1.
Muriel Fillion
Kiedy słońce zajaśniało na niebie, a budzik z Francji, w kształcie wieży Eiffla zadzwonił godzinę później niż powinien, Muriel wiedziała już, że czeka ją ciężki dzień. Gdy pomyślała o sprawdzianach, których jeszcze nie zaliczyła i ilości zadań, które na siebie wzięła, ogarnęło ją przerażenie. Koniec roku był coraz bliżej, a jej harmonogram pękał w szwach. Po co organizować szkolne przedstawienie, na które i tak nikomu nie będzie chciało się przyjść? Po co urządzać letnie przyjęcie? Czy w ogóle warto wstawać z łóżka? Jaki sens ma życie..? Nie. Nie czas na poranną depresję. Ktoś tu i tak już jest spóźniony.
Przygotowanie do szkoły nie zajęło Muriel wiele czasu. Założyła czarną koszulę i czarne spodnie. Nie trudziła się makijażem. Liceum w Naston było pełne bogatych nastolatek, z których każda chciała być idealna. Wszystkie dziewczyny ubrane w najlepsze stroje, pomalowane najdroższymi kosmetykami, wyglądały niemalże identycznie, jak lalki, leżące w pokoju Anett. Korytarz szkoły przypominał raczej wybieg mody. Oczywiście nie każdy uczeń wpasowywał się w te standardy. Niektórzy, tak jak Muriel, gardzili całą tą elitą.
Ktoś z domowników był na tyle miły, że raczył zrobić śniadanie. Francuzka zabrała się za jedzenie.
- Dzisiaj będzie impreza. Idziesz?
Mała, piegowata rączka, wyrwała jej z ręki ostatnią kanapkę. Dziewczyna, podejrzliwie zmierzyła złodziejkę wzrokiem. Czternastolatka miała na sobie t- shirt odsłaniający brzuch, krótką spódniczkę i nieco za dużo podkładu.
Muriel uniosła brwi z rozbawieniem. Na usta pchała jej się masa złośliwych komentarzy.
- Nie jestem pewna czy znajdę na to czas - Anett przewróciła oczami - za to wiem, kto NA PEWNO na nią NIE pójdzie.
- Och. Naprawdę?
- Tak.
Dziewczynka spojrzała na siostrę jak wąż, który właśnie zastanawia się gdzie ukąsić.
- Mama pozwoliła mi iść. Ty w moim wieku chodziłaś.
- Impreza w Naston to nie miejsce dla czternastolatki. To nie Francja. Będzie mnóstwo ludzi, którzy niekoniecznie mają dobre intencje. Wpadniesz w złe towarzystwo. Upijesz się. Zajdziesz w ciążę...
- Nie!
-... a tak się składa, że ja nie lubię dzieci.
Anett, czerwona na twarzy, już miała odpowiedzieć, ale Muriel zamknęła frontowe drzwi, tuż przed jej zadartym nosem.
- Pójdę! - Mała nie dawała za wygraną - Jeszcze zobaczymy!
- Mhm. Pójść, to ty sobie możesz co najwyżej do szkoły.
Muriel uznała dyskusję za skończoną. Na głowę nałożyła kaptur, a przemarznięte ręce, schowała do kieszeni bluzy.
Jej bordowe martensy, rozchlapywały każdą kałużę.
Louisa Evan
- Dlaczego mi to robisz Paco? Dlaczego?!
Bernardyn przekrzywił tylko głowę, jakby zastanawiał się o co tyle hałasu.
Piękna kremowa sukienka od Chanel była cała obśliniona. Załamana Louisa opadła na podłogę, wśród mnóstwa płyt, książek i rysunków.
- Wybacz staruszku - objęła psa, delikatnie głaszcząc splątaną sierść - chyba trochę wariuję, co? Patrz, nawet nie była oryginalna... - uniosła sfatygowaną tkaninę.
Dziewczyna wcale nie miała ochoty na spotkanie z przyjaciółmi Luka. Wizja spędzenia dnia z tymi zapatrzonymi w siebie ludźmi, ani trochę jej się nie podobała. Nawet głos Alexa Turnera, dochodzący z odtwarzacza, nie był w stanie poprawić jej humoru.
Dlaczego to wszystko jest takie głupie? Czemu nie może spotykać się z Lukiem bez udawania pustej diwy? Czy nie mogłaby ubrać się w stylu Lou? Założyć t-shirt Ashtona, nasunąć na nogi trampki i zabrać Luka w nieznane. Zatrzymali by się gdzieś po drodze i jedli kurczaka rękami, pijąc piwo.
Nastolatka wybrała pierwszą z brzegu bluzę i jeansy. Wyjrzała przez okno. Białe Porsche czekało na nią pod domem. Poczuła nerwowy ucisk w żołądku, mimo tego wyszła znajomym na spotkanie.
Zdziwiona, zauważyła, że wśród nich nie ma Luke' a.
- Wsiadaj młoda. - Jordan, klasowa szycha, uśmiechnął się do niej, obnażając białe zęby.
Nienawidziła tego cwaniaka. Był od niej zaledwie rok starszy.
Dwie dziewczyny - Natalie i Sarah zaczęły chichotać i szeptać do siebie na jej widok. Była zmuszona usiąść obok nich. Z przodu siedziała jeszcze Nicole. Ona wydawała się mniej fałszywa niż reszta.
- Luke organizuje imprezę, nie będzie go dziś w szkole. - oznajmiła, uśmiechając się ciepło.
No to super.
- Znów cały dzień spędzi z Alessią... - Sarah westchnęła teatralnie - Jak myślisz, Natalie? Poradzą sobie z przygotowaniami?
- Myślę, że we dwoje na pewno dadzą sobie radę. - Brunetka mrugnęła do przyjaciółki. - Alessia Drew ma niesamowitą klasę...
- Alessia Drew to dziwka. - Warknęła Louisa, jakby to była oczywista oczywistość.
Alessia Drew to dziwka, a Ziemia krąży wokół słońca.
Nicole zrobiło się głupio. Odchrząknęła nerwowo.
- Dajcie spokój, przecież Alessia nie dorasta naszej Lou do pięt.
- Chyba TWOJEJ Lou. - warknęła Natalie.
Lou czuła, że jeszcze jedno słowo więcej i któraś z dziewczyn oberwie.
- Jordan, zatrzymaj samochód. No dalej, zatrzymaj go!
Wbiła paznokcie w ramię chłopaka. W tamtym momencie była gotowa wyskoczyć z pojazdu. Porsche zachamowało gwałtownie.
Dziewczyna poczuła się jak mysz, której właśnie udało się uciec przed namolnymi kotami. Ruszyła przed siebie, zdeterminowanym krokiem.
Co Muriel zrobiłaby na jej miejscu? Rzuciłaby w ich stronę jakiś sarkastyczny tekst i zmusiła do pójścia pieszo? A Alex? On na pewno kazałby jej tam wrócić i wyjaśnić sprawę. Dyplomata.
Gdy Porsche minęło ją, CELOWO ochlapując kałużą, kątem oka spojrzała na Nicole. Albo jej się wydawało albo blondynka wypowiedziała bezgłośnie "przepraszam" w jej stronę.
Lou wyciągnęła z kieszeni telefon. Numer znała na pamięć.
- Też zaspałaś? - nie czekała na odpowiedź - Nie cierpię tych ludzi, wiesz? Wożą tyłki drogimi samochodami i myślą, że co... No właśnie, co oni sobie myślą, Muriel? Powiedz mi.
- Oni nie myślą. Są jak ameby. - w słuchawce słychać było chrupanie. Francuzka mówiła z pełną buzią. - Tak na marginesie, biologia, strona sześćdziesiąta trzecia, dzisiaj sprawdzian.
Lou pacnęła się dłonią w czoło. Nie nauczyła się. Przez Luke' a..?
- Pozwolę ci się wyżyć emocjonalnie na moim zepsutym budziku. - kontynuowała Muriel - Stoję teraz pod domem Alexa. Chodź. Spóźnimy się razem.
- Dobra. Wypatruj zmokłej kury.
Lou zakończyła połączenie i wsadziła aparat do mokrej kieszeni płaszcza.
Myśl o spotkaniu z przyjaciółmi cieszyła ją. W dodatku, dzisiaj w Naston, od niepamiętnych czasów, miała odbyć się impreza. Po prostu wydarzenie roku.
Uśmiechnięta, biegła z myślą, że nic już nie zdoła popsuć jej dziś nastroju.
Myliła się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro