Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Muriel Fillion

Kiedy słońce zajaśniało na niebie, a budzik z Francji, w kształcie wieży Eiffla zadzwonił godzinę później niż powinien, Muriel wiedziała już, że czeka ją ciężki dzień. Gdy pomyślała o sprawdzianach, których jeszcze nie zaliczyła i ilości zadań, które na siebie wzięła, ogarnęło ją przerażenie. Koniec roku był coraz bliżej, a jej harmonogram pękał w szwach. Po co organizować szkolne przedstawienie, na które i tak nikomu nie będzie chciało się przyjść? Po co urządzać letnie przyjęcie? Czy w ogóle warto wstawać z łóżka? Jaki sens ma życie..? Nie. Nie czas na poranną depresję. Ktoś tu i tak już jest spóźniony. 

Przygotowanie do szkoły nie zajęło Muriel wiele czasu. Założyła czarną koszulę i czarne spodnie. Nie trudziła się makijażem. Liceum w Naston było pełne bogatych nastolatek, z których każda chciała być idealna. Wszystkie dziewczyny ubrane w najlepsze stroje, pomalowane najdroższymi kosmetykami, wyglądały niemalże identycznie, jak lalki, leżące w pokoju Anett. Korytarz szkoły przypominał raczej wybieg mody. Oczywiście nie każdy uczeń wpasowywał się w te standardy. Niektórzy, tak jak Muriel, gardzili całą tą elitą.

Ktoś z domowników był na tyle miły, że raczył zrobić śniadanie. Francuzka zabrała się za jedzenie.

- Dzisiaj będzie impreza. Idziesz?

Mała, piegowata rączka, wyrwała jej z ręki ostatnią kanapkę. Dziewczyna, podejrzliwie zmierzyła złodziejkę wzrokiem. Czternastolatka miała na sobie t- shirt odsłaniający brzuch, krótką spódniczkę i nieco za dużo podkładu.

Muriel uniosła brwi z rozbawieniem. Na usta pchała jej się masa złośliwych komentarzy.

- Nie jestem pewna czy znajdę na to czas - Anett przewróciła oczami - za to wiem, kto NA PEWNO na nią NIE pójdzie.

- Och. Naprawdę?

- Tak.

Dziewczynka spojrzała na siostrę jak wąż, który właśnie zastanawia się gdzie ukąsić.

- Mama pozwoliła mi iść. Ty w moim wieku chodziłaś.

- Impreza w Naston to nie miejsce dla czternastolatki. To nie Francja. Będzie mnóstwo ludzi, którzy niekoniecznie mają dobre intencje. Wpadniesz w złe towarzystwo. Upijesz się. Zajdziesz w ciążę...

- Nie!

-... a tak się składa, że ja nie lubię dzieci.

Anett, czerwona na twarzy, już miała odpowiedzieć, ale Muriel zamknęła frontowe drzwi, tuż przed jej zadartym nosem.

- Pójdę! - Mała nie dawała za wygraną - Jeszcze zobaczymy!

- Mhm. Pójść, to ty sobie możesz co najwyżej do szkoły.

Muriel uznała dyskusję za skończoną. Na głowę nałożyła kaptur, a przemarznięte ręce, schowała do kieszeni bluzy.

Jej bordowe martensy, rozchlapywały każdą kałużę.



Louisa Evan

- Dlaczego mi to robisz Paco? Dlaczego?!

Bernardyn przekrzywił tylko głowę, jakby zastanawiał się o co tyle hałasu.
Piękna kremowa sukienka od Chanel była cała obśliniona. Załamana Louisa opadła na podłogę, wśród mnóstwa płyt, książek i rysunków.

- Wybacz staruszku -  objęła psa, delikatnie głaszcząc splątaną sierść - chyba trochę wariuję, co? Patrz, nawet nie była oryginalna... - uniosła sfatygowaną tkaninę.

Dziewczyna wcale nie miała ochoty na spotkanie z przyjaciółmi Luka. Wizja spędzenia dnia z tymi zapatrzonymi w siebie ludźmi, ani trochę jej się nie podobała. Nawet głos Alexa Turnera, dochodzący z odtwarzacza, nie był w stanie poprawić jej humoru.
Dlaczego to wszystko jest takie głupie? Czemu nie może spotykać się z Lukiem bez udawania pustej diwy? Czy nie mogłaby ubrać się w stylu Lou? Założyć t-shirt Ashtona, nasunąć na nogi trampki i zabrać Luka w nieznane. Zatrzymali by się gdzieś po drodze i jedli kurczaka rękami, pijąc piwo.

Nastolatka wybrała pierwszą z brzegu bluzę i jeansy. Wyjrzała przez okno. Białe Porsche czekało na nią pod domem. Poczuła nerwowy ucisk w żołądku, mimo tego wyszła znajomym na spotkanie.
Zdziwiona, zauważyła, że wśród nich nie ma Luke' a.

- Wsiadaj młoda. - Jordan, klasowa szycha, uśmiechnął się do niej, obnażając białe zęby.
Nienawidziła tego cwaniaka. Był od niej zaledwie rok starszy.
Dwie dziewczyny - Natalie i Sarah zaczęły chichotać i szeptać do siebie na jej widok. Była zmuszona usiąść obok nich. Z przodu siedziała jeszcze Nicole. Ona wydawała się mniej fałszywa niż reszta.

- Luke organizuje imprezę, nie będzie go dziś w szkole. - oznajmiła, uśmiechając się ciepło.

No to super. 

- Znów cały dzień spędzi z Alessią... - Sarah westchnęła teatralnie - Jak myślisz, Natalie? Poradzą sobie z przygotowaniami?

- Myślę, że we dwoje na pewno dadzą sobie radę. - Brunetka mrugnęła do przyjaciółki. - Alessia Drew ma niesamowitą klasę...

- Alessia Drew to dziwka. - Warknęła Louisa, jakby to była oczywista oczywistość.

Alessia Drew to dziwka, a Ziemia krąży wokół słońca.

Nicole zrobiło się głupio. Odchrząknęła nerwowo.

- Dajcie spokój, przecież Alessia nie dorasta naszej Lou do pięt.

- Chyba TWOJEJ Lou. - warknęła Natalie.

Lou czuła, że jeszcze jedno słowo więcej i któraś z dziewczyn oberwie.

- Jordan, zatrzymaj samochód. No dalej, zatrzymaj go!

Wbiła paznokcie w ramię chłopaka. W tamtym momencie była gotowa wyskoczyć z pojazdu. Porsche zachamowało gwałtownie.

Dziewczyna poczuła się jak mysz, której właśnie udało się uciec przed namolnymi kotami. Ruszyła przed siebie, zdeterminowanym krokiem.

Co Muriel zrobiłaby na jej miejscu? Rzuciłaby w ich stronę jakiś sarkastyczny tekst i zmusiła do pójścia pieszo? A Alex? On na pewno kazałby jej tam wrócić i wyjaśnić sprawę. Dyplomata.

Gdy Porsche minęło ją, CELOWO ochlapując kałużą, kątem oka spojrzała na Nicole.  Albo jej się wydawało albo blondynka wypowiedziała bezgłośnie "przepraszam" w jej stronę. 

Lou wyciągnęła z kieszeni telefon. Numer znała na pamięć.

- Też zaspałaś? - nie czekała na odpowiedź - Nie cierpię tych ludzi, wiesz? Wożą tyłki drogimi samochodami i myślą, że co... No właśnie, co oni sobie myślą, Muriel? Powiedz mi.

- Oni nie myślą. Są jak ameby. - w słuchawce słychać było chrupanie. Francuzka mówiła z pełną buzią. - Tak na marginesie, biologia, strona sześćdziesiąta trzecia, dzisiaj sprawdzian.

Lou pacnęła się dłonią w czoło. Nie nauczyła się. Przez Luke' a..?

- Pozwolę ci się wyżyć emocjonalnie na moim zepsutym budziku. - kontynuowała Muriel - Stoję  teraz pod domem Alexa. Chodź. Spóźnimy się razem.

- Dobra. Wypatruj zmokłej kury.

Lou zakończyła połączenie i wsadziła aparat do mokrej kieszeni płaszcza.

Myśl o spotkaniu z przyjaciółmi cieszyła ją. W dodatku, dzisiaj w Naston, od niepamiętnych czasów, miała odbyć się impreza. Po prostu wydarzenie roku. 

Uśmiechnięta, biegła z myślą, że nic już nie zdoła popsuć jej dziś nastroju.

Myliła się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro