3
Dni w królestwie Hirane biegły powoli, a Aida miała swego rodzaju rutynę. Budziła się rano, dostawała syte śniadanie i szła na dziedziniec, aby oglądać pojedynki na miecze. Nikt nie wiedział, że jest księżniczką, więc nie była zmuszana do uczenia się kolejnych tańców czy rodzai kwiatów. Żyła w zasadzie tak jak chciała. Piątego dnia od jej przybycia dowiedziała się, że nazajutrz odbędzie się oficjalna kolacja, na której zdecydują co z nią zrobić. Od króla otrzymała piękna, białą suknię, której warstwa zewnętrza błyszczała w słońcu, a każdy ruch powodował to, że kreacja żyła własnym życiem. Była sznurowana z tyłu, ale nie posiadała gorsetu. Otrzymała także wianek, który miała założyć na włosy.
Gdy się ubrała i przejrzała w wielkim lustrze ujrzała swoje piękno, które suknia podkreśliła. Nie wyglądała jak księżniczka, nie miała bogatych zdobień czy tiary, ale wyglądała jak dama. Zeszła do sali jadalnej i zasiadła do stołu, kłaniając się królowi. Naprzeciw niej siedział mężczyzna. Około 50. roku życia, chociaż dobrze się trzymał jak na swój wiek. Miał przerzedzone brązowe włosy i zimne, niebieskie oczy. Nie był zbyt wysoki ani umięśniony, ale jak się domyślała, był jeźdźcem, więc musiał być silny. Przypatrywał się jej z zainteresowaniem i zajadał się potrawką wołową.
- Więc... Co z nią zrobimy królu? - Zagadnął Galot i upił łyk wina ze swojego kielicha, którego szarooka wcześniej nie zauważyła.
- Weźmiesz ją pod swoje skrzydła Galocie. Będziesz ją szkolił - Mężczyzna zwany Galotem spojrzał na Aidę i kiwnął głową w geście zrozumienia. Będzie ich czekało dużo pracy, ale dadzą sobie radę. Mają przecież dużo czasu.
- A jak się zwie ta dama? - Zapytał jeździec Cyryla.
- Ma na imię Samboja.
- Samboja... - Powtórzył przywódca elitarnych i pokiwał głową - Brzmi wojowniczo.
Księżniczka zdziwiła się na swoje nowe imię. Brzmiało bardzo... egzotycznie. Podobało się jej.
W ciągu następnych dni mieli rozpocząć trening... Przyprawiało to ją o strach. Nigdy nie dzierżyła w dłoniach miecza, a łukiem strzelała tylko amatorsko i zapewne niepoprawnie. Otrzymała za to łańcuszek ze srebrną zawieszką w kształcie gwiazdy. Na co dzień dostała jako ubiór białą, wełnianą tunikę, a na treningi dali jej wełnianą koszulkę i dopasowane spodnie z lnu. Kiedy wreszcie nadszedł dzień treningu, Aida wstała z samego rana i ubrała wybrane ubrania do ćwiczeń. Zjadła dwie kromki chleba z mięsem i popiła to świeżo zmieloną kawą. Wyszła na dziedziniec, gdzie czekał na nią Galot.
- Walczyłaś kiedyś mieczem? - Zagadnął i poszedł w stronę stojaka na broń.
- Nigdy. Umiem co prawda trochę strzelać z łuku, ale miecza nigdy nie miałam w dłoni - Jeździec pokiwał na to głową i podał jej drewniany i tępy miecz.
- Tym będziemy ćwiczyli wszelkie pchnięcia i obronę, ale musisz coś wiedzieć. W dłoni masz trochę mniejszą i lżejszą replikę miecza jednoręcznego. Wiesz, co jest minusem, a co plusem tego miecza? - Księżniczka czytała dużo na temat broni i odpowiedź na to pytanie była dziecinnie prosta.- Atak jest szybszy, ale słabszy niż przy mieczu dwuręcznym.- Dokładnie tak. A jeżeli włada nim ktoś słaby, to atak już w ogóle będzie słaby, więc będziemy pracowali nad twoją wytrzymałością i sprawnością fizyczną. Na początku pobiegniemy dookoła zamku. Zobaczymy, kiedy się zmęczysz - Odebrał jej drewniany mieczyk i zaprowadził w stronę leśnej dróżki. Zdjął z drzewa dwa czarne płaszcze i dał jej jeden - Ubierz to. Będziemy niewidoczni.
Dziewczyna włożyła na siebie płaszcz i założyła kaptur, naśladując swojego mentora. Starszy mężczyzna zaczął biec. Samboja poczyniła to samo i biegła tuż obok niego. Myślała o tym, że w może się spełnić. Dołączy do elitarnej armii i będzie mogła robić, to co zawsze chciała. Biegli od jakiejś pół godziny, a ona poczuła, że się męczy. Zatrzymała się i oparła dłonie o uda, po czym zaczęła głęboko oddychać.
- 10 minut przerwy - Mruknął Galot i podał jej manierkę z wodą. Wypiła kilka łyków i oparła się o drzewo - Z biegiem czasu będziesz się mniej męczyć, ale pół godziny to i tak dużo. Ja byłem w twoim stanie już po połowie tego czasu.
Po dziesięciu minutach ruszyli dalej i po kolejnych 40 minutach się zatrzymali. Kolejna przerwa i bieg. Obiegli zamek w trzy godziny, robiąc kilka przerw. Stanęli na polance niedaleko głównej bramy.
- Tutaj będziemy robić treningi. Będziesz tu przychodzić po śniadaniu. Teraz zrobimy zwykłe ćwiczenia dla początkujących jeźdźców - Pokazał jej serię ćwiczeń, a ona zdjęła czarny płaszcz i zaczęła je wykonywać. Bolało ją od tego ciało, bo nie była przyzwyczajona do takiego wysiłku. Gdy mieszkała w zamku, nie ćwiczyła. Chociaż niektóre czynności, takie jak prasowanie sprawiały jej niemałą trudność. Kilogramowe żelazko i prasowanie przez dwie godziny, z przerwami, aby nagrzały się węgle, było ciężkie. Usiadła na trawie, a brązowowłosy usiadł tuż obok niej.
- Zaczynałem, będąc mniej więcej w twoim wieku - Zagadnął - I mój mentor dawał mi taki wycisk, że wracałem stąd, jadłem i szedłem spać. To samo będzie z tobą. Chcę mieć tylko najlepszych ludzi, a dama się przyda. Czasami wysyłają nas na misje specjalne.
- Misje specjalne? - Zapytała zaciekawiona Samboja.
- Jedziemy do innych królestw i dowiadujemy się o ich planach i tego typu rzeczy. A kobiety zawsze wzbudzają większe zaufanie niż my.
- Czemu?
- Kobiet się nie podejrzewa o bycie w elitarnej jednostce armii - Podniósł brew, jakby naśmiewał się z jej niedomyślności.
- To ma sens - Uśmiechnęła się lekko dziewczyna i wstała z ziemi.- Wracajmy już. Niedługo zajdzie słońce, a niebo jest pochmurne, więc ciemno już będzie za niecałą godzinę - Galien też wstał i wziął jej płaszcz i wrócili do zamku, gdzie czekał na nich posiłek złożony z potrawki króliczej, pajdy chleba i wody do popicia. Posilili się i udali do swoich pokoi. Przywódca jeźdźców miał rację, bo gdy Samboja tylko poczuła miękkość łóżka, momentalnie odpłynęła i śniła o byciu tym, kim zawsze chciała.
W czasie gdy Aida zmacznie spała, jeździec siedział w ogrodach i przyglądał się żółtym różom, które miał w zasięgu wzrok. Dziewczyna miała duży potencjał, chociaż zastanawiał się, dlaczego nigdy wcześniej osoba z taką wolą nie miała w dłoni żadnej broni, a jak podejrzewał łuk, z którego strzelała, był zrobiony z kawałka drewna. Nienawidził niewiedzy i za wszelką cenę pragnął się dowiedzieć, skąd pochodzi ta nieznajoma dziewoja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro