4. Opiekun
"- Chcę być tym przyjacielem, w którym się beznadziejnie zakochasz. Tym, którego weźmiesz w ramiona i do swojego łóżka, i do osobistego świata w swojej głowie. Takim przyjacielem chcę być - mówi. - Takim, który zapamięta rzeczy, które mówisz, i kształt twoich ust, kiedy je mówisz. Chcę znać każdą krzywiznę, każdy pieg, każde drżenie twojego ciała, Julio [...] Chcę wiedzieć, gdzie cię dotykać - mówi - Chcę wiedzieć, jak cię dotykać. Chcę wiedzieć, jak cię przekonać, żebyś stworzyła uśmiech tylko dla mnie. [...] -Chcę być twoim przyjacielem - mówi - Chcę być twoim najlepszym przyjacielem."
Dziewczyna zachwycała się kotem. Od razu zrobiła mu mały kącik u siebie w pokoju. Postanowiła, że zrobi wszystko, by został przyjęty z szacunkiem.
Czesała jego mokre futerko, kotek był niedawno kompany, aż nagle usłyszała ten znajomy głos siostry.
-A to jest kuchnia...
"Za jakie grzechy?" Yuuri już wiedziała co się święci. Zamachnęła pokój na klucz. Cieszyła się, że ma jedne drzwi, Asumi miała dwie pary w swoim pokoju i jedne popsuła, więc się do końca nie zamykały i często o nich zapominała, dlatego łatwo można było wejść do jej pokoju.
Gdy siostra Yuuri oprowadzała "nowa zdobycz" Yuuri tylko wzdychała. "Za nic spokoju" myślała.
Wzięła się za czytanie mangi, kupiła ją nie znając treści, nie przeczytała opisu z tyłu, postanowiła zdać się na instynkt i mieć zaskoczenie czytając ją. Nawet na okładkę nie zwróciła uwagi. Próbowała try razy, za czwartym poddała się.
Pewna myśl nie dawała jej spokoju. Dręczyła ją, aż w końcu Yuuri postanowiła to sobie przedyskutować z sama sobą.
"A więc może znaczne od tego:jak? Jakim cudem? Trzeba myśleć racjonalnie. To dziwny i z całą pewnością niebezpieczny człowiek, więc pewnie zaprosił mnie, bo chciał:
a)poznęcać się
b)mieć niezły ubaw ze mne.
c) on sam nie wie.
Innych opcji nie ma i już. Faceci zapraszają tylko ładne dziewczyny. Trzeba trzymać się tej zasady, a ja... no cóż. Nie ma nic pięknego w mojej twarzy. Nie bez powodu ludzie mówią o tobie: brzydki/tka. Ja muszę zostawić tę sprawę w spokoju, bo inaczej będzie mnie prześladować. Nie ma powodu do zadręczania się..."
Jej rozmyślania przerwał telefon. Odebrała po pierwszym sygnale.
-Tak?
-Hej kochanie! Czemu nie odbierałaś?
-Co ja...
-Dzwoniła ze trzy razy...nieważne! Jak tam w szkole?
-Dobrze mamo dzięki, że pytasz.
-Ojciec jest w domu?
-Ymmm chyba nie...
-No to dobrze. Wiesz babcia kazała mu posprzątać jej dom, niedługo powrót myslałyśmy, że ten leń wróci po pracy od razu do domu, a tu proszę! A to ci niespodzianka, ale pewnie niedokładnie posprząta.
-Tak, pewnie tak.
-Dzwoniła do mnie pani Shunsuke, powiedziała...im kiedy to... a mam! Powiedziała, że już wraca i od dwudziestego możesz zacząć z powrotem u niej nauki. To świetnie prawda?
-No, bardzo się cieszę-mówiła monotonnym głosem, bez przekonania i entuzjazmu.
-Ja też! Powiedziałam ojcu, chyba zapamięta. Zawiezie cię, no i niedługo będzie też sztuka. Jeszcze się załapię, babcia też się cieszy...
-Chwila, co?
-Pani Shunsuke wystawia "Dziadka do orzechów" załatwiłam ci rolę śnieżynki tylko się przyłóż! Ćwiczyłaś prawda?
-No nie za bardzo...
-Yuuuri! Przecież ci tłumaczyłam, że masz ćwiczyć. Nie ważne powiem pani Shunsuke, żeby zaczęła łagodnie, bo ty przecież się nie przyznasz, że nie ćwiczyłaś. Tylko tym razem jak będzie wyznaczona sala, to słuchaj wyraźnie, żeby nie było tak jak rok temu, że by z ojcem siedzieliśmy w sali piątej, a ty tańczyłaś w sali szóstej, tuż obok!
-Dobrze mamo.
-Pa słoneczko!
-Pa mamo, pozdrów ode mnie ba...-rozłączyła się, zanim Yuuri dokończyła.
Dziewczyna westchnęła, odłożyła telefon i podeszła do drzwi. Przekręciła klucz, a następnie pchnęła. Ku jej zdziwieniu napotkała opór. Ktoś je zablokował.
"Znowu, poważnie?"
***
W tym samym czasie
Mężczyzna w średnim wieku przerzucił kolejną stronę gazety, gdy do pokoju wszedł jego najstarszy syn. Ojciec prychnął cicho i wlepił w niego wzrok. Chłopak stał spokojnie w salonie i zdejmował niespiesznie kurtkę, miał z nią drobne problemy, lecz się tym wcale nie przejmował. Gdy w końcu udało mu się ją zdjąć opadł leniwie na fotel, naprzeciw ojca. Uśmiechnął się lekko.
-Następnym razem nie będę na ciebie czekał do-zerknął na zegarek-dwudziestej drugiej. Po prostu zamknę drzwi na klucz, włączę alarm, a jak spróbujesz dzwonić domofonem to go wyciszę i będziesz się błąkał dalej.
-Ostro-skomentował jednym słowem chłopak.
-Będzie jak się nie ogarniesz-dokończył ojciec.
-Aha to dobra, czy to wszystko?
-Nie. Pójdziesz jutro z bratem do jakiejś dziewczyny.
-Chyba nie rozumiem.
-Ja do końca też nie, wciąż nie wierzę w ten cud, ale obawiam się o jego charakter, ona ma siostrę, młodszą zajmiesz się nią. No i będziesz przy okazji pilnować brata i tamtej dziewczyny.
-Ochrona plus szpieg drogo wyniesie.
-Ani grosza. Idź spać, co jest jutro?
-Sobota, dlatego wyszedłem, wiesz piątek dużej pochodzę po mieście, później pójdę spać, wcześniej wstanę...
-Aha to dobrze. No to jutro o dziesiątej.
-Będę spał.
-Zamknij się w końcu Hauru, mam na dziś dość, chyba coś mnie bierze.
Po tych słowach wyszedł. Chłopak włączył telewizor i ściszył głos, musiał to sobie przemyśleć, lubił myśleć, gdy coś mu w tle brzęczało.
***
Następnego dnia, rano
-Tato zaraz spalisz te naleśniki.
-Jeszcze chwilka.
Yuuri patrzyła się jak jej ojciec z precyzją obraza naleśnika. Nie spuszczał z niego oczu, niestety nie byk zbyt dobrym kucharzem, więc naleśnik naleśnika nie przypominał. Kojarzył się dziewczynie z topiącym się asfaltem.
-Proszę słoneczko-podsunał córce pod nos talerz ze zwęglonym jedzeniem-smacznego!
-Dziękuję tato, jednak poczekam na drugiego.
-Drugi będzie jeszcze lepszy-zaczął powolutku wlewać masę na patelnię.
-Asumi śniadanie!
W kuchni pojawiła się osoba całkowicie nie pasująca do reszty domowników. Gdy Yuuri, wraz z ojcem byli jeszcze w piżamach, Asumi miała na sobie jednej z najwyśmienitszych strojów. Z pełnym makijażem usiadła dom stołu. Obdarzyła siostrę lekkim uśmieszkiem, który nigdy nie wróżył nic dobrego.
-A co to?
-Naleśnik-odpoweidziała Yuuri.
-To nawet go nie przypomina.
Mężczyzna skrzywił się, ale przemilczał obelgę. Położył na talerzu drugi placem, nieco lepszy, lecz i tak czarny i twardy.
-Asumi może chciałabyś pojechać ze mną i siostrą do domu babci posprzątać, co?
-Yuuri nie jedzie i ja też nie.
-Jadę!
-Nie. Przykro mi tato, ale musisz poradzić sobie sam.
"Jak to możliwe, że w trzech zdaniach popsuła mi dzień?"
Ojciec wzruszył ramionami. Bez swojej stanowczej żony czuł się zagubiony i nie wiedział co ma robić w takiej sytuacji, więc po prostu milczał i zaczął smażyć trzeciego naleśnika. Dwie siostry mierzyły się spojrzeniami, Asumi pierwsza opuściła wzrok, nie dlatego, iż się poddała czy coś, to była czysta pogarda.
-No dobrze dziewczynki ja po śniadaniu wyjeżdżam, więc co robimy?
Starsza z dziewczyny nie kryła się z tym, że już wygrała.
-My zostajemy.
-Ymm tak tak. Dobrze jak chcecie. A i jeszcze jedno! Przed naszym domem pałęta się jakiś kotek.
-Ojej, weźmy go!-żachnęła się Yuuri.
-Rozmawiałem z matka i mie nie pozwoliła, więc proszę dziewczynki popytajcie po sąsiadach, czy by nie wzięli kota, nie chcę go oddawać do schroniska.
-Zajmę się tym.
Reszta śniadania przebiegła w ciszy. Przerywała ją tylko komórka Asumi, oznajmująca przyjście kolejnych wiadomości. Yuuri zerknęła na zegarek, była dopiero ósma. Dziewczyna nie wiedziała co będzie robiła przez cały dzień. "Śniadanie, kot, kąpiel, mangi i jakaś książka. Tak to będzie dobre. Nie! Śniadanie, kot, manga kąpiel, ciasto, książka, albo..."
Zorientowała się, że je powietrze. Już dawno z jej talerza zniknął naleśnik. Spojrzała przed siebie, jej siostra zostawiła swoją porcję." Naleśnik, kot i się zobaczy."
Gdy tylko skończyła jeść, wybiegła z domu. Nie musiała długo szukać, kot spał na wycieraczce i był zupełnym przeciwieństwem zwierzaka, którego znalazła wczoraj." Rodzeństwo".
Mała kuleczka delikatnie popiskiwała w dłoniach dziewczyny. Czarny ogonek muskał jej koniuszki palców. Zanim weszła na górę dokładnie przyjrzała się domom, które ją otaczały. Prawie żadnego ze swoich sąsiadów nie znała. To pewnie przez to, że nie lubiła ludzi.
Koty od razu się polubiły. Przeczucie nie zawiodło dziewczyny, to musiało być rodzeństwo. Gdy Yuuri rzucała małą kuleczkę, oba koty skakały na nią:najpierw czarny kotek, a potem biały.
-Umyjesz się wreszcie, czy nie?
"Ona nawet tak piękny widok potrafi zepsuć."
-Amm, Yuuri?
-Tak?
-Zapomniałam ci powiedzieć, że ktoś ma do nas przyjść. Mój kolega, z którym idę na koncert i jego brat, zajmiesz się nim?
"To wyjasnia, dlaczego tak się wystroiła."
-Dobrze, a kiedy przyjdą?
-Koncert jest dopiero o dwudziestej, więc pewnie późno.
-No dobrze.
Włączyła strumień wody, służący do masażu. Westchnęła głośno, gdy gorący strumień wody oblał jej kark. Zaczęła śpiewać swoje ulubione piosenki. Dziewczyna od kilku tygodni nie mogła zaznać spokoju. Zawsze ktoś dawał jej nowe obowiązki, jakby nie mogła mieć dnia wolnego. Cały czas robiła to na co inni mieli ochotę. Nawet dzisiaj wieczorem musiała coś zrobić, na co nie miała ochoty. Spośród trzech różnych balsamów do ciała, wybrała ten o zapachu magnolii i zaczęła się namydlać. Zdawało jej się, że Asumi coś tam piszczy, coś jak: Oj już! Zignorowała to.
"Ciekawe, czy pani Shunsuke da mi główną rolę."
Tylko raz zdarzyło się mieć dziewczynie główną rolę. Od tamtej pory wolała taniec w tle z resztą dziewczyn.
Miała wtedy dziesięć lat. Jej partner od samego początku nie przypadł Yuuri do gustu. Na ostatnich próbach odgrywali główny taniec. Dziewczyna była bardzo skupiona, niestety jej partner nie za bardzo. Gdy ona skoczyła, on zamiast ją złapać, zapatrzył się na inną dziewczynę i Yuuri zaliczyła upadek ze sceny na akcesoria, tymi akcesoriami były kartonowe chmury. Od tamtej pory, dziewczyna nie tańczy już z chłopakami, zadowala się rolami pobocznymi.
Wyłączyła strumień wody. Delikatnie wytarła się bawełnianym ręcznikiem, założyła swoją letnią sukienkę i na koniec związała długie włosy w dwa warkocze. To był jej ulubiony strój na weekend, gdy nikogo nie było w domu.
"Kot, manga, ciasto..."
Weszła do salonu zajrzeć do zwierzaków i zaniemówiła. W jej domu, w salonie, na sofie z kotami na kolanach siedział Jezus. "Jak to?"
Chłopak zwiesił ramiona. Obserwował skamieniała Yuuri. Nie miał pojęcia, że ona tu mieszka. Spodziewał się jakiegoś dziecka. Co prawda widział tabliczkę z nazwiskiem, ale nie mógł go skojarzyć z Yuuri. Już, gdy słyszał śpiew z łazienki zaczął się obawiać, iż to nie dziecko.
Jego obawy okazały się słuszne. Nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc lekką, przewiewną i dość sporo odsłaniającą sukienkę. Nigdy nie podejrzewałby jej o taki strój.
-Myślałem, że kto jak kto, ale ty nie założyłabyś czegoś...-zawiesił głos i wskazał gestem sukienkę dziewczyny-takiego-dokończył z uśmiechem.
-O Jezu...
-Tak?!
-Co...nie ja tylko...co ty robisz?
Odkrzyknął.
-Czy ty kiedyś nauczysz się wysławiać?
Yuuri spojrzała w dół.
-Ja się bardzo dobrze wysławiam.
-Nie powiedziałbym.
Zapadła dość krępująca cisza. Dziewczyna wycofała się do swojego pokoju. "Co ja robię?" Szybko zamknęła drzwi i zaczęła przeszukiwać szafę. Wyjęła z niej czarny golf oraz szare spodnie. "Do tego się nie przyczepi. Chyba" Zanim spowrtorem otworzyła drzwi schowała swoje mangi do szuflady, to samo zrobiła z maskotkami jenotów*.
Gdy pojawiła się przebrana w salonie Hauru czesał swoje włosy. Musiała mu przyznać, że były ładniejsze od jej własnych, takie zdrowe, gęste i długie, wręcz idealne. Zarzuciła zawstydzona swoje warkocze do tyłu.
-Masz coś na śniadanie? Głodny jestem.
"Spóźniłeś się."
-Ymm... tak właściwie to, co ty tu robisz?
-Chciałem zadać ci to samo pytanie.
-Mieszkam.
-Aha. Wiesz zostałęm zwerbowany do pilnowania twjego tyłka. Myślałąm, że masz z pięć lat, góra sześć.
-Asumi powiedziała, że przyjdzie o dwidziestej jakieś dziecko do pilnowsania...
-Kto? A tamta zdzira, tak?
-To moja siostra!
-Wiem.
"Co za cham! Po prostu bezczelny."
Ruszyła się z miejsca. Poszła prosto do kuchni.
-Na co masz ochotę?
Widząc uśmieszek chłopaka zmrózyła oczy.
-Co chcesz jeść?
-Zjadłbym zupę, ale nie wiem jaką i może ryż, polany sosem sojowym. O i jeszcze krewetki!
"Muszę iść do sklepu. On jest gorszy od Asumi."
-Dobrze poczekaj, zaraz wracam.
-Gdzie idziesz?
-Do sklepu, nie ma wielu składników.
-Ty chcesz iść do sklepu, żeby ugotować mi śniadanie?
-Tak...
-To idź-machnął ręką.
Gdy chłopak usłyszał trzask zamykanych drzwi wstał z sofy i zaczął się przechadzać. Nigdy nikt dla niego, prawie go nie znając nie zrobił czegoś takiego. Przecież on tylko rzucał propozycje.
Yuuri biegłą ile sił nogach. "Trzeba przwietrztć mózg." Całą drogę do galerii przebiegła. Ustała dopiero w sklepie. "Co my będziemy robić przez tyle czasu? Nie...co to, to nie!" Przechadzała się po alejkach i wsadzała do koszyka potrzebne rzeczy." Może zaproszę Tashumi? Albo on gdzieś pójdzie, przecież nie może cały dzień siedzieć w domu. To nie ten typ. A jakbym powiedziała, że widziałam jego kolegę? Musi mieć kolegów. Nie, nie wolno kłamać, nie zniżę się do jego poziomu."
Zagapiła się i uderzyła w kobietę przy kasie koszykiem.
-Najmocniej panią przepraszam!
Zgięła się w pół.
-Nic się nie stało dziecko. O Yuuri witaj!
-Och pani Ryu , dzień dobry!
Kobieta odwróciła się. Dziewczynie było tak strasznie wstyd. Pani Ryu była żoną jej nauczyciela matematyki, który tak niedawno ją zdradził. Yuuri nie mogła jej spojrzeć w oczy. "Nawet nie wie z kim żyje pod jednym dachem."
*Nie będę tłumaczyła czym jest jenot. Pokażę wam zdjęcie. :)
A oto jenoty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro