31.10.1974
Było zimno i ciemno. Lily siedziała na parapecie w wieży Gryffindoru, okryta cienkim kocem w szare romby. Miała gorączkę i bolące gardło, więc pani Pomfrey zabroniła jej iść na ucztę. Marlena miała jej przynieść coś na kolację.
Po pustej wieży rozniósł się trzask portretu, jednak dziewczyna skupiona była na obserwowaniu czerwonego liścia na wietrze, ostatniego jaki spadł z bijącej wierzby.
- Przyniosłem ci szarlotkę z lodami i placek dyniowy – James postawił przed nią jedzenie i usiadł.
Spojrzała na niego załzawionymi od choroby zielonymi oczami. Otarła je wierzchem dłoni, a potem James pierwszy raz zobaczył, jak rudowłosa uśmiecha się w jego kierunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro