Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Same tragedie

"Prawdą jest, że najpiękniejszy wschód słońca potrzebuje zachmurzonego nieba...

A oni wciąż czekają aż ze wschodem słońca nadejdzie lepszy dzień..."






Następnego dnia rano


Yuuri walnęła w budzik otwartą dłonią po raz piąty. "Zamilcz! Narzędzie diabła..."

Ktoś wpadł do pokoju. Mężczyzna rozejrzał się w poszukiwaniu córki. Zwinęła się w łóżku niczym kot. Czarne, jak smoła włosy opadały facetowi na spokojna twarz. Duże oczy w kolorze wzburzonego morza, rozjaśnił blask, gdy wypowiedział imię ukochanego dziecka.

-Yuuri spóźnisz się.

Podszedł do łóżka i klepnął dziewczynę ramię. Na początku lekko, później trochę mocniej, a na koniec zrzucił ją z materaca. Yuuri przetoczyła się półsenna po podłodze i wylądowała u stóp ojca.

-Kochanie, nie chcę cię martwić, ale za piętnaście minut-spojrzał na złoty zegarek, który zawsze nosił-a nie za trzynaście minut spóźnisz się na pociąg. Lepiej się pospiesz.

Dziewczyna jęknęła w przestrachu. Szybko wbiegła do toalety.

***

Yuuri biegła, ile sił w nogach. "Zdążę, zdążę, na pewno zdążę!" Po drodze mijała ludzi, nie jednego potrąciła, rzucała przez ramię: przepraszam! i biegła dalej.

-Jest!-wyrwało jej się.

Pociąg miał minutowe opóźnienie. Można powiedzieć, że to łut szczęścia ją ocalił, przed spóźnieniem.

Dziewczyna wpadła do przedziału niczym huragan. Wypatrzyła w tłumie siostrę. Asumi nawet w mundurku potrafiła przyciągać uwagę. Nie można powiedzieć o niej, iż wyglądała ładnie, ona po prostu lśniła. Inne dziewczyny z liceum łypały na nią wzrokiem i szeptały cicho, Yuuri dobrze wiedziała co, ale nigdy nie mówiła o tym siostrze. Ani razu nie wspomniała jej, że z tą szminką wygląda jak zwykła dziwka, tolerowała to, bo zdawała sobie sprawę, że jest przeciwieństwem piękna i nie ma głosu w tej sprawie.

Palcem podciągnęła okulary wyżej na nos i zajęła miejsce przy Asumi. Ledwo musnęła tyłkiem siedzenia, a starsza z sióstr ryknęła:

-Zajęte, kurwa!

-Ale przecież...

-Precz!

-Nie ma już wolnych mie...

-Precz!

-Zołza-wymamrotała.

Nie było więcej miejsc siedzących, więc Yuuri ustała przy jakimś mężczyźnie.

Po pięciu minutach pociąg wyhamował. Dziewczyna wypatrywała wolnych miejsc. Znalazła jedno, ale zauważyła, iż pokuśtyka do niego jakaś staruszka. Uśmiechnęłaś się pod nosem. "To sobie postoję." Ku zdziwieniu Yuuri i kilku innych osób, staruszka ominęła miejsce siedzące i ustała obok grupki mężczyzn. Pani, która również obserwowała tę scenę powiedziała:

-Proszę pani tu jest wolne-wskazała kciukiem miejsce.

-Ćwiczę kości.

Dziewczyna uśmiechnęła się. Przypomniała jej się jej babcia, wiecznie smutna i uparta. „Już niedługo się spotkamy" z tą myślą spokojnie wystała dalszą drogę.

***

Pędziła naprzeciw wiatrowi, który bez litości uderzał w jej twarz, rozwiewał jej włosy i doprowadzał przygładzony strój do nieładu, przez co wyglądał na dopiero co wyjęty spod łóżka i jak na złość taki był, ale Yuuri przed wyjściem oraz w pociągu skutecznie go przygładziła.

Zauważyła, że w jednej z kawiarni jest promocja: pączki po 120 jenów. "Zajdę tam."

Wbiegła do klasy z gracją słonia, a raczej słonicy, taranując wszystko na swojej drodze. Dziewczyna rozglądała się za swoją przyjaciółką, jednak tej nigdzie nie było.

Yuuri zaczęła obawiać się, że to przez ich wypad do kina. "Jest zła, bo wszystko popsułam, ale to w końcu ona mnie zaprosiła." Rozpakowała książki i wygrzebała z samego dna torby piórnik. Usadowiła się na krześle. Z kolejnymi słowami nauczyciela od historii zaczynała przysypiać. "Czytałam o tym." Dziewczyna wiedziała, co było i będzie na dzisiejszej lekcji, czasami nudziło ją to, że na każdą lekcję jest, aż tak przygotowana. W końcu odpłynęła.

***

Wczoraj w kinie

-Yuuri jak zwykle równo z czasem.

Taro spojrzał na zegarek i podsunął go pod nos dziewczynie. Była równo dwudziesta.

-To co-zaczęła Tashumi-wchodzimy?

Yuuri i Taro zgodnie pokiwali głowami, cała trójka weszła do kina. W środku ktoś do nich podbiegł. Zaskoczona dziewczyna zaczęła obmacywać torebkę w poszukiwaniu zaostrzonego ołówka, na szczęście nadbiegającego chłopaka szybko go nie znalazła.

-O Jun już jesteś!- Taro zaczął się dziwnie uśmiechać do nieznajomego. To było poufne spojrzenie połączone z lekkim uśmieszkiem, Yuuri zaczęła nabierać podejrzeń.

-Hej!-Tashumi wyciągnęła rękę, którą Jun z chęcią przyjął.

-A to Yuuri, mówiłem ci o niej.

"Niby co mówiłeś?" Dziewczyna patrzyła się bezmyślnie w wyciągniętą ku niej dłoń. Cofnęła się o kilka kroków. Kiwnęła lekko głową i przy truchtała do koleżanki. Liczyła, że już wszystko pójdzie bez zbędnych komplikacji, myliła się.

Taro zgrabnie ją odepchnął od Tashumi i sam zajął jej miejsce. Dziewczyna ustawiła się za nimi i wyjęła swój bilet. Obdarzyła Juna wrogim spojrzeniem, gdy zorientowała się, że ten ustawia się koło niej.

Taro poszedł po coś do picia i jedzenia, więc Yuuri zgrabnie władowała się na jego miejsce na kanapie naprzeciwko ich sali. Ktoś chwycił ją za rękę.

-Co chcesz do picia?

-Słucham?

"O co mu chodzi?"

-No, Taro poszedł po coś dla niego i Tashumi, więc ja idę po coś dla nas...-zamilkł widząc wytrzeszczone oczy Yuuri, nie spodobało jej się słowo "nas"-Dobra wezmę ci colę i popcorn, lubisz?

-Nie życzę sobie, by jakiś nieznajomy stawiał mi jedzenie. Jestem w stanie za siebie zapłacić, a ty możesz chcieć coś w zamian, więc wolę spasować.

-Duża ta cola, czy mała?

Zacisnęła pięści, ale tylko warknęła: mała!

W sali wcale nie było lepiej. Dziewczyna cieszyła się, że poszli na komedię, bała się horrorów, które tak lubiła Tashumi. Co prawda nigdy nie krzyczała, ale za to płakała, nie chciała wyjść z kina zalana łzami. Gdy usłyszała, że Taro coś wybierze myślała, że tak właśnie będzie, lecz chłopak miło ją zaskoczył, gdy wybrał komedię.

Niestety po pięciu minutach filmu, nie licząc reklam, ręka Juna znacznie wystawała poza jego siedzenie i nie wiadomo jakim trafem w końcu znalazła się obok ręki Yuuri. Dziewczyna siedziała wciśnięta w jeden bok fotelu. Rozumiała jedną czwartą z "oglądanego" filmu.

Pod koniec jej głowa spoczywała na ramienia Tashumi, a jedna z nóg była na jej fotelu. Jun okazał się godnym przeciwnikiem dla Yuuri: walczyli o swoje do samego końca, żadne się nie poddało. Siedział na siedzeniu Yuuri bezczeli się do niej uśmiechając.

***

Po lekcjach

"Nienawidzę sprzątać szkoły!" Starła kurz z biurka nauczyciela z zadowoloną miną. "Lśni, chociaż raz."

-O Yuuri skończyłaś? To teraz wyniesiesz śmieci!

"Dlaczego tylko ja tu sprzątam!?" To był niepodważalny fakt: tylko Yuuri sprzątała lub poprawiała coś po innych. Z niechęcią chwyciła żółty, załadowany po brzegi kosz na śmieci.

Ciągnąc kosz patrzyła na wszystkich, którzy ją mijali. Mimo jej proszącego spojrzenia nikt jej nie pomógł. "Ludzie to chamy!" Na ostatnich schodach padła. "Mała przerwa w końcu do sześć pięter w dół z pełnym koszem!"

-Jezus! Chodź zaniesiesz to do 2c!

"Chwila ja jestem z drugiej "c"! Kurde znów dostanę jakąś robotę, trzeba uciekać."

Specjalnie ułożyła jednego kitka na plakietce z jej klasą, aby ją zasłonić. Powoli ciągnęła kosz ku podwórku. Była tak zapatrzona w obiekt do którego dreptała, że nie zauważyła biegnących pierwszoklasistów. Yuuri zajerejstrowała tylko to, iż ktoś ją odepchnął ze swojej drogi, później poczuła niemiłe zderzenie z podłogą. "O tu nie wysprzątali. Leni są ci z ostatniej klasy..."

-Dobra, Jezus zostaw te papiery na korytarzu leży jakaś dziewczyna! Weź coś zrób!

-To podstawówka, nie wiem w czym mógłbym...

-Nie tylko tak wygląda, ma mundurek. No idź, bo zaraz ktoś na nas zakabluje, że się nas młodszymi znęcamy!

"Nie jestem z podstawówki!"

Czyjeś silne dłonie postawiły ją na nogi, niestety nie postała za długo. "Okulary, proszę dobry człowieku, podaj okulary."

-Skądś cię znam... to ty kręciłaś się obok mojego domu i jeszcze probowałaś uprowadzić mi kota.

-Jaa nie...okulary, proszę...

Puścił ją, a na runęła na podłogę.

-Masz trochę się potłukły...ymm co robisz na podłodze?

-Mmman do pielęgniarki...

Spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem.

-Dobra zaprowadzę cię do pielęgniarki, ale masz powiedzieć, że widziałaś jak rano jakiś koleś sprowokował mnie do bójki, jasne?

-Jaa niee, niech ci będzie.

-Chodź.

"Co kurwa?!" Zarzucił ją sobie na ramię i poszedł prosto, bez oznaki zmęczenia, czy choćby oporu, jakby nikogo nie niósł.

***

Yuuri obudziła się w pokoju pielęgniarki lekko oszołomiona. Myślała, że pokój będzie straszny i nieprzyjemny, bardzo się myliła. Prawie na każdym skrawku ściany były poprzyklejane naklejki z jakiegoś anime. Pomieszczenie pomalowane było na pudrowy róż, a dodatki miały nieskazitelnie biały odcień." Przytulnie."

Już miała się uśmiechnąć kiedy usłyszała:

-Yuuri ty to zawsze coś odwalisz! Musiałam tu na ciebie czekać, ale wstyd! Teraz moja klasa wie, że jesteśmy spokrewnione! Jak ci nie wstyd!?

-Asumi, ja nie chciałam...

-Ty nigdy nie chcesz, ale jakoś zawsze wszystko spada na mnie!

-Przepraszam.

Dziewczyna tupnęła nogą.

-Zbieraj się! Za-spojrzała w telefon-półgodziny mamy pociąg.

Yuuri wstała z miękkiego łóżka, dobrze jej się na nim leżało, ale niestety czas gonił. Wyszła szybko, nie widziała nigdzie pielęgniarki, ani tego chłopaka, więc nie miała jak się rozliczyć. Poza tym z pękniętymi okularami nic nie widziała i chciała jak najszybciej wrócić do domu, gdyż tam miała zapasową parę.

***

Dziewczyna klapnęła na łóżko z nową parą okularów na nosie, czuła się jak nowo narodzona. To zdecydowanie był dzień pełen nieszczęść. "Zrobię Asumi coś do jedzenia, może się od gniewa."

Yuuri cicho zabrała się za gotowanie, jej siostra po wyjściu ze szkoły nie odezwała się do niej słowem. Jakby to była wina dziewczyny, że ją potrącono.

Gdy skończyła dostała wiadomość od Tashumi.

Tashumi

Przejdziemy się?

Yu

W kafejce przy szkole są paczki za 120 jenów.

Tashumi

Kojarzę, będę czekała w środku.

Yu

Tylko my?

Tashumi

Tym razem tak, muszę ci sporo wyjaśnić.

Yu

Zaraz będę.

-Asumi ja muszę...

-Zejdź mi z oczu!

-No właśnie to zamierzałam zrobić. W lodówce masz jedzenie-po tych słowach wybiegła.

Zbierało się na deszcz, więc Yuuri zdążyła cofnąć się po parasolkę. Chmury rano były białe, jednak około godziny dziewiętnastej kolorem przypominały popiół. Temperatura spadła, prawdopodobnie poniżej zera.

***

Kafejka była przytulna, bo co innego można powiedzieć o takim miejscu? Wnętrze było pomalowane na czerwono, siedzenia wykonane zostały ze skóry, ale została ona przykryta narzutami z futra, dzięki czemu były miękkie. Miłe połączenie. Niby nic niezwykłego, bo to prawda. Cała magia tamtego miejsca tkwiła nie w jego wyglądzie, lecz w zapachu. Otóż w pomieszczeniu pachniało ziarnami kawy, świeżo mielonymi i lodami miętowymi, specjalnością tego lokalu.

Yuuri pochłaniała właśnie drugiego paczka, gdy Tashumi odkrzyknęła teatralnie. Dziewczyna uniosła brwi.

-Wiesz Yu, ja to nawet nie wiem jak mam zacząć.-Yuuri milczała, więc Tashumi postanowiła mówić dalej-No na początku to muszę cię przeprosić. Taro i ja chcieliśmy pójść na randkę, ale tak sobie o tobie pomyślałam...wiesz jesteśmy już w drugiej klasie liceum, a ty jeszcze nikogo w życiu nie miałaś. To trochę dziwne. Nie, żeby mi to przeszkadzało czy coś, w pełni akceptuje cię taka, jaka jesteś. No i...

-Nie musisz Tashumi, wiem i rozumiem.

-Ty jesteś dla mnie za dobra! Yuuri jak możesz być taka miła? To nie jest normalne! Powinnaś być zła, przecież przeze mnie obcy koleś cię macał, a ty nic!

-Owszem jestem zła, ale wiem, że chciałaś dobrze.

Tashumi zaczęła się śmiać.

-Yuuri kocham cię!-rzuciła się na koleżankę, a ta jak dyby nic uściskała ją i zmierzchwiła jej włosy.

-Chcesz zobaczyć co namalowałam?

-Jasne, dawaj!

Yuuri wyjęła szkicownik, a następnie odszukała odpowiednie rysunki. Jeden z nich przedstawiał ogromnego balona, lecącego prosto przed siebie, takiego, jakiego widziała dziewczyna idąc poprzedniego wieczora do kina. Na drugim obrazku był kot. Zwykły kotek, wyróżniający się jedynie oczami, o różnych barwach. Jego prawa tęczówka była zielona, a lewa niebieska. Oba rysunki zostały naszkicowane ołówkiem.

-Piękne Yu.

-Dzięki.

-Dobra na mnie już pora, tak właściwie to za półgodzinki mam wziąć leki, chodź odprowadzę cię do pociągu.

-Zostanę.

-To pa.

-Pa, Tashumi!

Yuuri zaczęła chować swoje dobytki. Zamierzała zjeść jeszcze jednego pączka z budyniem i polewą truskawkową. Ustawiła się w kolejkę. "Szybciej, szybciej." Kolejka przesuwała się ślimaczym tempem, czyli tak jak zawsze w przypadku kolejek.

-Dzień dobry, poproszę...

-Dwa pączki z budyniem i polewą truskawkową!

Ktoś wepchnął się przed Yuuri i jeszcze na dodatek kupił ostatnie dwa pączki, które zamierzała kupić dziewczyna.

-Przepraszam, ale ja tu...

-Poczekasz, nic ci się nie stanie.

"Spłoń demonie."

-To, co zrobiłeś było bardzo niestosowne iii...i...-Yuuri zaniemówiła, gdy chłopak się odkręcił. To był on, tak zwany Jezus, chłopak, który zaniósł ją do pielęgniarki, ten, który zabrał jej sprzed nosa mangę.

Dopiero teraz miała okazję, by mu się przyjrzeć. Tak jak tamtego dnia rzuciła jej się w oczy umięśniona klatka piersiowa. "Siłownia, dużo siłowni." Ciemne ubrania, jakby nie miał innych, lub nie lubił kolorów. Wydatne kości policzkowe, łagodne rysy twarzy. Dość blada cera, bez skazy, za idealna. Kształt oczu dość nietypowy, przypominające oczy kota, a kolor... jakby morze zamarzło, lód. Oczy, które nie płaczą i nie współczują. Spory nos i duże, lekko czerwonawe usta. No i włosy, długie, kręcone, brązowe, sięgały mu do pasa, jak nie dalej. "Faktycznie jak u Jezusa."

Śliczne nie zawsze oznacza dobre, Yuuri wiedział o tym dobrze, bo mieszkała z chodzącym ideałem, który był zły do szpiku kości.

-Tak?-pani zza kasy uśmiechała się ciepło, jakby przepraszająco.

-Cztery pączki czekoladowe.

-Należy się czterysta osiemdziesiąt jenów.

-Proszę-dziewczna podała kasjerce pieniądze i odebrała reklamówkę z pączkami.

Wyskoczyła z kafejki dość poddenerwowana. Na dodatek padał deszcz, musiała zdjąć okulary, bo krople deszczu uniemożliwiały jej widzenie. Schowała się na przystanku, wtedy właśnie zobaczyła, że ktoś idzie w jej kierunku. "To on."



Rozdział został poprawiony dnia: 16.10.2016 o 13:46, dziękuję za przeczytanie.   :)






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro