrudniejszych nie należało, gdyż były tu już wytyczone chodniki, lecz mieli wszystko zmodernizować, a gdyby nawet tego nowy projekt wymagał, na nowo wszystko ustalić, tworząc ścieżki w innych miejscach. W głowie niższego huczało od ogroma pomysłów, jeden, przynajmniej według niego był na tyle dobry, że powinien wypalić, jednak nie on był projektantem, lecz tylko asystentem, a wspomniany zamysł zdecydowanie wykraczał poza jego obowiązki.

- Panie kierowniku, wiem, że troszkę ingeruję zarówno w pańskie, jak i Kim Namjoona zadania, ale wpadłem na pomysł, aby nieco rozszerzyć ten projekt, nie tylko skupiając się na drogach rowerowych czy ścieżkach dla pieszych. Może powiększymy nieco ten projekt o unowocześnienie również tego parku? Mam pewien pomysł odnośnie tego jak wszystkie trasy mogłyby prowadzić, lecz wtedy trzeba by było zlikwidować obecne, naruszając nieco teren zielony. Szczerze powiedziawszy, nie należało by wiele w ten obszar ingerować. Mieszkam w okolicy i często zdarza mi się zapuszczać w te tereny, niekoniecznie wyznaczonymi drogami, przez co miałem możliwość poznać lepiej okolice. Jest tu wiele urokliwych miejsc, o których większość ludzi nie wie, bo są skryte za drzewami. - Wiedział, że wiele ryzykuje, ale zależało mu na tym, by ta inwestycja wyszła jak najlepiej. Miał w głowie już nakreślony szkic zagospodarowania terenem i pragnął, by ujrzał on światło dzienne.

- Wiesz co, Park Jimin? Brzmisz niezwykle przekonująco i gdyby to tylko ode mnie zależało, to już kazałbym Ci nakreślić na kartce albo w CAD'zie to, co ci się w głowie zrodziło. Jednak ta decyzja nie zależy tylko ode mnie, musiałbym się porozumieć z kierownikiem finansowym oraz urzędem miasta, czy pozwolą nam rozszerzyć pierwotny projekt. Ale wiesz co? Zróbmy może tak, daję ci wolną rękę. Dostajesz na dzisiejsze popołudnie i cały jutrzejszy dzień wolne, w tym czasie przenosisz na papier jakiś szkic tego, co ci się widzi, a ja spróbuję porozmawiać z resztą. Może uda mi się przekonać ich do tego pomysłu, ale mając to rozrysowane, będzie łatwiej wpłynąć na ich decyzję, dlatego daj z siebie wszystko i na poniedziałek chcę widzieć chociaż wstępny konspekt.

Nie wierzył! Udało się! Jego szef, Jeon Jeongguk, naprawdę stwierdził, że jego pomysł może się udać i chce przekonać do niego resztę firmy! Ogromny uśmiech wpłynął na jego usta, przez co oczy zamieniły się w cieniutkie kreski, kształtem przypominając półksiężyce. W tej chwili miał ochotę skakać ze szczęścia i wyściskać wyższego mężczyznę przed nim, za samą chęć pomocy oraz wiarę w jego możliwości. Jedyne jednak na co mógł się w tej chwili zdobyć, to cicho powtarzane w kółko słowa wdzięczności i co rusz kłanianie się prawie po pas. Doprawdy nie mógł dać wiary temu, że to się rzeczywiście dzieje, a nie tylko w głupich komediach, które zwykł raz na jakiś czas oglądać.

- Spokojnie, jeszcze nie masz mi za co dziękować. Nie wiadomo, czy coś z tego w ogóle wyjdzie, więc nie nastawiaj się na powodzenie. Póki co, możemy być jedynie dobrej myśli i postarać się zrealizować ten plan. No nic, w takim razie się zbieramy. Jadę od razu do firmy porozmawiać kierownikiem Tuanem. Podwieźć cię gdzieś?

- Oh, nie trzeba, jak wspomniałem, mieszkam całkiem niedaleko, a spacer po parku dobrze mi zrobi. Akurat ułożę sobie wszystko na spokojnie w głowie. Jeszcze raz dziękuję, panie Jeon. - Po raz ostatni skinął młodszemu głową i po odłożeniu wszystkich przyrządów z powrotem do samochodu wyższego, skierował się do swoich ulubionych miejscówek, które chciał podkreślić w szkicu.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Bardzo miło mi powitać wszystkich przy pierwszym, opublikowanym przeze mnie fanfic'u ^^
Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam do gustu i podzielicie się ze mną swoimi wrażeniami lub chociaż klikniecie na gwiazdeczkę poniżej~ Konstruktywna krytyka jak najbardziej mile widziana!

Update w każdy poniedziałek, by maksyma "I hate Mondays" nie dotyczyła każdego xp

Miłego dzionka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro